CZĘŚĆ ÓSMA
MONTAŻE, TONAŻE. WRESZCIE DOWIEZIONO MŁOTEK
Podczas gdy załoga dostarczająca śluzę i łącznik międzymodułowy potocznie zwany "głupią rurą" odpoczywała w bazie przed powrotem, Momsen stwierdził, że podjedzie Spectruckiem do niedawno dostarczonego modułu sypialnego. Coś mu się ewidentnie nie podobało w tym elemencie. Po obejściu białego klamota zamruczał do siebie - cholera, to jest za wąskie... Nie chwycę tego ramionami. Chyba, że wystarcza na długość.
Wsiadł do specjalistycznego pojazdu i powoli cofając podjechał pod moduł. A jednak ktoś tam na Kerbinie pomyślał. Po rozciągnięciu ramion na pełną długość, ledwo bo ledwo, ale były w stanie uchwycić przedział w szerszym miejscu.
Podnoszenie modułu było koszmarne. Tak się złożyło, że to co najcięższe było najdalej. Teoretycznie mógł chwycić klamot od drugiej, ale i tak wcześniej czy później musiałby go do dokowania chwycić tak jak teraz. Udając, że nie widzi alarmowych lampek przeciążenia, Momsen powoli sterując manetkami podniósł ciężar do góry.
Po chwili kiwając się na boki ostrożnie cofał z modułem pod bazę. Spectruck to typowa mrówa, nosi więcej, niż sama waży.
Po opuszczeniu ładunku na grunt marzył już tylko o otarciu potu z czoła. Każdy centymetr pokonanej drogi był koszmarem, delikatne kratownice ramion i podwozia odkształcały się tak bardzo, że był pewien, że zaraz maszyna się rozleci. A jednak nie. Wkroczył do śluzy, zdjął skafander i zajrzał do mesy. Współmieszkaniec bazy z pilotami rozprawiali wesoło o tym i owym.
- Ja się już dziś narobiłem, teraz twoja kolej Richsey. Operacje dźwigiem, to twoja broszka, a głupia rura czeka - dodał złośliwie.
Kolega spojrzał na Momsena, już chciał zaoponować, ale Momsen miał rację. Czas uciekał, a robotę trzeba było wykonać. Piloci wstali z foteli i zaczęli gramolić się do wyjścia. Po chwili Richsey podjechał dźwigiem pod Wingmuna.
Obejrzał parszywy ładunek i pokręcił głową. Trzeba będzie kombinować. Wsiadł do dźwigu i rozwinął ramię ile tylko się da. Opuścił elektromagnes w pobliżu środka łącznika i włączył prąd. Dikapler ładunku puścił i cały dźwig przechylił się do przodu. - Trzysta kilo? Akurat! - warknął do siebie walcząc ze sterami i próbując unieść rurę.
Po kilku minutach kombinowania, podczas których niewielki dźwig jedynie z rzadka dotykał gruntu więcej niż parą kół, głupia rura została wreszcie wytargana.
Richsey po ominięciu Wingmuna powoli potoczył się naprzód, nerwowo spoglądając na kiwającą się nad jego głową część. Rzucił przez radio - Momsen, może byś tak pomógł do cholery!
- Zaraz! Daj chwilę odpocząć! - odwarknął drugi Kerbonauta.
Po chwili rura została położona kilka metrów od miejsca montażu. Ale najpierw trzeba było podłączyć śluzę główną. Wreszcie Momsen wyszedł na zewnątrz i zasiadł za sterami Spectrucka. Po krótkim pożegnaniu piloci samolotu SSTO odłączyli dikapler ładunku i wystartowali szybko nabierając wysokości.
Po osiągnięciu pułapu pięciu kilometrów Rensan, pierwszy pilot, odrzucił asymetryczny uchwyt kretyńskiego ładunku. Wreszcie komfortowy lot do domu.
Tymczasem Momsen podjechał pod śluzę i zaczął ją oglądać. Stała ewidentnie krzywo. Powodem był umieszczony dość nisko zbiornik powietrza z mechanizmem sprężarki. Tyle że jeśli tak krzywo umieszczony ładunek chwyci i podniesie, to to dalej będzie krzywo. A musiało być przecież podłączone prosto. Stojąc przed śluzą zastanawiał się co tu robić.
W końcu zaświtała mu myśl, by po prostu rozłożyć nogi modułu. Otworzył śluzę i szarpnął za rękojeście rozkładania pneumatycznych nóg. No, teraz można było podnosić. Złapał ładunek ramionami maszyny i uniósł do góry. W porównaniu z poprzednim ładunkiem, ten teraz nie ważył niemal nic. Z uśmiechem potoczył się pod bazę.
Po chwili śluza była podłączona. Zabłysnęło światełko nad włazem oznajmiające gotowość do pracy i lampki pozycyjne.
Richsey zatarł ręce w ciężkich rękawicach i ponownie zasiadł za sterami dźwigu. Czas podłączyć rurę. Tym razem było jednak znacznie wygodniej, bo nie trzeba jej było unosić na długim ramieniu. Z drugiej strony precyzja połączenia musiała być bardzo wysoka. Zrezygnował z użycia linki i na sztywnym chwycie uruchomił elektromagnes i uniósł ładunek do góry.
Uważnie obserwując położenie wyjść doków podjechał pod śluzę. Doki musiały być skierowane dokładnie równolegle do powierzchni. W przeciwnym razie podłączenie przyszłych modułów nie było by możliwe. Chwilę później połączenie załapało. Głupia rura raz na zawsze została zainstalowana.
Momsen uruchomił swój pojazd i ponownie złapał arcyciężki moduł. Z mozołem uniósł go ponad grunt i zaczął bardzo ostrożnie cofać.
Kolejna część rozbudowanej bazy została podłączona z sukcesem. Po chwili obaj załoganci weszli do wnętrza bazy, by zwiedzić tak potrzebne pomieszczenie. Cztery wygodne choć wąskie łóżka i prawdziwa łazienka! Noo, teraz to można tu mieszkać...
Już przymierzali się do krótkiej drzemki, gdy z niewielkiego głośnika usłyszeli komunikat. To kolejny Wingmun schodził do lądowania. Na pokładzie wreszcie dostarczano magazyn części i narzędzi.
- Idę pod prysznic! - zawołał Richsey i dodał z uśmiechem - Spectruck to twoja broszka! Uwiniesz się raz dwa.
Rad nie rad Momsen ponownie założył skafander i wyszedł przez śluzę. Piloci nawet nie wysiedli. Odłączyli dikapler ładunku i błyskawicznie wystartowali. Kerbonauta uruchomił maszynę i podjechał pod magazyn. Tym razem moduł faktycznie okazał się być za wąski. Mimo maksymalnego zwężenia ramion nie dało się go objąć.
Momsen już chciał zacząć miotać przekleństwa, ale po chwili uświadomił sobie, że to przecież moduł magazynowy. Zerwał przyklejony na taśmie formularz wyposażenia i zaczął czytać. Gdy już opuszczały go nadzieje, na samym dole strony znalazł to czego szukał. Sześć sztuk kratowniczek na zaczepach uniwersalnych! Zabrał się do roboty tworząc po bokach doku szkielety uchwytów, za które złapie elektromagnes.
Po chwili wsiadł za stery i chwycił moduł. Niestety, mimo błysków alarmów i odrywania się kół od gruntu nie podniósł magazynu ani odrobinę.
- Noo bez jaj! Ile to cholerstwo waży?? - mruknął do siebie zaskoczony i zluzował łapy Spectrucka. Myślał, że poprzedni ładunek był ciężki, ale ten to jakaś masakra. Wysiadł z fotelika i złapał za specyfikację. Wagi nigdzie podanej nie było, ale wydawało się oczywiste, że łącznie moduł waży dobrze ponad pięć ton. Momsen zastanowił się przez chwilę. Cóż, nie było innej rady, jak przenieść chociaż część magazynu na plecach. - Richsey! - zawołał. - Może byś tak przyszedł pomóc?
W eterze panowała cisza. No tak, Richsey oczywiście siedział pod prysznicem. Momsen chwycił pierwsze pudło i zaczął gramolić się w kierunku bazy. Całe szczęście piloci uprzejmie podtoczyli samolot tuż obok konstrukcji. Po kilku minutach zlany potem chwycił piątą skrzynię.
Po rozładowaniu połowy zasobników wsiadł do Spectrucka i wreszcie z trudem podniósł magazyn. Moduł na szczęście nie trzeba było wozić daleko, bo miał zostać podłączony do przejściówki. Był to jedyny element na tyle wąski, by nie utrudniać dostępu do panelu sterowania modułem zasilającym, więc tylko obok niego mógł zostać podłączony.
Zaciskając zęby ponownie złapał za skrzynie i zaczął je z mozołem pakować na miejsce. Pięć minut później praca została zakończona.
Następny transport nie przyjdzie szybciej niż za dziesięć godzin, więc wreszcie można było odpocząć. Kerbonauta z uśmiechem skierował się do śluzy, by nareszcie wziąć wymarzony prysznic. O ile oczywiście Richsey już z pod niego wylazł.
Kolejna część niebawem!
Nabiera kształtu ta baza, co nie?