Kadaf Kerman nerwowo przerzucał papiery kontraktu. Jego przedmiotem było dostarczenie i budowa skomplikowanej bazy na Munie, a do końca terminu budowy zostały niespełna dwa miesiące. Jak można było tego nie dopilnować? Opasła teczka spoczywała zapomniana na jednej z półek gabinetu, czasu zostało tyle co nic, a ta cholerna Inspekcja Pracy zamknęła wyrzutnię rakiet.
- Ile oni będą to jeszcze dłubać Fergast?
- Około dwóch miesięcy proszę pana... - odpowiedział główny inżynier infrastruktury Fergast Kerman.
Nawet tu w gabinecie słychać było stłumione dźwięki pracy młotów pneumatycznych i ciężkiego sprzętu.
- To bardzo twardy materiał, kucie idzie straszliwie wolno - dodał.
A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Podczas rutynowej kontroli państwowy inspektor wykrył przemieszczenia i spękania fundamentów wyrzutni i nikt się nie spodziewał, że te kilka uszkodzeń wywoła taką lawinę problemów. Wyrzutnię zamknięto i opieczętowano do czasu naprawy usterki. W tydzień się uwiniemy, zapewniali konstruktorzy, a robotnicy zaczęli kuć fundament. Gdy tylko dokuli się to stalowych hebów zatopionych w żelbecie okazało się, że cała konstrukcja jest powyginana i poprzepalana. Kolejne kontrole zakończyły się państwowym raportem inspektorów, który kończył się koszmarnym podsumowaniem: "Konstrukcja nie nadaje się do naprawy. Nakazujemy zdemontowanie całości wyrzutni i wymianę wszystkich elementów. Do tego czasu kategorycznie zabraniamy wykorzystania wyrzutni startowej KSC -1 do wykonywania startów rakietowych."
Szef Kadaf Industries złapał się za głowę. Kary umowne za niedotrzymanie terminu dostawy mogły zrujnować nawet potentata, tym bardziej, że wszystkie pieniądze firmy ładowane były bez opamiętania w skomplikowane projekty dotyczące eksploracji Eve. - I jak my tą cholerną bazę teraz dostarczymy? - zapytał zebranych w gabinecie szefów wszystkich głównych wydziałów. Grobową ciszę przerwał w końcu dyrektor pionu badawczego sekcji lotniczej i zaproponował - A może by wykorzystać nasze SSTO?
- To niemożliwe - zaoponował szef wydziału budowy baz - Nijak nie zmieścimy tego wszystkiego do jakiegoś tam SSTO, panie kolego, niech pan spojrzy na listę wyposażenia! Zasilanie, śluzy,magazyny, systemy takie, owakie, ciężki łazik eksploracyjny! Obojętnie jak by tego nie skonstruować, waga dobrze przekroczy sto ton! A ile te nasze SSTO wynoszą?
Szef sekcji lotniczej spuścił oczy i mruknął. - Pół tony na orbitę Kerbinu...
Ponownie w gabinecie ucichło. Po chwili Kadaf Kerman zapytał - Chodzi o ten samolot do testów sprzętu prawda? Na monoprop, zgadza się? Czy uważa pan go za projekt rozwojowy?
Oczy Calerego Kermana zabłysnęły - Tak! Możemy zmienić napęd, dodać mu porządne kopnięcie! Masa ładunku skoczy kilkukrotnie, daję głowę! A bazę przecież można wysyłać po kawałku panie Kerman!
Szef Kadaf Industries ujął w dłoń teczkę z kontraktem i spojrzał na szefa budowy baz - Proszę zacząć przygotowywać możliwie lekkie moduły. A pan, panie Calery dostaje zielone światło. Działajcie jakby sam diabeł was gonił panowie! Zebranie uważam za zakończone.
Trzy dni później lekkie SSTO wyposażono w silniki chemiczne i wysłano w kosmos. Tak narodził się samolot kosmiczny o nazwie Wingmun 4, będący wersją rozwojową poprzednich modeli służących do osiągania orbity Kerbinu w celu badania podzespołów.
Zgodnie z przewidywaniami paliwa było zdecydowanie zbyt mało na przeprowadzenie lądowania, ale sama zasada okazała się słuszna. Już w chwili startu czwórki w hangarze rodziła się piątka wyposażona w dwa niewielkie silniki atomowe. Nieco cięższa, ale zdecydowanie wydajniejsza jednostka osiągnęła orbitę Muna oszczędzając spore ilości materiału pędnego.
Jednocześnie okazało się, że jeden silnik odrzutowy ma problemy z wynoszeniem ponad atmosferę cięższego modelu, tak więc na zakończeniach gondol skrzydłowych zamontowano niewielkie odrzutowe silniki wspomagające. Dodatkowo zainstalowano system lądowania pionowego, oraz wciśnięto do ładowni niewielki łazik nowej serii - HML (cHolernie Mały Łazik) Tym razem celem lotu ma być lądowanie i wyszukanie optymalnego miejsca pod przyszłą bazę.
Niemal osiemnastotonowy Wingmun 5 szybko wzbił się na orbitę, a niedługo później odpalił silniki atomowe i skierował się do celu. Po zamknięciu orbity wokół Muna rozpoczął hamowanie. Trwało ono dość długo, gdyż łączna moc silników atomowych nie przekraczała 20 kN ciągu. Bardzo niewielka moc wymagająca ostrożnego planowania. Na pułapie piętnastu kilometrów załoga przeszła na tryb lądowania pionowego. Dwa niewielkie, chociaż mocne silniki chemiczne Rockomax 48-7S szybko skracały prędkość opadania. Niestety równocześnie drastycznie wzrosło spalanie paliwa.
W końcu Wingmun delikatnie osiadł na szarej powierzchni satelity Kerbinu. Drugi pilot, Sonwig Kerman opuścił kabinę i otworzył ładownię samolotu.
Na elektrycznym wysięgniku zjechał w dół niewielki pojazd. Prawdopodobnie najmniejszy łazik zbudowany kiedykolwiek w firmie Kadaf Industries.
Sonwig odłączył zaczep, wsiadł na fotel i ostrożnie manewrując wyjechał z pod samolotu.
HML powoli potoczył się przez martwy krajobraz. Kierowca jednak nie był zachwycony. Moc silników w piastach kół była mikroskopijna, a zawieszenie zbyt miękkie. Nawet tu, gdzie grawitacja była tak niewielka wyraźnie czuł, że sprężyny dobijają do końca.
Po przejechaniu niemal trzech kilometrów cel został jednak zrealizowany. Nienajgorsze miejsce dla przyszłej bazy było zlokalizowane. Po chybotliwej jeździe Kerbonauta z radością wysiadł z niebezpiecznego pojazdu.
- Wracam do Wingmuna na jetpacku! - krzyknął do mikrofonu i wzniósł się ponad grunt. Tymczasem HML został na włączonych światłach oznaczając punkt przyszłego lądowania.
Po dotarciu na miejsce wyładowano też skrzynie z zaopatrzeniem. Póki co zostaną tu, niech przyszłe załogi się martwią jak je przetransportować.
Chwilę później Wingmun oderwał się od gruntu.
Na pięciu kilometrach przeszedł na napęd atomowy i skierował dziób na wschód powoli zamykając orbitę. Niestety ilość zużytego paliwa przekroczyła założenia i po zakończeniu manewru w zbiornikach pozostało niespełna 70 galonów Kerazyny.
Po krótkiej dyskusji z centrum ustalono, że załoga poczeka na zaopatrzenie, bo w tym momencie kończono prace nad wersją z większymi zbiornikami i powiększoną ładownią. Właśnie w hangarze powstawał Wingmun 6. Dobę później najnowsza wersja startowała z misją ratunkową, zawożąc przy okazji serię lekkich przekaźników komunikacyjnych.
Po dotarciu na orbitę SSTO rozpoczęło hamowanie uwalniając co jakiś czas kolejne satelity.
Gdy wszystkie opuściły ładownię rozpoczął się manewr podejścia do pechowej załogi. Ponieważ nowszy Wingmun posiadał całkowicie inny rodzaj doku, to też z ładowni wysunęło się ramię z dokiem awaryjnym, przystosowanym właśnie do starszej wersji.
Po kilku minutach ostrożnych manewrów oba Wingmuny zostały połączone. Przelano 200 galonów paliwa, więcej niż potrzeba by wrócić do domu, lecz ponieważ szóstka nie lądowała, to posiadała spory zapas. Gdy operacja się zakończyła doszło do rozdzielenia obu samolotów.
Wingmuny po oddaleniu się na bezpieczną odległość ustawiły manewry i odpaliły silniki atomowe. Kierunek Kerbin!
Kilka godzin później obie jednostki wbiły się w atmosferę rodzimej planety szybko zwalniając.
Lądowania obu jednostek przebiegły pomyślnie i koła obu maszyn zapiszczały na pasie startowym w niewiele ponad półgodzinnym odstępie.
W tym samym czasie w hangarze gorączkowo pracowano nad najnowszą wersją przystosowaną do znacznie cięższych ładunków. Powstawał Wingmun 7.
Kolejna część pojawi się niebawem
Użyte mody to przede wszystkim Tweakscale. Poza nim oczywiście obowiązkowo KAS, IR, Astronomer i Surface Lights. Pewnie o czymś zapomniałem, jak sobie przypomnę o czym to dodam.
Nazwę Wingmun podsunął mi użytkownik Sareth, za co jestem mu bardzo wdzięczny, bo brzmi myślę całkiem nieźle
Komentarze, jak zawsze, mile widziane