CZĘŚĆ DWUNASTA
OSTATNI MODUŁ, SPRZĄTANIE, ŻEGNAJ BAZO
Drugi z floty samolotów SSTO, którymi dysponowało Kadaf Industries, zgrabnie wylądował nieopodal instalacji. Ostatnia sekcja została dostarczona. Pilot odłączył dikapler i wystartował w drogę powrotną.
Mieszkańcy bazy, Momsen Kerman i Richsey Kerman wzięli się do roboty. Ponownie zapuszczono Spectrucka i pojazd powoli podtoczył się pod podłużny moduł, który nie był niczym innym, jak elegancką szklarnią. Richsey z zaciekawieniem zaglądał przez panoramiczne szyby. Przyszła obsada bazy będzie niemal niezależna od dostaw pożywienia i tlenu z Kerbinu.
Pojazd montażowy chwycił między swoje ramiona filigranowy element i podniósł go ponad grunt, Po chwili ruszył pod ostatni wolny dok.
Kilka minut później zaczepy załapały. Od niemal dwóch miesięcy budowana baza została w końcu ukończona.
Richsey wszedł przez śluzę i uruchomił oświetlenie szklarni. Aparatura dbająca o odpowiednią wilgotność zapikała, moduł został uruchomiony. W sporych doniczkach dojrzewały rozmaite warzywa.
Kerbonauta ponownie wygramolił się ze śluzy i powiedział. - Odwaliliśmy spory kawał roboty, co Momsen?
- Ano spory. Ale wiesz co Richsey, już nie mogę się doczekać powrotu na Kerbin.
Baza prezentowała się całkiem okazale. Do zrobienia zostały już tylko porządki.
Spectruck miał pozostać na Munie, lecz szefostwo nakazało, by przejechać kilka kilometrów i schować go za jakąś górę. Koszt transportu powrotnego stosunkowo ciężkiej maszyny zupełnie się nie kalkulował. A również załadunek ze względu na spore gabaryty nie byłby zbyt wygodny. Momsen po raz ostatni uruchomił silniki skomplikowanej maszyny i potoczył się na południe.
Po przejechaniu trzech kilometrów zatrzymał pojazd, zgasił światła i opuścił fotel. Poklepał kanciasty błotnik i mruknął. - Dobrze się spisałaś maszynko... Będzie mi brakowało tych twoich czerwonych lampek przeciążenia... - Ostatni raz spojrzał na asymetryczną bryłę żelastwa, bez której montaż bazy byłby niemożliwy.
Pokiwał głową żegnając się ze swoją towarzyszką i pociągnął nosem. Ujął w dłonie dżojstiki jetpacka i wzniósł się ponad grunt.
Richsey w tym czasie przeparkował przegubowiec robiąc nim ostatnie kółko wokół bazy.
Momsen wylądował kilka minut później. Obaj Kerbonauci obeszli każdy moduł sprzątając i zbierając narzędzia. Transport powrotny zbliżał się do Muna.
Weszli przez śluzę i zaczęli robić porządki w środku. Baza pozostanie pusta, do czasu dowiezienia stałej załogi. Momsen właśnie kończył pakowanie ubrań i osobistych przedmiotów, gdy zaskrzeczał głośnik interkomu - Wingmun do bazy, schodzimy do lądowania!
Kerbonauci opuścili śluzę rozglądając się ostatni raz po pomieszczeniach stanowiących ich dom przez ostatnie tygodnie. Richsey spojrzał w niebo i po chwili zobaczył błyski silników pionowego lądowania. Samolot powoli schodził w dół.
- Momsen, co to jest? Tylko dwa silniki, widzisz? - Kolega również zadzierał głowę w górę. Faktycznie, opadająca jednostka była wyraźnie inna od doskonale znanych załogantom dziewiątek.
- Ano jakieś inne żelastwo - przyznał kolega. - I co Rensan się tak wlecze z tym lądowaniem? - Rzeczywiście samolot schodził strasznie powoli. Zupełnie jakby pilot chciał pobić rekord w precyzji lądowania. W końcu amortyzatory zawieszenia ugięły się pod obciążeniem. Nietypowy Wingmun usiadł nie dalej jak dziesięć metrów od bazy. Rensan Kerman opuścił kabinę i wyszedł na spotkanie kolegów pytając. - Jak tam, wszystko gotowe?
- Jasna sprawa - odpowiedział Richsey. - Możesz nas zabierać z tego złomowiska!
Dopiero teraz zauważył, że pilot wykrzywia kretyńsko twarz próbując dać coś do zrozumienia i mruga oczami.
Po drabince schodził z Wingmuna drugi Kerbonauta. Po chwili podszedł do pilota, rozejrzał się i powiedział. - Dzień dobry panowie. - Załoganci nieco pobledli. Przed nimi stał sam szef korporacji, Kadaf Kerman.
- Ooo, pan Kerman! Jak miło!
- Mam nadzieję, że złomowisko, które właśnie opuszczacie nie nosi jednak znamion, no, złomowiska, i wszystkie systemy działają jak należy?
- Tak jest proszę pana, wszystko w idealnym porządku! - nerwowo odparł Momsen.
Szef przespacerował się po bazie stukając od czasu do czasu w moduły i kiwając głową. Po kilku minutach dodał - Zapraszam na pokład chłopcy, wracamy na Kerbin.
Inspekcja została zakończona.
Kerbonauci ostatni raz spojrzeli na wielomodułową i skomplikowaną instalację. Zdawali sobie sprawę, że mimo pewnych problemów odwalili tu kawał dobrej roboty.
Weszli do sekcji załogowej i zasiedli w fotelach zapinając pasy. Po chwili usłyszeli świst silników rakietowych pionowego startu, a przeciążenie wcisnęło ich w siedzenia. Najnowszy model Wingmuna wystartował.
Rensan na kilkudziesięciu metrach zgasił silniki chemiczne, odwrócił maszynę i uruchomił asymetrycznie zamontowany silnik główny. 60 kiloniutonów ciągu pchnęło maszynę w kosmos.
Najnowszy Wingmun o nietypowej konstrukcji szybko wyrabiał orbitę. To było zupełnie coś innego, niż latanie ciężkimi dziewiątkami o słabszych silnikach. Kilkanaście minut później Rensan pchnął maszynę w ostatni manewr na orbicie Muna.
Za rufą powoli oddalał się satelita Kerbinu. Miejsce, gdzie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy Kadaf Industries z takim mozołem budowało bazę.
...
KONIEC
Komentujcie, opiniujcie i co wam tam jeszcze przyjdzie do głowy