stPentagon Corp.Per aspera ad astra Projekt JoolCzęść IV"Co tym razem?" - martwił się Hermenegiliusz Kerman, oglądając wytyczne trzeciego pojazdu.
-Ulepszone markery, anteny dalekiego zasięgu... odbiornik Lewisa?! - zdziwił się.
-No tak. - odpowiedział spokojnie Shook. - będzie potrzebny dla Alfy.
-A co to u licha jest?!
-Nie przewidujemy kablowego transmitowania energii do Alfy z planowanej elektrowni Foxtrot, a przesył poprzez transformatory Tesli będzie bardzo energożerny i niebezpieczny...
-Nadal nie wytłumaczyłeś mi, jak to działa.
-Nie wiem! - krzyknął Shook - Wernher jakoś mi to tłumaczył, ale załapałem tylko tyle, że to Gilbert Newton Lewis zaproponował nazwę "foton".
-Ech... - załamał się inżynier. - idę do R&D, może ja to zrozumiem...
-Toż to proste! - uśmiechnął się 5 minut później pod wąsikiem szef Wydziału Badawczego Wernher von Kerman. - elektrownia Foxtrot będzie wykorzystywała całą wyprodukowaną energię do wytworzenia spójnej wiązki światła ultrafioletowego o bardzo małej rozbieżności i wysłania jej nadajnikiem Lewisa.
-Laser? - spytał zdziwiony Hermenegiliusz
-Przecież mówię! Spójna wiązka światła o bardzo małej rozbieżności!
-cała energia elektrowni zostanie użyta do... zaświecenia laserem?
-Dokładnie. Odbiornik fotonowy Lewisa będzie znajdował się przy bazie Alfa i celował dokładnie w nadajnik Lewisa przy elektrowni. Dzięki opracowanym przez nas kilka miesięcy temu sposobie na przetworzenie około 85% energii z lasera z powrotem na energię elektryczną, spełniliśmy marzenia Tesli o bezprzewodowym przesyłaniu prądu.
-A skąd ta strata? - zapytał zainteresowany inżynier.
-Głównie z powodu cząsteczek i pyłu w atmosferze, które odbijają pojedyncze fotony. Laythe ma jednak rzadszą i czystszą atmosferę, więc wydajność powinna być jeszcze lepsza.
Hermenegiliusz przyglądał się kartce z projektem. W pewnym momencie stwierdził:
-Nie uda się.
-Jak to? - oburzył się profesor.
-Muszę dostarczyć na Laythe kolejne pięć markerów oraz człon antenowy do Alfy, z którego będą komunikować się z nami, dopóki nie oznaczymy markerem bazy komunikacyjnej Echo.
-Ach! - odetchnął z ulgą Wernher - byłem przekonany, że mówisz o nieprzydatności mojego wynalazku! No cóż, skoro sądzisz, że nie zdołasz przenieść takiego obiektu, powiadom o tym Felixa.
Alfa, Laythe-Hopsa! - piłeczka golfowa poleciała troszkę wyżej, niż zwykle, po czym wpadła prosto do dołka. Kapital Shelwell obrócił się uśmiechnięty od ucha do ucha do chorążego Shepgela, który trzymał drugi kij. - mówiłem, że jestem w tym dobry!
-Ee, tam. - Shepgel uśmiechnął się do niższego stopniem kolegi. - za słabo uderzasz. Gdybyśmy grali na Kerbinie, nie doleciałaby tak daleko.
Większość załogi bazy Alfa leżała na trawie i opalała się na ciemną zieleń. Tylko Richdin siedział w środku - po kilku bezsennych, stresujących dniach świeże powietrze Laythe działało na niego usypiająco. Drzwi do kabiny mieszkalnej nagle się otworzyły, pokazała się zmęczona twarz głównego menedżera projektu.
-Panie pułkowniku! - wołał do Jedbusa. - Nastąpiła śmieszna sytuacja. Jest do pana wiadomość z KSC.
-Och, naprawdę? - Pułkownik wstał i zaczął biec w kierunku bazy. - Nadali ją już?
-Tak!
-No i jak?
-Dostaniemy ją za jakiś rok - uśmiechnął się Richdin.
-Jak to? - zdziwił się Jedbus.
-Wysłali ją pocztą.
KSCTankowanie rakiety powoli się kończyło. W kokpicie Alfy-2 obok plutonowego Teda Kermana, pierwszego pilota, leżała koperta zaadresowana do pułkownika Jedbusa. "Zwykła kartka nie waży aż tyle...", myślał drugi pilot, starszy kapral Aldfrey Kerman. Nie mógł jednak otworzyć koperty - była ona zapieczętowana w stary, ale dalej działający sposób - stopionym woskiem z pieczątką firmy. Jakakolwiek próba zajrzenia do środka zakończyłaby się zniekształceniem pieczęci lub jej złamaniem, co byłoby od razu zauważone przez adresata. Na przesyłkę zupełnie nie zwracał uwagi starszy kapral Archibald Kerman, który próbował jeszcze raz przypomnieć sobie wiedzę z kursu sterowania markerami.
Pod nimi, w części mieszkalnej, przez okienka wyglądali cywile.
-No to wio! - Astrograf Alcas Kerman zaczął się śmiać.
-To nasze ostatnie chwile na Kerbinie - uśmiechnął się Adam Kerman, specjalista do spraw sterowania radarem.
-Czym właściwie zajmuje się astrograf? - spytał zaciekawiony Ruben Kerman, który wniesie swoje wieloletnie doświadczenie górnicze do wydobywania surowców na księżycach Joola.
-Tym samym, czym tutaj zajmuje się geolog i geograf - odpowiedział mu Alcas - więc chyba będziemy ze sobą współpracować.
-Ale pamiętajcie o mnie! - odezwał się wreszcie Obney Kerman, kucharz polowy - mieszkańcy Laythe wreszcie skończą z żarciem z puszki!
Po kilku minutach czekania i końcowym odliczaniu, Alfa-2 wystartowało. Po kolejnych kilku chwilach statek znalazł się na orbicie.
Po przeprowadzeniu manewru przyspieszenia o około 1900 metrów na sekundę, wyliczono peryapsę Joola na 554,5 tysiąca kilometrów. Alfa-2 zaczęło powoli oddalać się od Kerbinu.
-Powinniśmy chyba już odłączyć owiewki. - zaproponował drugi pilot Aldfrey.
-Nie, będą nam potrzebne. - odpowiedział dowódca misji.
-Do czego? Przecież one osłaniają markery, których pozbędziemy się przed lądowaniem na Laythe. Nie będziemy już więcej wchodzić w atmosferę.
-Niekoniecznie... - plutonowy Ted zrobił skwaszoną minę - wymyślili, że mamy przetestować hamowanie atmosferyczne. Mamy przeprowadzić jeszcze na orbicie Kerbola manewr, którego celem będzie opuszczenie peryapsy Joola na wysokość około 135 kilometrów, łapiąc się na wyższe partie atmosfery.
-Co?! - krzyknął Aldfrey - wysyłają nas na pewną śmierć?!
-Też nie jestem zachwycony - odparł dowódca - ale ryzyko nie jest aż tak duże. Wyliczyli, ze może to nam pomóc oszczędzić paliwo.
-No dobra... - Aldfrey nadal nie był przekonany. - to mam coś zrobić, czy mam rok przerwy?
-Włącz zmniejszanie ciśnienia w kapsułach do 0 koma 5 atmosfery. Mamy już teraz zacząć wyrównywać ciśnienie z Laythe, żeby później nie zasłabnąć. Gdy to włączysz, będziesz miał przerwę.
Drugi pilot podleciał do kontrolera powietrza i zapytał:
-Jak długo ma trwać zmiana ciśnienia?
-Rok.
140 dni później153 dni do apoapsy Kerbola-Stój!
Ted z wytrzeszczonymi oczami i ręką wysuniętą w stronę Aldfreya przypatrywał się monitorowi. Starszy kapral, który ustawiał właśnie parametry manewru, również nie mógł wierzyć własnym oczom:
-Nie wierzę własnym oczom...
Archibald, zaciekawiony hałasem, podleciał do ekranu, po czym skomentował to bez większego zdziwienia:
-No tak. Przecież po to dali wam ten szprzęt.
Mówił o urządzeniu do cyfrowego ustalania wartości manewrowych
1, który zastąpił stare gałki analogowe.
-A-ale... - Ted zaczął się jąkać - A-ale nie spodziewałem się aż takiej dokładności!
Mimo, że do manewru dzieliło ich pół roku, a do wejścia w SOI Joola kolejne 90 dni, za pomocą komputera ustawiono już wejście na orbitę Laythe z peryapsą na 200 kilometrach.
-Zmiana planów, panowie - dowódca uspokoił się - lecimy prosto do Laythe!
-Ufff.. - Aldfrey odetchnął z ulgą po 150 dniach stresu związanego z koniecznością wejścia do atmosfery Joola.
-Odłączcie owiewki, otwórzcie panele słoneczne - zakomenderował Ted. - przydadzą nam się naładowane baterie.
293 dzień podróżyApoapsa Kerbola-No to lecimy - Ted uruchomił silniki. Coraz wyraźniej było widać ruchy księżyców wokół drugiego co do jasności (po Kerbolu) obiektu na niebie.
Roczna zmiana ciśnienia powietrza z 1 do 0.5 atmosfery zmierzała ku końcowi, aktualnie wynosiła niecałe 0.6 atmosfery. Zaraz po tym, gdy 150 dni temu ustalili manewr przejścia do SOI Laythe, uruchomili na komputerze specjalny program dostosowania rytmu dnia. Przez całą poprzednią podróż sypiali według zegara ustawionego na Kerbin, gdzie cała doba trwa 6 godzin. W ciągu ostatnich 150 dni komputer wyliczał im optymalne godziny snu oraz pobudki, różne od tych z poprzedniego dnia o pojedyncze minuty. Każdego kolejnego dnia sypiali około minutę i 45 sekund dłużej, więc nie zauważali większej różnicy. Po zakończeniu tych zmian doba wydłużyła im się do 14 godzin i 43 minut, w czasie których Laythe wykonuje pełen obrót wokół własnej osi.
Wreszcie manewr został zakończony, peryapsa Laythe została ustalona na około 210 kilometrów.
384 dzień podróżySOI JoolaAldfrey był przerażony.
-Szefie, właśnie sprawdziłem planowane przejęcia. Vall postanowił się z nami pobawić, tracimy przez to możliwość wejścia w SOI Laythe. Będziemy musieli dokonać ponownej korekty orbity.
-No to zróbcie to - Tod nie był zbyt zadowolony. Kolejne litry paliwa tracone z powodu komputera, który nie przeliczył pozycji wszystkich księżyców.
2 dni późniejAlfa-2 przeprowadza manewr korekcyjny.
-Udało się! Laythe znowu nas przejmuje!
-Przelecimy obok Valla? - spytał zaciekawiony Archibald.
-Na pewno nie wejdziemy w jego SOI - odpowiedział Tod - ale być może będziemy go dobrze widzieć.
Kilka godzin później faktycznie pokazał się Vall, przypominający nieco Minmusa.
Po kolejnych kilku minutach weszli w SOI Laythe.
-Chyba lepszym pomysłem było hamowanie aerodynamiczne - wystękał Aldfrey, patrząc się na wskaźnik prędkości orbitalnej, pokazujący ponad 8 kilometrów na sekundę. - VAll nas DELIKATNIE przyspieszył. I my mamy zwolnić?!
-Włącz silnik. - rozkazał spokojny Tod. - mamy 14 minut. Zdążymy.
-45 sekund do peryapsy, a my nadal pędzimy 7500 metrów na sekundę!
-Przynajmniej nie wyrzuca nas już poza SOI Kerbolu.
Archibald spojrzał się na Toda przerażony.
-Była taka możliwość? - spytał.
-No tak, kilkaset metrów na sekundę temu.
W pewnym momencie Tod powiedział: "Dość". Aldfrey, choć zdziwiony, posłusznie wykonał rozkaz. Dowódca wskazał palcem na ekran, w którym wyświetlały się informacje o orbicie.
-Nie zdążyliśmy, wróciliśmy do SOI Joola - powiedział. - Ale z drugiej strony znacznie zmniejszyliśmy orbitę, apoapsa znalazła się między Laythe a Vallem. Naszykujcie manewr, próbujemy drugi raz.
Post ScriptumZe względu na brak czasu oraz złośliwość Valla musiałem podzielić tą część. Reszta (która w zamierzeniu miała zawierać więcej zdjęć, niż tekstu) prawdopodobnie ukaże się jutro, teraz macie troszkę więcej tekstu.
Adnotacje1 Precise Node