• EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries] 5 18
Aktualna ocena:  

Autor Wątek: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]  (Przeczytany 62792 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Pon, 25 Sie 2014, 23:45:29
Odpowiedź #15

Offline JackRyanPL

  • Redaktor
  • Podporucznik
  • *****
  • Wiadomości: 924
  • Reputacja: 65
    • Zobacz profil
No to czekamy na następne części. Jak myślisz, gdyby nie rada przewodniczącego M.C.Ś (Dla tych którzy wiedzą o kogo chodzi +, dla tych co nie, częściej wchodźcie na chat. ), dałbyś radę? Zapomniałbym. Jest jakiś plan B w razie awarii? W końcu lot na Eve trochę trwa, więc czy jest coś przygotowanego na orbicie Eve, jakaś natychmiastowa pomoc dla powierzchni, gdyby coś poszło nie tak?

Wto, 26 Sie 2014, 03:15:33
Odpowiedź #16

Offline winged

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 395
  • Reputacja: 39
    • Zobacz profil
Świetna misja. Muszę poczytać dokładniej jutro. Póki co punkt reputacji ode mnie.

Reklama

Odp: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]
« Odpowiedź #16 dnia: Wto, 26 Sie 2014, 03:15:33 »

Czw, 28 Sie 2014, 11:47:07
Odpowiedź #17

Offline Kadaf

  • Kapitan
  • ***
  • Wiadomości: 1 362
  • Reputacja: 145
    • Zobacz profil


CZĘŚĆ CZWARTA


- Centrum do E.S. Jeden, zgłoś się. - Zaskrzeczał podkładowy głośnik w stacji orbitalnej krążącej wokół Eve. Wehrgard Kerman poszybował na stanowisko radiooperatora, złapał się za uchwyty i zręcznie opadł na fotel. - Tu E.S. Jeden, odbiór!
- Mamy dla was dobre wiadomości. Sprzęt za kilka godzin wyrusza w drogę, za kilka miesięcy będziecie mieli towarzystwo. Jak poszukiwanie terenów pod bazę i moduł startowy? Odbiór.
- W toku, cały czas szukamy, odbiór.
- Działajcie, moduł startowy potrzebuje równego terenu na wysokości co najmniej 5000 metrów nad poziomem morza. Powodzenia, bez odbioru!
Radiooperator zagryzł wargi. Dotychczas wysłano osiem sond i jednego drona nie znajdując na razie żadnego skrawka terenu na żądanej wysokości. Gregfry przysłuchujący się rozmowie klepnął kolegę w ramie i powiedział.
- No cóż, czas na zrzut Koboldów.
Tak nazwano trzy bezzałogowe łaziki będące na wyposażeniu stacji. Niewielkie kołowe pojazdy badawcze o doskonałych parametrach terenowych. Obaj Kerbonauci jeszcze raz przejrzeli dane z poszczególnych sond. Najbardziej obiecujące wyniki uzyskała sonda numer jeden lądując na wysokości przeszło trzech tysięcy metrów w terenie górzystym. Z obrazu z kamery sondy wynikało jednak, że nie jest to najwyższy punkt w okolicy. Po kilkudziesięciu minutach stacja znalazła się w odpowiednim punkcie do zrzutu łazika w pobliżu wspomnianej sondy numer jeden. Gregfry zacisnął dłonie na sterownicach, klepnął w klawisz dikaplera i Kobold Jeden wystrzelił ze stacji.


Po chwili pilot uruchomił silniki deorbitacyjne i niewielka maszynka skierowała się na odpowiedni kurs szybko oddalając się od stacji.


Po przejściu przez ogień hamowania i odrzuceniu zbędnego już zbiornika z silnikami chemicznymi Kobold wystrzelił spadochron.



Dwie minuty później łazik dotknął kołami powierzchni i rozwinął główną antenę komunikacyjną. Na wskaźniku wysokości cyferki zatrzymały się na pułapie 3650 metrów. Gregfry sprawdził systemy i uruchomił reflektor.


- No to w drogę - zamruczał. Po wykonaniu kilku okrążeń w monitorze z kamery Kobolda pojawił się odległy masyw górski.


Teraz trzeba było poczekać, gdyż stacja zaczęła chować się za horyzontem i kontakt radiowy powoli zanikał. Pół godziny później, gdy tylko Kobold znalazł się w zasięgu nadajników pilot pchnął dżojstik sterujący do przodu i lekki łazik zasilany pojedynczym agregatem prądotwórczym pomknął naprzód. Kilka obrotów stacji później pojazd pokonał dystans siedmiu kilometrów, a potężny masyw górski zaczął wyraźnie się przybliżać.


Silniki pracowały gładko, kąt podjazdu wzrastał. W pewnym momencie monitor przeszyły drgawki. Gregfry dał pełną moc, lecz łazik praktycznie przestał reagować na sterowanie - Wehrgard! Jak sygnał?! Tracę kontrolę! - Radiooperator szybko rzucił okiem na kontrolki sygnału. - Tu wszystko gra!
- Cholera, to jakieś pieprzone osypisko!
Rzeczywiście łazik zaczął tańczyć, coraz bardziej podskakując. Kerbonauta błyskawicznie uruchomił hamulce wszystkich kół, jednakże było już za późno. Nad monitorem kontroli sond zapaliła się czerwona dioda informująca o awarii generatora radioizotopowego. Po chwili obraz w kamerze znieruchomiał.


Gregfry otarł pot z czoła. Tego się nie spodziewał. Grunt na Eve wcale nie był tak spoisty jak mogło by się wydawać. - No to po zasilaniu. Do cholery, przecież z przodu jest kratownica zabezpieczająca przed uszkodzeniem generatora!
- Z przodu owszem, ale nie od dołu Gregfry... Otwórz panel awaryjny, na nim też pociągniesz. - poradził Wehrgard.
- Dobra, tylko objadę to gówno.
Pilot wyłączył hamulce i ostrożnie uruchomił silniki. Obraz na monitorze ponownie zaczął drżeć, a wskaźniki przyczepności do podłoża pomrugiwały pomarańczowo. Dopiero kilkadziesiąt metrów dalej łazik szarpnął do przodu łapiąc twardy grunt. Gregfry włączył hamulce i rozwinął awaryjne źródło zasilania.


Sygnał ponownie zaczął zanikać, łazik powoli znikał za horyzontem. Pół godziny później już nieco spokojniejszy Gregfry złapał za stery. Łazik posłusznie ruszył wspinając się coraz wyżej i wyżej. Niecały kilometr dalej obraz z kamer ponownie zaczął drżeć. Ale tym razem operator Kobolda był już przygotowany. Zmniejszył moc niemal do zera i wolno obracające się opony bezpiecznie przedzierały się przez mało spoistą powierzchnię. Kilka minut później osypisko było pokonane. Pułap 4200 i kolejna przerwa na ładowanie baterii. Kamieniste, zdradliwe powierzchnie pojawiały się coraz częściej. Gregfry zdawał sobie sprawę, że kolejny wypadek to tylko kwestia czasu. No i nie omylił się ani trochę. Podczas pokonywania następnego pola pełnego osypujących się drobnych kamieni bateria łazika była coraz bardziej rozładowana. Pilot otworzył panel awaryjny i na niewielkiej mocy kontynuował podjazd. Jednak prędkość coraz bardziej spadała, aż w końcu Kobold zaczął się zsuwać w dół.Kąt podjazdu wynosił prawie dwadzieścia stopni. Więcej mocy, Żadnych efektów. Pełna moc! Łazik buksując kołami zaczął wdrapywać się po zdradliwym podłożu nie osiągając nawet dwóch metrów na sekundę. kilka minut później stało się to, co przewidział Kerbonauta. Głęboko rzeźbiony bieżnik nagle złapał przyczepność, łazik szarpnął do przodu i zanim operator zdążył zareagować cenne ogniwa fotoelektryczne posypały się za pojazdem.


Przyczyną ich oderwania był nagły skok prędkości, a gęsta atmosfera zrobiła resztę. Panel był doskonale przystosowany do pracy w próżni, lecz jego lekkie i delikatne mocowanie mógł wyrwać nawet lekki podmuch wiatru. - No to dupa. - zamruczał Gregfry. Jedyne, ostatnie źródło prądu stanowił niewielki sztywny panel zamocowany na boku Kobolda. Niepodatny na uszkodzenia, wytrzymujący ogromne temperatury, lecz jednocześnie bardzo małej mocy. Przerwy na ładowanie musiały być teraz zdecydowanie dłuższe. Przez kolejne godziny łazik stopniowo wspinał się coraz wyżej przekraczając w końcu żądane 5000 metrów.


Po pokonaniu kolejnego szczytu obaj Kerbonauci odetchnęli z ulgą. Przed nimi, w niewielkiej dolince ukazało się wymarzone i gładkie jak stół poletko na wysokości 5300 metrów, czyli dokładnie to czego szukali. Pokiereszowany Kobold pomimo rozlicznych uszkodzeń zadanie swoje wykonał.


A tymczasem na orbicie Kerbinu trzy statki kosmiczne wykonywały przyspieszenie transferowe opuszczając macierzystą planetę.







Ciąg dalszy niebawem!






Czw, 28 Sie 2014, 19:39:25
Odpowiedź #18

Offline MarQx

  • Szeregowy
  • *
  • Wiadomości: 95
  • Reputacja: 3
    • Zobacz profil
Właśnie zapadłem na chorobę zdiagnozowaną przez Robsona ...
Asrock B85 Pro4, Core i5 4440 4x3,1GHz, 16GB DDR3, RAdeon R7 260x 2Gb

Reklama

Odp: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]
« Odpowiedź #18 dnia: Czw, 28 Sie 2014, 19:39:25 »

Czw, 28 Sie 2014, 19:57:33
Odpowiedź #19

Offline PanKurczak

  • Kapral
  • **
  • Wiadomości: 144
  • Reputacja: 7
    • Zobacz profil
wow... powiem tak: gdyby to był film to powinien dostać Oscara

Czw, 28 Sie 2014, 21:35:22
Odpowiedź #20

Offline Kadaf

  • Kapitan
  • ***
  • Wiadomości: 1 362
  • Reputacja: 145
    • Zobacz profil
Dzięki za słowa uznania :) Aż chce się działać dalej :) Ryan, planu awaryjnego nie ma, wszystko na jedną kartę. Jakkolwiek możliwe są pewne roszady co, jak i kiedy ma lądować. EO II spaliła mi znacznie więcej paliwa niż przypuszczałem i nie jestem pewien jak to obejść. Będę kombinował.

Reklama

Odp: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]
« Odpowiedź #20 dnia: Czw, 28 Sie 2014, 21:35:22 »

Czw, 28 Sie 2014, 22:27:26
Odpowiedź #21

Offline winged

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 395
  • Reputacja: 39
    • Zobacz profil
Ale z panelami do łazika to się nie popisałeś. Wiadome było, że ruchome panele są bardzo niepewne w atmosferze. Wystarczyło umieścić kilka ox-stat na górze tj u mnie i energii byłoby aż nadto.




Czw, 28 Sie 2014, 23:15:14
Odpowiedź #22

Offline Robson

  • Sierżant
  • ****
  • Wiadomości: 421
  • Reputacja: 22
    • Zobacz profil
    • Opowieści Kerbali
Infinity Space Shipyard może sprzedać patent na wytwarzanie specjalnych kół do jazdy po trudnym i pylistym terenie.
Zapłatą może być próbka gruntu z Eve.



Robson Kerman - Profesor Orbitologii Teoretycznej. Zabójca Piwo Grillsa Kermana zwanego Niedźwiedziem z Eve.
Jego oficjalnym guru jest Sobol - budowniczy wspaniałych części rakiet.

Reklama

Odp: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]
« Odpowiedź #22 dnia: Czw, 28 Sie 2014, 23:15:14 »

Pią, 29 Sie 2014, 16:08:12
Odpowiedź #23

Offline Kadaf

  • Kapitan
  • ***
  • Wiadomości: 1 362
  • Reputacja: 145
    • Zobacz profil
Winged, panel stanowił jedynie zasilanie awaryjne. Zasilanie główne to generator RTG. Niestety uległ uszkodzeniu. A co do oklejenia panelami, to najzwyczajniej w świecie w Koboldach nie ma na to miejsca.
Robson, jakie są gwarancje przyczepności na osypiskach tej maszynki? Bo tak się śmiesznie składa, że ja ich sobie nie wymyśliłem, one występują jak najbardziej realnie.

Pią, 29 Sie 2014, 16:44:32
Odpowiedź #24

Offline Robson

  • Sierżant
  • ****
  • Wiadomości: 421
  • Reputacja: 22
    • Zobacz profil
    • Opowieści Kerbali
Jak byś podał położenie tej góry, to wyślę tam misję z łazikiem i przetestuję. Kółka na prawdę cholernie mocno trzymają się podłoża, no i dzięki napędowi IR osiągają niezłe prędkości, a system daje mały promień skrętu.
Robson Kerman - Profesor Orbitologii Teoretycznej. Zabójca Piwo Grillsa Kermana zwanego Niedźwiedziem z Eve.
Jego oficjalnym guru jest Sobol - budowniczy wspaniałych części rakiet.

Reklama

Odp: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]
« Odpowiedź #24 dnia: Pią, 29 Sie 2014, 16:44:32 »

Pon, 01 Wrz 2014, 12:49:26
Odpowiedź #25

Offline Kadaf

  • Kapitan
  • ***
  • Wiadomości: 1 362
  • Reputacja: 145
    • Zobacz profil


CZĘŚĆ PIĄTA


Kadaf Kerman nerwowo maszerował po hali. Nad jego głową wznosił się spory kadłub najnowszego wielozadaniowego statku kosmicznego. Tu i ówdzie snopy iskier strzelały spod spawarek mechaników, słychać było brzęczenia elektrycznych wiertarek i szlifierek. Praca trwała całą dobę. Po hali pozornie bezładnie biegali usmarowani budowlańcy, inżynierowie wykrzykiwali polecenia. Szef podszedł do jednego z kierowników robót zadzierającego głowę w górę i zapytał przekrzykując atakujące ze wszystkich stron hałasy.
- Jak idzie Kerman?! Okno startowe zamknie się za osiem dni!
- Damy radę! Ostatnie szlify! - odkrzyknął główny inżynier uskakując w ostatniej chwili przed spadającym z rusztowania młotkiem. - Pojutrze będziemy malować kadłub szefie! Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to za cztery dni będzie można startować!
W rzeczy samej opóźnienie było znaczne. Najnowsza maszyna miała wystartować razem z pozostałym sprzętem, który tydzień temu wyruszył w podróż na Eve. Wielozadaniowy statek ma na celu wykonanie kilku złożonych operacji. Rozstawienie satelitów komunikacyjnych, pobranie próbek gruntu z przejętej przez grawitację Eve planetoidy Gilly miliony lat temu, dostarczenie zapasów na E.S. Jeden, oraz wymianę załogi stacji. Poza tym wszystkim dodatkowo statek ten miał być szczytem komfortu podróży międzyplanetarnej, porównywanym ze słynnym statkiem kosmicznym wyprodukowanym jakiś czas temu przez stocznie Kadaf Industries, Kerbin's Phantom.
Cztery dni później podczas skromnej uroczystości rozbito butelkę szampana o szary kadłub. Komfortowy wielozadaniowiec otrzymał nazwę GreyHound. Uroczystość była skromna głównie z tego powodu, że cały sztab inżynierów przysypiał przy stole. Z braku czasu nie wysprzątano nawet hali, dlatego między na szybko rozstawionymi kieliszkami walały się robocze rękawice, elektrody do spawarek, kable i kawałki blach. O północy pierwszy raz od miesięcy zgaszono światła. Ciemny kolos lśnił szarym lakierem przetykanym tu i ówdzie pomarańczowymi wstawkami. Sześć godzin później, gdy tylko pierwsze oznaki przedświtu zaczęły wlewać się przez okna, w hali ponownie zawrzało. Ekipy odpowiedzialne za zaopatrzenie ładowały pojemniki, a cysterny tankowały zbiorniki paliwa. Ogromna suwnica powoli podniosła GreyHounda, a pod kadłub wtoczono na szynach sprawdzoną i niezawodną rakietę nośną Easy Orbit II. Gdy tylko połączono ze sobą wszystko, co miało zostać połączone, ogromna konstrukcja wytoczyła się powoli na platformę startową. Do lotu wybrano dwóch Kerbonautów. Świeżo mianowanego na dowódcę i pilota statku Longtopa Kermana i nawigatora - radiooperatora Gredfura Kermana.
Gdy tylko zapaliły się zielone kontrolki gotowości startowej potężne silniki rakiety nośnej uderzyły płomieniami w połatany beton i prawie siedemset tonowa konstrukcja oderwała się od ziemi.


Piętnaście kilometrów wyżej zestaw przechylił się prawidłowo stale przyspieszając. Sam GreyHound nie waży wiele, ledwo 68 ton. O 25 ton mniej niż słynny Kerbin's Phantom, który poleciał i wrócił z okolic Joola nie wykonując żadnego międzytankowania. Tak fantastyczne obniżenie wagi wynikało głównie z powodu zastosowania najnowszych proceduralnych materiałów kompozytowych.


Dzięki takiej a nie innej wadze, po zamknięciu orbity wokół planety w ostatniej fazie rakiety nośnej była prawie jedna czwarta paliwa. Longtop polecił swojemu świeżo upieczonemu nawigatorowi wykonać obliczenia i przygotować manewr opuszczenia SOI Kerbinu.


Po kilku minutach Gregfur krzyknął - Manewr ustawiony! Przyspieszenie o 1240 m/s, rozpoczęcie za dziewięć minut!


Gdy tylko statek znalazł się na odpowiedniej pozycji, silniki chemiczne ostatniej fazy Easy Orbit II ponownie ruszyły wprawiając GreyHounda w drżenie.


Paliwa wystarczyło na 80 % manewru, po czym odrzucono pusty zbiornik i błyskawicznie uruchomiono główne silniki jednostki. Cztery atomowe zespoły napędowe pchnęły wielozadaniowiec w pustkę kosmosu.


Po chwili manewr został zakończony. Pomimo faktu, że GreyHound wystartował prawie dwa tygodnie po statkach wyprawy głównej, to dzięki mniej ekonomicznej trajektorii obaj Kerbonauci dotrą prawdopodobnie wcześniej niż reszta zespołu.
- Zna pan gryps o udach i o piersi kapitanie? - Zapytał z uśmiechem nawigator. - Jak się nam uda, to będziemy piersi! hahaha! - Longtop parsknął śmiechem. Oby dobry humor dopisywał obu przez całą drogę do celu, pomyślał. Tarcza Kerbinu powoli zmniejszała się za rufą.



W tym samym czasie na stacji orbitalnej krążącej wokół Eve, Wehrgard Kerman odwrócił się od panelu radiowego i oznajmił - Gregry, ostatni statek wyruszył! Za jakieś 120 dni powinni być już u nas! Obawiam się, że czas się zabrać do roboty z szukaniem miejsca pod bazę.
W ciągu następnych dni przygotowano drugiego Kobolda. Z fragmentarycznych informacji z kamer poprzednich sond złożono mapę okolicy równikowej. Łazik miał za zadanie sprawdzić interesujący masyw górski, nad którym przelatywała jedna ze zdalnie sterowanych maszynek.
- Odłączam Kobolda. - mruknął Gregry.


Po zajęciu odpowiedniej pozycji niewielkie silniczki ruszyły deorbitując stopniowo łazik.



Na pułapie piętnastu kilometrów automat wystrzelił spadochron i odrzucił moduł deorbitacyjny.


Łazik powoli opadał delikatnie poddając się podmuchom wiatru.


Po chwili niewielki Kobold dotknął kołami powierzchni i rozwinął antenę komunikacyjną. Gregfry złapał za dżojstik sterowania i automatyczny łazik wyruszył w drogę.


Lądowanie wypadło na zboczu góry. Po chwili przez ekran przebiegły znajome drgawki. Osypisko. Tym razem jazda była jeszcze mniej przyjemna, niż poprzednim razem. Spore kąty podjazdów, kamienie uciekające z pod kół. Gregfry chciał sprawdzić do jakiej wysokości sięgają pobliskie szczyty, jednak strome zbocza całkowicie mu to uniemożliwiły. Po kolejnej walce z niespójnym gruntem operator szepnął zrezygnowany - Nie dam rady Wehrgard... Tu jest zdecydowanie zbyt stromo... - Faktycznie łazik często ryzykownie zsuwał się w dół grożąc wywrotką. Gregfry wykręcił maszynką i pognał wzdłuż opadającego żlebu.


Po kilkunastu godzinach przerywanych brakiem komunikacji łazik dotarł na dno niewielkiej kotliny.


Wyjątkowo gęste chmury zakryły nieboskłon i wokół łazika roztoczył się mrok. - Jak ciśnienie Wehrgard? Nie podoba mi się to niebo.
- No właśnie... ciśnieniomierz wysiadł. Widocznie oberwał jakimś kamieniem.
- Nic nie poradzimy, zostawmy to do jutra.
Następnego dnia niebo przejaśniło się na tyle, że można było kontynuować jazdę. Kobold ponownie ruszył z miejsca.


W ciągu następnych dni okolica została dość dokładnie sprawdzona. Elektryczny łazik dotarł na skraj półwyspu. Po horyzont rozpościerał się ciemny ocean.


Znaleziono co prawda nieco płaskiego gruntu, ale nic co można by uznać za interesujące geologicznie. Kerbonauci jednak uznali okolicę za obiecującą i zadecydowali o wysłaniu na powierzchnię drugiego drona lotniczego. Drugi Falcon odłączył się od stacji orbitalnej i skierował się na trajektorię deorbitacyjną.


Po przejściu przez płomienie na 15 kilometrach otworzył się spadochron.


Tym razem Gregfry był dużo spokojniejszy, praktyka lądowania została opanowana. Na czterech kilometrach klepnął guzik odpowiadający za odrzucenie modułu deorbitacyjnego razem ze spadochronem i uruchomił silnik elektryczny. Delikatnie nawrócił mijając dyndający swobodnie pusty zbiornik.


Skierował się na wschód przelatując po kilkudziesięciu minutach nad zboczami gór z którymi nie poradził sobie Kobold.


Wewnątrz niecki otoczonej szczytami pojawiły się dwa rozległe jeziora. Oczy operatora zabłysnęły, o coś takiego właśnie chodziło!


Chwilę później Falcon delikatnie lądował. Tym razem pilot w ramach testów siły nośnej zdołał zejść do niewiele ponad trzech metrów na sekundę.


Przy takiej prędkości Falconem można wylądować dosłownie wszędzie.

Po wykonaniu kilku ponownych startów, jakiś czas później powstała precyzyjna mapa okolicy. Wehrgard zmontował dane z kamer uzyskując taki oto wynik.


Prawdopodobnie właśnie w tej okolicy stanie przyszła baza. Po ponownym lądowaniu i zakończeniu lotów Falcon złożył podwozie i mocno chwycił się gruntu stalowymi kotwicami. Było to zabezpieczenie przed wywrotką, którą spowodować mogły silniejsze wiatry.


Teraz pozostało już tylko czekać na towarzyszy...




Ciąg dalszy niebawem :)












Pon, 01 Wrz 2014, 16:39:57
Odpowiedź #26

Offline ShookTea

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 370
  • Reputacja: 20
    • Zobacz profil
Kobold wygląda świetnie, wypisz-wymaluj samochodzik sterowany radiowo. Kocham go! <3

Więcej nic nie powiem, dość już się pochwał nasłuchałeś >:D

Reklama

Odp: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]
« Odpowiedź #26 dnia: Pon, 01 Wrz 2014, 16:39:57 »

Wto, 02 Wrz 2014, 12:17:18
Odpowiedź #27

Offline Kadaf

  • Kapitan
  • ***
  • Wiadomości: 1 362
  • Reputacja: 145
    • Zobacz profil


CZĘŚĆ SZÓSTA


- Gredfur, pobudka! Spójrz przez okno!
Nawigator statku kosmicznego GreyHound powoli otworzył oczy. Śnił mu się wspaniały sen, w którym lewitował pomiędzy drzewami we własnym ogrodzie. Rzeczywistość przedstawiała się z goła inaczej. Lewitowanie faktycznie było codziennością, ale jakiekolwiek drzewo widział ostatnio cztery miesiące temu.


Odpiął się od pasów łóżka utrzymujących go w jednej pozycji i chwytając się ścian i uchwytów poszybował w kierunku szklanej tafli stanowiącej wycinek jego kajuty.


W oddali na tle rozgwieżdżonej czerni kosmosu majaczyła niewielka ciemna kula. Cel podróży. Eve.


- Ile do peryapsy?
- Siedem godzin dwanaście minut. Ale E.S. Jeden zaraz wejdzie w zasięg, więc bądź tak dobry i rozłóż antenę główną Gredfur - Poprosił dowódca siedzący bez znużenia, oraz właściwie bez sensu na fotelu pilota. Silniki pracowały ostatnio cztery dni temu dokonując korekty kursowej.



Nawigator, pełniący też funkcję radiooperatora przełączył system z pasywnego skanowania przeciwmeteorytowego na radiowy. Cichy jęk silnika elektrycznego i pomarańczowa dioda poinformowały go, że anteny główne zostały rozwinięte.


- GreyHound do S.E. Jeden, jak mnie słyszysz?
- Głośno i wyraźnie! Witamy nad Eve naszych zmienników, szampan już się chłodzi! - odpowiedział szczęśliwy głos dowódcy stacji kosmicznej. Pół godziny później pogaduszki o tym i owym trzeba było zakończyć kontakt został przerwany, stacja zniknęła za horyzontem. Brak stałego kontaktu radiowego to problem, który niebawem zostanie rozwiązany przez wyposażenie GreyHounda. Tymczasem statek szybko zbliżał się do fioletowej planety.


Załoga zaplanowała przejście na 69 kilometrach, co pozwoli zamknąć orbitę bez używania silników głównych. Hamowanie atmosferyczne to wielka zaleta Eve. I jak się dobrze zastanowić, to właściwie jedyna. - Przypnij się Gredfur, będzie gorąco - zakomenderował Longtop Kerman. Po zwinięciu anten i baterii słonecznych szary statek wbił się w atmosferę. Po chwili kompozytowy kadłub zaczęły lizać płomienie.


Temperatura powoli wzrastała i pojawiło się coś, z czym obaj Kerbonauci nie mieli do czynienia od bardzo dawna - pozorna grawitacja wywołana szybkim spadkiem prędkości. W ciągu czterech minut wyhamowano o prawie tysiąc metrów na sekundę, czyli trzy tysiące sześćset kilometrów na godzinę! Gredfur współczuł kapitanowi. Rozsądnie zasiadł na fotelu operatora systemów dźwigowych, tyłem do kierunku lotu, a i tak miał wrażenie, że przeciążenie za chwilę urwie mu głowę. Longtop jednak siedział dokładnie w kierunku lotu i faktycznie zaciskał zęby próbując powstrzymać skowyt bólu. Pasy niezwykle boleśnie wpijały mu się w klatkę piersiową. Sześć G po czterech miesiącach braku grawitacji nie były przyjemnym doznaniem.


Chwilę później przeciążenie i drgania kadłuba zaczęły się stopniowo zmniejszać, GreyHound minął punkt krytyczny i zaczął się wznosić. Po trzech minutach ponownie wyrwał się z gęstej atmosfery planety. Dwie godziny później statek osiągnął peryapse. Nigdy więcej takich hamowań, pomyślał Dowódca i uruchomił silniki główne stopniowo podnosząc peryapsę ponad gęstą atmosferę Eve, oraz ustawiając zerową inklinację względem stacji E.S. Jeden.


Po kolejnym przejściu nad fioletowym olbrzymem i zjedzeniu skromnego posiłku z tubki Longtop zdecydował się na zrobienie sobie krótkiej przerwy.



- Gredfur, odłączaj satelity, idę chwilę odpocząć. Z łaski swojej spróbuj nie powybijać nam szyb.
- Ale nie mamy kołowej orbity, tylko elipsę!
- Przecież mają własne silniki prawda? Same się ustawią. Wykonać.
Faktycznie każdy z czterech satelitów przekaźnikowych, których celem było zapewnienie możliwie stałego kontaktu między stacją orbitalną a powierzchnią planety posiadała rzadko stosowany przez Kadaf Industries napęd jonowy. Gredfur włączył konsolę obsługi mechanicznych ramion dźwigów i złapał w dłonie dżojstiki sterujące.


Precyzyjnie manewrując elektrycznymi silnikami zbliżył okrągły talerz elektromagnesu do pierwszej satelity. Włączył go i pstryknął wyłącznik doku. Niewielka maszynka natychmiast przykleiła się do niego.


Po skierowaniu w otwartą przestrzeń Gredfur wyłączył talerz i delikatnie pchnął satelitę w pustkę.



Szybko przełączył się na system zdalnej obsługi przekaźnika i otworzył jego baterie słoneczne.


Czas na satelitę numer dwa. Operacja wyglądała identycznie.



Po kilku minutach wszystkie cztery maszynki zostały odłączone i uruchomione.


W ramach testów Kerbonauta uruchomił na chwilę silnik jonowy jednej z nich. Tu, dużo bliżej macierzystej gwiazdy panele słoneczne pracowały znacznie wydajniej, zapewniając pojedynczemu silnikowi ilość prądu wystarczającą do działania na pełnej mocy.


- Gotowe, satelity poza statkiem!
- Okey Gredfur, oblicz trajektorię wejścia nad Gilly, daj znać jak skończysz.
Nawigator złapał się uchwytów i poszybował na dziób GreyHounda.


Kilka minut później obliczenia zostały zakończone. Trzeba było mocno zmienić inklinację, bo asteroida Gilly po awansowaniu na dumną pozycję bycia jedynym księżycem Eve ani myślała robić to w płaszczyźnie równikowej. Longtop zasiadł za stery i uruchomił silniki oddalając się nieco od narybku satelitów przekaźnikowych.


Po wykonaniu kilku paliwożernych manewrów, kilkadziesiąt godzin później, statek kosmiczny zaczął zamykać orbitę nad celem.


Gdy tylko orbita została zamknięta i mniej więcej wyrównana na pułapie dwudziestu kilometrów nad celem, nawigator zawołał zaskoczony - Longtop, widzisz to? Orbitujemy z prędkością 22 m/s! Nigdy nie leciałem wokół niczego tak wolno!


Gilly stanowił nieforemną bryłę wyraźnie świadczącą o jego historii bycia dawno temu krążącą po układzie kerbolskim asteroidą.


Longtop odpiął się z pasów i spłynął powoli na rufę statku. - Okey, nie dotykaj manetek silników. Żebyś mi tu był jak wrócę!


Po kilku minutach walki z ciężkim skafandrem dowódca GreyHounda otworzył śluzę wewnętrzną i wsunął się do środka.


Śluza wewnętrzna została zamknięta. Pneumatyczne pompy zaczęły odsysać powietrze z niewielkiej przestrzeni. Zapasy cennego gazu nie były tak duże, by móc sobie pozwolić na jego bezmyślną utratę.


Po chwili z sykiem otworzyła się pokrywa zamykająca śluzę.


Longtop Kerman uruchomił niewielkie silniczki plecaka odrzutowego i wyleciał ze statku udając się w kierunku rufy. Tam właśnie znajdował się niewielki lądownik, którego celem było pobranie próbek gruntu z Gilly.


Po wejściu na pokład i wyrównaniu ciśnień, dowódca GreyHounda złapał za stery i oddokował od macierzystego statku posługując się niewielkimi dyszami systemu RCS.


Odwrócił pojazd, rozłożył panele i uruchomił silniki jonowe. To na nich właśnie odbędzie się lądowanie.


Mikroskopijna grawitacja Gilly powodowała, że wszystko odbywało się niezwykle powoli. Dwa silniki jonowe to było zdecydowanie więcej, niż było potrzeba do lądowania na tym nieprzyjaznym gruncie. Jednak zawsze lepiej mieć mocy za dużo, niż za mało. Lądownik powoli opadał.



W końcu metalowe nogi zetknęły się z gruntem. Kilka minut później Longtop Kerman otworzył klapę lądownika i powoli opadł na grunt. Było to pierwsze załogowe lądowanie na tym obiekcie w historii podboju kosmosu. Kerbonauta nie mógł się powstrzymać i pomimo sporej niechęci właściciela Kadaf Industries do tego typu akcji, postanowił wbić w grunt flagę znajdującą się na wyposażeniu lądownika.


Następne godziny spędził na pobieraniu próbek i odłupywaniu kawałków skał leżących wszędzie dookoła.


GreyHound powoli krążył ponad Gilly, a pozostałe statki kosmiczne, które dzielnej załodze faktycznie udało się wyprzedzić, właśnie wchodziły w SOI Eve.



Kolejna część niebawem!










Czw, 04 Wrz 2014, 12:33:39
Odpowiedź #28

Offline Kadaf

  • Kapitan
  • ***
  • Wiadomości: 1 362
  • Reputacja: 145
    • Zobacz profil
 Tak się zastanawiam, czy w ogóle jesteście zainteresowani tym, co się dzieje dalej. Miałem w planie napisać następną część dość szybko, ale ta całkowita cisza w komentarzach nie brzmi zbyt optymistycznie. Wiecie, to jest tak, każdy AAR czy inna relacja na forum jest napędzana tylko jednym. Komentarzami właśnie. To takie jakby paliwo, dzięki któremu chce się poświęcać kilka godzin na napisanie, kilka godzin na loty i pstrykanie fotek, oraz czasami kilkadziesiąt godzin, na konstruowanie. GreyHound powstawał przez dwa dni, wszystkie operacje w kosmosie, to kolejny dzień pracy. Napisanie relacji w formie opowiadanka, to kolejne godziny. A tu... cisza. Więc sam nie wiem, to jest tak słabe, tak nudne, tak brzydkie? Może tylko mi się wydaje, że nie jest. No ale konfrontacja z forumową rzeczywistością zdaje się pokazywać coś przeciwnego.

Ale jeżeli jakimś cudem, się wam to co robię podoba, to piszcie, piszcie i jeszcze raz piszcie. Co wam się podoba, co wam się nie podoba, co byście zrobili inaczej, co byście zasugerowali by się pojawiło. Pamiętajcie, komentarze to paliwo dla dowolnej relacji na forum.

Reklama

Odp: EVE. Misja Totalna [Kadaf Industries]
« Odpowiedź #28 dnia: Czw, 04 Wrz 2014, 12:33:39 »

Czw, 04 Wrz 2014, 13:20:04
Odpowiedź #29

Offline Robson

  • Sierżant
  • ****
  • Wiadomości: 421
  • Reputacja: 22
    • Zobacz profil
    • Opowieści Kerbali
Nie ma komentarzy, bo wszystkich zatkało, czy jakoś tak mowę odjęło.
Chłopie, masz już 1100 wyświetleń. To jest lepsze od dowolnego filmu SF. Co ja tam gadam, filmy to utopijne bajeczki, a Twoja misja jest jak najbardziej realna. Skoro parametry Twoich statków są kopią realistycznych podzespołów, to mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że jesteś (i tu się powtarzam) najlepszym konstruktorem statków kosmicznych w Układzie Kerbolskim. I nie piszę tego tylko w swoim imieniu.

Kadafie, z dziecięcą ciekawością, czekamy na dalsze części relacji z misji na Eve.
Robson Kerman - Profesor Orbitologii Teoretycznej. Zabójca Piwo Grillsa Kermana zwanego Niedźwiedziem z Eve.
Jego oficjalnym guru jest Sobol - budowniczy wspaniałych części rakiet.

 

Misja Desert

Zaczęty przez CupOfMayo

Odpowiedzi: 5
Wyświetleń: 10688
Ostatnia wiadomość Wto, 04 Gru 2012, 18:50:21
wysłana przez CupOfMayo
Misja: Munar

Zaczęty przez fullje

Odpowiedzi: 1
Wyświetleń: 4600
Ostatnia wiadomość Czw, 28 Mar 2013, 15:58:05
wysłana przez Raynus
Misja na Kallisto (RSS)

Zaczęty przez Maciuś

Odpowiedzi: 29
Wyświetleń: 17144
Ostatnia wiadomość Czw, 31 Lip 2014, 11:23:19
wysłana przez Raynus
Misja Resłan

Zaczęty przez rafal3920

Odpowiedzi: 1
Wyświetleń: 4399
Ostatnia wiadomość Czw, 09 Maj 2013, 12:07:20
wysłana przez DawsterTM
Rutynowa misja ne Eve.

Zaczęty przez winged

Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 6428
Ostatnia wiadomość Śro, 11 Lis 2015, 13:53:01
wysłana przez Tomasz95