Panie Zorgon.
ESA: 30 lat przygotowań, 1 400 000 000 EURO kosztów i wylądowali na obiekcie, który itd...
Ja: 30 minut przygotowań, 0 EURO kosztów i nie dość że wylądowałem na obiekcie, który itd..., to jeszcze przytargałem go na orbitę Muna i założyłem na nim zamieszkałą bazę.
A to, jak trudne są loty kosmiczne, wie każdy użytkownik tegoż zacnego forum.
Owszem brawa dla ESA się należą za ten zepsuty silnik, który nie odpalił ani razu, a gwarantowane miał cztery impulsy na tym ichnim zapłonniku.
Prawdziwe brawa należą się polskim naukowcom, którzy wyposażyli lądownik Philae w zestaw MUPUS (najistotniejsze przyrządy pomiarowe tej misji), oraz harpuny i wiertła, a nie zostali wymienieni na liście osobistości zasłużonych dla misji.
Nawiasem mówiąc, polskie przyrządy pomiarowe i inne urządzenia, są od lat wykorzystywane w większości istotnych misji kosmicznych na świecie. Jesteśmy oficjalnym dostawcą czujników dla NASA, ROSKOSMOS, 國家航天局 i innych.
Ty nie musiałeś liczyć niczego. Zrobił to za ciebie cudzy program komputerowy, którego algorytmów nie tylko nie znasz, ale nawet nie musiałeś opracowywać.
Wszystko co musiałeś zrobić, to ustawić sześć parametrów tak, by kreska na ekranie przybrała właściwy kształt.
Nie musiałeś czekać ileś lat na wynik misji. Przewinąłeś po prostu czas.
Miałeś 110101% pewności, że w czasie lotu nie padnie ci silnik, bateria, komputer, nie pęknie zbiornik paliwa, nie utracisz kontaktu z pojazdem.
Układ Kerbalski jest banalnie prosty do lotów kosmicznych. Wgraj sobie moda na układ słoneczny i przestanie być fajnie.
ZAWSZE mogłeś wrócić do poprzedniego save.
Blacharza, który walcował blachę na korpus też nie wymienili. Tak samo jak w samochodzie nie wymieniasz producenta silnika i wycieraczek. Tylko producenta całości.
W KSP, silnik działa ZAWSZE. Nic się nie może popsuć i nawalić.
Biorąc pod uwagę, że trzeba było trafić malutkim obiektem, wielkości samochodu, w poruszający się obiekt o średnicy kilometra czy dwóch, z odległości wielu milionów kilometrów, przez ciśnięcie sondą dzięki serii asyst grawitacyjnych, praktycznie bez możliwości poważniejszej korekty, a przez większość lotu sama sonda była uśpiona - Misja jest sukcesem wręcz kosmicznym.
To praktycznie jak strzał z procy (tak, ta metafora z filmiku "Ambition" jest jak najbardziej trafna). Rzuć w przestrzeń kawałek złomu i traf w coś tak odległego i ruchomego, że odchyłka 1/1000 stopnia skutkowałaby porażką.
A porównując to do KSP, to praktycznie jakby dziecko skrytykowało Imperial State Building, że samo ładniejsze robi z drewnianych klocków.