Oj długo trzeba było czekać na następną część. Ale zaprawdę poświadczam wam, warto! Akcja nabiera tempa i raczej nie widzi się jej zwalniać!
Polish Munar Base oraz Battle Claw Space Laboratories przedstawiają
tekst autorstwa MegaProize, z poprawkami DawsterTM:
Srebrny Glob
Część trzecia
Przygnębiająca cisza ostatniego posiłku załogi Rude Boya 3, została brutalnie przerwana przez pojedyncze piknięcie systemu pokładowego. Bill westchnął i wyciągnął rękę do swojego zastępcy, który podał mu tablet kontroli systemu. W każdej kabinie był taki chociaż jeden, a Bill jako kapitan musiał wiedzieć o wszystkim pierwszy niezależnie od sytuacji.
Zaskoczony spojrzał na komunikat. Spodziewał się raportu o stanie komputera rozbitego MZK’esa, który mimo poważnych zniszczeń dalej pracował. Jednak teraz było to coś innego.
Zbliżający się pojazd
Numer transpondera - HY738N
Pseudonim- „Pchełka”
Czarne jak smoła niebo, delikatnie nakrapiane białymi kropkami gwiazd teraz nosiło ślady resztek spalin po silniku lądującej „Pchełki”. Bill jeszcze raz postukał w analogowy wskaźnik poziomu tlenu. Te starocie miały swoje wady i zacinały się, ale były najlżejsze i nie korzystały z elektroniki. A było to dość ważne, gdyż zbliżenie się do tak zniszczonego pojazdu wiązało się ze sporym ryzykiem. Bill jednak chcąc nie chcąc musiał sam, osobiście przywitać niespodziewanego gościa. Dlatego skafander został przy zakładaniu okrojony do minimum, by w razie wypadku umożliwić szybką ucieczkę.
Po dziesięciu metrach dowódca odwrócił się i pokazał podniesiony kciuk w stronę mostka.
Stamtąd właśnie cała ekipa mogła swobodnie śledzić rozwój wydarzeń.
Malutki lądownik „Pchełka” należał do korporacji Kadaf Inc. Ten akurat egzemplarz był dodatkiem do w zwycięskiego VATACa: Megathora. Miał on za zadanie być lekkim pojazdem dostawczym o dość przeciętnej ładowności. Jednak teraz nogi lądownika uginały się pod ukrytym przed wzrokiem kapitana ciężarem.
Mimo prób kontaktu na każdym paśmie pojazd nadal milczał.
Nagle cztery obłoczki ulatniającego się gazu zapowiedziały że rozhermetyzowana kabina zostanie otwarta. Wychylił się z niej hełm, a w hełmie obita lecz nadal uśmiechnięta twarz kerbala.
-Witam... kapitanie jak mniemam?-
-Zgadza się.- Mruknął Bill który postanowił pomóc uszkodzonemu mechanizmowi wysunąć drabinę i zejść przybyszowi. Po twardym, acz szczęśliwym zejściu na srebrzysty piach pilot przedstawił się.
-Pilot Mactop Kerman! Zastępca kapitana Nedmana na łaziku Megathor.-
-Kapitan Bill Kerman, dowódca Rude Boy’a 3. Co was sprowadza Mactop?
-Dostaliśmy cynk z góry, że macie trochę problemów zaopatrzeniowych. A że nie dalej jak wczoraj dostaliśmy transport to kapitan uznał, że możemy pomóc. Przywiozłem trochę dobrego żarcia i całą masę innych klamotów.-
-Rozbiliście się gdzieś, że lądownik tak wygląda?- zmarszczył czoło Bill
Mactop odruchowo obejrzał się przez ramię i pokazał na migi by przeszli na kanał prywatny.
Bill westchnął i zmienił częstotliwość.
Drake siedział z resztą załogi na mostku. Próbował wywnioskować z gwałtownych gestów nieznanego pilota o czym rozmawiają. Musiało to być coś poważnego zważywszy na to że tylko dowódca mógł o tym wiedzieć. Po 15 minutach kapitan zwrócił się do załogi.
-Drake? Każ trzem chłopakom zejść tutaj i pomóc przy zapasach. Trochę tego jest.
Aha i jeszcze coś... Słuchasz?-
-Tak Bill.-
-Idę z naszym gościem obejrzeć jeszcze raz miejsce wypadku zaopatrzeniowca. Jak wrócę zgłoś się do kapitańskiej. Nasz kolega ma nam wiele do opowiedzenia-
Szczęśliwi z powodu uzupełnienia zapasów kadeci, zajadali nadprogramowe batony proteinowe nawet nie wiedząc że za ścianą, w module kapitańskim waży się ich los.
-Tak jak kapitan powiedział. ZSRK odcięło się od problematycznego dziecka jakim jest Zwazda. Wiadomo, nie chcą mieć problemów. Keuropejski zarząd lotów kosmicznych żądał od władz blokady kontynentalnej ale tchórze się nie zgodzili...- Pilot „Pchełki” odstawił na chwilę przykładany do czoła okład by zwilżyć gardło stojącą na stole herbatą.
- Boją się. Nie powiem że sam prawie jaja nie zniosłem tam na górze. Chwała naszym inżynierom co jeszcze technologii wojskowej nie porzucili. Niby zwykły lądownik, ale jak kontrolka zaczęła nadawać, to trochę mi zajęło zanim przypomniałem sobie co oznacza. A pół życia w wojsku...-
-I wtedy dostaliście rakietą?- Spytał Bill
-Huknął zdrowo. Nieźle się obiłem, ale i tak miałem szczęście. Więcej kerruskie mają mocy niż precyzji. Albo chcieli mnie tylko strącić, albo nie trafili. Ale jak dostaną z Medveda 1 te nowe ładunki to nic z nas nie zostanie...-
-Zwazda dalej dostaje posiłki?- prawie krzyknął Drake
-Ano. Nie słyszeliście? Myślałem że wszyscy robią nasłuchy, na całą zmianę... Można?- Mactop z pytającą miną wskazał radio. Bill kiwnął głową. Po chwili ustawiania, przez które przebijał się szum i urywki różnych rozmów, a nawet kawałek audycji z kerbinu, pilot „Pchełki” znalazł odpowiedni kanał.
-...zostaliśmy zdradzeni przez własny kraj, który mimo obietnic, ma nas, obywateli i posłów nauki w kosmosie za nic! Nie przylecą! Nie pomogą nam! Lecz możemy sami sobie pomóc towarzysze! Musimy połączyć się w żelazną pięść, która pokaże, że nie należy nas lekceważ...-
Mactop wyłączył odbiór.
-No to mieliście próbkę księżycowej propagandy kapitana Zwazdy. Pętla tych bzdur leci cały czas, więc niczego nie przegapiliście.- wytłumaczył z uśmiechem młody kerbal
-Dziwne... Nie ścigają go za to? Normalnie już by nie żył... Jak on w ogóle ma na imię?- spytał lekko zdziwiony Drake.
-Hah widzę, że przywiozłem nie tylko zapasy, ale i najnowsze wiadomości. Kerruscy podali jego dane. Kapitan Zakerbajev. Podobno największy dziad w całej historii ich programów kosmicznych. Czemu nie ścigają? Kij jeden wie... Wiemy tylko, głównie dzięki Overordowi, że inni kapitanowie wysłuchali jego manifestu, i chyba nawet zaakceptowali, bo zebrali się w jedną kupę w sektorze „Erak”... Właśnie! Mam tu wszystkie dokumenty od mojego kapitana!- Bill przyjął opakowaną w brązowy papier grubą teczkę.
-Tam jest wszystko. Nawet nośnik z aktualizacją oprogramowania klimatyzacji, z kerbinu.-
-A mnie dalej zastanawia dlaczego inne ZSRK’owskie łaziki nie wgniotły go w ziemię...
Znając ich styl polityczny, zrobiliby to z lubością i jeszcze się chwalili. A teraz rozkładają niewinnie rączki „To nie nasza wina, nic nie możemy zrobić!”- odpowiedział z przekąsem Bill. W teczce istotnie było wszystko czego potrzebował jako kapitan, a nawet więcej.
-Ale i tak na razie musimy poczekać. Nic nie zrobię zanim nie dostanę nowych wytycznych z centrali. – kontynuował – I jeszcze jedno. Co z przejęciem dowodzenia nad tobą Mactop? Czy wracasz do siebie?-
Mactop podszedł do kapitana, i palcami wygrzebał z trzymanej przez niego teczki papier, z podpisem dowódcy Megathora.
-Na czas pobytu jestem do pańskiej dyspozycji... I czy w związku z tym, mógłbym prosić o zabranie „Pchełki” na pokład?-
Rude Boy 3 obciążony wyraźnym garbem w postaci lądownika, oddalał się od szczątków rozbitego zaopatrzeniowca, niewiele wolniej niż dotychczas. Zgodnie z prośbą kapitana Megathora, łazik kierował się na południowy zachód bazy LEM. Miało tam dojść do spotkania, które na celu miało omówienie następnego ruchu obu kolosów. Niestety po raz kolejny droga musiała być okrężna. Wyznaczona przez komputer trasa prawie w całości przechodziła przez sektor „Erak”, który zgodnie z wiedzą pilota Mactopa, w całości był okupowany przez jednostki zbuntowanych kapitanów.
Panika podniesiona na kerbinie totalnie sparaliżowała wszystkie agencje kosmiczne. Nielicznym, bo największym z nich pozwolono na szybkie wysłanie zapasów. Battle Claw w podziękowaniu za pomoc Rude Boy’owi 3, dołożyła się do zaopatrzeń dla pojazdów Kadaf INC. Mijający właśnie stacje orbitalną Overlord frachtowiec tej agencji, skutecznie zasłonił widok na fotografowany sektor.
-Cholera! Znowu to samo.- mruknął z niezadowoleniem Danny Kerman. Odbił się sprawnie od ściany i przeleciał połowę stacji oddalając się od stanowiska obserwacyjnego.
-Kapitanie! Będziemy musieli zrobić zdjęcia sektora „Erak” na następnym okrążeniu. Frachtowiec dostawczy zasłonił okienko...-
-No dobra... Weź KerboColę i przygotuj się do następnej próby... A i Danny?- Zapytał tubalnym głosem siwy dowódca.
-Tak?-
-Nie spal matrycy. Robienie zdjęć Kerbolowi nie jest zbyt mądre...-
Znudzony oczekiwaniem kerbal spokojnie wycelował obiektyw w pojawiający się na horyzoncie „gorący” sektor. Z uśmiechem nacisnął spust migawki. Jednak po sprawdzeniu rezultatu na ekranie uśmiech zamienił się w dzikie przerażenie. Spojrzał przez wizjer jeszcze raz. Osiem rakiet typu ziemia-powietrze powoli, niczym w zwolnionym tempie, kierowało się w stronę stacji. Danny rzucił się do czerwonej skrzynki awaryjnej i gołą pięścią zbił szybkę wduszając zarazem ukrywający się za nią przycisk. Czerwone światła i syrena alarmowa zaowocowały paniką. Wszyscy rzucili się do modułu ucieczkowego.
Systemy zaczęły wyć informując o zbliżającym się obiekcie.
-Kapitanie co te...-
-...raz mamy zrobić do cholery! Przecież nie zmieścimy się wszyscy do lądow... K**WAAAAAA!!- Dźwięk eksplozji przeszył głośniki agoniczną wibracją.
Następnie zadziwiająco spokojne, jak na sytuacje, piknięcie poinformowało o zakończeniu odtwarzania.
Bill ze splecionymi na plecach rękoma spoglądał obojętnym wzrokiem przez okno swojego modułu. Wszystko się posypało. Cały księżyc dostał rozkaz natychmiastowej ewakuacji, bez względu na wszystko. Granice na kerbinie podobno zostały zamknięte. Sytuacja była kryzysowa. Co chwila na horyzoncie pojawiała się biała smuga spalin silnika rakietowego.
Nie mieli szans. Byli totalnie bezbronni w stosunku do przeciwnika. A teraz w dodatku samotni. Tylko największe pojazdy i bazy, które nie posiadały kapsuł ucieczkowych miały zostać. Owe łaziki, dostały rozkaz zabrania całego personelu baz, a następnie oddalenie się i rozproszenie wraz z pozostaniem w ciszy radiowej. Jednak rozkazy w stosunku do Megathora i Rude Boy’a 3 pokrywały się. Ewakuacja i ukrycie załogi Lema.
-Teraz to mamy przerąbane...- wyszeptał Drake.
-Nie do końca. Jeszcze nas nie upolowali.- Mruknął Mactop. Jako równy stopniem Drake’owi mógł przebywać na konsultacjach z kapitanem. Nagle zapiszczał interkom.
-Sir! Kanał 43 na którym jest ta pętla manifestu Zwazdy, ma teraz bardzo silny sygnał. Chyba w pobliżu jest nadajnik...-
Bill pochylił się nad biurkiem i odpowiedział.
-Wyślijcie dron na zwiad. Tylko ostrożnie. To ostatni jaki mamy.-
Każdy kto miał wolny czas, wisiał teraz na plecach Kirka. Jako jeden z najlepszych pilotów na pokładzie, sprawnie operował malutką maszyną lecącą tuż nad poziomem gruntu. Siła sygnału nadawanego przez źródło rosła, aż osiągnęła prawie najwyższy poziom. Lądowanie za małym kamieniem odbyło się bez problemu. Obrócona delikatnym pchnięciem joysticka kamera, pokazała masywną sylwetkę kerrosyjskiego zaopatrzeniowca.
Przerzucona przez jednego z kerbonautę, w wyjątkowo dziwnym kombinezonie taśma do przypinania ładunków, powoli opadała na ukryty pod materiałem wielki kształt.
Stojący na nim inny członek załogi złapał ją i umocował. Kamera na dronie została przesunięta jeszcze trochę. Na module załogowym widniał napis- Medved 5
-Cholera kolejny transportowiec! – syknął Bill. -Pewnie uzbrojenie dla tych mend z „Eraka”- Już cała, stoczona wokół stanowiska pilotażu drona, załoga mruknęła z aprobatą. Sytuacja została im wyjaśniona już na porannym apelu, zaraz po otrzymaniu rozkazów związanych ze zniszczeniem Overlorda.
-Sir? Mam wracać?- Kirk spojrzał na kapitana. Bardzo się zdziwił widząc jego zaskoczoną minę. Wszyscy zgromadzeni wydawali się przerażeni. Kirk powoli obrócił głowę tylko po to by zobaczyć jak w kadrze ekranu pojawia się kanciasty but kombinezonu.
[/size]