Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Kadaf

Strony: 1 ... 57 58 [59] 60 61 ... 107
871
Lądowniki załogowe, bazy, kolonie / Odp: Projekt Jool [STPENT]
« dnia: Pią, 19 Wrz 2014, 17:32:50 »
Masz całkiem niezłą rękę do pisania ShookTea, jestem miło zaskoczony. Kilka drobniutkich literówek, ale dialogi pierwsza klasa, no i z jajem :) Tak trzymać :)

872
Aktualności / Re: KSP 0.25
« dnia: Pią, 19 Wrz 2014, 16:55:24 »
wredoty...

873
Inne / Odp: Seria Jet-Packów
« dnia: Pią, 19 Wrz 2014, 16:49:14 »
A ja widziałem! Zamówienie na jetpacki! Ha! Daj se ShookTea złotą łopatę :D

I temu tam powyżej też.

874
Dyskusje na dowolne tematy / Odp: co z tym warpem?
« dnia: Pią, 19 Wrz 2014, 08:15:53 »
Słyszeliście kiedyś określenie "Wormhole"? Jak to często bywa, tak i tu wszystko jest na odwrót. Do zakrzywiana czasoprzestrzeni potrzeba dużej masy, ale by w podprzestrzeń się dostać masy potrzeba właśnie skrajnie małej. Udowodniono samoistne występowanie zjawiska polegającego na "teleportowaniu" się przez podprzestrzeń obiektów o rozmiarach subatomowych. Już nie pamiętam gdzie o tym czytałem, ale da się ukierunkowywać i wzbudzać tunele podprzestrzenne, jednak koszt energii rośnie w miarę przesyłanej masy. Na poziomie atomowym jeszcze nie jest wielki, ale przesłanie obiektu takiego jak Enterprise ze Startreka wymagałby już całej energii galaktyki uwolnionej w jednym momencie.

875
Propozycje & Uwagi / Odp: Grupa Steam
« dnia: Czw, 18 Wrz 2014, 19:38:41 »
Ja również nie popieram, z powodów wymienionych przez Raynusa. Nie ma nas sto tysięcy, żeby potrzeba było jakiegoś rozdrabniania, a poza tym nie każdy ma steam. Ja akurat mam, chociaż Kerbale kupiłem na stronie twórców gry. Gdyby nie FTL, to bym nie miał go w ogóle.

876
Lądowniki załogowe, bazy, kolonie / Odp: Projekt Jool [STPENT]
« dnia: Śro, 17 Wrz 2014, 16:06:01 »
No no, czyżbym zapoczątkował erę złożonych misji dalekiego zasięgu? :D Koncepcja mi się bardzo podoba, fajne nawiązanie do historii (chociaż mogłeś trochę poprzekręcać nazwiska, żeby trzeba było ciut podumać, żeby dociec kto jest kto). Ogólnie podoba mi się planowany rozmach :) I tekst też, niczego sobie :)

Kadaf Industries życzy powodzenia!

877
Potęga KSP polega między innymi na tym, że samo z siebie pisze ciekawe scenariusze. Elektromagnes rzeczywiście nie chciał złapać i rzeczywiście próbowałem trzykrotnie. Sądzę, że przyczyną tego był fakt, że ani razu nie udało mi się go przyłożyć do konstrukcji idealnie równo. Ja tu praktycznie nic nie wymyślam, opisuję to co się dzieje. Podobnie jak z osypiskami na Eve, które występują jak najbardziej realnie. A to że to jakiś glitch czy bug wczytywania terenu, to już inna sprawa :) Musimy akceptować Kerbale takimi jakimi są, wystarczy w miarę możliwości ubierać ich błędy w logiczną całość, tak jak właśnie zrobiłem z tymi osypiskami :)

878
Ta akcja tankowania to była jedna z najtrudniejszych operacji jakie kiedykolwiek przeprowadziłem. Również ze względu na to, że GreyHound razem z bazą miały powyżej 1000 części, więc miałem pokaz slajdów.
A co do twojej twórczości Robson, to się nie przejmuj, jesteś niezłym specem i sądzę, że od strony manewrów kosmicznych znacznie lepszym ode mnie. Co do designu, no to cóż, tu mnie ciężko pokonać myślę, ale to przecież tylko jedna i wcale nie najważniejsza ze składowych fajnej relacji, więc się nie wstydź i publikuj :D

879
Stacje kosmiczne / Odp: Stacje Kosmiczne Sobkos Company
« dnia: Wto, 16 Wrz 2014, 16:55:39 »
Coraz lepiej, coraz ciekawiej :) Fajny pomysł miałeś z tymi teczkami! To co mi się podoba w KSP, to to, że bardziej rozgarnięci gracze sięgają po inne programy komputerowe, jak gimp, czy coś tam, by wzbogacić to co robią. Coś jak rysowanie na kartce map do gier piętnaście lat temu :)

880


CZĘŚĆ DZIESIĄTA



Na stacji kosmicznej E.S. Jeden obaj załoganci pracowali nad koordynacją lotów. Na orbicie robiło się dość tłoczno, a trzeba było przygotować wolną drogę dla zbliżającej się szybko przyszłej bazy. Woleli nie przekazywać do centrum informacji o tym, że dwa dni temu ATE przeszedł podczas zamykania orbity w odległości zaledwie siedmiuset metrów od nich z prędkością o tysiąc kilometrów na godzinę wyższą. Gdyby doszło do zderzenia to była by prawdziwa katastrofa. Wehrgard postukał palcem w punkt na jednym z monitorów nawigacyjnych.
- Tu lata nasze zaopatrzenie Gregfry, plus ciężka sonda. To to pudło, które odłączyło się od EO II. Trzeba je do nas zadokować, póki nie kręci nam się tu GreyHound i Nedman ze swoim żelastwem. Możesz przejąć kontrolę i to do nas doprowadzić?
Gregfry popłynął do panelu zdalnego sterowania, opadł na fotel i szybko wystukał na klawiaturze dyspozycje dla systemu radiowego. Po chwili komputer bipnął sygnalizując nawiązanie łączności. Na ekranie zajaśniał obraz z kamer sondy. Operator obliczył kurs i gdy tylko nastąpił odpowiedni moment uruchomił silnik chemiczny urządzenia.


Wehrgard obserwował ekran na którym widać było kursy wszystkich obiektów na orbicie. GreyHound właśnie rozpoczynał hamowanie atmosferyczne dwieście pięćdziesiąt kilometrów od nich. Przyszła baza znajdowała się czterdzieści tysięcy kilometrów od Eve zbliżając się szybko. Kilka godzin później zasobnik z sondą powoli podchodził do stacji.


Gregfry odwrócił zestaw i na wszelki wypadek zwinął panele, oraz otworzył płyty przykrywające dok. Zero cztery metra na sekundę.


Po chwili zasobnik z sondą zgrabnie dokował do stacji.


Kliknęły zaczepy a przez E.S. Jeden przeszło bardzo delikatne drżenie. Gregfry wyłączył system sterowania i zapytał.
- Jak tam, kto wychodzi po zapasy? Ja czy ty?
- Aa, idź ty, rozprostujesz trochę nogi, hehe, wolę siedzieć na tyłku w razie gdyby coś od nas chciał Longtop albo Nedman.
Drugi Kerbonauta kiwnął głową i poleciał do śluzy. - Rozprostować nogi - pomyślał. To taki drobny żarcik w sytuacji w której od prawie roku nie mieli do czynienia z grawitacją. Założył skafander i po chwili ostrożnie manewrując plecakiem odrzutowym podleciał do zasobnika.


Złapał za zaczepy i uwolnił spory pojemnik, który po chwili przypiął pasami do swoich pleców. Podpłynął z ładunkiem do dziobowej części stacji i rozpoczął całkiem przyjemną procedurę wymiany zasobników. Wreszcie coś do roboty na zewnątrz!


Kilka minut później operacja została zakończona i Kerbonauta wrócił do środka.

GreyHound po kolejnych dwóch przejściach stopniowo wyrównywał orbitę, Longtop zdecydował się na bardzo ekonomiczny manewr wielokrotnego przechodzenia przez atmosferę w celu obniżania apoapsy bez użycia paliwa. Przyszła baza pędziła w kierunku fioletowej planety. Hamowanie atmosferyczne za osiem godzin.


Nedman ustawił trajektorię przecięcia na pułapie sześćdziesięciu pięciu kilometrów. Gdy znajdował się dwieście kilometrów od celu zapiął pasy i mozolnie odwrócił zestaw silnikami naprzód. Ponieważ do wyniesienia na orbitę Kerbinu bazy wykorzystano jedną z najmocniejszych rakiet nośnych jakie były do dyspozycji, to też nadal znajdowało się w niej nieco paliwa. Przyda się do ustawienia inklinacji. Po chwili poczuł narastające przeciążenie, a zza ścian dobiegł go narastający szum powoli zmieniający się w ryk. Hamowanie było gwałtowne.


Prawie siedem G to już nie przelewki. Spojrzał na trzęsący się ekran nawigacyjny. Orbita zamknięta! Apoapsa spadała bardzo szybko. Trzy minuty później dwustutonowy klamot wyrwał się z atmosfery. Inklinacja była fatalna, przeszło trzydzieści stopni. Dowódca szybko ustawił manewr i skierował zestaw w odpowiednią stronę. Gdy tylko znalazł się w odpowiednim punkcie uruchomił silniki rakiety nośnej. Dziesięć sekund później paliwo się wyczerpało. Wdusił klawisz dikaplera i przeszedł na silniki atomowe kontynuując korygowanie kursu.


Peryapsa nadal tkwiła w atmosferze Eve, dzięki czemu bezwładna skorupa odrzuconej właśnie rakiety spadnie na planetę nie zaśmiecając orbity. Po osiągnięciu apoapsy Nedman podniósł nieco punkt kolejnego przejścia przez atmosferę. Po wykonaniu wszystkich manewrów i ustawieniu inklinacji na zero ustawił bazę na orbicie o parametrach dwieście na dwieście kilometrów ponad powierzchnią planety. W tym czasie rakieta nośna, która dopchała go tak daleko po raz ostatni wbiła się w atmosferę Eve.


Chwilę później ogromny kadłub uderzył o grunt rozpadając się na kawałki w spektakularnej eksplozji.


Na pokładzie przyszłej bazy zabrzęczał komunikator sygnalizując kontakt radiowy z GreyHoundem.
- Nedman, mamy cię na radarze, idziemy pięćset kilometrów za tobą! Ładne fajerwerki nam zapewniasz! Planujesz coś jeszcze zrzucić?
- Tylko siebie, ale mam nadzieję, że z mniejszym impetem! - Odparł ze śmiechem dowódca bazy. - Coś potrzebujecie?
Po chwili ciszy Longtop zapytał. - Powiedz. Jak stoisz z paliwem?
- Hm, akurat tego mi nie brakuje. Mam tu prawie trzy tysiące w transferowym, a co?
- Co powiesz na to, żebyśmy sobie trochę odciągnęli? Mamy ledwo siedemset w głównym zbiorniku...
Nedman spoważniał. Takiej operacji nie przewidywały procedury. - Wiecie że nie mam żadnych doków? Jak to chcecie zrobić?
- No... Mamy dwa dźwigi i trochę osprzętu. Złapiemy się elektromagnesami. Co ty na to? Przecież wiesz, że nie spalisz nawet połowy przy deorbitacji, a nam by się to paliwo cholernie przydało...
Nedman postukując palcami o podłokietnik zastanawiał się szybko. Operacja była dość niebezpieczna i zupełnie nieregulaminowa. Był w tej chwili najstarszym Kerbonautą w promieniu milionów kilometrów, oraz dowódcą całej wyprawy. Z drugiej strony głupio tak wyrzucać tysiące galonów cennego płynu, skoro ktoś inny go potrzebuje. Jednak ryzyko uszkodzenia modułu transferowego stawiało pod znakiem zapytania powodzenie całej misji. Nedman włączył nadawanie i powiedział. - Dobra, podchodźcie.
- Dzięki stary! - W głosie Longtopa wyraźnie było słychać ulgę.
Załoga GreyHounda ustawiła manewr zbliżenia i w odpowiednim punkcie silniki ponownie ożyły.


Godzinę później obie konstrukcje powoli zbliżały się do siebie. Gredfur zauważył, że jego przełożony zakłada skafander i spojrzał na niego pytająco. Longtop odpowiedział - Tak na wszelki wypadek, też zresztą załóż. Dzięki temu nie będziemy musieli do siebie krzyczeć, bo w skafandrach mamy nadajniki. Okej, łap się za sterowanie dźwigu. Podawaj mi koordynaty. Tylko uważaj, żeby czegoś nie uszkodzić, bo w centrum nas zlinczują!
Statek kosmiczny na małym ciągu redukował prędkość.


Gredfur uruchomił mechaniczne ramie i ostrożnie wysunął elektromagnes w kierunku zbliżającego się pojazdu. Nedman odwrócił bazę skierowując moduł transferowy w kierunku podchodzącego GreyHounda.


- Dziesięć metrów! Stopuję, prędkość zero jeden! - krzyknął z dziobu Longtop.


Gredfur nerwowo poruszał dżojstikami. Każdy ruch ramion wywoływał bezwładnościowy efekt na cały statek, który zaczynał się obracać. Słyszał co chwilę posykiwania systemu RCS. To pilot próbował za wszelką cenę utrzymać GreyHounda nieruchomo. Tarcza elektromagnesu powoli zbliżała się do zbiornika. Włączył prąd.


Po chwili statek przeszyło delikatne drżenie, elektromagnes jednak nie zdołał złapać obłego pancerza zbiornika, za to lekkie uderzenie wywołało ruch obrotowy. - Do diabła, Kerman, uważaj! - krzyknął Longtop zaciskając dłonie na sterach. Ponownie ustabilizował statek przygotowując się do kolejnej próby. - W górę i w lewo! Taak trzymaj!- krzyknął Gredfur, przestawił dźwig i spróbował znowu. Elektromagnes ponownie nie chwycił a uderzenie było silniejsze. GreyHound zaczął się obracać.


Longtop nerwowo chwycił za stery dając pełną moc w niewielkie dysze napędzane monopropelantem, ruch musiał zostać powstrzymany! Pot skraplał się na szybie hełmu.


Ramię dźwigu zahaczyło o dyszę silnika atomowego i pomimo działania systemów RCS po chwili do uszu obu Kerbonautów doszedł zgrzyt metalu. Oparli się o zbiornik paliwa modułu osłoną silnika. - Spróbuj od boku!
Operator nerwowo przestawiał talerz. przystawił go do bocznej płaszczyzny, lecz ponownie tarcza elektromagnesu bezradnie zsunęła się po obłej obudowie. - Nie dam rady Longtop! W ogóle nie łapie!
Pilot ostrożnie odsunął GreyHounda od celu i ustawił dryf na zero kilka metrów od bazy. - Dobra, nie będziemy więcej ryzykować, bo serio coś rozwalimy. Trzeba to zrobić inaczej. Siadaj za sterami! Wychodzę w próżnię.
Longtop szybko popłynął do śluzy i po chwili był na zewnątrz. Podleciał do rufy i otworzył zasobnik. Na szczęście zaopatrzeniowcy GreyHounda przemyślnie umieścili w nim zestaw paliwowy z grubym wężem.


Kerbonauta szybko podpiął urządzenie do zbiornika modułu transferowego.


Po czym rozwinął wąż łącząc oba pojazdy.


W panelu sterowania zabłysnęły lampki informujące o gotowości pomp. - Przelewaj Gredfur! Powoli się oddalasz, szybko!
Faktycznie wskaźniki prędkości nie wykrywały wartości poniżej zero przecinek jeden, a GreyHound niezwykle wolno oddalał się od celu. Kerbonauta przerzucił włączniki i rozległ się cichy jęk pomp. Na wskaźniku paliwa pasek stanu zaczął rosnąć.


 Przerzucił się na wewnętrzny układ paliwowy i jednocześnie rozpoczął tankowanie zbiorników peryferyjnych umieszczonych na kadłubie. Po niespełna minucie, która wydawała się trwać wieki paliwo zostało przelane. GreyHound był zatankowany do pełna. Kerbonauta wiszący na zewnątrz statku przystąpił do rozłączania węża.


Niebezpieczna operacja została zakończona. Longtop zwinął zestaw i zapakował go do zasobnika. Po chwili był w środku statku. Zasiadł w fotelu, zdjął hełm i ocierając spoconą twarz powiedział do mikrofonu. - Nedman, nigdy więcej nie zgadzaj się na takie operacje. Przelaliśmy co się dało, ale wierz mi, że nie było to takie łatwe jak zakładałem. Dzięki wielkie za paliwo!
- A żebyś wiedział, że się nie zgodzę! Powodzenia!
Po kilku minutach GreyHound dał pełen ciąg oddalając się szybko od bazy.


Gredfur przeliczył kurs. Następne zadanie to dokowanie do S.E. Jeden. Po zajęciu odpowiedniej pozycji kolejny manewr, a potem jeszcze jeden. Przed zadokowaniem należało jeszcze dokonać jednej operacji. Mianowicie zwolnić dok rufowy zajęty w tej chwili przez lądownik pełen próbek z Gilly. Ale to akurat na szczęście konstrukcja dźwigów przewidywała. Kerbonauta z powrotem popłynął na fotel operatora dźwigu i przystąpił do pracy. przekręcił i wysunął ramie mechanizmu łapiąc elektromagnesem za klapę lądownika.


Rozłączył zaczepu doku na rufie i podniósł lądownik w górę.


Po chwili sprawnie manewrując elektrycznymi silniczkami zaczepił maszynkę do doku grzbietowego. Wszystko było gotowe do połączenia się ze stacją, do której zbliżali się coraz bardziej. Longtop rozpoczął delikatne hamowanie.


Załoganci E.S. Jeden odwrócili stację by ułatwić podejście do doku. GreyHound zbliżał się do niego jak po sznurku.


Minutę później szczęknęły zaczepy. - Witamy na stacji orbitalnej chłopcy! - Zawołał uradowany Wehrgard. - Moglibyście rozwinąć panele? Bo żeby was przyjąć, musieliśmy jeden złożyć, a mamy tu jednak spory pobór.
- Jasna sprawa! Już rozwijamy. Szykujcie kieliszki, zaraz u was będziemy!
Dwa potężne gigantory rozłożyły się posłusznie, zapewniając więcej niż wystarczającą ilość prądu dla S.E. Jeden, a po chwili obaj Kerbonauci przelecieli na stację. Powitaniom i radości nie było końca. Jakkolwiek trzeba szczerze przyznać, że toast spełniono z plastikowych torebek, bo kieliszki przy braku przyciągania po prostu nie działają.
Za to szampan był jak najbardziej prawdziwy!




Kolejna część niebawem!



PS. Bardzo mnie cieszy, że moja misja wywołuje chęć, by coś przeliczać. I macie rację, zdawałem sobie sprawę, że komunikacja z Kerbinem nie będzie błyskawiczna, ale jakoś tak tego nie sprawdziłem dokładnie. Czyli jednak nie parę sekund, a kilkadziesiąt. ShookTea, dzięki za sprostowanie :)











881
Poproś o pomoc / Odp: Czas trwania manewru.
« dnia: Pon, 15 Wrz 2014, 08:14:02 »
Czyżbyś Miki żył do teraz w przekonaniu, że navball pojawia się tylko w trybie obserwacji bezpośredniej, natomiast nie ma go gdy wdusisz M? Otóż jest i w trybie mapy, tylko musisz wdusić tą strzałeczkę na dole. Gdy masz widocznego navballa i kręcisz znaczkami manewrów, to przecież się pojawia po prawej od navballa ile metrów jest do wyrobienia, oraz przewidywany czas wykonywania manewru, pod warunkiem, że silniki były już użyte.

882
Błąd poprawiony, dzięki za zwrócenie uwagi. Co do próbek, no to cóż, prezes Nerd Company może po powrocie GreyHounda dostać kawałek skały z Gilly do postawienia na biurku. Póki co nie wiadomo kiedy pierwsze próbki z Eve zostaną dostarczone na Kerbin :)

883


CZĘŚĆ DZIEWIĄTA


Doodson Kerman wyspał się doskonale. Pełen niebezpieczeństw poprzedni dzień poprzedzony miesiącami nudy spowodował, że tak głębokiego snu nie zaznał od bardzo dawna. Teraz czuł się więc, jak nowo narodzony. Z cichym jęknięciem łóżko ustawiło się do pionu, a Kerbonauta podszedł do aneksu kuchennego. Zajrzał do listy zaopatrzenia i zamruczał z rozkoszą. Żadnego żarcia z tubki, same uczciwe posiłki! Wyciągnął z szafki patelnię i rozpakował pierwszą z setek paczek porcji żywnościowych. - Jaja na bekonie. mniam mniam... - zamruczał do siebie uruchamiając kuchenkę. Dwadzieścia minut później zaczął przeglądać listę zadań.


Zadanie pierwsze - zabezpieczyć system dźwigowy. No tak, trzeba było to zrobić ręcznie. Stosunkowo ciężkie ramie mogło łatwo uszkodzić amfibię, albo nawet wyrwać się z mocowań. Nie mogło zostać zablokowane przed lądowaniem, bo system Skycrane wymuszał nietypową pozycję dźwigu. Doodson założył skafander, napełnił butlę tlenem i wszedł do śluzy. Znajomy skowyt sprężarki odessał powietrze, by po chwili z sykiem wypełnić pomieszczenie niezdatną do użytku toksyczną atmosferą Eve. Kerman chwycił za rękojeść i otworzył klapę zewnętrzną.


Trzeba było wejść na dach łazika. Ponieważ nie było to planowane jako czynność codzienna, to też sposób dostawania się na dach nie był wcale taki prosty. Doodson chwycił się drabinki i zszedł kilka szczebli w dół.


Zaawansowany system kontroli pojazdu umożliwiał wydawanie prostych komend metodą głosową. Kerbonauta przypomniał sobie dawno wykute polecenie i wyraźnie powiedział do mikrofonu. - Komenda do ATE. Śluza zewnętrzna. Zamknąć. - Komputer bipnął potwierdzenie przyjęcia rozkazu i elektryczny silnik zaczął zamykać prostokątną płytę. Gdy tylko domknęła się do końca Doodson wspiął się ponownie w górę tym razem łapiąc się drabinki umieszczonej na klapie. - Komenda do ATE. Śluza zewnętrzna. Otworzyć. - Mechanizm posłusznie zadziałał unosząc Kerbonautę w górę.


Gdy klapa znieruchomiała Doodson podniósł się chwiejnie na nogi i przeszedł kilka kroków na tył maszyny. Na ramieniu systemu dźwigowego znajdowały się zaczepy ze zwiniętymi taśmami. Należało je spiąć z zaczepami umieszczonymi na dachu pojazdu. Po chwili praca była zakończona a dźwig unieruchomiony. Taką operację należało przeprowadzić przed i po każdym użyciu urządzenia.


Naukowiec tą samą metodą, którą dostał się na dach, wrócił do wnętrza pojazdu. Zdjął skafander i zasiadł w jednym z dwóch foteli bliźniaczych systemów sterowania umieszczonych w bocznych kabinach. Przerzucił włącznik rozruchu i usłyszał jak cichutkie dotychczas buczenie obwodów elektrycznych staje się nieco głośniejsze. Osiem diod silników mrugnęło zielenią. Doodson z uśmiechem chwycił za rączkę ręcznego hamulca i opuścił ją w dół. Delikatnie wcisnął nogą akcelerator i potężny pojazd ruszył naprzód w swoją pierwszą podróż lądową.


Pokonując lekkie wzniesienia i wyboje ATE zachowywał się doskonale. Kabina miarowo kiwała się na nierównościach skutecznie amortyzowanych przez zawieszenie. Po chwili Doodson minął Kobolda, pojazd który prawie dowiózł go do celu. Wzdrygnął się na samo wspomnienie tej wariackiej eskapady.


Kilka minut później do uszu kierowcy doszło szurgotanie kamieni o błotniki. Ponieważ poruszał się tą samą drogą, którą pokonał wczorajszego wieczora, trafił oczywiście na osypisko. Nie stanowiło ono niebezpieczeństwa dla amfibii. Poza delikatnym drżeniem i pomrugiwaniem pomarańczowych lampek sygnalizujących niepełną przyczepność nie działo się nic więcej. Kilkadziesiąt metrów dalej ATE złapał twardy grunt i pomknął dalej. Niedługo później Doodson zobaczył przed sobą dumnie wznoszącą się iglicę rakiety startowej.


Włączył krótkofalówkę i zawołał - Scott, podjeżdżam pod rakietę, możesz wychodzić, dość lenienia się! - Prawie natychmiast usłyszał odpowiedź kolegi - Jakiego lenienia chłopie, od rana jestem na nogach i tyram jak wół! Nogi od zachodniej strony weszły głębiej w grunt i miałem tu rosnący przechył! Musiałem odblokować te od drugiej strony i je złożyć żeby wrócić do pionu.
Faktycznie kilkadziesiąt metrów dalej Doodson zauważył drugiego Kerbonautę kręcącego się w pobliżu rakiety. Po chwili zaciągnął hamulce i wpuścił towarzysza do środka. Scott zrzucił z siebie brudny od oleju i fioletowego pyłu skafander.


Scott zasiadł w drugim fotelu sterowania i powiedział. - No to panie kierowco, na wschód!
ATE zgrabnie potoczył się naprzód.


Teren delikatnie opadał. Wybór trasy był całkowitą zgadywanką. Nikt nie posiadał precyzyjnej mapy, według której należy się poruszać. Łazik pomimo swojej mocy, rozmiarów i wyposażenia mógł zostać łatwo pokonany przez urwiska fioletowej planety. Trzeba było jechać bardzo ostrożnie, unikając zbyt stromych zjazdów i podjazdów.


Kilkanaście kilometrów później pierwsza rozterka. Doodson zatrzymał pojazd. Grzbiet po którym dotychczas jechali okazał się być zakończony stromym urwiskiem. Kerbonauci rozejrzeli się bacznie. - Tu po prawej mam niewiele niżej płaski teren cofnij trochę i zjedźmy bokiem, co?
- Doodson pokiwał głową. Wyłączył hamulce i dał wsteczny. Niedługo później zjeżdżali powoli wzdłuż zbocza. Przechył osiemnaście stopni. Producent gwarantował stabilność do dwudziestu pięciu...


Kilkaset metrów później wykręcił w dół i trzymając nogę na hamulcu kontynuował zjazd. W żadnym wypadku nie wolno było przekroczyć dwudziestu metrów na sekundę na pochyłym terenie.


W razie trafienia na osypisko w takiej sytuacji mogło dojść do katastrofy. Doodson nerwowo rozejrzał się po konsoli sterowania. Cóż, w razie niebezpieczeństwa ATE był wyposażony w aż dwa systemy awaryjne. Błyskawiczne uruchomienie silników śmigieł z wstecznym ciągiem mogło zmniejszyć niekontrolowany wzrost prędkości, a gdyby i to zawiodło, to pojazd posiadał też wystrzeliwaną z tyłu pneumatycznie kotwicę, która przynajmniej w teorii powinna zatrzymać pojazd po prostu natychmiast. Jednak póki co obywało się bez metod drastycznych. Dotarli bezpiecznie na dno kotliny i Doodson przyspieszył do nominalnej prędkości maksymalnej dwudziestu trzech metrów na sekundę czyli przeszło osiemdziesiąt kilometrów na godzinę. Cóż, ATE mimo swoich rozmiarów jest łazikiem całkiem żwawym.


Kilka godzin po wyruszeniu z pod rakiety ewakuacyjnej Doodson zagadał do kolegi. -Scott, właściwie to pytałeś centrum ile mamy do przejechania?
- A wiesz, jakoś nie wpadło mi to do głowy. Wiem tylko, że kawał drogi na wschód. Wiesz co? Zatrzymaj bryczkę i postaram się złapać Kerbin.
Kerbonauta zatrzymał ATE, a Scott podszedł do panelu systemów komunikacyjnych. Po chwili za pośrednictwem sond-przekaźników rozstawionych przez GreyHounda złapał stację orbitalną, a z tej został przełączony na transmisję dalekiego zasięgu. Kilka sekund później wśród trzasków usłyszał kontrolera misji na Kerbinie i zadał mu pytanie o odległość do punktu, w którym zostanie zrzucona baza. Specjalista odpowiedział.
- Ile?! - Z niedowierzaniem krzyknął do mikrofonu Scott Kerman.
- Powtarzam, mniej więcej tysiąc kilometrów.



Tymczasem Longtop Kerman zakończył eksplorację księżyca Eve - Gilly. Od początku pobytu na tym zapomnianym kawałku skały borykał się z problemem przeciwnym do tego, który dotykał kolegów na Eve. Z za niską grawitacją. Skakać nawet nie próbował. Każdy nieostrożny krok kończył się wybiciem ponad grunt, nad którym przelatywał dobre kilkanaście metrów. Jedyną sensowną metodą poruszania się tutaj był plecak odrzutowy. A jedyna sensowną metodą radzenia sobie z poruszaniem się ponad gruntem była cierpliwość. Opadanie trwało wieki. Żeby odłupać kawałek skały i nie odfrunąć od niej na kilkadziesiąt metrów trzeba było się zaprzeć butami o grunt. Powoli znosił do lądownika kolejne próbki gruntu i kamieni.


W końcu, gdy lądownik był tak pełny, że dowódca GreyHounda ledwo mógł się w nim zmieścić zdecydował się na powrót.
- Gredfur, startuję, włącz pozycyjne jak będę w pobliżu.


Dwa silniki jonowe szybko oderwały maszynkę od powierzchni. GreyHound krążył powoli na pułapie dwudziestu kilometrów.
Podejście trwało mnóstwo czasu ze względu na wspomnianą grawitację. Gdyby Longtop przekroczył prędkość dwudziestu pięciu metrów na sekundę w ogóle wyrwałby się z SOI asteroidy, dlatego latać wokół Gilly trzeba było bardzo powoli. Używając zaledwie ułamka mocy posiadanego ciągu powoli zbliżał się do statku kosmicznego.


Kilkanaście minut później nareszcie podchodził do dokowania.
- Jak tam stoisz z RCSami Longtop?
- Nawet ich nie włączyłem.
- O! - Mruknął z podziwem Gredfur. Cóż, nie bez powodu Longtopa uważano za jednego z lepszych pilotów agencji.


Gdy tylko kliknęły zaczepy Kerbonauta wygramolił się z lądownika pełnego skał, kamieni i worków z próbkami gruntu. Ostrożnie manewrując plecakiem odrzutowym dotarł do śluzy.


Niedługo później Longtop zajął fotel pilota i uruchomił silniki. Cel - orbita Eve. - Cholera... zapomniałem wyłączyć silniki lądownika. - Faktycznie, pobór prądu wzrósł, chociaż nie przekroczył bariery generowania prądu przez cztery atomowe silniki główne. Gredfur spojrzał na wskaźniki stanu zasobów i odpowiedział. - Wiesz co, to zawsze cztery kiloniutony ciągu, a niech pracują, xenonu mamy od cholery, czego nie można powiedzieć o paliwie do atomowych.
W istocie wszystkie wykonane dotychczas manewry uszczupliły zapas paliwa bardzo znacznie. Dwieście metrów do wyrobienia tu, dwieście tam i szczerze mówiąc zbiornik główny zaczynał świecić pustkami. GreyHound pomknął oddalając się od Gilly na wspomaganiu jonowym.


Ustawiono tor lotu z przejściem na siedemdziesięciu pięciu kilometrach ponad Eve. Kilkadziesiąt godzin później statek kosmiczny zbliżył się do fioletowego olbrzyma.


A w tym samym czasie przyszła baza wchodziła powoli w strefę przyciągania Eve.



Kolejna część niebawem!




Wiecie, mi wasze dyskusje "na boku" o tym i owym absolutnie nie przeszkadzają, dzięki nim mój wątek żyje, więc bez krępacji, komentujcie i dyskutujcie :)






884
Aktualności / Re: KSP 0.25
« dnia: Nie, 14 Wrz 2014, 00:39:28 »
Czyli nie planeta nowa, ani lifting istniejących. Cóż, jestem z deka zawiedziony.

885
Propozycje & Uwagi / Odp: propozycja wątku
« dnia: Sob, 13 Wrz 2014, 20:30:21 »
Przecież jest "Poproś o pomoc" ślepoto.

Myślę, że wątek do zamknięcia, albo i do usunięcia.

Strony: 1 ... 57 58 [59] 60 61 ... 107