Myślę, że tym razem odrobinę przesadziłeś jednak. Bo masz świetny zasób słów, czyta się to bardzo dobrze, natomiast samo opowiadanie jest bardzo przewidywalne, oraz niestety nie do końca trzyma się kupy. Gdzie? W tej kwestii ogranicznika oddalania się od lądownika. Każda misja kosztuje jednak fortunę, a tu zupełny brak zainteresowania agencji jakimikolwiek badaniami. Żadnych próbek, poszukiwania czegokolwiek. Za zwierzaka dostajesz odemnie złotą malinę. Po pierwsze za jego pojawienie się samo w sobie na martwym globie, gdzie nie bardzo jest co jeść, a po drugie za podejście do niego przez Kerbonautów, czyli rzucanie się z nożem nań. Gdyby moi załoganci dopuścili się czegoś takiego bez konsultacji z centralą, to wywaliłbym ich z roboty na zbity pysk

Serio, zachowali się jak absolutni imbecyle, niezależnie czy myśleli że to robot, czy nie. Dodatkowo agencja absolutnie nie zainteresowała się znaleziskiem żywego ogranizmu, ani nawet stanem zdrowia kerbonautów, pomimo bardzo złego stanu jednego z załogantów.
Absolutnie nie zniechęcam cię do pisania kolejnych opowiadań, bo samo pisanie doskonale ci wychodzi. Znacznie lepiej piszesz niż ja. Ale fabularnie tym razem się nie popisałeś.
[Post scalony: Nie, 14 Cze 2015, 09:06:38]
Ach i jeszcze jedno. Zielona krew Kerbonautów. To już któreś z rzędu opowiadanie, gdzie pisze się o zielonej krwi. Ona nie może być zielona. Jest czerwona jak nasza. Wnętrza ust kerbali są czerwone. Tak jak u zielonego krokodyla, żaby i jaszczurki. A w ustach nie ma się skóry powierzchniowej, tylko bardzo cienką śluzówkę, czy jak to się tam zwie. Dlatego właśnie po wnętrzu ust można określić kolor krwi dowolnego stworzenia. Kerbale są zielone tylko na wierzchu.