430
« dnia: Czw, 16 Lip 2015, 01:58:02 »
Pograłem, polatałem, mam już myślę jakieś pojęcie o Elitce. Niezła grafika ogólna, chociaż modele raczej paskudne, bardzo dobre dźwięki, oraz megatony nudy. Tak, nudy i to dopasowanej do klimatu gry, bo nudy kosmicznej. Typowy dzień gracza w Elite, to kupić statek handlowy, załadować w punkcie A, zawieźć do punktu B, tam sprzedać, załadować coś innego i zawieźć do punktu A. I tak w kółko. Ja rozumiem, że taki kurs można powtórzyć 10 razy. Tyle, że żeby faktycznie mieć zysk jakiś realny, to należy taką operację powtórzyć setki razy.
Walka, jak na arcade, niezła (uparcie twierdzę, że to nie jest żadna symulacja), ale też, strzelamy do setnego statku, rozwalamy go. Poprzednie 99 rozwaleń wrogiej maszyny wyglądały dokładnie tak samo. Jeden ma mocniejszy pancerz, drugi zwrotniejszy, ale generalnie w kółko to samo. Gdyby jeszcze AI potrafiło czymkolwiek zaskoczyć, niestety nie, powtarza uparcie te same schematy postępowania.
Na stacji nie wysiądziemy sobie ze statku, ani sobie po nim nie pospacerujemy, jesteśmy do niego przyspawani. Nie zobaczymy też żadnego człowieka, nigdzie. Kokpity są bliźniaczo podobne do siebie. Wszystko jedno czy siedzimy w leciutkim myśliwcu, czy w największej maszynie jaka jest w grze. Nie ma znaczenia. Różnicę odczuwamy dopiero w zwrotności i przyspieszeniu. A jednak wsiadając do kabiny ciągnika siodłowego na dzień dobry dostrzegamy ogromną różnicę między Scanią, a Porsche 911. Tutaj tego nie ma w ogóle. Obojętnie czy skuter, dostawczak, wyścigówka, czy wywrotka, wnętrze to kopiuj wklej z volkswagena pasatta. Myślę, że coś tu jest mało przemyślane.
Elite Dangerous, to kawał solidnej rzemieślniczej roboty, jednakże polotu ta gra nie ma zbyt wiele. Do tego jest raczej droga, a twórcy lubują się w DLC, więc cóż, produkt dla osób z zasobnymi kieszeniami. Ja wiem że to beta, ale to co ona teraz realnie daje jest całkowicie nieadekwatne do ceny.
Ogólnie nie polecam. Można sobie pograć tydzień, potem zostaje już tylko ziewanie.