jaro - do zdjęć maksymalny. Najeździłem się sporo i ani razu buga żadnego z przewracaniem nie zauważyłem. To zawsze jest błąd konstrukcyjny. Pojazd musi być niski, ale mieć duży prześwit. Jedyne co zauważyłem, to błędne wykrywanie kolizji z takimi elementami jak baterie. One wydają się być mniejsze niż jako obiekty fizyczne i czasami zaszurają o glebę mimo że jej niby nie dotkną. Ale to też kwestia prześwitów.
Post scalony: Śro, 10 Kwi 2013, 16:53:38

CZĘŚĆ CZWARTA RELACJI Z MISJI CEL - LAYTHE!
Po skontrolowaniu instalacji bazy przystąpiono do rozładunku sprzętu, by nieco odciążyć hydrauliczne nogi. Jako pierwszy został odłączony łazik Ereser Super Micro. Bill wsiadł za kierownicę, wcisnął przycisk odpalenia dikaplera i niewielka maszynka zeskoczyła delikatnie z pochylni.

Na drugi ogień poszedł wóz techniczny Krab, a na końcu ładunek najcenniejszy - samolot LayOn.

Ponieważ zbliżała się noc kerbonauci wrócili do bazy i udali się na zasłużony odpoczynek.
Następnego ranka przystąpiono do zrealizowania najważniejszego celu projektu. Sprawdzenia pracy silnika odrzutowego. Odtoczono samolot na bezpieczną odległość, Bob Kerman wspiął się po drabince, wsiadł do kabiny i uruchomił systemy samolotu. Włączył hamulce, uruchomił sprężarki i powoli pchnął przepustnicę.

Po chwili z tyłu rozległ się powoli narastający ryk turbiny silnika odrzutowego. Eksperyment się powiódł! Silnik odrzutowy funkcjonuje!

Pierwszy start ustalono na popołudnie. Tymczasem, ponieważ silnik zadziałał, należało przygotować teren do bezpiecznego lądowania. Rozpoczęło się główne zadanie wozu technicznego Krab. Bill wsiadł na pokład i wyruszył na poszukiwania równej powierzchni.

Zadanie okazało się być bardziej skomplikowane niż zakładano. Powierzchnia Laythe pokryta piaskowymi diunami i górami nigdzie nie chciała ukazać płaskiego skrawka powierzchni. Równy pozornie grunt doliny w której wylądowano był pełen lekkich wzniesień i spadków, a przecież potrzeba było na bezpieczne lądowanie przeszło kilometra! Bill jeździł w tę i we wtę zataczając coraz większe kręgi wokół bazy. W końcu po przejechaniu kilkunastu kilometrów znalazł bardzo delikatne, ale za to pozbawione uskoków wzniesienie niewiele ponad kilometr od bazy. Nie ma innego wyjścia, pas startowy będzie tutaj, albo nigdzie. Kerbonauta wysiadł z kabiny i zajął miejsce na stanowisku operatora uruchamiając oświetlenie reflektorów pasa.

Pierwszy reflektor odrzucony!

Drugi został umieszczony dwieście metrów dalej. Kolejny następne dwieście metrów dalej.

Po zrzuceniu pięciu reflektorów Bill zawrócił pojazd i zaczął tworzyć drugą linię pasa.

Praca ukończona! Krab wraca do bazy.

Teraz wreszcie można dokonać tak długo oczekiwanego startu! Bob wskakuje do LayOna, ostatni test działania awioniki, przepustnica do przodu, pełna moc! Start można przeprowadzić z najbliższego otoczenia bazy. Samolot szybko oderwał się od gruntu, podwozie zostało wciągnięte. Pierwszy lot się rozpoczął!

Silnik pracuje równo, a dzięki niższej temperaturze Laythe tendencja do przegrzewania występuje znacznie słabiej niż na Kerbinie! Po chwili wznoszenia oczom pilota ukazała się majestatyczna tarcza planety Jool.

Test pułapu i wydajności silników rozpoczęty. Dwanaście kilometrów nad powierzchnią. Wszystko pracuje prawidłowo. Trzynaście kilometrów. Czternaście kilometrów, silnik traci moc, ilość tlenu jest wyraźnie niedostateczna! Bob odczuwa też wyraźną utratę kontroli nad maszyną, stery przestają słuchać! LayOn ciężko zsuwa się na skrzydło i wpada w niekontrolowany korkociąg.

Dzięki systemowi ASAS udaje się odzyskać panowanie nad maszyną pięć kilometrów niżej. Dość wrażeń jak na jeden lot, Bob wraca do bazy.

Lądowanie przebiega prawidłowo a umieszczone u nasad skrzydeł spadochrony niesamowicie ułatwiają manewr. Bobowi udaje się posadzić samolot prawie dokładnie na prowizorycznym pasie.

Delikatnie sterując gazem pilot dotoczył LayOna do samej bazy. Fakt, że pas był nieco pod górkę ułatwił sprawę. Po chwili Bob zaciągnął hamulce i stanął pod samą bazą. Bill podjechał wozem technicznym i za pomocą systemu węży paliwowych V.F.M. rozpoczął tankowanie LayOna. Bob zajął się ładowaniem spadochronów. Gdyby nie one, lądowanie nie było by takie łatwe!


Eksperyment lotniczy został zakończony stuprocentowym sukcesem. Bob po wyczerpującym locie poszedł do bazy odpocząć, natomiast Bill wsiadł do Kraba by wykonać ostatnie planowane na dziś zadanie, mianowicie pojechać na miejsce lądowania sondy Flat Finder jeden i zbadać przyczyny awarii. Przy okazji Krab miał zostać sprawdzony jako łazik badawczy dalekiego zasięgu.

Po przejechaniu ośmiu kilometrów baterie Kraba zostały wyczerpane, generatory RTG nie nadążały z przesyłaniem energii. Bill rozwinął panel słoneczny, poczekał na naładowanie akumulatorów i rozpoczął dalszą jazdę.

Po pewnym czasie zaczęło się robić stromo. Mimo wciśniętego do dechy akceleratora silniki elektryczne ledwo radziły sobie ze wzniesieniem, prędkość spadła do sześciu, pięciu, potem czterech metrów na sekundę. Trzeba było robić coraz częstsze postoje na ładowanie baterii. Tak, Krab okazał się nie być pozbawionym wad, pomimo że Bill zdecydował się wbrew instrukcji jechać z rozłożonym panelem.

W końcu po męczących dwudziestu siedmiu kilometrach dotarł do celu odnajdując przewróconego Flat Findera. Przyczyną fiaska nie był jak niektórzy przypuszczali błąd oprogramowania, lecz pochyłe zbocze na którym lądowano.

Po krótkich oględzinach i rezygnacji z planu postawienia sondy na koła Bill zawrócił Kraba i zaczął wracać do bazy. Podczas jazdy najwyższa zarejestrowana wysokość wyniosła 2478 metrów nad poziomem morza, barometr wskazał 0,43 atmosfery, a termometr odrobinę poniżej zera. Po powrocie do bazy dzień pracy się skończył.
Podsumowanie dotychczasowych osiągnięć i błędów misji CEL - LAYTHE niebawem!
Mody:
Nic nie zmieniałem, sweetseat i VFM jak i poprzednio.