Kamienie milowe:
1. Wysłanie na orbitę Kerbinu teleskopu
2. Wysłanie na orbitę Muna oraz Minmusa satelit skanujących w poszukiwaniu złóż Kethanu
3. Wysłanie na powierzchnię jednego z satelit Kerbinu stacji produkującej paliwo
4. Wysłanie na orbitę jednego z w/w ciał stałej paliwowej bazy orbitalnej
5. Wysłanie w kierunku Duny bezzałogowego statku z instrumentami pomiarowymi, satelitami oraz sondami
6. Wysłanie załogowego lotu na orbitę Duny oraz przeprowadzenie badań orbitalnych
7. Wysłanie trzonu bazy z niezbędnymi komponentami do przeżycia
8. Wysyłanie kolejnych elementów bazy na powierzchni
9.Po zbudowaniu bazy dostarczenie stałej załogi oraz zabranie poprzedniej załogi na powierzchnię Kerbinu.
Część I
Seetop Kerman wpadł do budynku o 5:52 rano, był zły, że szef wyciągnął go z urlopu i to jeszcze o tej godzinie. Właściwie bardziej niż zły, był wściekły, ale posłusznie poszedł do gabinetu szefa. Gdy spotkał tam Merfala Kerman oraz Marshę Kerman, wiedział już, że dostaną przydział. Miał rację. Sinus Kerman stwierdził, że Seetop będzie najlepszym pilotem do nadchodzącej misji – stworzenia stałej bazy na powierzchni planety Duna. Po długiej rozmowie i negocjacjach cała trójka wyszła z gabinetu z plikiem papierów i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Start zaplanowano na tydzieńń od momentu posiedzenia.
Tymczasem już przed spotkaniem trójki kerbonautów z szefem, praca w hangarze trwała w najlepsze. Produkowano najnowszej generacji rakietę nośną – KSR IV. Wyposażona była w najnowocześniejsze silniki rakietowe, system RCS a w dodatku każdy stopień spadający na powierzchnię Kerbinu można było ponownie napełnić i wykorzystać, co było gigantycznym plusem w erze walki o ekologię, w dodatku odciążało budżet.
W poniedziałek, o godzinie 9:00 Seetop Kerman zasiadł za sterami nowoczesnej maszyny i uruchomił systemy. Słyszał, jak obok reszta załogi ustawia swoje ekrany, ale nie zwracal na to uwagi komunikując się z kontrolą lotu.
Na szczycie rakiety znajdował się nowoczesny teleskop służący do obserwacji odległych ciał niebieskich. Po kilkudziesięciu minutach teleskop znajdował się na orbicie, a rakieta nośna kierowała się do lądowania w okolicach KSC.
- Co się dzieje, Kerman? - Spytał szef kontroli lotów, gdy ten soczyście przeklnął po przełączneniu się na teleskop.
- Brak kontroli, panie Kerman.
- Jak to, cholera, brak kontroli?
- Znaczy kontrola jest, ale niepełna. Do tego nie mogę zablokować teleskopu...
- Dobra, poczekaj.
Po wnikliwej lekturze dokumentacji okazało się, że jeden z mechaników zamontował zły komputer sterujący starej generacji. Został zwolniony za stworzenie zagrożenia dla powodzenia misji kosmicznej, jego miejsce zajął Kirrim Kerman. To on wpadł na pomysł, by nie stwarzać dodatkowych kosztów ponownego wysłania teleskopu na orbitę, ale zamiast tego poprawienie tego już na orbicie Kerbinu. Pomysł został zaakceptowany i już w środę rakieta stała na powierzchni płyty startowej, po kilkudziesięciu minutach Kerbonauci znaleźli się tuż przy teleskopie.
Marsha Kerman oraz Merfal Kerman opuścili pokład, by wymienić komputer sterujący. Największy problem stanowiło zdjęcie całego teleskopu, na szczęście na powierzchni pomyślano o tym, i przystosowano ich własny statek do montażu tego typu urządzenia. Właściwie było to po prostu przyczepienie go do dyszy silnika rakietowego.
Po pomyślnej wymianie komputera teleskop został ponownie zamontowany na szczycie obiektu, a załoga wróciła na pokład swojego statku. Zobaczyli, jak pilot kłóci się o coś z kontrolą lotu, gdy skończył okazało się, że mają gdzieś wyciek paliwa i nie mają na tyle cennego płynu by wrócić na Kerbin. Marsha Kerman westchnęła, po czym opuściła pokład i poszperała w schowkach. Wyciągnęła przewód paliwowy i podpięła się do teleskopu. On i tak nie będzie potrzebował aż tyle paliwa, wyjaśniła więc sprawę z kontrolą lotów i przepompowała paliwo do KSR IV.
Pilot z uśmiechem skierował się na kurs deorbitacyjny i zużył cały zapas paliwa, po czym odczepił zbiornik z silnikiem i przygotował się na wejście w atmosferę. Kerbonauci zapięli pasy, po czym zamkneli oczy. Przeciążenie rosło.
Po krótkim czasie brzęczyk w kabinie odezwał się, sygnalizując 300m nad poziomem gruntu. Później kolejno krzyczały słowa ,,dwieście, sto pięćdziesiąt, sto, pięćdziesiąt, dwadzieścia, piętnaście, dziesięć, pięć,” oraz brzęczyk oznaczający kontakt. Jednakże wylądował dużo dalej, niż się spodziewał.
W związku z tym, że nie udało się wylądować w okolicy KSC wysłany został zmodyfikowany samolot, który miał zabrać Kerbonautów do bazy.
Po starcie pilot ustawił kurs i przełączył się w tryb autopilota, czekał go długi lot.
Kilkadziesiąt minut później przyziemił i podjechał nieopodal kapsuły.
Kerbonauci zostali bezpiecznie odstawieni do bazy, kapsuła została zabezpieczona na miejscu lądowania. Zabierze ją śmigłowiec bądź samolot towarowy w najbliższym czasie. Przyszedł czas na realizację kolejnego punktu. Satelity ze skanerami nawierzchni już są dopracowywane w hangarach.