CZĘŚĆ TRZECIA RELACJI Z MISJI CEL-LAYTHE
Za każdym kolejnym okrążeniem wokół Laythe tracono czterdzieści kilometrów wysokości w apoapsie. Wobec dramatycznego stanu zapasów paliwa taktyka taka była doskonała, chociaż wymagająca cierpliwości.
Rozpoczęto przygotowania do wystrzelenia Flat-Finderów. Ekscentryczna orbita powodowała, że każdy skrawek rzadko usianych na olbrzymim oceanie lądów był dostępny. Zadecydowano, że baza stanie na którymś lądzie o położeniu mniej więcej równikowym. Dobrze by było, gdyby wybrana do lądowania wysepka należała do większego archipelagu z myślą o ewentualnych przyszłych misjach i uproszczeniu komunikacji między nimi. W końcu wybrano ląd spełniający wszystkie powyższe wymagania i odpalono dikapler pierwszej FF-ki.
Uruchomiono silniki zejścia z orbity. Zapas paliwa wystarczył zaledwie na kilkanaście sekund pracy, co jednak przy mikroskopijnej masie sondy wystarczyło na osiągnięcie odpowiedniej trajektorii.
Po chwili rozpoczęło sie wejście w atmosferę, odpalono spadochrony i Flat-Finder numer jeden osiadł na lądzie. Kłopoty zaczęły się chwilę później. Złożono nogi lądownika i uruchomiono silniki kół. Po przejechaniu zaledwie dziesięciu metrów łazik natrafił na niewielki uskok, przewrócił się na bok i zaczął koziołkować gubiąc rozmaite części.
Po kilkunastu przewrotkach mimo usilnych prób stabilizowania silnikami RCS znieruchomiał leżąc na boku. To był koniec misji sondy.
Jedno okrążenie później na inną wyspę upatrzonego archipelagu wysłano Flat Findera 2.
Procedura wyglądała identycznie. Uruchomienie silników, wejście w atmosferę, wystrzelenie spadochronów, przyziemienie wspomagane pracą silników RCS.
Jak widać lądy Laythe okazały się być nadspodziewanie górzyste. Po wylądowaniu, tym razem na nieco równiejszym terenie koła zaczęły się obracać i łazik dziarsko pomknął przed siebie.
Ku rozpaczy kerbonautów po przejechaniu niewiele ponad dwóch kilometrów historia się powtórzyła. Sonda przewróciła się i koziołkując przemierzyła kolejny kilometr w końcu kładąc się na boku, identycznie jak poprzednia.
Wobec kompletnego fiaska obu misji Flat Finder zdecydowano się na wyznaczenie celu lądowania metodą Okowa. Lecz póki co, apoapsa osiągnęła planowane niecałe dwieście kilometrów. Ustawiono Vegę w odpowiedniej pozycji i odpalono silniki w celu wyrównania orbity. Był to ostatni manewr wykonany przez tą maszynę.
Rozpoczęły się przygotowania do oddokowania bazy. Przepompowano całe paliwo z Vegi z powrotem do bazy. Sytuacja nie wyglądała jednak dobrze, poziom cennego płynu wyniósł zaledwie dwie trzecie stanu. To wystarczy na lądowanie, ale czy wystarczy na zapełnienie zbiorników modułu startowego? Bill Kerman rozpostarł przed sobą schematy Vegi i zaczął je studiować. Coś wyraźnie nie pasowało! Komputer nawigacyjny pchacza wskazywał ewidentne zero, natomiast wskaźniki stanu ogólnego scalonych jednostek wykazywały, że paliwo jeszcze gdzieś jest. Bill założył skafander i wyszedł ze śluzy.
Panel kontrolny materiałów pędnych na Vedze wskazywał wyraźnie. Paliwo jest. Kerbonauta dokonał przeglądu wszystkich zbiorników i w końcu znalazł to czego szukał.
Pełne zbiorniki boczne! Z niewiadomych przyczyn, nie zostały podłączone do instalacji głównej Vegi. Dwie słodkie, wypełnione po brzegi paliwem trzysta sześćdziesiątki! Bill szczęśliwy jak nigdy wrócił do śluzy i przepompowano cudem znalezione paliwo. Teraz stan zapasów bazy wyglądał nieźle, prawie dziewięćdziesiąt procent! Rozpoczęto procedurę oddokowania.
Od teraz pusta Vega miała stanowić jedynie stację przekaźnikową między bazą na Laythe a rodzimym Kerbinem. Jak na satelitę komunikacyjnego dość, trzeba przyznać, sporą.
Rozpoczęła się część najtrudniejsza. Pierwsze w historii K.I.A. załogowe lądowanie na Laythe. Ustawiono manewr, uruchomiono silniki konwencjonalne bazy.
Wysokość pięćdziesiąt kilometrów! Hamowanie w toku!
Trzydzieści kilometrów, światła lądowania włączone, nogi wysunięte, system RCS i ASAS włączony!
Dwadzieścia kilometrów! Przeciążenie wzrasta!
Odpalenie spadochronów! Prędkość spada!
Sto metrów nad powierzchnią! Silniki pełna moc!
Przyziemienie! Silniki stop!
Po trzystu siedemdziesięciu ośmiu dniach od startu z Kerbinu dokonano pierwszego w historii załogowego lądowania na Laythe.
Żaden Kerbal nigdy nie był tak daleko od rodzimej planety.
Otwarto śluzę i obaj dzielni kerbonauci w końcu opuścili pokład.
Kolejna część relacji jak zwykle, niebawem!
Użyte mody:
No to co zwykle:
Sweetseat
V.F.M. System