Bill Moritz jak zwykle wstał z łóżka bardzo wcześnie. Właściwie, prawie nie sypiał, nie przejmował się tym jednak - prowadził dobrze prosperującą firmę. Zrobił sobie kawę (Gdzie była Emma?), zapalił papierosa w salonie.
Spojrzał na wszystkie dobra, którymi się otaczał. Tyle supernowoczesnej technologii, o której zwykły, szary człowiek dowie się za jakieś 30 lat, a w powszechnym użyciu znajdzie się za 50... W tym momencie podleciał do niego niewielki dron w kształcie wyoblonego trójkąta. Mechaniczny, damski głos wydobył się z głośniczka po prawej od obiektywu kamery.
-Witam, prezesie. Przepraszam, że nie zrobiłam kawy wcześniej jak zwykle, ale stwierdziłam spadek wydajności baterii o 12% od pierwszego uruchomienia, co wydłuża czas ładowania. - rzekła maszyna.
-Nic się nie stało, Emmo. Umiem jeszcze robić sobie kawę. Problemem baterii zajmę się po powrocie z firmy, okej? Jesteś wolna.
-Dobrze, proszę pana. Dziękuję. - I dron odleciał podładować baterię na porcie dokującym.
-Ekran. - rzekł w pustkę. Ze sterylnie czystej, białej, błyszczącej podłogi wysunęła się kwadratowa tafla lekko przyciemnianego szkła. Na jego połowie nagle pojawiło się logo MSC, po chwili załadował się program z anteny. O, trafiłem na wiadomości!
----------------------------KER-NEWS----------------------------
"Witam w specjalnym, porannym wydaniu wiadomości. Mówi Johann Kerman, a naszym głównym tematem jest zdjęcie, które wyciekło z trzewii korporacji Moritz Shipyard Co..." - ale Bill już tego nie słyszał. Oparzył się kawą, którą rozlał w wyniku szoku.
-ŻE CO?! - ryknął do ekranu, ale słuchał dalej.
"Mamy w studiu niezależnego eksperta, profesora Jirby'ego Kermana. Witam pana."
"Witam pana, witam państwa." - rzekł starszy człowiek przedstawiony jako profesor. Jego głos był chrapliwy, jakby w gardle przez cały czas miał nadmiar flegmy. A Bill był na sto procent pewien, że skądś ten głos znał.
" Panie profesorze, zaraz pokażemy telewidzom zdjęcie, które otrzymaliśmy od naszego informatora. Czy mógłby pan się odnieść w jakiś sposób do tego, co na nim jest? Oto zdjęcie:"
"Nie jestem do końca pewien, co to może być. Pewne jest jedno, jest to wnętrze VAB'u MSC, bywałem tam niejednokrotnie gdy z nimi współpracowałem."
Bill Moritz nadal nie dowierzał temu, co właśnie widzi. Oczywiście, wiedział że media mają swoich informatorów, ale nigdy tego nie sprawdzał. Nie uważał tego za zagrożenie. Teraz jedna z największych tajemnic firmy została ujawniona. Opinii publicznej. Wrogo nastawionej do budowania supertajnych, złowrogo wyglądających konstrukcji.
"VAB'u, panie profesorze? Może pan przybliżyć telewidzom fachowe słownictwo używane w przemyśle kosmicznym?" - spytał redaktorzyna. Bill zawsze gardził pismakami, ale teraz jego pogarda zmieniła się w czystą nienawiść.
"Oczywiście, VAB, wi-ej-bi, jest to najprościej mówiąc największy i najważniejszy budynek centrum lotów kosmicznych. To tam właśnie budowane są pojazdy, które wynoszą potem kerbali w kosmos. Jednakże, zdjęcie jakiegokolwiek projektu nie wyciekło jak dotąd z żadnej firmy związanej z przemysłem kosmicznym, co jest wydarzeniem bez precedensu. Tak jak patrzę na tą konstrukcję, to podejrzewam, że może być to rodzaj nowego reaktora albo jakiś gigantyczny czołg. Może nawet bomba! Wszyscy znamy zapędy konglomeratu kosmicznego do inwestowania w zbrojenia. Jednakże, nigdy nie widziałem nic takiego wcześniej."
"Panie profesorze, mam nadzieję że rozumie pan wagę tych oskarżeń?"
"Oskarżeń? JAKICH OSKARŻEŃ?!" - rozpłakał się w tym momencie, kryjąc twarz w dłoniach - "TO ONI! TO ONI ZNISZCZYLI MOJE ŻYCIE I MOJĄ RODZINĘ! ZWOLNILI MNIE, PONIEWAŻ ZAPOMNIAŁEM W PROJEKCIE UWZGLĘDNIĆ DODATKOWE BATERIE! KAŻDEMU SIĘ ZDARZA! Ja.... Ja... oni mnie zniszczyli. Oni i ten cały chory przemysł! TYLKO PIENIĄDZE IM W..." - w tym momencie poszły reklamy. Bill siedział oniemiały, próbując ogarnąć to, co się przed chwilą stało. Nie zauważył, że kawa którą trzymał na kolanie rozlała się po całym szklanym stoliku, białej kanapie i śnieżnobiałej podłodze. Wykonał energiczny gest ręką, który odczytał czujnik i posłusznie wyłączył obraz.
Znów podleciała do niego Emma.
-Przepraszam, prezesie. Panie prezesie? Bill!
-C-co? Co? A. Co się stąło, Emmo?
-W związku z tą sytuacją sugeruję wykonać telefon do biura i postawić wszystkich w stan alarmowy. Jeśli pan pozwoli, mogę to zrobić zdalnie. Operacja "Under the Dome" Powinna odbyć się dzisiaj w nocy. - Bill musiał przeanalizowąć wszystko, co powiedział mu jego osobisty dron domowy. Jednak wiedział, że może na Emmie polegać. Oprogramowanie było w wersji 4.0 MILSPEC. Myślała szybciej, wydajniej i nieco innymi kategoriami niż standardowe procesory cywilne. I wiedział, że dron ma rację.
-Zezwalam, kod autoryzacji MORITZ M-O-R-I-T-Z 8-13-7454-5241A/B.
-Kot autoryzacji zgodny. Skan siatkówki. - przysunęła się do jego twarzy, obiektyw zebrał dane i wysunął się panel do odczytu linii papilarnych. Moritz przyłożył kciuk, lampki zapaliły się na zielono.
-Autoryzacja. Wszystkie jednostki automatyczne: kod czerwony. Wszyscy żywi pracownicy: kod czerwony. MSC przechodzi w tryb zamknięcia na V poziomie bezpieczeństwa. Komunikacja ze światem zewnętrznym została wyłączona. Wykonywaną pracę należy natychmiast odstawić i udać się do żółtej strefy w oczekiwaniu na przybycie pracowników ochrony oraz jednostek automatycznych. Wyjątkiem są pracownicy projektu Sarkofag 2.0, którzy mają natychmiast udać się do miejsca pracy i przygotować do wystrzelenia. Wznoszę zabezpieczenia fizyczne wokół budynków i całego kompleksu. Ochrona dostaje pozwolenie na użycie siły i ostrej amunicji. - Moritz wiedział, że te same słowa, które on usłyszał, wydobyły się również z głośników w całym MSC. - Cały teren bazy to strefa czerwona. Rozkaz prezesa Billa Moritza, Kod Autoryzacji Potwierdzony. - A więc strefa wojny, pomyślał Moritz, który projektował procedury. Stalowe, grube na 3 cale żaluzje wysunęły się z ziemi otaczającej willę prezesa, odcinając ją od świata zewnętrznego i blokując się na pancernym dachu grubymi bolcami. Włączyło się zasilanie awaryjne.
"No to sobie posiedzę..." - pomyślał i rozłożył się wygodnie, pozwalając działać procedurom i automatyce.