No cóż, chodziło o nietypowe rozwiązania, więc skoro Diakon lata tyłem, to się to idealnie wpisuje w wątek
Ja za to stanąłem przed zadaniem ściągnięcia z orbity kolejnego Kerbonauty. Jak to zrobić najekonomiczniej? Ano SSTO się kłania. Tyle że hangar podpierają jakieś belki, łaty w ścianach, limit części 30, a pas startowy jest tak tragiczny, że lepiej startować z trawnika. Mimo tak koszmarnych warunków udało mi się stworzyć całkiem zgrabną maszynkę, moje najmniejsze SSTO, wprost idealne do takich właśnie zadań, jak ratunki na orbicie. Tanie, szybkie i praktyczne:
Dziesięć wlotów powietrza, jeden silnik i apoapsa wyciągnięta jeszcze w atmosferze na 160 kilometrów.
Dzięki niewielkiej masie 315 galonów monopropelantu całkowicie wystarcza na wszelakie manewry w kosmosie, oczywiście na niskiej orbicie wokół Kerbinu. Kolejny pechowiec uratowany.
I deorbitacja. Ogólnie po wylądowaniu zostało mi jeszcze po 1/4 zasobów wszystkiego.
Ktoś może zapytać, dlaczego silniki na monoprop, a nie te malutkie rakietowe, w końcu zbiornik paliwa i tak zabiera fabrycznie utleniacz. Nie. Dzięki całkowitemu odseparowaniu systemów napędowych mam święty spokój i nie muszę się zastanawiać czy jak zużyje tu, to starczy mi tam. Tego mam tyle, tamtego tyle i kropka, wszystko czarno na białym.
A utleniacz wypompowywuję w cholerę
Jeszcze na koniec kolejny outpost, tym razem na Minmusie. Wymagania to miejsce dla 12 kerbali, no i proszę, jest, a waży toto zaledwie osiem ton, wynik nieosiągalny przy zastosowaniu habitatów, zważywszy, że moja konstrukcja ma jeszcze własny napęd.