* Z pamiętnika Jebediaha Kermana *
Wtorek 28.03.2015
Nie mogę w to uwierzyć !
Dziś rano mnie i Billa przydzielili do projektu Victoria , którego celem jest pobicie rekordu w najdalszym locie sterowcem bez lądowania.
Zostanę pierwszym kerbalem który obleci sterowcem Kerbin!
Środa 29.03.2015
Od dzisiaj zaczynamy trening obsługi sterowca. Bill jest inżynierem pokładowym a ja pilotem.
Czwartek 30.03.2015
Dzisiaj po raz pierwszy zobaczyliśmy na własne oczy maszynę. Statek mierzy ponad 70 metrów długości ( ledwo mieści się w hangarze ) a waży zaledwie 16 ton.
Pod spodem ogromnego zawierającego 80000 metrów sześciennych gazu balonu znajduje się mała gondola w której będziemy przez cały czas trwania misji.
Według projektanta powinien się wznieść na wysokość 5000 metrów. Trochę mnie to niepokoi , część gór na kerbinie mierzy ponad 7000 metrów.
Piątek 4.04.2015
Kolejny dzień treningów na symulatorze. Symulacje zkładają różne scenariusze , w tym nawet przebicie balonu.
Datę startu wyznaczono na za 20 dni.
20 dni później.
Środa 24.04.2015
Dzień startu! W nocy nie mogłem spać , śniły mi się koszmary , związane głównie z możliwością pęknięcia balonu.
Kiedy dojechaliśmy na pas startowy , Sterowiec już czekał. Poza hangarem wydawał się jeszcze większy.
Po wejściu na pokład i uruchomieniu systemów , kontrola lotów wydała zgodę na start. Bill uruchomił pompę która zaczęła
zmniejszać ciśnienie w balonetach umieszczonych wewnątrz balonu. Ciśnienie gazu zaczęło spadać a siła nośna wzrastać.
Po minucie sterowiec zaczął się wznosić. Po 4 minutach osiągnęliśmy wysokość przelotową , 2000 metrów.
Wtedy uruchomiłem silniki elektryczne i wielka ekspedycja dookoła kerbinu została rozpoczęta.
Spojrzałem na prędkościomierz , 30 m/s to świetny wynik biorąc pod uwagę wielkość pojazdu.
Po 1,5 godzinie dotarliśmy do pasma Gór Zielonych.
Aby przez nie przelecieć osiągneliśmy wysokość 3000 metrów.
Temperatura spadła do -2C*. Nie przeszkodziło to jedna Billowi
wyjść na górny pokład i popodziwiać wspaniałe widoki z powietrza.
2 godzin później słońce zaczęło zachodzić. Jedynym minusem lotu sterowcem na panele słoneczne jest fakt , że silniki mogą pracować tylko
w czasie dnia. Ograniczenia masowe nie pozwalają na zabranie odpowiedniej ilości baterii aby statek mógł latać także w nocy.
A ponieważ lot odbywa się bez międzylądowania , w nocy statek dryfuje.
Ze względów bezpieczeństwa jeden z nas cały czas musi znajdować się na na mostku aby móc zareagować w razie zagrożenia. Zmiana wachty następowała co 4 godziny,
Pierwszy spać położyłem się , ja a wachtę pełnił Bill.
Czwartek 25.04.2015
Ranek. Panele słoneczne dostarczają już dość energii aby móc uruchomić silniki. W nocy wiatr zniósł nas bardziej na zachód.
Świetna wiadomość! Przebyliśmy w nocy ponad 50 km w zamierzonym kierunku.
Po kolejnej godzinie lotu docieramy do pierwszej przeszkody
wodnej , niewielkie Morze Arrasowe dzielące nas od półwyspu Nowej Kerlandii i udało się pokonać w niecałe 6 godzin.
Zacząłem nawet doceniać
uroki podróży w balonie. Jest to o niebo leprze niż leżenie na leżankach w ciasnej kapsule podczas startu rakietą.
Pilotowanie też jest łatwiejsze , właściwie ustawia się kierunek i komputer sam nas prowadzi.
Późnym popołudniem docieramy do pustynnego półwyspu Nowej Kerlandii.
Wiatr spycha nas nad pasmo gór żółtych nie mamy wyboru.
Zakładamy kombinezony ciśnieniowe a Bill redukuje ciśnienie w balonetach do mnimalnej wartości. Wznosimy się aż do wysokości 5000 metrów i przelatujemy nad pasmem gór.
Na tej wysokości temperatura spada do - 25C* a ciśnienie jest za niskie abyśmy mogli
normalnie funkcjonować. Powietrze jest tak przejrzyste , że widzimy pasma oddalone o 150 km.
Jednak nie trwa to długo , zaraz po przelocie nad górami , ponownie wracamy na wysokość
2000 metrów.
Po przelocie nad górami zapada zmrok. drugi dzień ekspedycji dobiega do końca.
Piątek 26.04.2015
Trzeci dzień misji, krajobraz za oknem jest bardzo monotonny. Wiatr nam sprzyja. Przelatuje nad wielkimi pasami sawanny
i stepów położonych na zwrotnikach kerbinu.
Nie oddziałuje tu monsun więc
na dole panuje skwar , ale my go nie odczuwamy , prędkość względem ziemi to jak na razie 38 m/s.
Po południu docieramy do Wielkiej Rzeki Kerbińskiej . Miejscami tworzy ona ogromny kanion, z powietrza wygląda ona przepięknie.
Sobota 27.04.2015
Czwarty dzień ekspedycji.
Nadal znajdujemy się nad wielkim kanionem , według wskazań GPS w nocy przemieściliśmy się tylko o jakieś 15 km.
Przed południem docieramy nad ocean niebieski. Ląd znika w oddali.
Tym razem podróż nad wodą potrwa aż 3 dni.
Szczerze powiedziawszy zaczynam się trochę nudzić , o ile podróż nad sawanną była monotonna to podróż nad oceanem jest po prostu
nudna , monotonny szum silników działa usypiająco a pod statkiem błękit aż po horyzont. Od czasu do czasu tylko pojawi się jakiś
statek , mały niczym łódka zabawka.
Około godziny 16 mijamy Przylądek Dobrej Nadziei .
Oprócz tego podczas całego dnia nie wydarzyło się nic godnego uwagi.
Niedziela 28.04.2015.
Kolejny dzień nad oceanem , wiatr zmienił kierunek i teraz znosi nas trochę na południe.
Według wskazań GPS powinniśmy minąć w małej odległości malutką bezludną wyspę Krakena. To miejsce jest owiane złą sławą ,
głównie ze względu na podwodne skały i rafy. Dlatego powstała legenda , że mieszka na niej legendarny kraken i to on porywa statki.
Tego dnia wydarzyła się jeszcze jedna rzecz. Wysiadła pompa odpowiadająca za kontrolę wysokości poprzez napełnianie i opróżnianie balonet. Niestety Bill definitywnie
stwierdził , że nie da się jej naprawić i od tej pory korzystamy z pompy awaryjnej o niskiej wydajności.
Słońce zaszło kiedy znajdowaliśmy się około 170 km od lądu.
Oprócz tego nie wydarzyło się nic godnego uwagi.
Poniedziałek 29.04.2015
Piąty dzień podróży
W nocy wiatr zniósł nas około 160 km na południowy zachód nad ląd. Kontynuujemy podróż
Pierwszy dzień lotu nad superkontynentem Pangea. , minęliśmy właśnie połowę drogi , od tej chwili odległość w linii prostej od KSC będzie się zmniejszać.
Teren jest urozmaicony , niestety często wyrastają przed nami góry. Użycie pompy o mniejszej wydajności ogranicza szybkość wznoszenia w razie konieczności.
Wtorek 30.03.2015
Docieramy do jezora beringa. Kierujemy się na północ w kierunku jednej z największych dolin kerbinu.
To miejsce to prawdziwy
ewenement , tafla wody znajduje się na wysokości 170 m nad poziomem morza a otaczają ją szczyty o wysokości 6000 metrów.
To również dość niebezpieczne miejsce , prądy powietrzne są nieprzewidywalne i mogą rzucić sterowiec na okoliczne szczyty.
Wchodzimy pomiędzy szczyty. Widoki zapierają dech w piersiach. I wtedy , nagły prąd powietrza wstrząsnął statkiem który teraz kierował się prosto na ścianę skalną.
Bill uruchomił pompę na maksymalnych obrotach ale statek wznosił się powoli.
Spojrzałem w dół , skalne turnie przesuwały się zaledwie 100 , 200 metrów pod nami.
Kilka razy o włos minęliśmy górę.
Ale w końcu się udało , mało brakowało a zostalibyśmy w tych górach.
Balon , mimo zaawansowanej budowy jest bardzo delikatny. Wystarczy abyśmy otarli się o skały a uciekający przez rozdarcie gas błyskawicznie pozbawiłby nas siły nośnej.
A wtedy spadlibyśmy w przepaść. Długo będę wspominał ten dzień.
Po szczęśliwym przejściu przez pasma górskie znaleźliśmy się nad jeziorem Victorii. I tu postanowiliśmy spędzić noc. Wiatr ucichł zupełnie i całą noc spędziliśmy w tym malowniczym miejscu.
Środa 1.04.2015
Rankiem ponownie uruchomiliśmy silniki. Przyznam , że z żalem opuszczałem to ciche jezioro pomiędzy górami.
Ten dzień był jednym z najtrudniejszych w całej expedycji. Czekał nas bowiem lot nad
Wielkimi Wyżynami Kerbińskimi , gdzie co chwila musieliśmy omijać pasma górskie. Podnieśliśmy wysokość do 3000 metrów , dość aby przelecieć nad mniejszymi górami
a na tyle mało , aby nie trzeba było używać strojów ciśnieniowych.
Dość powiedzieć , że musieliśmy 50 razy zmieniać kurs aby nie wpaść na górę.
Pod wieczór dotarliśmy do rzeki żółtej , następnego dnia rozpoczniemy ostatni etap podróży , lot nad oceanem spokojnym prosto do KSC.
Czwartek 2.04.2015
8 dzień ekspedycji.
Kontynuujemy podróż wzdłuż południka 1,2* S. Powoli kończą nam się obliczone na 11 dni zapasy wody i żywności.
Około 12 znajdujemy się już nad pełnym oceanem. Wiatr sprzyjający.
Piątek 3.04.2015
9 dzień ekspedycji
2 Dzień nad Oceanem Spokojnym , elektronika źle znosi słoną mgłę , dzisiaj rano , współpracy odmówił sterownik ładowania akumulatorów.
Lecimy na zapasowym. Około 14 mijamy półwysep nowa ziemia. Oprócz tego tylko woda i woda.
Wieczorem obserwujemy ostatni zachód słońca z pokładu statku. Jutro , według obliczeń powinniśmy dotrzeć do KSC , jako bohaterowie.
Sobota 4.04.2015
Ostatni 10 dzień lotu.
Od rana silniki pracują na pełnych obrotach. Zbliżamy się do KSC.
W sumie to nie wierzę , że się udało , gdyby jeszcze 5 miesięcy temu ktoś mi zaproponował podobną
podróż to popukał bym się w głowę i stwierdził , że to niemożliwe. A dzisiaj właśnie tego dokonaliśmy. Ja i Bill , coś czuję że po raz pierwszy od czasu pierwszej misji na Minimus
wrócimy na pierwsze strony gazet.
Około 14:30 statek osiągnął ląd. Wyłączyłem silniki a Bill zwiększył ciśnienie w balonetach. I wylądowaliśmy.
To była niesamowita podróż , chciałbym ją kiedyś powtórzyć.
*
koniec.
Nazwy ' geograficzne tych wszystkich gór są częściowo wymyślone a częściowo wzięte z podręcznika od geografii więc mogą
się wydać dziwne.
Podziękowania dla użytkownika KubaAseph za umieszczenie na forum moda Procedural Airships.
modyfikacje :
Procedural Airships.
Procedural parts ( wymagany do moda procedural airships )
KAS
Kethane
Scan Sat
Surface light
Texture replacer.