Tylko, że w przypadku mrówek polegałoby to na szukaniu nowego grzyba lub zastępującego go źródła pokarmu i ewolucja by stanęła.
Zobacz np. na Krokodyle. Istnieją dłużej niż dinozaury. Przez eony musiały ewoluować w celu dostosowania się do coraz to nowszych warunków.
Nadal jednak są takie, jakie były 200 milionów lat temu. Zmieniała się ich budowa, ale tylko w ograniczonym zakresie, zmieniały się ofiary i źródła pokarmu, czy klimat. Odpowiedzią była zmiana siedlisk, zmiana budowy ciała. Ale ogólna strategia przeżycia i "projekt" całej gromady tych zwierząt nie uległ zmianie. Dalej siedzą w płytkiej wodzie i czekają na nieostrożną zwierzynę. Czasem nawet miesiącami. I ewolucja zaszła. Ale nie ma ani krokodyli latających, ani inteligentnych, czy krokodyli - sprinterów lądowych lub nadrzewnych.
Nie wyszły poza swoją niszę, tylko modyfikowały się, by dostosować się do jej nowych kształtów.
Człowiek zaś zaczynał jako nadrzewna małpa, był małpą na sawannie co dało nam dwunożność, potem został okazjonalnym padlinożercą, co dało nam szybszy rozwój mózgu, później zaczął stosować narzędzia (proste) jako rozwinięcie swoich możliwości fizycznych, później został zbieraczem i myśliwym, by przejść do hodowcy i rolnika, a obecnie jesteśmy kreatorami środowiska do potrzeb własnych. Inne małpy zaś nadal siedzą na drzewach lub sawannach.
Musiało zaistnieć coś, co popchnęło człowieka do zmian swoich nisz. Brakowało lasów - zszedł z drzewa. Ale drzewa nie zniknęły całkiem, człowiek nie poszedł szukać nowych drzew. Zmienił niszę. Dostosował się do niej, a potem wykorzystał to, by dostosować się do kolejnej niszy, dającej większe korzyści. Na sawannach było mniej pożywienia niż w lesie. Człowiek zmienił się w padlinożercę z konieczności. Ale też zmusiło go to do podjęcia rywalizacji z drapieżnikami. Już nie chodziło o relacje typu drapieżnik - ofiara, ale o konkurencję pokarmową. Wypracowaliśmy nowe umiejętności. Wytrzymałość, współpracę, spryt - w końcu odciągnięcie takiego tygrysa od upolowanego łupu, nie było proste.
W końcu konkurencja przestała nam wystarczać. Chcieliśmy sami zdobywać smaczne pożywienie. Opracowaliśmy narzędzia, co udało się też innym gatunkom. Ale tylko człowiek zaczął wytwrzać narzędzia do konkretnego celu. I tu nastąpił przełom. Człowiek nauczył się kontrolować zjawiska fizyczne - konkretnie ogień. Tego nie dokonało żadne zwierzę w historii.
To już wymagało cech nietypowych, których większość zwierząt nie posiada. Obserwacji, rozumienia działania przyczyny i skutku, planowania, przewidywania, a może nawet abstrakcyjnego myślenia.
Szympansy polują z kijami na małpy. Ale nigdy jeszcze stado szympansów nie skrzyknęło się by kijami zatłuc jednego lwa. Nie potrafią przenieść swoich doświadczeń do abstrakcyjnej rzeczywistości, w której nie są już ofiarami drapieżnika, lecz drapieżnik jest ich ofiarą.
Człowiek to zrobił.
By dokonać czegoś takiego trzeba mieć już samoświadomość i zdolność myślenia abstrakcyjnego. Samo jedzenie mięsa nie dało nam tego. Większość drapieżników jest dość głupia i nie ma rozbudowanego mózgu. Nie jest im potrzebny, wystarcza im przewaga fizyczna.
Jednak u człowieka musiało się pojawić coś, co skłoniło go do podjęcia działań abstrakcyjnych. Wyobrażenia siebie w innej niszy ekologicznej, dokonanie zmiany. Mogliśmy do dziś siedzieć na sawannie i czekać aż lew skończy żreć antylopę i sobie pójdzie.
Ale nie. Któregoś dnia, nasz przodek wziął kij i odgonił lwa. Siedział tak sobie w trawie i myślał... "No jak mam wyjść, jak ten tu siedzi i żre antylopę od półgodziny. I jak grymasi... anylopka mu nie smakuje czy co? Człowiek głodny w trawie siedzi a ten siedzi, zuje i żuje jak nie wiem co..."
Otworzył nową możliwość i skorzystał z niej. A potem rozwinął do nowego poziomu.
To wymagało już pomyślenia o sobie, swoim "stadzie" czy rodzinie. Podjęcia ryzyka. Ryzyko w ewolucji się zwykle nie opłaca. Gatunek lubiący ryzykować szybko wyginie. Co innego planowane ryzyko. Lew może mnie zabić. Ale jak go zabiję pierwszy... To co zrobić by szybko zabić lwa? Większy patyk, ostrzejszy, może kamień bo twardszy, a może połączyć patyk i kamień?
Nie wymyśliło tego stado. Wymyśliła to jednostka, która przekazała nowość stadu. Ale by jednostka mogła coś wymyślić - to musiała mieć swoje potrzeby.
Tego nie zapewnił nam gen.
Gen tylko dał nam w mózgu mały przełącznik, który pozwolił na odmienne przesyłanie impulsów nerwowych.
Coś, co pomimo podobnej budowy mózgów i jednocyfrowych różnic procentowych w budowie anatomicznej, dało nam prawdziwą wolność ewolucyjną.
Weźmy np. biblijną przypowieść o Adamie i Ewie i gościnnym występie jabłka. Bóg daje drzewo, które może dać wielkie bonusy.
Ale zabrania z niego korzystać. Jeżeli się poddać jego woli - będziesz szczęśliwy w swojej roli, w boskim raju. Jak inne zwierzęta.
Człowiek jednak zrywa jabłko. W konsekwencji nabywa prawdziwą wiedzę o świecie. Staje się świadomy. Ale traci raj.
Przestaje być nieświadomym odtwórca swojej roli. Zamiast niewielkiego, ale przyjemnego raju zdobywa nieprzyjazny i groźny świat.
Dostaje jednak narzędzia do jego zmiany i wolność. Ceną są jednak konsekwencje jego własnych wyborów.
Czyż nie przypomina to modelu ewolucji człowieka i jego przewagi nad zwierzętami?
Człowiek jako jedyne zwierzę jest w stanie zasiedlić wszystkie biotopy, także te teoretycznie niemożliwe do zasiedlenia.
Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie siebie, np. w powietrzu, w próżni, pod wodą czy w morzu lawy.
I następnie szukamy sposobów jak ten cel osiągnąć.
Nie dostosowujemy się do nowych nisz. Sami ich sobie szukamy.
Czy to oznacza, że jesteśmy ukoronowaniem ewolucji? Zapewne nie.
Następny gatunek człowieka będzie pewnie jeszcze bardziej inteligentny, bardziej abstrakcyjny. Niektórzy przewidują, że następny gatunek człowieka, będzie zdolny do myślenia 4-ro lub więcej wymiarowego.
Jednak musiała się gdzieś pojawić jednostkowa samoświadomość, która pchnęła nas w stronę myślenia o naszych pragnieniach i potrzebach w nowy sposób.
I ten model może się pojawiać w innych systemach ewolucyjnych.