Koszmar studentów - sesja, zakończony. Czas wrócić do KSP i pisania. Zapraszam!
Pustkowie, część IILicznie zgromadzeni ludzie z ogromnym zaciekawieniem oglądali start rakiety z punktu widokowego, oddalonego o kilka kilometrów od platformy startowej. Podłużny kształt gdzieś daleko zostawiał za sobą ogromne kłęby dymu. Na samej górze lecącej rakiety, w małej przestrzeni lądownika znajdowało się trzech kerbonautów mających napisać nowy rozdział w historii podboju kosmosu.
Tego pamiętnego dnia z Centrum Kerbalskiego Programu Kosmicznego wystrzelono 7 rakiet z logo programu, „Winter Owl”. Wiele setek ton stali i paliwa, łącznie 8 kerbonautów. Pierwszym w kolejności był Kalimdor I – lądownik Atena. Następnie wystrzelono statek Xenos z Hanrodem Kermanem na pokładzie i poszczególne moduły stacji DSS „Ares” – moduł A, B, C i D. Załogę stacji w składzie: Agavie Kerman, Deelle Kerman, Dersted Kerman oraz Ludzor Kerman umieszczono w module A na czas podróży. Ostatnią rakietą był łazik mający zbadać powierzchnię planety na stokach najwyższej góry Czerwonego Globu.
Jeszcze tego samego dnia na orbicie przeprowadzono manewry pozwalające na podróż do strefy oddziaływania grawitacyjnego Duny. Statki szybko oddalały się od Kerbinu zostawiając go daleko za sobą.
- Kalimdor I, podajcie stan, odbiór.
- Systemy sprawne. Zaczęliśmy tworzyć transmisję ze statkiem Xenos, z modułu A mamy informację o przejęciu kontroli nad resztą części stacji oraz łazikiem, odbiór – odpowiedział Hanvan.
- W swoim czasie łazik wy przejmiecie, tak jak to macie w instrukcji. Teraz jednak niczym nie musicie się przejmować. Jesteśmy w kontakcie.
- Hmmmmm, prawie rok nudy, wszyscy cieszymy się na samą myśl – ironizował dowódca.
- Poradzicie sobie, bez odbioru.
I rzeczywiście, podróż była wybitnie nudna. Przestrzeń wokół prawie się nie zmieniała, ciągle po oknach lądownika świecił Kerbol. Z tego wszystkiego kerbonauci mieli zaburzenia związane ze snem, z brakiem oddzielenia między nocą a dniem. Wspólnie doszli do wniosku, że przy następnej misji statek musi być wyposażony w żaluzje, by chociaż imitować jakiś rytm dnia.
* * *
Dzień 350
W końcu czerwona planeta ukazała się ich oczom. Była już na tyle wyraźna, że mogli dostrzec widoczną północną czapę lodową. W miarę zbliżania się do planety załoga popadała w coraz większą euforię. Wszak zbliżało się do nich tak upragnione lądowanie na planecie. Kerbonauci powoli zaczęli konsekwentnie się do niego przygotowywać. Sprawdzono dokładnie wszystkie systemy, ilość paliwa, przeprowadzono kalkulacje, będąc w stałym kontakcie z resztą statków oraz z Centrum. Po kolejnych 40 dniach ustanowili stabilną, polarną orbitę wokół Duny.
Widoki z orbity
Okrążając tak planetę przyglądali się z fascynacją powierzchni planety. Duna była po części pomarszczonym przez góry i wąwozy lądem. Drugą część stanowiły wyżyny i równiny, które stanowiły lepszy teren do lądowania. Plan zakładał jednak inną lokalizację.
Po długim oczekiwaniu nadszedł w końcu dzień, w którym warunki na Czerwonej Planecie były wystarczająco sprzyjające, by możliwe było lądowanie. Był to 397 dzień misji.
Miejsce lądowania - Kalimdor, otrzymaliśmy informacje, że warunki pozwalają na lądowanie. Przejmujecie w pełni inicjatywę nad misją do czasu wylądowania. Bez odbioru.
Tak brzmiał komunikat wydany przez Jamesa Kermana z KSP.
Hanvana taki obrót spraw bardzo ucieszył.
-Słyszeliście panowie? Możemy lądować. Wdrożyć procedurę, Seanely, ustaw podane koordynaty.
W mig przeprowadzono przygotowania. W czasie obracania statku do manewru cała załoga była już przebrana w skafandry.
- Manewr hamowania za 10 sekund.
Nerwowe oczekiwanie. Zimny pot wstąpił na czoła.
-5 sekund, 4, 3, 2, 1, pełna moc.
Dawno nie odczuli przeciążenia na własnych kościach. Ostatni raz mieli z nim do czynienia prawie rok temu. Wszystko trwało kilkanaście sekund. Ostatnim krokiem było ustawienie spadochronów w pozycję do rozłożenia. Corzor westchnął.
- Pozostało nam jedynie czekać.
Statek coraz szybciej zbliżał się do powierzchni. Na zewnątrz robiło się coraz jaśniej z powodu światła odbijanego od gruntu. Zupełnie zniknęły gwiazdy a po chwili załoga odczuła hamowanie aerodynamiczne. Nie było ono jednak podobne jak przy wchodzeniu w atmosferę ich rodzimej planety.
Na wysokości 15 km otworzono klapy pojemników ze spadochronami. Po przeleceniu następnych kilometrów w dół gęstość powietrza pozwoliła w końcu na ich rozwinięcie. Turbulencje wyraźnie wskazywały na zmniejszenie prędkości. Lądownik zaczął powoli opadać na spadochronach. 4 kilometry do powierzchni.
Po dwóch minutach Hanvan zręcznym ruchem dźwigni wyhamował lądownik. Lekkie wstrząśnięcie było oznaką osiągnięcia powierzchni. Kerbonauci wylądowali na dnie największego kanionu na Dunie. Położenie było o tyle dogodne, że stanowiło naturalną barierę przed burzami piaskowymi czasem przetaczającymi się przez planetę.
Kilka chwil po lądowaniu, miejsce wbicia flagi - Rozłożyć antenę.
- Statek Xenos, odbiór,Xenos
- szzzzzzzzzzzz
- Xenos, odbiór
- Odbiór. Jak tam na dole?
- Wylądowaliśmy na powierzchni! Lądownik chyba w jednym kawałku, my podobnie, odbiór.
- Ha! Udało się! Gratuluję! Zaraz Was połączę na szersze pasmo, byście mogli sami tą informację przekazać na Kerbin, odbiór.
Kończąc transmisję dowódca przemówił do reszty swojego zespołu:
- Panowie, nie potrafię wyrazić tego co teraz czuję! Ale prócz przyjemności mamy tu dużo pracy. Spędzimy tutaj dobre i złe chwile ale powiem wam jedno. Dobrze, że jesteśmy tu razem.
- I wzajemnie dowódco. Damy sobie radę – odparł Seanely.
- Teraz czas na to, by zrobić sobie historyczny spacer.
Corzor wklepał komendy do komputera. Nastąpiło zmniejszenie ciśnienia w kapsule i rozłożenie zewnętrznych drabinek. Po chwili kilka zamknięć i zabezpieczeń zostało pokonanych, a Hanvan w końcu otworzył drzwiczki ich tymczasowego domu.
Po kolei wychodzili z kapsuły, stawiając krok w nieznane. Seanely wraz z Corzorem stanęli na baczność kilka kroków od lądownika w momencie, gdy Hanvan wbijał flagę w czerwony grunt planety, znak ich zwycięstwa oraz powodzenia misji Kalimdor. Powierzchnię osiągnęli po 397 dniach od startu.
Ogromna euforia załogi powoli przechodziła w swoisty niepokój. Rozglądali się wokół, ogarniając wzrokiem majestatyczne, czerwone wzgórza i wschodzący nad górami księżyc Ike, Srebrny Glob Duny.
- Hm, to pustkowie, jakiego w życiu już chyba nigdy nie ujrzę – rzekł Hanvan do swoich towarzyszy.
- Nie chcę was straszyć, ale jesteśmy skazani tylko na siebie.
- No najbliższe żywe istoty krążą dziesiątki kilometrów nad nami…
Stali tak przez dobrych kilka minut analizując swoje, może się zdawać, przygnębiające położenie. Niby wszystko gra, piszą nowy rozdział wydarzeń i są sławni ale są samotni, tęskniący za domem i za swoimi rodzinami.
Dowódca przerwał tą zadumę.
- Bierzmy się do roboty, nie możemy zaniedbać procedur. Corzor, sprawdź lądownik.
Młody kerbonauta przez kilka minut sprawdzał główne elementy rakiety po osiągnięciu powierzchni. Czy nóżki lądownika są całe, czy silniki nie zostały zapylone, czy aparatura jest sprawna, czy nic się nie przepaliło w wyniku hamowania w atmosferze. Po kilku minutach stanął przed Hanvanem zdając pierwszy raport.
- Jest git, dowódco. Co prawda pod nóżkami jest piach ale pod nim jest trochę kamieni, więc nie powinien się zakopać. Jak nie zrobił tego przy lądowaniu to nie powinien potem.
Pomimo regularnych ćwiczeń przez ostatnie 3 tygodnie, astronauci mieli problemy z poruszaniem się. Zastój mięśni był tak spory, że Hanvan zarządził, by cały pierwszy spacer trwał do 15 minut. Seanely i Corzor przyjęli to bez słowa sprzeciwu. Doskonale wiedzieli o co mu chodzi, gdyż trud ponownego chodzenia odczuwali tak samo jak on.
Słońce zaszło już za wysoką granicą kanionu szybko ściągając na powierzchnię Duny nieprzeniknioną ciemność. Corzor przygotowawszy sobie fotel do spania, położył się i westchnął ciężko. Patrzył jeszcze przez okno kapsuły, obserwując niebo. Na gwieździstym sklepieniu dostrzegł swój dom, Kerbin. Był to obraz niepozorny, po prostu niebieska kropka na nieboskłonie, a tyle przecież dla niego znaczyła. Jego koledzy już spali, zmęczeni przeżyciami dnia. Spełnił się jego największy sen, aczkolwiek był on okupiony ogromnym trudem. Czy wytrzymają ten ciężar? Czy uda im się wrócić na orbitę i na Kerbin? Nurtowany pytaniami w końcu usnął.
Kolejne dni i kolejne tygodnie mijały zdobywcom na ponownym przyzwyczajaniu się do grawitacji. Służyło temu codzienne przeglądanie danych z aparatury naukowej znajdującej się na zewnątrz statku. Powszechnie obecny był kontakt z statkiem Xenos oraz z powstającą na orbicie stacją DSS „Ares”. Za ich pośrednictwem, z opóźnieniem wynikającym z drogi którą fale radiowe muszą pokonać, kontaktowali się z Kerbinem, cały czas dając raporty z misji.
Lądownik Kalimdor I - Atena w pełnej okazałości * * *
Pewnego dnia odpoczynek w wygodnych siedzeniach lądownika przerwała przychodząca transmisja z orbity.
- Kalimdor I, zgłoś się. Tu Dersted, DSS „Ares”.
- Halo halo, zgłaszam się – Hanvan, odbiór.
- Hanvan, mamy na orbicie mały problem. I generalnie nie wiem jak mam tą informację przekazać do Centrum.
- Mów o co chodzi.
- Hanvan, Wernher mnie zabije. Zgubiliśmy jeden moduł.
- Jak to zgubiliście? - Dowódca statku zdębiał słysząc ten komunikat. – zgubić to można klucze od domu a nie fragment stacji kosmicznej…
- No jak sam wiesz, razem z załogą DSS wzięliśmy pod kontrolę moduły stacji, które potem mieliśmy zadokować na orbicie. Od opuszczeniu strefy oddziaływania Kerbinu wszystko szło po naszej myśli. Wszystkie moduły po całej podróży znalazły się na orbicie Duny. Potem po kolei mieliśmy je zniżać na mniejszą orbitę. Trzy zadokowane, bierzemy się za czwarty i nic. Nie ma łączności podstawowej, nie ma awaryjnej, ostatni sygnał wysłaliśmy przed chwilą i nic. Cisza trwa od tygodnia. Nie było tam jedzenia i wody na szczęście ale moduł szlag trafił.
- A co się z nim mogło stać?
- Podejrzewam trzy opcje. Moduł „D” mógł trafić w Ike lub krąży po orbicie bez znaku życia. Opcja najmniej prawdopodobna to taka, że padły łącza a asysta grawitacyjna wyrzuciła go hen daleko.
- Sprawdź jeszcze raz wszystkie połączenia.
- Nie działa, próbowałem wielokrotnie. Zamelduję za chwilę sytuację Wernherowi. Jesteśmy w kontakcie, bez odbioru. – rzekł wyraźnie załamany kerbonauta.
Ciąg dalszy nastąpi.
PS. Wybaczcie ten piękny interfejs. To stara misja i dopiero w jej trakcie nauczyłem się go wyłączać.