Witam ponownie. Lista nieodwiedzonych dotąd przeze mnie planet kurczy się bardzo szybko.
Merkury!Każdy kto kiedykolwiek próbował dolecieć na Moho w stocku wie, że to chyba najtrudniejsza rzecz w grze. Jeden mały błąd gdzieś po drodze i potem przelatujesz obok niego z prędkością nie do wyhamowania i pod jakimś dziwnym kątem. W stoku jest o tyle dobrze, że linia węzłów orbity Moho jest bardzo blisko osi wielkiej (linia Ap-Pe). Można więc dość tanio polecieć w węźle i trafić Moho blisko Periapsis. A taki lot jest już całkiem sensowny pod względem dV.
W RSS niestety tak dobrze nie jest. Podejrzewam, że dostanie się do Merkurego metodą 'na chama' jest niewykonalne. Po jednej asyście od Wenus jest nie lepiej. Dopiero dwa przeloty nad Wenus - jeden by zmienić nachylenie orbity, drugi by obniżyć Pe - pozwalają się tam wydajnie dostać (patrz sonda Messenger). Niestety, coś jest zrobione źle w tej wersji RSS na której gram, bo parametry orbit w grze nie odpowiadają do końca tym z configu, więc tym razem nie mogłem wyliczyć trajektorii ani okien startowych. Szukałem ich metodą prób i błędów i na szczęście już pierwsza próba była trafiona. Ale widać, że po drugim przelocie nad Wenus nie trafiam w Merkurego od razu tylko latam 3 razy dookoła. Stąd jest to pierwsza moja misja przeprowadzona prawie całkowicie 'na spontana' i bez wcześniejszych testów
Rzut oka na częściowo poskładany stopień transferowy:
Jak przystało na prawdziwy program kosmiczny, każda kolejna misja to cały szereg rzeczy, których nigdy wcześniej nie próbowano. Tak i tym razem po raz pierwszy musiałem wejść na orbitę o innym nachyleniu niż do tej pory. Zawsze po prostu leciałem na wschód i tyle. A teraz? W którym momencie wystartować? W którą stronę skierować rakietę? No nic, kartka papieru, ołówek, encyklopedia matematyki i jedziemy. 20 minut i policzone. Ponadto po raz pierwszy statek jest konstruowany na orbicie - wymaga to zadokowania do siebie
trzech 184 tonowych rakiet. Konstrukcja stopnia transferowego rozpoczęła się na miesiąc przed startem załogi. Efekty tej pracy można podziwiać w następującym filmiku:
Ponieważ tym razem nie ma podziału na trajektorie 'szybkie' i 'ekonomiczne' (jak to było przy locie do Saturna i Jowisza), statek jest jeden i całość poleci naraz. Samo słowo 'statek' nie jest tutaj odpowiednie - to jest
650 tonowy olbrzym napędzany 24 silnikami atomowymi.
A oto załoga na Merkurym. Zwróćcie uwagę jacy zadowoleni są, nie wiedzą, że tuż po starcie lądownika przeżyją chwilę absolutnej grozy.
Co się im przydarzyło? Gdy lądownik wystartował i osiągnął odpowiednią orbitę okazało się, że
nie ma zasilania! RTG które dostarczały energii zostały odrzucone wraz z bocznymi zbiornikami. Na szczęście z modem na Life Support Kerbale są w stanie przeżyć 2 godziny bez elektryczności, więc zdążyły zadokować. Ano tak to jest jak nikt wcześniej nie przetestuje statku.
Lot załogi został podsumowany na filmie. Wpadka z elektrycznością została wycięta ze względów propagandowych.
Cała misja trwała 4 lata i 10 miesięcy.
I to by było na tyle