Scott Kerman i Longtop Kerman krążyli wokół Joola od wielu tygodni dokonując rozmaitych pomiarów i obserwacji. Kapitan zaczął rozmyślać o powrocie i poprosił - Longtop, idź do radiowej i połącz mnie z Kadaf Industries.
Nawigator uniósł się z fotela, złapał za sufitową drabinkę biegnącą do samej rufy statku i zgrabnie dostał się do niewielkiej kabiny. Po chwili połączenie z Kerbinem zostało nawiązane. - Scott, możesz mówić, dałem na twój mikrofon!
- Tu Kerbin's Phantom, powoli szykujemy się do powrotu, jak mnie słyszycie? - po kilkunastu sekundach dał się słyszeć niewyraźny głos kontrolera z Kerbinu - Zakłócenia w normie, pojutrze wystartuje cysterna z paliwem, czekajcie cierpliwie!
- Nie potrzebujemy cysterny, wrócimy na tym co mamy! - odpowiedział kapitan. Po nieco dłuższej przerwie znowu odezwał się kontroler - Nie zrozumiałem was, powtórzcie.
- Wracamy na tym co mamy jeszcze w zbiornikach!
Kontroler lotu zaniemówił. Jeżeli Phantom zdoła wrócić na Kerbin, to okaże się najlepszym statkiem kosmicznym w historii podboju kosmosu...
Longtop zamknął łącze, wrócił na fotel nawigatora i położył dłonie na klawiaturach. Dziesięć minut później dane transferowe zostały wprowadzone do komputera nawigacyjnego. Tysiąc sto trzynaście galonów paliwa, tysiąc czterysta metrów na sekundę do przyspieszenia. - Damy radę, albo nie nazywam się Kerman!
Po zajęciu prawidłowej pozycji silniki Phantoma ożyły.
Paliwo spalało się z prędkością jednego galona na sekundę, lecz każdy metr na sekundę przyspieszenia ubywał nieco szybciej. Obaj załoganci nerwowo obserwowali wskaźniki. Gdyby tak ten zielony pasek transferu mógł znikać nieco prędzej...
Po kilku minutach przyspieszenie transferowe zostało zakończone i cztery silniki atomowe ponownie zamilkły. Kerbin's Phantom wyrwał się z grawitacji zielonego olbrzyma i ruszył w drogę powrotną. W zbiornikach zostało dwieście osiem galonów paliwa.
Po trzystu dniach nudnego, ale niezwykle komfortowego lotu dokonano pierwszej korekty kursowej, niedługo później kolejnej. W końcu w panoramicznym oknie kabiny pojawił się Kerbin. W zbiornikach zostało niewiele ponad sto galonów.
Dowódca Phantoma doskonale zdawał sobie sprawę, że jedyną opcją wejścia na stabilną orbitę jest aerobraking. W żaden sposób nie uda się wyhamować o trzy tysiące metrów na sekundę na resztkach paliwa, które mają. Sprawa była o tyle złożona, że pomyłka nie wchodziła w grę - Łącz mnie z bazą - poprosił swojego nawigatora.
Po przeprowadzeniu długiej dyskusji załoga dostała zezwolenie o treści - możecie przejść dowolnie nisko, nawet za cenę utraty statku. Najważniejsze żebyście wylądowali cało.
Scott ustawił peryapsę na dwudziestu pięciu kilometrach.
- Longtop, koniec wygodnego siedzenia. Przechodzimy do kapsuł ratunkowych na wypadek gdyby przejście było za niskie. Nie zamierzam przyrżnąć w glebę po siedmiuset dniach w kosmosie.
Tarcza Kerbinu zbliżała się w zastraszającym tempie. Obaj załoganci utrzymywali ze sobą i z systemami statku łączność radiową z niewielkich kapsuł burtowych. - Zwijaj anteny i gigantora. Będzie gorąco.
Phantom zaczął wbijać się w atmosferę z prędkością orbitalną sześciu tysięcy metrów na sekundę.
Kadłub coraz intensywniej zaczęły lizać płomienie, przeciążenie gwałtownie wzrastało. Pięć, sześć, siedem G. Przy dziesięciu włączyły się alarmy, cały statek dygotał jakby miał się zaraz rozlecieć. W końcu wskazówka dotarła do czternastu i pół G.
Na trzydziestu kilometrach przeciążenie zaczęło spadać. Alarm wyłączył się automatycznie. Jednak prawie natychmiast uruchomił się kolejny. Komputer nawigacyjny informował, że orbita nie zostanie zamknięta, ponieważ za dwadzieścia kilometrów przyrżną w powierzchnie planety. Przecięcie atmosfery okazało się być zbyt niskie. Wśród ryku ognia Scott przejął sterowanie nad maszyną. Jedyną szansą przeżycia zostaje oddokowanie, a do tego maszynę trzeba ustawić w pionie, by kapsuły nie zaczepiły o konstrukcje maszyny. Silniki Phantoma ruszyły ostatni raz.
- Longtop, żyjesz?! - kapitan krzyczał do mikrofonu. Po chwili wśród trzasków odezwał się nawigator - ...oche gorąco, al... ...je radę...
- Przygotuj się do oddokowania ! Na mój sygnał! Zrozumiałeś?!
- ...ak...
Nagle w kapsule Scotta zaświeciła czerwona lampka - dok numer dwa został zwolniony. - No tak, nie zrozumiał, a jednak zrozumiał, nie tak źle - mruknął do siebie. Chwycił za rękojeść odłączenia i pociągnął.
Obie kapsuły prawidłowo oddaliły się od płonącego statku, po chwili dwie czasze spadochronów otworzyły się a Kerbin's Phantom pognał dalej ku ziemi.
[Post scalony: Pią, 14 Lut 2014, 09:55:14]
Po kilku minutach swobodnego opadania obie kapsuły dotknęły ziemi w odległości zaledwie dwustu metrów od siebie. Scott wygramolił się ze swojej i dziarskim krokiem ruszył w kierunku kapsuły kolegi. Longtop właśnie otwierał właz. - Złapałem kontakt z bazą, już wysłali po nas transport. Ale jest coś jeszcze. Transponder Phantoma nadal działa! Zastanawiam się jakim cudem.
- Wiesz Longtop, chyba wybiorę się na przechadzkę. Jak daleko nastąpił impakt?
- Dwa kilometry. Serio myślisz, że cokolwiek z niego zostało?
Scott wiedział, że Kerbin's Phantom nie powstał z byle czego. Materiały poszycia jak i dźwigary wykonano ze stopów tytanu. Właściwie możliwe, że zostały całkiem spore fragmenty. Po pół godzinie marszu dostrzegł w oddali dymiące szczątki.
Kilkaset kroków dalej minął urwany silnik i spory fragment sufitu.
I osłupiał. Na ziemi leżał pogięty, porozrywany, ale jednak niemal kompletny kadłub statku.
Scott wdusił guziczek nadawania i zawołał. -Longtop! Twój komputer nawigacyjny nadal chodzi!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kerbin's Phantom przekroczył wszelkie pokładane w nim nadzieje.
Okazał się być jednocześnie:
- Najwygodniejszym
- Najwytrzymalszym
- Najdalszego zasięgu
statkiem jaki kiedykolwiek zbudowano w stoczniach Kadaf Industries.