Gigantomania z dozą szaleństwa, czyli Battle Claw i jego konik w KSP
Oczekiwanie. Jest to jedna z tych rzeczy, których inżynierzy Battle Claw Corp. nienawidzą najbardziej. A teraz? Cały sztab VAB zdrowo się telepał ze zniecierpliwienia.
W końcu w wąskiej szparze, ogromnych grodzi hangaru, pojawia się kerbal. Od razu widać że z zarządu korporacji. Garniturek, teczka ze skóry, włosy na brylantynie. Ale nikt ważny. Krawat o tym świadczy. Niebieski jak morze kerbinu kolor, mówi o jego niskim stanowisku. Główny inżynier nieźle by się zdziwił, gdyby wparował czerwony. Te cholery rzadko tu przychodzą, a jak już się pojawiają zwykle nie zwiastują nic dobrego.
Młody kerbal usiadł przy turystycznym stoliku, rozstawionym na szybko by wszystko było gotowe do omówienia. Kierownik prac i główny inżynier przysunęli kawę bliżej eleganckiego gościa, który z wdzięcznością upił łyczek. Zawartość teczki mimo ogromnej ilości papierzysk w mig znalazła się na stoliku.
-Panowie mam bardzo dobre wiadomości! Dzięki udziałom w P-M-B nasza korporacja znacznie powiększyła swój udział w rynku. Sprzedaż akcji idzie jak miodzio, o technologiach ciężkich łazików nie wspomnę, choć tutaj niestety nie mamy monopolu. - skrzywił się kerbal z zarządu- Ale to was nie interesuje... Ciekawi was na pewno budżet na nowy rok... - Wszyscy pracownicy VAB nagle ucichli by się przysłuchać rozmowie.
-Wynosi on imponujące 143 miliardy kerbodolarów.- W całym hangarze rozszedł się podniecony szmer - Tak, tak nie przesłyszeliście się! Sześć razy więcej niż w ubiegłym roku. Ale niech was duże liczby nie zwiodą! Mam tu listę projektów na następne 2 kwartały. - Główny inżynier z wątpliwościami przyjął grubą jak cholera kopertę z szarego papieru. W środku była cała dokumentacja wymaganych projektów.
-No panowie to chyba wszystko!- Młody kerbal wygładził błyszczące włosy, przy okazji brudząc sobie rękę. - Zwijam się bo zostało jeszcze SPH, i zebranie zarządu niższego szczebla! Do widzenia!-
Kierownik zajrzał przez ramię koledze, który właśnie wyjął pierwszy do zrealizowania projekt.
-Matko boska...- szepnął z niedowierzaniem.
Można było mu to wybaczyć. Szczególnie zważywszy na nazwę sterczącą szyderczymi literami w nagłówku. Nazwę w której każdy z pracowników Battle Claw, czuł siłę i manię wielkości połączonej z szaleństwem.
GOLIATH 2
Goliath 2 jest drugą generacją stacji orbitalnych spod serii "Goliath". Ogromny wysiłek i nie mały pieniądz wrzucony w budowę tej generacji, z pewnością wpłynęło na poprawę możliwości i praktycznego zastosowania. O dziwo sam projekt Goliatha 2 wpłynął na wielki postęp w budowie statków typu SSTO!
Jednak zacznijmy od początku. Czym wyróżnia się "dwójka" na tle poprzedników jakimi były stacje Ares (od I do XIV) i pierwszy Goliath?
Po pierwsze posiada w 100% kompatybilny moduł paliwowy do tankowania pojazdów. Jest on pierwszą wersją Liquid Power, które posiada specjalne ramię na pojazdy potrzebująca tankowania.
Drugą rzeczą jest nowe laboratorium badawcze oraz autonomiczny, zdalnie sterowany ewakuator, mieszczący 5 kerbali na raz.
Sam podstawowy moduł posiada 2 ogromne anteny dalekiego zasięgu, bezproblemowo radzące sobie w każdej sytuacji, na każdą odległość.
Specjalny dodatkowy mały 1 osobowy ścigacz, mogący bez problemu zmienić stację, lub wylecieć na serwis dowolnej satelity na orbicie!
Dane:
Waga- 243,7 tony
Części- 772
Energia elektryczna- 42690 jednostek
Paliwo- 5670
Xenon- 16800
RCS- 1837
Goliath 2 wreszcie posiada własny zestaw dwóch lekkich, aczkolwiek maksymalnie "uzbrojonych" w sprzęt badaczy, satelity! Mogą być one kontrolowane z jednego ze stanowiska na stacji! Również świetne oświetlenie skutecznie walczy z mrokiem w pozwala na bezpieczną i łatwą pracę na stacji!
I najważniejsza innowacja! Działające SSTO! Owszem jest zadokowane do stacji, ale zapewniam, że całkowicie legalnie doleciał z pasa startowego w naszym KSC.
Buran 2 (bo tak nieoryginalnie nazwała go nasza korporacja) bez problemu radzi sobie z dolotem do Goliatha! Po szybkim zatankowaniu może wrócić na Kerbin i bezpiecznie wylądować!