Ale brzydactwa tworzysz
Nawet do takich brzydactw trzeba mieć trochę kreatywności
Ale na co czekamy, nasza osa już się nudzi na orbicie więc lepiej lećmy dalej!
Manewr zaplanowany, udało mi się zejść na 460 tyś. kilometrów, więc w drodze będzie jeszcze jeden
Lecz czas ruszać, silniki na 100%, bo mamy do zrobienia dokładnie 2121.0 m/s i w drogę.
Za statkiem ciągnął się piękny, kolorowy warkocz. Kerbale na Kerbinie z pewnością myślały, iż jest nowa kometa. Ale nie, to kerbalska myśl techniczna
W połowie manewru odpala się mainsail w członie międzyplanetarnym, ale po co silnik chemiczny w członie z silnikami atomowymi, było trochę części które miały i paliwo jak i tlen, a po co marnować tlen jak można zrobić z niego pożytek gdy trzeba na przykład szybciej przyspieszyć kub gdy potrzeba więcej mocy. Tu jest wykorzystany jako dopełnienie wstępnego manewru transferowego na Joola
Niestety coś poszło nie tak i wylądowaliśmy 3 razy dalej, więc drugi manewr pochłonie więcej paliwa
Ale cóż, samolot już o wschodzie Kerbolu rusza w drogę
Iii, mniej więcej w tym momencie zorientowałem się, że mój samolot nie ma żadnej anteny, nie wiedziałem czy załoga będzie miała pełną kontrolę czy ograniczoną, więc na szybko włączyłem inną grę i poleciałem poza strefę wpływu grawitacyjnego Kerbinu. Na szczęście miałem pełną kontrolę więc nie będę musiał pędzić za statkiem innym statkiem z antenami
Manewr który odbędzie się za 2 tygodnie zbliży nas na zaledwie 300 tyś kilometrów, a i mało jest do przyspieszenia
No i nadszedł czas na pożegnanie. Valentina i Bill na długi czas nie zobaczą Kerbinu, niestety Mun schował się za nim, więc nie było go widać.
Także Minmus znalazł się na pamiątkowym zdjęciu. Jest on moim ulubionym księżycem, ze swoim kojącym i miłym dla oka kolorem. Zawsze gdy lecę załogowo na orbitę Kerbinu, to próbuje go znaleźć przez szybę. Jego wygląd jest naprawdę fascynujący
W czasie manewru zrobiłem, głupią rzecz, a mianowicie wyłączyłem gimbala w silniki przez co rakieta zaczęła się obracać we wszystkich osiach. Zminimalizowałem ciąg i włączyłem gimbala co uspokoiło obrót, ale skończył się tlen i trzeba było się przełączyć na atom. Statek jako tako był ustawiony do manewru, więc go dokończyłem i myślałem, że kompletnie wyszliśmy poza strefę wpływów Joola, ale okazało się...
że wyszło nawet lepiej o 15 000 kilometrów
Jakby ktoś pytał gdzie jest drugi stopień rakiety
po prostu polubił się z Duną, nie pytajcie jak
Ale do rzeczy 3 już manewr, na szczycie naszej orbity, zbliży nas do Joola bliżej niż orbita Laythe, a dokładnie na odległość 5,5 tysiąca kilometrów
No i kto by się spodziewał, 4 manewr będzie wyhamowywał do Joolowskiej orbity
Manewr numer 3 nie przebiegł bez komplikacji. Gondole silników Horneta były tylko po jednej stronie skrzydeł, dlatego idealnie ustawiony do manewru po uruchomieniu silników statek zaczyna skręcać w jedna stronę. Na szczęście dało się to "zneutralizować" robiąc po trochu (trochę palimy silniki, czekamy aż wróci na swoje położenie i silniki, itd.)
Przypadkowo przy robieniu manewru hamowania do orbity, który miał pochłonąć ponad 2200 m/s, pomyślałem "po co robić orbitę, jak można od razu na Laythe lecieć" i to był strzał w dziesiątkę. Taki manewr pochłonie 2 razy mniej paliwa i od razu skieruje nas w atmosferę Laythe
(później tą wysokość jeszcze obniżyłem do 30 kilometrów)
Statek w strefie wpływów grawitacyjnych Joola
Selfie z 3 księżycami
Ogromny Joll, Hornet i nasz cel, Laythe (18 minut przed manewrem)
Ale znowu, nie równy rozkład masy Horneta dał o sobie znać, manewr który miał trwać 7 minut, zacząłem 4 minut przed,a nie skończyłem go nawet 10 minut po
Ale orbita wokół Joola już była, więc można by było spróbować nastepnym razem, ale jeszcze chwilę by się pomęczyć i by było, więc nie przestawałem
I dopiero po około 15 minutach w końcu mamy wejście w atmosferę
Ale jeszcze daleko od Laythe Billa oświeciło, przecież na Hornecie nie ma żadnego źródła zasilania oprócz silników, ale na członie transferowym jest komputer i dużo RTG, więc można coś sobie zabrać i tak ruszył nasz pokładowy inżynier
A oto i nasze cenne RTG
Bill przemontował dwa na plecy Horneta, więc zasilania na postoju nie zabraknie. Zaraz po tym uruchomił tez powierzchnie kontrolne, czas szykować się na wejście w atmosferę
Na wysokości 3000 kilometrów samolot odrzucił człon transferowy
Jeszcze szybkie test otwarcia ładowni w kosmosie i lecimy dalej
W atmosferę wlecimy z potwornymi prędkościami, nie wiem jak to zniesie samolot, więc ostatni save i na głęboką wodę
Niestey, wejście z tak duża prędkością od razu z rozpoczęciem atmosfery sprawia, że samolot się smaży
Więc będzie trzeba nieco złagodzić wejście członem transferowym. Mam zrobionego save'a tuż po zamontowaniu RTG na Hornecie i z wciąż przyczepionym członem rakiety, więc należy tylko zmodyfikować wejście, ale to już opiszę jutro, ten post jest i tak wystarczająco długi. Więc miłego czytania (oraz oglądania zdjęć) i do jutra!
[Post scalony: [time]Nie, 24 Mar 2024, 16:37:49[/time]]
Jak na razie nie udało mi się wejść w atmosferę bez żadnych uszkodzeń, pojazd jest za szybki i na 49 kilometrze, czyli kilometr niżej niż zaczyna się atmosfera samolot zaczyna się smażyć. Cały przód oprócz rozdzielacza mk2 na 2x małe nie ulega zniszczeniu. załoga jako tako żyje i obecnie pływa po oceanie czekając na ratunek, więc następna misja musi ich uratować, ale to już w wątku ze Starnarem
[Post scalony: Nie, 24 Mar 2024, 16:42:12]
załoga jako tako żyje i obecnie pływa po oceanie czekając na ratunek
Edit: załoga nie żyje