Zarząd agencji postanowił postawić na rakiety wielokrotnego użytku - RRP jest to pierwsza taka rakieta zbudowana w tej agencji. Jest to mała wersja, gdyż została wyprodukowana w celu przetestowania ogólnej koncepcji. Sama rakieta ma kształt dużego wahadłowca z doczepionymi bo bokach rakietami dodatkowymi:
Inżynierowie i kontrolerzy lotu przygotowują się do pierwszej misji rakiety wielokrotnego użytku. W celach testowych postanowiono wynieść ładunek o masie 10t, jest to małe laboratorium orbitalne. Kiedy odliczanie dobiega końca silniki zostają odpalone i rakieta powoli podnosi się z wyrzutni:
Rakieta kontynuuje wznoszenie po pewnym czasie także dokonując przechyłu grawitacyjnego:
Po chwili następuje pierwszy krytyczny moment - odrzucenie bocznych dopalaczy. Nie przebiegło to zgodnie z założeniami, gdyż sporo wlotów powietrza mających zamortyzować uderzenie o powierzchnię oceanu odleciało:
Rakiety boczne lecą sobie dalej, aż dolatują do wysokości około 30km i zaczynają spadać. Po wyhamowaniu w gęstszej atmosferze rozwijają się spadochrony, a na 500m n.p.m. spadochrony otwierają się całkowicie i prędkość opadania spada do około 9m/s. Na skutek tego, że sporo wlotów powietrza odleciało rakiety nieco niszczą się, lecz dolne zbiorniki z silnikiem pozostaje w stanie nieruszonym:
Rakieta bez problemu dostaje się w kosmos i za pomocą silnika tworzy zaplanowaną orbitę 200km x 200km:
Pojazd znajduje się już na stabilnej orbicie i kontrolerzy lotu na Kerbinie przygotowują się do wyrzucenia ładunku:
Ładownia rakiety otwiera się odsłaniając ładunek - orbitalne laboratorium kosmiczne, ładunek sklecony na szybko, by przetestować nowy dobytek agencji:
Ładunek zostaje odłączony i rakieta za pomocą RCS wypuszcza go z ładowni:
Rakieta pozostaje na orbicie przez jakiś czas. Podczas tej misji zaobserowano ciekawe zjawisko - żacmienie Kerbolu przez Muna:
Po raz ostatni zostaje odpalony silnik rakiety, tym razem w celu deorbitacji. Po zakończeniu pracy silnika pojazd zostaje odwrócony dziobem w kierunku lotu za pomocą RCS:
W momencie wystąpienia efektu termicznego kontrolerzy tracą łączność, lecz po jego zakończeniu na nowo łączą się z rakietą. Komputer główny, umieszczony w dziobie wykonuje załadowany program lądowania:
Pojazd leci coraz bardziej zniżając lot i zbliżając się do pasa startowego. Rakieta jest dość toporna w sterowaniu, ale lot jest stabilny i przebiega bez problemów:
Im bliżej pasa startowego tym więcej kerbali obserwujących lot wstrzymuje oddech. Rakietoplan nieubłagalnie zbliża się do ziemi:
Chwila ciszy i JEST! Rakieta przeszła ostatni moment krytyczny, czyli koła dotknęły pasa i po przejechaniu kilkadziesiąt metrów zatrzymuje się:
Teraz wystarczy tylko wyremontować główny człon i rakiety boczne, napełnić je paliwem i już można robić następny lot. Koniec przekazu.
Powyższy tekst przedstawia misję niezbyt atrakcyjnej rakiety nośnej(funkcjonalność przełożyłem nad wygląd), która zrodziła się pewnego czasu w mojej głowie. Wzorowałem się na niedoszłej do skutku rakiecie Energia II, nazywanej też Uragan, która za pomocą skrzydeł i statecznika pionowego doczepionego do głównego członu miała wylądować na powierzchni Ziemi po wyniesieniu ładunku. Różnica polega na tym, że w Energii otwierał się nos wyrzucając ładunek, ja nie miałem pomysłu na otwierający się czubek(a zostawienie tępej krawędzi nie wchodzi w rachubę), więc dołączyłem ładownię. Po tym locie wiem, że rakieta spokojnie może wynieść przynajmniej 2x więcej niż ten mały ładunek, po jego wyniesieniu zostało mi ponad połowę paliwa, które wypaliłem przed powrotem podwyższając i obniżając orbitę. Zauważyłem też, że dałaby radę dolecieć do Muna i może nawet na nim wylądować, kto wie
. W czubku rakiety znajduje się komputer, dwa radioizotopowe generatory termoelektryczne i zbiorniki RCS. Ładunek ogranicza nieco wielkość ładowni, lecz co to za problem ją powiększyć. Nie zbyt się popisałem z tymi wlotami powietrza na zbiorniku - długo myślałem nad tym, bo rakieta po walnięciu w wodę się niszczyła, lecz nie przewidziałem, że po odłączeniu odpadną, a nie chciało mi się już robić poprawek, bo długo pracowałem nad tym. Silnik i dwa zbiorniki przeżyły, czyli w sumie spokojnie można uznać, odzyskiwanie za sukces. To co uległo zniszczeniu, to 2-3 zbiorniki, 2 sepratrony, czubek aerodynamiczny i spadochrony, nie licząc wlotów. Wszystkiego w życiu trzeba spróbować, a jeszcze nie próbowałem budować odzyskiwalnych rakiet nośnych w KSP. Chciałem też nieco czegoś bardziej ambitniejszego niż dużo spadochronów na głównym członie. Dzięki za przeczytanie, proszę o komentarze i ocenę