421
Lądowniki załogowe, bazy, kolonie / Odp: Projekt Jool [STPENT]
« dnia: Pią, 19 Wrz 2014, 17:05:01 »Projekt Jool
Część III
-Ty!!! - krzyczał generał Napoleon Kerman, szef Wydziału Bezpieczeństwa, pokazując palcem Hermenegiliusza Kermana. Szef inżynierów był zdezorientowany i nie wiedział, co się dzieje, a tym bardziej, czego chce od niego szef innego wydziału.
-W cz-czym mogę pomóc? - spytał się uprzejmie generała, lekko się jąkając.
-Twoi tak zwani geniusze spłodzili 5 bezużytecznych, niemożliwych do sterowania urządzeń, a mój człowiek musiał się z nimi męczyć!
-Aha... - Hermenegiliusz zrozumiał, co męczy Napoleona. - te markery były prototypami, przewidywaliśmy więc, że coś będzie z nimi nie tak.
-Słucham? - wtrącił się Wernher von Kerman, szef Wydziału Badawczego, który wziął się tu nie wiadomo skąd. - nie dopracowaliście jakiegoś elementu... specjalnie?
-Nie wtrącaj się, jajogłowy czubku! - krzyczał dalej Napoleon.
-Touché! - oburzył się profesor. - Dla was, żołdaczków, umiejętność myślenia jest żartem?
-Przysłuchuję się waszej rozmowie - do kłócącej się grupki przybliżył się prezes Wydziału Administracji George Kerman - i stwierdzam, że wszyscy macie rację.
Rozmówców zatkało. Dopiero Wernher von Kerman obudził się z chwilowego letargu - Skończył zarządzanie i się wymądrza!
Nie wiadomo, jak dalej potoczyłaby się kłótnia między szefami wydziałów, gdyby nie nagły dźwięk: "A psik!". Wszyscy zwrócili się w stronę sąsiedniego budynku, skąd dobiegło kichnięcie. Shook Kerman właśnie wrócił z urlopu zdrowotnego połączonego z wizytą w sanatorium, ale nadal miał zaczerwieniony nos i paczkę chusteczek w kieszeni. Z niewiadomych przyczyn wszyscy się uspokoili, kilka osób podeszło przywitać się z z rzecznikiem i życzyć powrotu do pełni zdrowia.
Zadziwiony skalą kłótni między wydziałami, jaka podniosła się w ciągu zaledwie kilku miesięcy nieobecności, natychmiast poszedł do gabinetu Felixa Kermana.
Dyrektor jak zwykle siedział przy swoim biurku i trzeci już raz czytał raport z misji Laythe Alfa-1. Znowu kartka A1, znowu zapisana maczkiem. Tym razem jednak zajęta w całości, po obydwóch stronach. Puk puk.
-Proszę wejść! - Felix podniósł głowę i opuścił kartkę zasłaniającą mu cały gabinet. Obok drzwi stał rzecznik.
-Och, witam z powrotem. - Prezes wstał i uścisnął Shookowi rękę.
-Działo się coś ciekawego, gdy mnie nie było? - spytał rzecznik.
-Owszem. Laythe Alfa-1 dotarło do celu, wysłało 5 markerów, dotarły 4, inżynierowie dostali notki, co mają poprawić. Za kilkanaście godzin zaczną manewry w celu dokowania z BW.
-Dlaczego oni się tak kłócili? - zastanowił się głośno Shook.
-Kto? Szefowie wydziałów? Pewnie Napoleon z Wehrenerem, nienawidzą się.
-Nie, wszyscy.
-Ooo... - prezes pomyślał chwilę - no cóż, to dobre dla nas. Konkurują ze sobą, bo chcą pokazać, że są lepsi od pozostałych. Dzięki temu mamy świetną ekipę.
-Ale na przykład pułkownik Jedbus lubi naukowców i administratorów.
-I właśnie dlatego wysłaliśmy go na Laythe. Będzie dobrze traktował cywilów, a jednocześnie jako wyższy stopniem budzi szacunek wśród pozostałych żołnierzy. Ach, właśnie! - przypomniał sobie coś dyrektor, po czym wyjął formularz, szybko go uzupełnił, podpisał i zamknął do koperty. Następnie zapieczętował ją i zaadresował. - Dopilnuj, by trafiło do adresata, dobrze?
-Oczywiście. - spojrzał na napisany przez szefa adres. - ale... jak mam to dostarczyć?
-Zanieś inżynierom. Powinni ci pomóc. Przypomnij im o oknie startowym!
Rzecznik wyszedł z biura i spojrzał jeszcze raz na kopertę z adresem:
Cytuj
płk Jedbus Kerman
Alfa
Laythe, Jool
Laythe Alfa-1, orbita Laythe

-BW wyraża pełną gotowość - zameldował kapral Kerfal Kerman, którzy przed pójściem do pracy w stPentagon Corp. skończył studia medyczne.
-Dobrze, to lecimy. - Kapitan Shelwell Kerman, dowódca misji, rozpoczął już przygotowania. Laythe Alfa-1 musiało przede wszystkim wyrównać orbitę z BW, inklinacja wynosiła ponad 30 stopni.
Później należało wyliczyć moment, w którym Alfa-1 powinna zacząć manewr zwalniania. Po zakończeniu manewru, zbliżeniu się do BW na odległość 200 metrów oraz wyrównaniu prędkości, Shelwell połączył się z BW.

BW
-Major Podfen Kerman, odbiór. - dowódca misji BW już od kilkudziesięciu minut czekał przy mikrofonie na kontakt.
-Tu kapitan Shelwell Kerman. Powinniście nas widzieć. Jesteśmy gotowi do dokowania. Odbiór.
-Dziękuję. Zaczynamy. Do zobaczenia, bez odbioru. - Podfen wyłączył komunikator i rozkazał załodze: "Schować panele słoneczne!"

Lądownik Laythe Alfa-1 był, w przeciwieństwie do BW, pozbawiony systemu RCS. Shelwell zarządził wcześniej ustawienie się dokiem w stronę BW i uruchomił system nadajnika laserowego, który miał ułatwić dokowanie, podczas gdy cała procedura podejścia i połączenia się była prowadzona bezpośrednio przez załogę BW.



-Jeszcze chwilka... - mruczał major, obserwując przez okienko zbliżający się lądownik i monitorując wskazania autopilota.


-Jest! - krzyknął Podfen. - Otwórzcie z powrotem panele słoneczne i przejście przez doki!

Przez dziurę przelatywali kolejno kapital Shelwell, starszy kapral Gerfield i kapral Kerfal. Przez 5 minut cała dziesiątka ściskała się, śmiała i rozmawiała. Wreszcie nadszedł moment rozstania.
-Podział będzie następujący - zaczął Richdin - panowie z BW: Podfen i Nelburry zostają, dołączy do was Gerfield z Alfy-1. Na wyspie będziemy potrzebowali lekarza i mechanika, dlatego Kerfal i Shepgel lądują.
-Tak! - ucieszył się Shepgel, który półtora roku temu zachwycał się widokami z Laythe. Podfen Kerman nie był zbyt zachwycony, podobnie jak Nelburry, który spytał, jak długo będą musieli być na orbicie.
-Do następnej misji - odpowiedział Richdin. - mają wtedy przywieźć pierwsze pojazdy do szybkiego kontaktu Laythe - BW. Będziecie wtedy się wymieniać.
-A my? - spytał Neilney Kerman, zastępca menedżera do spraw architektury bazy.
-Wszyscy menedżerowie przechodzą do Alfy-1.
-Panie majorze - zwrócił się do szefa BW Podfena kapitan Shelwell - w lądowniku mamy mało paliwa. Proszę o przelanie odrobiny do Alfy-1. Nie potrzebujemy zbyt wiele, bo przy lądowaniu stracimy silniki.
Po kilku minutach przejścia części osób z BW do Alfy-1 oraz przelaniu kilku litrów paliwa oddokowano pojazdy.

Odpowiednie manewry w celu dostosowania orbity zostały zakończone, zbiornik paliwowy i silnik nie są już potrzebne.

-Otworzyć spadochrony, wysunąć nóżki - rozkazał Shelwell.


Po kilku minutach pojazdem lekko zatrzęsło.

-Wylądowaliśmy! - krzyknął szczęśliwy mechanik.
-Shepgel, wysuń drabinkę i otwórz panele słoneczne. Kerfal, melduj odległość do markera.
-162 metry.
-Wysokość nad poziomem morza?
-1522 metry.
-Ciśnienie na zewnątrz?
-0 koma 547 atmosfery.
-Gęstość powietrza?
-668 koma 8 gramów na metr sześcienny.
-Rozpocząć wyrównanie ciśnienia!
Procedura wyrównania ciśnienia wewnątrz kabiny z ciśnieniem zewnętrznym trwała aż pół godziny. Było to konieczne, by nie dostać choroby dekompresyjnej, która w takim skrajnym przypadku mogłaby doprowadzić nawet do śmierci. Mimo przedłużonej zmiany oraz częstego przełykania powietrza, co chwilę pasażerom robiło się ciemno przed oczami. Minęło kolejne 15 minut, zanim przyzwyczaili się do normalnego ciśnienia.
-Wyślijcie do KSC sygnał osiągnięcia celu - powiedział Richdin - i zaproponujcie, by wyrównywanie ciśnienia trwało płynnie przez cały rok podróży z Kerbinu na Laythe. Dzięki temu przyszłe misje nie będą miały takich problemów.
-Tak jest! - przyjął rozkaz kapital Shelwell i zaczął nadawać. Szef projektu przeszedł do śluzy gazowej, nie włączał wyrównywania różnicy ciśnień (bo zostało to zrobione na całym lądowniku) i zostawiając drzwi otwarte zaczął schodzić drabinką na dół.

Dotarł na powierzchnię, dotknął jej. Odszedł kawałek od lądownika, mianowanego właśnie "Bazą Alfa". Zerknął w kierunku plaży, gdzie leżał marker, a później w drugą stronę, skąd właśnie zza horyzontu wyłaniał się gazowy olbrzym. Włączył interkom przy skafandrze.

-Panowie, to nasz nowy dom!
Później spacerkiem zaczął iść w stronę morza.