340
« dnia: Pon, 20 Paź 2014, 20:27:52 »
Rozdział III - Bliskie spotkanie trzeciego stopnia
Godzina 0:15
Alex rozejrzał się. Nie wyglądało to na magazyny. Korytarz prowadzący lekko w dół, wyraźnie schodzący pod poziom gruntu, a na końcu winda. Brak szybu nad windą sugerował, że można tylko zjechać na dół. Obok drzwi wejściowych stał terminal komputerowy. Świetnie ukryto główne wejście. Mogąc zniszczyć jeden z budynków z zewnątrz, nikt nie postanowiłby zbombardować magazynu. Potomac wcisnął przycisk łączenia na multikomunikatorze.
-Centrala, tu Potomac. Wycwanili się i zamaskowali wejście do bazy jako magazyn.
-Więc jesteś już w środku? – zdziwił się generał Aethor, spoglądając na zegarek. – widzisz windę?
-Tak, jest na końcu korytarza. Zaraz rozpocznę inwigilację bazy, tylko sprawdzę komputer. Może znajdę coś ciekawego.
-Dobrze. Po wejściu odszukaj Knetojina, Tylko pamiętaj, z nikim innym nie wolno ci się kontaktować.
-Zrozumiałem, sir. Bez odbioru.
Porucznik podpiął się do terminalu, będącego prawdopodobnie jedynym środkiem kontaktu między pracownikami wewnątrz obiektu a strażnikami na zewnątrz.
W dniu wczorajszym zmieniliśmy zasady ochrony dotyczące przechodzenia między strefami w kompleksie. Otwarcie najważniejszych drzwi będzie możliwe tylko po podaniu specjalnego kodu. Inne z kolei będą otwierane za pomocą komputerów w biurach ochrony. Skrzynki z mechanizmem otwierania drzwi będą najczęściej ukryte po stronie chronionej, zapobiegniemy w ten sposób włamaniom.
-Cholera… - mruknął sam do siebie Potomac. – jeszcze więcej roboty…
Porucznik odpiął kable i zaczął iść w stronę windy. Był jeszcze w połowie korytarza, gdy drzwi windy same się zamknęły, światło zgasło, a z głośników zaczął dobiegać alarm. Ze szczelin ścianach nisko nad podłogą zaczął wydobywać się szary gaz. Alex przez kilka krótkich chwil z rosnącym zdziwieniem przyglądał się całej sytuacji, dopiero później zaczął biec w stronę windy, próbując połączyć się z centralą.
-Generale, mam kłopoty, to jakiś gaz bojowy… - zaczął kasłać. Zrobiło mu się ciemno przed oczami.
0:25, korytarz wewnątrz kompleksu
-Leż spokojnie, próbuję ocalić ci życie – usłyszał dobiegający się jakby z daleka głos.
Potomac leżał na łóżku na kółkach, przykryty białym prześcieradłem. „Jak trup”, pomyślał porucznik. „Czuję się jak trup”. Zaczął zastanawiać się nad głosem, który przed chwilą usłyszał. Bardzo szeleszczący, zupełnie jak obcy język. „Spodziewałem się tu Rosjan, jednak kilka lat na misji w Polsce się przydało”.
Wreszcie łóżko zatrzymało się i Polak zdjął z komandosa prześcieradło. Potomac usiadł na wózku i przyjrzał się – człowiek w białym fartuchu, więc pewnie naukowiec. Na plakietce napis „prof. J. Jaskulski, Neurobiologia”. Najbardziej w oczy rzucały się jednak protezy. Lewa dłoń, wyglądająca jak pożyczona od robota, oraz prawe oko, czarne, z małą czerwoną szczeliną na środku. Cyborg.
-Jak głowa? Pewnie boli jak cholera? – spytał się Jaskulski.
-Eh, tak… - dopiero teraz porucznik poczuł ostry ból w skroniach.
-Masz szczęście, że znalazłem cię pierwszy. Podmieniłem cię na trupa, zanim przybiegli strażnicy. Zresztą, mało brakowało, a sam byś takim trupem został. Zwykle nie oszczędzają na gazie.
-"Zwykle"? - opadający powoli ból pozwalał Potomacowi myśleć – ktoś jeszcze próbował się tu dostać?
-Tutaj? – uśmiechnął się naukowiec – Nikt się tu nigdy nie dostał i nie dostanie, oprócz ciebie oczywiście. Po prostu nikt o tym miejscu nie wie.
-To na co ten alarm?
-Na uciekinierów.
-Zombie wam stąd uciekają?
-Co? – zaczął śmiać się profesor – te pozbawione rozumu istoty? Nie, uciekają tacy jak ja, naukowcy. Nie mogą znieść tego gówna. Zresztą, sam bym uciekł, ale widzisz…
Podniósł lewą rękę z dłonią zastąpioną maszyną.
-Jestem chory na ALS. Kupili mnie tymi wszystkimi implantami i protezami. Co trzy dni stawiam się u nich na ładowanie akumulatorów. Nawet gdybym zdołał uciec, nie przeżyłbym tygodnia bez ładowania tych zabawek.
-Właśnie, gdzie moje zabawki? – spytał porucznik, rozglądając się w poszukiwaniu plecaka ze sprzętem i komunikatora.
-Musiałem to zostawić, inaczej bym cię nie uratował. Pewnie strażnicy przenieśli to do magazynów piętro niżej. – Jaskulski przyjrzał mu się. – Na twoim miejscu zapomniałbym o gratach i uciekł stąd jak najszybciej, jak to możliwe.
cdn.