301
Inne / LGV czyli Beholder
« dnia: Pon, 24 Cze 2013, 20:14:57 »
Z ostatniej chwili! Z Sins Corp. wyciekły zdjęcia wyglądające na fotomontaż, jednak są świadkowie na to, że to prawda. W ośrodku przy użyciu Aby zobaczyć link -
ZAREJESTRUJ SIĘ lub ZALOGUJ SIĘ testuje się wehikuły zdolne do operowania w warunkach mikrograwitacji. Z braku lepszego określenia (w końcu UFO toto nie jest, chociaż prawie) będziemy dalej nazywać ten pojazd LGV, skrót od Low Gravity Vehicle. A oto kilka fotek na potwierdzenie naszych słów.





Rzecznik firmy Shinzo odmówił udzielenia jakichkolwiek komentarzy na temat maszyny antygrawitacyjnej, ale rzucił nieco światła na schwytaną na zdjęciach, przez naszychwścibskich reporterów, maszynę:
- Tak, firma testuje takie rozwiązania pod kątem przyszłych misji kosmicznych. Nasze pojazdy są często modułowe. Wiele misji jest planowanych w oparciu o wielokrotne dokowania, często tego samego modułu. Na orbicie często potrzeba dodatkowego pojazdu, który byłby w stanie taki moduł przenieść w pożądane miejsce. Pojedynczy statek, który w każdej chwili może wykonać takie zadanie to duża oszczędność, w odniesieniu do montowania na każdym module komputera i silników manewrowych.
Dokopaliśmy się jeszcze do specyfikacji technicznej, ale najpierw kilka fotek z pierwszych i tych mniej udanych testów.

Z naszych informacji wynika, że już pierwsze testy pokazały, iż potrzebny będzie zestaw przeciwstawnych silników, których pilot będzie mógł użyć do wyhamowania i przyziemienia maszyny.

Dowiedzieliśmy się również, że testy w atmosferze ziemskiej narzuciły na załogę poważne limitacje maksymalnej prędkości. Jeśli pilotowi za bardzo spodobał się nowy wynalazek, często kończyło się to oderwaniem paneli słonecznych, a pojazd jest praktycznie napędzany energią słoneczną. Jednak zostaliśmy uspokojeni, na orbicie taki problem nie występuje.

Jako napęd LGV używa 16 silników jonowych, z których naraz pracuje najwyżej połowa. Grupy funkcyjne są tak zaprojektowane, że włączenie jednego zestawu, dezaktywuje drugi. Jak pamiętamy z lekcji fizyki gdy na ciało działają znoszące się nawzajem siły, to nic się tak na prawdę z tym ciałem nowego nie dzieje, więc to całkiem sprytny sposób by oszczędzać paliwo. Chociaż tego i tak jest cała masa do zużycia, mając na uwadze spalanie. Jak wyjaśnia nam rzecznik takie rozwiązanie jest znacznie bardziej ekonomiczne od stosowanych powszechnie RCS-ów. Jest też niestety mniej dokładne, dlatego prace nad udoskonaleniem maszyny nie ustają. Pojazd ma na wyposażeniu SAS i to głównie za jego pomocą manewruje.
Zapytaliśmy jak niska musi być grawitacja, by pojazd się do czegokolwiek nadawał. I podobno został zaprojektowany do operowania w warunkach mikrograwitacji, czyli bliskiej zeru, jakiej np. doświadczają astronauci na orbicie Kerbinu. Także marzyciele, studzimy zapał, tym modelem nie polatacie sobie nad Munem, choćbyście byli i samym Jebedaiahem.
Na koniec kilka fotek:



Oraz Aby zobaczyć link - ZAREJESTRUJ SIĘ lub ZALOGUJ SIĘ.





Rzecznik firmy Shinzo odmówił udzielenia jakichkolwiek komentarzy na temat maszyny antygrawitacyjnej, ale rzucił nieco światła na schwytaną na zdjęciach, przez naszych
- Tak, firma testuje takie rozwiązania pod kątem przyszłych misji kosmicznych. Nasze pojazdy są często modułowe. Wiele misji jest planowanych w oparciu o wielokrotne dokowania, często tego samego modułu. Na orbicie często potrzeba dodatkowego pojazdu, który byłby w stanie taki moduł przenieść w pożądane miejsce. Pojedynczy statek, który w każdej chwili może wykonać takie zadanie to duża oszczędność, w odniesieniu do montowania na każdym module komputera i silników manewrowych.
Dokopaliśmy się jeszcze do specyfikacji technicznej, ale najpierw kilka fotek z pierwszych i tych mniej udanych testów.

Z naszych informacji wynika, że już pierwsze testy pokazały, iż potrzebny będzie zestaw przeciwstawnych silników, których pilot będzie mógł użyć do wyhamowania i przyziemienia maszyny.

Dowiedzieliśmy się również, że testy w atmosferze ziemskiej narzuciły na załogę poważne limitacje maksymalnej prędkości. Jeśli pilotowi za bardzo spodobał się nowy wynalazek, często kończyło się to oderwaniem paneli słonecznych, a pojazd jest praktycznie napędzany energią słoneczną. Jednak zostaliśmy uspokojeni, na orbicie taki problem nie występuje.

Jako napęd LGV używa 16 silników jonowych, z których naraz pracuje najwyżej połowa. Grupy funkcyjne są tak zaprojektowane, że włączenie jednego zestawu, dezaktywuje drugi. Jak pamiętamy z lekcji fizyki gdy na ciało działają znoszące się nawzajem siły, to nic się tak na prawdę z tym ciałem nowego nie dzieje, więc to całkiem sprytny sposób by oszczędzać paliwo. Chociaż tego i tak jest cała masa do zużycia, mając na uwadze spalanie. Jak wyjaśnia nam rzecznik takie rozwiązanie jest znacznie bardziej ekonomiczne od stosowanych powszechnie RCS-ów. Jest też niestety mniej dokładne, dlatego prace nad udoskonaleniem maszyny nie ustają. Pojazd ma na wyposażeniu SAS i to głównie za jego pomocą manewruje.
Zapytaliśmy jak niska musi być grawitacja, by pojazd się do czegokolwiek nadawał. I podobno został zaprojektowany do operowania w warunkach mikrograwitacji, czyli bliskiej zeru, jakiej np. doświadczają astronauci na orbicie Kerbinu. Także marzyciele, studzimy zapał, tym modelem nie polatacie sobie nad Munem, choćbyście byli i samym Jebedaiahem.
Na koniec kilka fotek:



Oraz Aby zobaczyć link - ZAREJESTRUJ SIĘ lub ZALOGUJ SIĘ.