CZĘŚĆ PIĄTA
DŹWIGI, SIŁOWNIKI, MAGNESY I KABLE. TYLKO MŁOTKA NIET
Cały niezbędny sprzęt do skonstruowania przegubowego łazika był na miejscu. Momsen Kerman i Richsey Kerman opuścili wnętrze modułu załogowego i przystąpili do pracy. Najpierw uznano, że w Spectrucku trzeba usunąć przejściówkę dokowania. Po co została zainstalowana? Nikt nie wiedział.
Momsen podjechał dźwigiem i zaczepił na mocowaniu uniwersalnym linkę. Powód demontażu był prosty - ciężkie moduły lepiej wozić jak najbliżej środka ciężkości pojazdu, w czym przejściówka nieco przeszkadzała.
- Gdzieś to wsadzamy Richsey? - Zapytał kolegę przez krótkofalówkę.
- E, ciepnij to gdzieś, byle nie zawadzało.
Był to właściwie chrzest bojowy niewielkiego dźwigu. Wszystkie systemy pracowały jak należy, zgodnie zresztą z przypuszczeniami inżynierów. Jedynym wykrytym błędem okazało się umiejscowienie nóżek stabilizujących. Ładnie umiejscowione z tyłu, z boku, tyle że jakoś z przodu nie, a tam by się przydały najbardziej.
Czas było wyruszyć po ten koszmarnie ciężki moduł załogowy. Obaj Kerbonauci zasiedli w pojeździe, tym razem każda pomoc się przyda. Momsen uruchomił reflektory i załoga pojechała w krótką kilometrową podróż.
Pora przystąpić do załadunku. Richsey zajął miejsce pilota, a Momsen, lepiej wprawiony w sterowaniu systemami pojazdu zajął miejsce z tyłu. Ostrożnie wycofano pod moduł.
Ramiona rozciągnęły się na pełną długość i operator chwycił sekcję załogową. Uruchomił siłowniki i bardzo powoli zaczął podnosić ciężki klamot. Cieszył się w duchu, że tu na Munie dźwięk się zupełnie nie roznosi. Na Kerbinie zapewne słychać było by jęki naprężonego metalu, bo ramiona wyraźnie się wyginały. W końcu udało się podnieść moduł i rozciągnąć zawieszenie.
Powrotna droga była dużo przyjemniejsza. Porządnie dociążony pojazd nie podskakiwał na niewielkich nierównościach. Gorzej było z prądem. Nawet z rozłożonym panelem awaryjnym dwa spore elektromagnesy utrzymujące ładunek pożerały ogromną ilość energii. Richsey wyłączył napędy przedniej osi. Po dotarciu pod bazę żelastwo ostrożnie opuszczono na ziemię.
Richsey zasiadł za sterami dźwigu i podjechał kilkadziesiąt metrów pod rozłożysty kadłub Wingmuna czekającego jeszcze z rozładunkiem. Uwolniono z zaczepów jeden z przegubów łazika.
Plan był taki, by wyciągnąć z pod samolotu element. Jednak szybko się okazało, że nijak nie przejdzie dołem.
Piloci uwolnili z zaczepów moduł zasilający i zdecydowali się wykonać króciutki skok o kilkanaście metrów. Chwilę wcześniej Richsey Kerman wziął uniwersalne uchwyty pręta stabilizującego i spiął obie połówki przegubu. Wszystko po to, by na nieco nierównej powierzchni niezwykle ważna część nie potoczyła się gdzieś i nie doznała uszkodzeń.
Czas na skok Wingmunem. Na pokładzie znajdował się jeszcze drugi przegub, więc trzeba było poczekać z odlotem na Kerbin.
Richsey zamocował uchwyt i podpiął ręcznie linkę. Właściwie elektromagnes byłby wygodniejszy. Na szczęście znajdował się na wyposażeniu.
Podjechał do celu i zaczął powoli zbliżać element do doku modułu załogowego.
Gdy dok chwycił, Momsen zdemontował pręt. Instalacja przegubu nie była łatwa. Obaj Kerbonauci wytężali swoje zdolności by dokonać połączenia. Po pół godzinnej walce w końcu doszło do połączenia modułu załogowego ze sterującym.
Czas na przegub numer dwa. Tym razem ustalono, że wyciąganie z ładowni odbędzie się w górę za pomocą elektromagnesu. Tylko trzeba spiąć obie części, by nie wyginały się na łożyskach. Richsey widząc nerwowo rozglądającego się kolegę zapytał. - No? Gdzie masz te uchwyty?
- Tu mam, o, uchwyt - Momsen wyciągnął dłoń.
- A drugi do pary?
- No właśnie nima. Jakby się pod ziemię zapadł!
Poszukiwania nic nie dały. Diabli wiedzą, gdzie zapodział się drugi. Jednak wyposażenie bazy nie obejmowało czegoś takiego jak zapasowy uchwyt pręta. Ba, nie było nawet młotka! Trzeba było radzić sobie bez. Elektromagnes złapał przegub i powoli podniósł go do góry.
O ile to w ogóle możliwe, montaż drugiego przegubu był jeszcze paskudniejszy. Wszystko dlatego, że Momsen zapodział gdzieś uchwyt. Richsey uważnie operował dźwigiem, a drugi Kerbonauta za pomocą jetpacka próbował ustawić część na prawidłowej pozycji.
W końcu moduł zasilający udało się spiąć z resztą pojazdu. Zabłysnęły reflektory zestawu, a w kabinie i w przedziale załogowym ruszyła instalacja powietrzna. Można było zdemontować zainstalowany naprędce na module sterowania panel słoneczny wykręcony z Wingmuna.
Momsen zasiadł za sterami i powoli potoczył się pod bazę. Richsey za nim ruszył dźwigiem.
Wszystkie systemy przegubowca działały prawidłowo, chociaż sterowanie wymagało sporej wprawy. Na koniec sprawdzono działanie anteny komunikacyjnej dalekiego zasięgu. Wreszcie Kerbonauci mogli rozkoszować się czystym i szybkim przekazem danych z macierzystej planety.
PS. Ano Robsonie, wygrałeś:) zawiasy pracują na Free Dish-ach z IR. Nie zdecydowałem się na użycie stockowych łap, bo paskudnie bugują. To samo można powiedzieć o linkach z KAS, które działają świetnie, ale tylko póki nie próbujemy ich wczytać ponownie. Jedyne co działa prawidłowo to części z IR, dlatego właśnie zostały wykorzystane