Cała załoga bazy zgromadziła się w lądowniku w celu zaznania odrobiny rozrywki w postaci konsumpcji bliżej nieokreślonego alkoholu nieznanego pochodenia, oraz gry w skrable. Ogólnie rzecz ujmując był to czas wolny, ponieważ zwyczajnie nie było co robić. Dźwigu brak, narzędzi brak, paliwa również (prawie) brak i urządzeń wydobywczych też brak. Kolejne rozgrywki toczyły się coraz to mozolniej.
- Wymieniam trzy literki... - Teina przerwała pełną skupienia chwilę milczenia. - O, zaraz wam pokażę!
- No dobra, teraz ja... Mam "o"... "w", "i", "e" oraz "c". To będzie... Czternaście punktów!
- Owiec się zachciało, co? - Grymasił Thomp, przegrywając trzecią z rzędu partię. - Mam tylko "on"... - rzekł, po czym dostawił do już leżącego na planszy wolnego "e".
- Te one to chyba te owce, haha. - Luna, dowódca misji wyraźnie coraz bardziej rozbawiona w miarę ubywania płynu w butelce. - "Tank" dorzucę do tych waszych owiec! Voila! Punkty dla mnie, haha!
- Masz fart szefowo, ot co! - z udawaną złością wycedziła Teina dorzucając do planszy kolejne niewiele znaczące słowo. - "ten" tankowiec, tyle dodam.
- Ten czyli który?
- Nie wiem który. "super" się liczy? - nie czekając na odpowiedź Sigy dorzuciła kolejne litery do planszy.
- Liczy się. Ten supertankowiec też się liczy. Znów chcesz wygrać, co?
- Jak ten supertankowiec to tylko "Cytadela".
- To ja dorzucę "ta", jak to cytadela. - Kolejna kolejka Thompowi nie podpasowała.
Gra trwała jeszcze kilka kolejek a w końcowym rozrachunku wygrała Sigy - po raz kolejny. Wszyscy wspólnie zdecydowali, że czas zmienić grę. W międzyczasie wywiązała się dyskusja na jakiś mało znaczący temat aby potem wrócić do tematu wyboru następnej gry. Padło na grę w "okręty" lub inaczej: "statki".
- Ej, w zasadzie to o co chodzi z tą całą "Cytadelą"? - rzucił niepozornie Thomp.
- No fakt, byłeś obwoźnym geologiem, ha! - zażartowała Luna, wyraźnie rozbawiona. Humor jej dopisywał, taki stan rzeczy stał się jeszcze wyraźniejszy w miarę ubywania płynu z kolejnej tajemniczej flaszki niewiadomego pochodzenia. - Pozwól, że wyjaśnię o co chodzi z "Cytadelą"...
Zacząć należy od tego, że jest to największy tankowiec jaki kiedykolwiek latał w znanym kosmosie! Fakt, przez ostatnie lata była cisza. Ba! Nadal jest. Szurnięci ekolodzy jakoś nie podnieśli wrzawy. Pewnie zarząd zdołał im wcisnąć bajki, albo inaczej ich przekabacił. Albo najzwyczajniej w świecie ich przekupił. Pod stołem oczywiście. Jakkolwiek by nie było, jest spokój a pojawienie się tego statku przeszło bez echa, co jest po prostu dziwne. Historia jest o tyle ciekawa, że pierwsze wzmianki w dostępnych publicznie źródłach, o tym konkretnym statku sięgają blisko sto lat wstecz! Pierwsza pojawia się w sześćdziesiątym siódmym, wspomina dziewiczy rejs na orbitę księżyca. Po powrocie, blisko rok krąży po orbicie Kerbinu w celu przeprowadzenie jakichś modernizacji. Gdy prace zostają ukończone, statek wpada w ręce spółki Space Prospectors zajmującej się poszukiwaniem rzadkich minerałów w naszym układzie. Siedem lat później spółka upada, statek zostaje uwięziony na orbicie jako masa upadłościowa. Załoga zostaje ewakuowana, część osprzętu statku zostaje sprzedana a reszta rozkradziona. Na tamten okres przypada wzmożona aktywność wszelkiej maści piratów i bandytów.
Po orbicie krąży pusty kadłub, obrabowany ze wszystkiego co nie było na stałe przyspawane. Potem robi się ciekawiej. W siedemdziesiątym ósmym trafia do General Mining Inc. i w ekspresowym tempie, bo zaledwie w dwa lata cały statek zostaje wyremontowany i ponownie wyposażony. W połowie osiemdziesiątego roku wyrusza wraz z flotą wydobywczą na Jool. W osiemdziesiątym siódmym wraca nad Kerbin z częścią floty górniczej. Statki zostają wyremontowane i pół roku później wracają nad Jool, dalej drążyć księżyce Joola. Do roku dziewięćdziesiątego zachowały się wszystkie dzienniki pokładowe, archiwa zawierające kompletne zapisy wszelkiej komunikacji. Wtedy też upada General Mining a data zbiega się z końcem zapisów komunikacji z flotą. Dwa lata później nad Kerbin wraca tylko niewielka część całej floty General Mining, statki zostają natychmiast zezłomowane. Sprawa zostaje zamieciona pod dywan, dane załóg, szczegóły wyprawy, dzienniki pokładowe, wszystko związane z GM i flotą która wyruszyła na Jool zostaje zatajone. Nawet dziś nic nie można na ten temat znaleźć.
Najlepsze jest teraz, słuchaj. W sto dwudziestym drugim jakaś niewielka ekspedycja DSO-E4, badająca asteroidy, natrafia na Cytadelę (a raczej jej wrak) krążącą gdzieś pomiędzy Kerbinem a Minmusem. Zarząd skrzętnie korzysta z trzeciej rezolucji i ogłasza znaleziony wrak jako własność. Jedyne co wiadomo od tej pory jako fakt, to to, że w sto trzydziestym statek zostaje wcielony do czynnej floty pod nazwą MST-E4, nazwa własna "Cytadela". Co się działo pomiędzy sto dwudziestym drugim a sto trzydziestym, to są niepotwierdzone informacje. Albo raczej plotki. Nie wiadomo w jakim stanie znaleziono ten statek, gdzie go wyremontowano i nie wiadomo skąd jest aktualna załoga. Nikt ich praktycznie nie zna. Siedemnasta mówiła, wspomniała, że mogą tam trząść pokładem byłe trepy pierwszego sortu. Na dodatek całkiem możliwe, że ten remont co ta łajba teraz przechodzi to nadal rekonwalescencja po tych trzydziestu latach w przestrzeni. Ech... To by było na tyle Thomp. Teraz wiesz o co tyle szumu.
- Ano wiem szefowo. Dobry materiał na scenariusz dreszczowca, nie ma co.
- Racja, brzmi jak dreszczowiec. Ale skądś się te scenariusze w kinie biorą. Akurat kończą partię, jestem za tym, aby do nich dołączyć. Nie grałam w "okręty" od czasów podstawówki!
- Tajest pani kapitan!