Armagedon część 6.
Czas do bariery zero : 24 minuty.
Przez sekundę nic się nie działo a potem nagle do wnętrza wpadło jasne światło. Wyglądało to tak jakby za statkiem pojawiło się drugie słońce. Po chwili światło przygasło.
Bill Kerman wyjrzał przez okno i zobaczył piękny widok. Rozgrzane do kilkudziesięciu tysięcy stopni odłamki wyrzucone z epicentrum eksplozji parowały zostawiając świetliste smugi. Wyglądało to jak wielki pokaz sztucznych ogni. Po minucie fajerwerki zaczęły przygasać pozostawiając delikatną mgiełkę pyłu.
- Wygląda na to że nie oberwiemy. - Powiedział Bill i uśmiechnął się.
W tym momencie gdzieś z tyłu pojazdu rozległ się głośny trzask.

***
Obłok plazmy rozproszył się i zniknął.
Danny Kerman obrócił transporter w kierunku powierzchni asteroidy i po raz ostatni uruchomił silnik jonowy. Po chwili na ekranie komputera nawigacyjnego pojawił się złowieszczy komunikat :
Ostrzeżenie o zderzeniu!
Czas do kolizji 15m:32s.
Prędkość kolizji 34 m/s. Danny zignorował go i spojrzał na zegarek , zostało 20 minut do bariery zero.
Radio nadal nie działało więc Dannemu pozostało tylko mieć nadzieję , że reszta załogi bezpiecznie wróci na Kerbin.

***
W kabinie Rangera zapadła cisza. A potem się zaczęło. Na panelu kontrolnym zapaliła się kontrolka alarmu głównego. Równocześnie na wszystkich wyświetlaczach pojawił się komunikat niepozostawiający złudzeń co do sytuacji.
- Dehermetyzacja! - Krzyknął Bill. - Mamy przebicie w module cumowniczym. Ciśnienie 0.9 atmosfery i spada.
Jeb odpiął pas i podleciał do grodzi oddzielającej moduł cumowniczy od pasażerskiego.
Jak każdy astronauta wiedział , że w przypadku przebicia poszycia są tylko 2 wyjścia : Uszczelnić poszycie albo odciąć uszkodzony moduł.
Projektanci rangera wyposażyli go w dwie grodzie które w razie przebicia można było uszczelnić odcinając uszkodzony moduł od reszty statku.
Jeb chwycił za rączkę włazu i zamknął go. A raczej próbował zamknąć bo po domknięciu właz natychmiast odskakiwał uniemożliwiając uszczelnienie modułu cumowniczego.
- Cholera! - Zaklął.
Słychać było cichy szum powietrza przepływającego przez szparę miedzy drzwiami i framugą.
Bill poklikał w panel kontroli środowiska.
- Na razie ciśnienie jest stabilne bo system kontroli środowiska uzupełnia braki , ale za kwadrans zbiorniki będą puste i ciśnienie w kabinie spadnie do zera. - Powiedział. - Chyba powinniśmy założyć skafandry.
- Nic z tego - Zaoponował Jeb - Przygotowanie skafandrów zajmie z pół godziny. Musimy uszczelnić właz.
Bill pochylił się i obejrzał zatrzaski na włazie.
- Pęknięty bolec blokady zablokował jeden z zatrzasków. - Stwierdził. - Musimy go usunąć bo inaczej właz się nie zamknie.
Jeb już wyciągnął zestaw naprawczy. Bill wyjął z niego obcęgi i spróbował wyjąć bolec. Niestety był on zakleszczony.
- Trzeba go przepiłować. - Stwierdził Bill chwytając za pilnik do metalu.
Jeb spojrzał na wskaźniki poziomu tlenu w zbiornikach. Zostało 43%.
- Nie ma na to czasu. - Powiedział Jeb - To stop tytanu i magnezu. Przepiłowanie tego ręcznie zajęłoby z godzinę.
- Więc co robimy? - Zapytał Bob.
- Zamkniemy się w kokpicie. - Odpowiedział Bill. - To jedyne co nam pozostało.
- Zostało 30% tlenu w zbiornikach. - Odpowiedział Jeb. - Musimy przenieść skafandry i zapasy do kokpitu.
- Skafandry ciśnieniowe , zapasy wody , żywność , zestawy naprawcze ... - Wyliczał Bill wyjmując paczki ze schowków i podając je Jebowi który przenosił je do kokpitu.
- Dobra to chyba wszystko. - Powiedział w końcu a potem odepchnął się od ściany i przeleciał do kokpitu.
Następnie wspólnie z Jebem zamknęli i uszczelnili właz.
Bill poklikał w panel kontroli środowiska blokując przepływ powietrza do modułu pasażerskiego i cumowniczego. Poziom tlenu w zbiornikach ustabilizował się na poziomie 15%.
Nagle radio ożyło. - Ranger tu kontrola. W odczyty wskazują na dehermetyzację modułu cumowniczego i pasażerskiego , czy to prawda? - Rozległo się z głośnika.
- Potwierdzam. Zamknęliśmy się w kokpicie. Stan zbiorników z tlenem : 15 i pół procenta , stan zbiorników z azotem : 20 procent. Według komputera starczą one na czas 4 godzin i 20 minut.
- Też mamy ten odczyt. - Potwierdził kontroler. - Za chwilę prześlemy wam koordynaty manewru powrotnego.
***
Danny Kerman po raz ostatni obserwował zachód kerbinu.
Minutę temu nadał ostatni meldunek.
- Wszystko jest Ok. - Powiedział do mikrofonu. - Ładunek uzbrojony , detonator podłączony.
9 Minut do zderzenia z asteroidą. Bez obioru.
A potem wyłączył radio.
Teraz unosił się w ciszy obserwując nieziemski krajobraz asteroidy rozciągający się pod nim.

***
- 1 minuty do drugiego wybuchu. - Powiedział Jeb patrząc na zegarek. - 4 minuty do manewru powrotnegom i 3 minuty do bariery zero. Zdążymy na styk.
- Manewr zaprogramowany , odliczanie. Lądowanie nastąpi za 3 godziny i 5 minut. - Zameldował Bill.
- Jeśli Danny zawiedzie to będziemy patrzeć z pierwszych rzędów na koniec świata. - Odezwał się Bob.
- Wole nawet o tym nie myśleć. - Powiedział Jeb patrząc na asteroidę widoczną za oknem.
***
Danny spojrzał na zegar odliczający czas do zderzenia.
- 10 ... 9 ... 8 ...
Danny położył palec na guziku detonatora.
- 7 ... 6 ... 5 ...
- Za kerbin! - Krzyknął Danny i przycisnął guzik. Nic się nie stało.
Danny przycisnął guzik po raz drugi. Nadal nic.
Sekundę później transporter wbił się w powierzchnię asteroidy z prędkością 50 metrów na sekundę.

***
Jeb odwrócił wzrok od okna , oczekując jasnego błysku światła z drugiego wybuchu.
Nic takiego nie nastąpiło. Jeb jeszcze raz sprawdził zegar.
Zgodnie z jego wskazaniami transporter rozbił się o asteroidę dwie sekundy temu.
- Nie było wybuchu. Coś się stało.
***

Danny powoli odzyskiwał przytomność.
Leżał twarzą do powierzchni asteroidy w odległości 8 metrów od przewróconego transportera. W jego skafandrze włączył się alarm dekompresji.
Danny spojrzał na panel kontrolny na rękawie skafandra.
Zbiorniki były prawie puste.
Danny powoli podniósł się i poczogał w kierunku transportera. Bolały go wszystkie kości ale nie zwracał na to uwagi.
***
2 minuty do bariery zero.
- Wracamy. - Powiedział Jeb sięgając do panelu kontrolnego.
- Zaczekaj jeszcze dwie minuty. - Powiedział Bill.
***
Wtyczka kabla detonatora jest uszkodzona.
Danny spojrzał na zegarek.
Zostało półtorej minuty.
- Cholerny Kosmos. - Powiedział a następnie wyrwał końcówki kabla z uszkodzonej wtyczki.

***
- Została minuta. - Powiedział Jeb patrząc na zegar.
- Zrobi to on się nie poddaje. - Powiedział Bill.
- 40 sekund.
- Danny , wciśnij ten cholerny guzik. - Powiedział Bob patrząc w okno.
***
30 sekund.
Danny zdjął izolację z końcówek przewodu a następnie włożył je do otworów gniazda.
A potem zamknął oczy i przycisnął guzik detonatora.
***
Drugi wybuch był niewiele mniejszy niż poprzedni.
Jeb spojrzał na zegar. Wybuch nastąpił 15 sekund przed osiągnięciem bariery zero.
- Udało się! - Krzyknął Jeb.
- Wiedziałem że to zrobi! - Powiedział Bob.
- Dobra , skupmy się. Musimy jeszcze wrócić na Kerbin. - Powiedział Bill.

***
Tymczasem na Kerbinie wszyscy świętowali.
Wszyscy z wyjątkiem kontrolerów misji.
- Jak to w poszyciu jest dziura ? - Zapytał Dean Kerman.
- Widać ją na zdjęciu z teleskopu naziemnego. Ma około 10 centymetrów średnicy. - Odpowiedział kontroler do spraw namierzania w paśmie widzialnym.
- Jak to wpłynie na bezpieczeństwo podczas powrotu do atmosfery?
- Dziura nie jest położona na krawędzi natarcia , ale poszycie zostało przebite niedaleko modułu kontroli powierzchni sterowych. Jeśli plazma otaczająca statek podczas wejścia w atmosferę dostanie się do środka , może pozbawić statek manewrowości. Zanim uruchomi się system awaryjny wahadłowiec może zostać rozerwany przez siły areodynamiczne.
***
Bill skończył montować prowizoryczne siedzenie dla Boba kiedy nagle odezwało się radio.
- Ranger tu kontrola. Mamy złe wieści.
- Kontynuujcie. - Odpowiedział Jeb.
- Zrobiliśmy wam zdjęcie teleskopem naziemnym. Jest na nim widoczna dziura w tylnej części poszycia statku. Ma ona średnicę około 10 centymetrów jest ona położona w tylnej części kadłuba , pomiędzy silnikiem numer jeden a silnikiem numer cztery.
- Dziurę ? - Zapytał z niepokojem Jeb. - Jakieś instrukcje dotyczące naprawy ?
- Niestety nie ma na to czasu , musicie lądować za pierwszym podejściem. Macie za mało tlenu aby okrążyć kerbin jeszcze raz.
- Mamy lądować z przebitym poszyciem ? - Zapytał z niedowierzaniem Jeb.
- Tak. - Odpowiedział Capcom.
- Przyjąłem. - Odpowiedział Jeb.
- Czy oni powariowali? - Zapytał Bill.
- Nie wiem ale jeśli plazma dostanie się do środka to będzie nieciekawie. - Odpowiedział Jeb.
- Skończymy jako wielki fajerwerk. - Westchnął Bob.
***
Tymczasem w centrum kontroli , kontroler powrotu z niepokojem obserwował wykres przedstawiający trajektorię lotu statku.
-Kontrola powrotu do dyra mamy błąd kąta podejścia rzędu 2 stopni. - Wywołał dyrektora przez interkom.
- Że co proszę. - Zapytał Dean Kerman.
- Wchodzą w atmosferę pod złym kątem. Nie wiem czy uda im się dociągnąć do pasa startowego.
- Przyjąłem. - Potwierdził Dean a potem westchnął. - Zły kąt podejścia , przebite poszycie , rozhermetyzowane wnętrze. Ciekawe co jeszcze może im się przytrafić.
***
Jeb zapiął sprzączkę hełmu i zameldował gotowość do wejścia w atmosferę.
- Ranger tu kontrola. Życzymy wam powodzenia. - Rozległo się z głośnika.
- Dziękuję. - Odpowiedział Jeb. - Jeśli nie skończymy jako fajerwerk to zafunduję wszystkim kontrolerom piwo.
- Dyrektor lotu się ucieszy jak mu to powiem. - Odpowiedział Capcom. - Zaczniecie wchodzić w atmosferę za 35 sekund , prędkość wejścia 8540 metrów na sekundę.
- Przyjąłem. - Odpowiedział Jeb. - Zobaczymy się na pasie startowym.
Wskazania wysokościomierza leciały na łeb na szyję.
- 80 km .... 75 km .... 70 km....

- Jeśli przeżyjemy to będziemy mieli o czym opowiadać. - Powiedział Bill napinając pas.
Za oknem pojawiła się różowa poświata. W miarę jak wahadłowiec opadał róż przeszedł w pomarańcz. Wokół statku zaczęło się robić gorąco.

Podczas wchodzenia w atmosferę tarcie powietrza spowalnia statek. Niestety cała energia zmienia się w ciepło podnosząc temperaturę do kilku tysięcy stopni.
- Prędkość 7000 metrów na sekundę. Odległość od pasa startowego 650 kilometrów. Przeciążenie 3 G. - Zameldował Bill.
Za oknami przelatywały płomienie , statek zwalniał.
- Cholera! Tracę stery. - Powiedział nagle Jeb.
Wahadłowiec opadał jak kamień.
- 5 G. wysokość 30 kilometrów. - Krzyknął Bill. - Za szybko opadamy!
- Wiem! - Odkrzyknął Jeb.
Wahadłowiec wpadł w korkociąg pędząc stromo ku ziemi.

Kiedy włączyły się stery zapasowe i Jeb wyrównał lot było już za późno.
- Nie dociągniemy do pasa - Stwierdził Jeb. - i nie przelecimy nawet przez góry.
- No nie. Jak nie spłoniemy to się rozbijemy. - Westchnął Bill

- Chyba jednak damy radę przelecieć przez góry. - Stwierdził Jeb. - Po drugiej strony gór jest dużo płaskiego terenu do lądowania.
- Ale przecież jesteśmy za ... - Bill zamilkł widząc gdzie lecą. - Chyba nie chcesz przelecieć przez ...
- Trzymajcie się. - Powiedział spokojnie Jeb.
Statek przeleciał przez wyłom w paśmie górskim nieledwie muskając końcówkami skrzydeł skały.

- Lądujemy. Wypuść podwozie. - Polecił Jeb.
Bill sięgnął do przełączników i gdzieś z dołu rozległ się szczęk. - Po chwili diody kontrolne podwozia zaświeciły na zielono.... Z wyjątkiem jednej.
- Przednie podwozie nie jest zablokowane. - Zameldował Bill.
- Cholera! - Zaklął Jeb. - Tak czy inaczej musimy lądować.
- Uważaj na te drzewa. - Krzyknął Bill.

Ranger szybko tracił wysokość.
- Trzymajcie się. Lądujemy. - Krzyknął Jeb.
Dotknęły gruntu. Przez chwilę wszystko szło dobrze. Ale nagle przednie podwozie nie wytrzymało i złożyło się.
Ranger zarył dziobem w grunt i obrucił się na skrzydło które złamało się pod ciężarem kadłuba. Sekundę później , maszyna warta 100 milionów kerbodolarów rozpadła się na kawałki.

***
Jeb z trudem podniósł się z fotela.
Na konsoli migało kilka alarmów a kabinę wypełniał rzadki dym.
Jeb zdjął zbił szybę na małej skrzynce koło włazu i pociągnął za dźwignię awaryjnego otwierania włazu.
Rozległ się huk i właz odpadł od statku. Do wnętrza wtargnęło chłodne powietrze.
Jeb uruchomił transponder aby ekipa ratunkowa nie szukała ich po całym kontynencie a następnie pomógł wyjść Billowi i Bobowi.
- Czyli jednak stawiasz piwo wszystkim kontrolerom. - Bill poklepał Jeba po ramieniu.
Wysoko nad nimi wisiał na niebie wielki szary kamień , asteroida. Załoga długo jeszcze stała w milczeniu oglądając ten niezwykły widok.

Koniec.
Komentarze mile widziane