vide hipotezy, że jesteśmy w Big Brotherze
South Park zawsze na propsie, ale ta hipoteza wydaje mi się nawet bez tego cudownego serialu dość śmieszna. Po co ktokolwiek miałby to robić? To wydaje się niewyobrażalnie wręcz nieopłacalne jeśli chodzi o koszty energetyczne utrzymania kwarantanny.
Tylko o to, że szukamy ich jakbyśmy szukali nas samych. Niekoniecznie cywilizacje w innych częściach galaktyki czy wszechświata mogły podążyć w podobnym sposobie komunikacji, bez fal radiowych, bo powiedzmy właściwości magnetyczne ich macierzystej planety na to nie pozwalają, lub używają kompletnie innego spektrum fal, który dla naszych coraz to bardziej superczułych detektorów i odbiorników nadal są poza zasięgiem.
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem antropocentryzmu w tych kwestiach, ale nie można też przesadzać w drugą stronę. Mimo wszystko formy życia będą zawsze (lub niemal zawsze) posiadały pewne cechy wspólne, właśnie dlatego, że są życiem. Na obecnym etapie rozważania dotyczące życia czy cywilizacji pozaziemskiej są raczej wyzwolone ze stereotypów "ziemskich". Nikt nie oczekuje, że obcy będą myśleli i działali tak jak ludzie - mimo wszystko jednak pewne odkrycia zazwyczaj muszą poprzedzać wcześniejsze i pozostawiać po sobie jakiś ślad. Sugerowanie, że tylko ludzie wykorzystują komunikację radiową też jest przykładem antropocentryzmu. Nawet jeśli rozwijały się cywilizacje, które nie były wstanie korzystać "z radia", to raczej nie stanowiłyby większości we wszechświecie. Istnieje większe prawdopodobieństwo, ze to Ziemia jest typowa i przeciętna niż na odwrót. Dlaczego? Nie chodzi o to, że wiemy w jakich warunkach życie może potrwać, bo co do tego naukowcy nie mają pewności, ale mamy znacznie większą pewność co do tego, w jakich warunkach życie nie mogło powstać. Do tego jeśli jakaś cywilizacja na pewnym etapie rozwoju wybrała inną lub po prostu bardziej efektywną formę komunikacji niż fale elektromagnetyczne to musiała przynajmniej ich spróbować. Patrząc na niebo, patrzymy w przeszłość - powinniśmy więc odbierać choćby krótkie transmisje. Zresztą być może nam się nawet udało - mam na myśli "sygnał wow" odebrany swego czasu przez SETI.
O trzeciej też właśnie czytałem, ale obalenie, bo tablica Mendelejewa w całej krasie na małej przestrzeni występuje we wszechświecie bardzo często.
Bardzo często nie oznacza, że dość często. Niestety nie mogę odkopać w googlu tego źródła, więc nie będę ciągnął tematu.
My jesteśmy rasą eksploracyjną i mocno agresywną, chcemy opanowywać inne światy pomimo to, że własnego jeszcze nie znamy. To trochę bez sensu, nie uważacie?
To cholernie popularny mem, który rozpowszechnił się wraz z raczej lekką i mało naukową SF tak zwanej "nowej fali". Moim zdaniem jest bzdurny. Tak jak wcześniej pisałem - życie ma pewne cechy wspólne, bardzo ogólne, ale jednak. Aby powstało inteligentne życie musi zachodzić ewolucja, a ewolucja rządzi się określonymi prawami. Ludzie mimo iż ze względu na inteligencje i niezwykła skuteczność wyrwali się niemal całkowicie z jej okowów dalej są jej tworami. Agresywność ludzi to nie jakaś ich diaboliczna cecha, tylko coś co ogromnie zwiększa szanse przetrwania. Eliminowanie konkurencji jest czymś naturalnym, zasoby potrzebne życiu, o ile ma zachodzić jakakolwiek ewolucja, muszą być ograniczone. Ludzkość faktycznie jeszcze nie wyczerpała tych zasobów i prawdopodobnie tak długo nie ruszy dalej w kosmos, dopóki to się nie stanie. Ale starsze, wymagające większej ilości zasobów lub powstałe na uboższych światach cywilizacje w końcu będą musiały ich szukać, aby przetrwać. W odpowiedniej skali czasu nawet kontrola populacji nic na to nie pomoże. Tutaj znowu kłania się "okno kontaktu". Byc może cywilizacje nie trwają nigdy dość długo, aby zasoby się skończyły.
Bo sama idea opanowywania innych światów ściśle się wiąże z hipotezą, że nasza planeta zostanie zniszczona. Nikt o tym zbyt głośno nie mówi, bo to dość wstydliwe, ale powodem zniszczenia naszej planety może być przede wszystkim nasza własna działalność, a nie tam jakiś meteoryt,
O ile można już mówić otwarcie o wielkim wymieraniu antropogenicznym, to inny wpływ ludzkości na Ziemie uważam za raczej wątpliwy. Jeden wulkan lub inna katastrofa naturalna w krótkim czasie potrafi zanieczyścić i zniszczyć ekosferę znacznie bardziej, niż ludzkość zdołała przez cały okres trwania epoki przemysłowej. Ekosystemy, gdy dać im choć chwilę wytchnienia przystosowują się do tych zniszczeń bardzo szybko i potwierdzają to kolejne badania. Do tego ludzki wpływ na środowisko mimo wszystko zaczyna raczej maleć niż rosnąć, choć jest dalej ogromny.
Artefakty w naszym układzie po innych cywilizacjach. Kto da sobie głowę uciąć, że takich nie ma? W każdej bajce jest ziarnko prawdy, więc mimo, że jesteśmy zalewani setkami tysięcy fałszywych historii o tym, że coś tam gdzieś jest po drugiej stronie Księżyca, to nie znaczy, że wszystkie to bzdety.
To o czym piszesz byłoby naprawdę piękne, ale nie doszukiwałbym się w braku zdjęć księżyca jakiegoś globalnego spisku. Przemysł kosmiczny kieruje się dziwnymi prawami, bliżej im jednak do zasad ekonomii i polityki niż pragnienia poznania kosmosu. Tutaj dotykamy moim zdaniem osobnego problemu jakim jest to, jakie misje się finansuje, jak się je finansuje i dlaczego się to robi. Może na księżycu czy innych ciałach niebieskich nikt nie spodziewa się odkryć czegoś, co byłoby wartościowe? Szanse znalezienia artefaktów są jednak malutkie.
innych ras
Proszę nie wciskajmy tu slangu rodem z gier komputerowych i rpg-ów. Rozmawiamy o gatunkach. Rasy, to mogą być psów.
W ogóle należy sobie zadać pytanie, skąd przypuszczenie, że jesteśmy pierwszą cywilizacją na naszej planecie? Uważacie, że jesteśmy pierwsi, bo inaczej coś byśmy wykopali? Gówno prawda, nic byśmy nie wykopali.
To kolejna wspaniała perspektywa i srałbym z radości, gdyby coś podobnego odkryto! Ale mimo iż skamieniałości nie mamy zbyt wiele, to jesteśmy w stanie przewidywać jak życie wyglądało, choćby ze względu na to, ze wiemy jakie nisze ekologiczne istniały w danym okresie rozwoju życia na Ziemi. W prekambrze i kambrze dostatecznie złożone organizmy po prostu nie miały szansy powstać. Później, w epoce dinozaurów - być może. Tylko nie jest tak do końca, ze nic byśmy nie wykopali. Nawet jeśli taka cywilizacja istniała raczej nie była cywilizacją techniczną. Wielkie konstrukcje ze stali lub kamienia nawet po milionach lat pozostawiłyby po sobie jakieś ślady, nawet w formie ledwo rozpoznawalnych ruin - ale jednak ślady. Nic o odkryciach choćby przypadkowo przypominających wytwory mezozoicznych cywilizacji nie słyszałem.
Rozpiętość drogi mlecznej szacuje się na 100 000 lat świetlnych, przez co można uznać poniższą grafikę za w miarę zgodną ze stanem faktycznym:
Co nie zmienia faktu, ze cywilizacje, choćby wymarłe mogłyby być o miliony lat starsze od naszej.