22
« dnia: Czw, 04 Cze 2015, 20:07:30 »
Czy ktokolwiek choćby przeczytał artykuł który podlinkowałem? To nie jest teoria paranaukowa. Jest oparta na określonych faktach. Ale nvm, to tylko poboczne zagadnienie.
Irytują mnie okrutnie w całej tej dyskusji dwie rzeczy. Pierwszą jest naiwność i new'agowe pie... gadanie o tym jak oceany są niezbadane i mieszkają w nich syreny, że ludzie to ZUY gatunek, który jako jedyny niszczy wszystko dookoła i tak dalej. To bzdury. Jak już pisałem - ludzie są konsekwencją ewolucji, a ewolucja rządzi się określonymi prawami. Tworzy gatunki, które są skuteczne, a nie żyją w harmonii z otoczeniem. Po prostu niektóre są skuteczniejsze od innych (ludzie, szczury, AIDS, nicienie glebowe). Jasne, nie wszyscy obcy muszą być równie nierozsądni w zarządzaniu zasobami naturalnymi, ale prawie na pewno większość z nich ma podobnie co ludzie.
Druga wkurzająca sprawa, to tendencja do tego, aby z zagadnień naukowo udowodnionych robić jakąś filozofię dla ubogich opartą na jednym postulacie - wow, wszechświat taki wielki, wow, taki ainteligibilny, wow, jesteśmy tacy mali, wow, nic nie wiemy. No i co z tego? Wiemy też trochę ważnych rzeczy, które raczej nie zostaną wywrócone do góry nogami. Statystyki pozostaną statystykami, matematyka matematyką, a grawitacja nagle nie przestanie działać.
Tak ciągle wzbraniacie się przed antropo- i geocentryzmem, ale to nie przeszkadza wam twierdzić, że z pewnością życie inteligentne poza Ziemią istnieje. To dla was niepodważalny paradygmat. Nawet zakładając, że życie jest we wszechświecie czymś powszechnym, to skąd pewność, że inteligencja i samoświadomość są mu potrzebne do szczęścia? Może to właśnie by jesteśmy ślepą uliczką ewolucji, nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności? Bo ile jest na ziemi grup systematycznych, które mogą pretendować do grona wysoce samoświadomych? Naczelne, walenie zębate, część głowonogów i co...? To nie są dominujące w swoich ekosystemach taksony. Znacznie lepiej od bystrych radzą sobie niezawodni. Być może ludzie mieli po prostu gdzieś trochę szczęścia, które pozwoliło im uniknąć losu fauny ediakarańskiej.
Z tymi cywilizacjami przedludzkimi to też wydaje mi się koszmarnie naciągane. Te dowody, które przytoczyłeś są zupełnie niewiarygodne. Twierdzisz, że po iluś milionach lat nic by nie zostało? Pomijając fakt, że jak już napisał Dragnir ślady pierwiastków promieniotwórczych można wykrywać po milionach lat, to co z osadami? Trwająca tyle co nasza epoka przemysłowa pozostawiła by mnóstwo pyłu w warstwach skalnych. My po nich potrafimy określać skład planetoid, które uderzają w Ziemię! I nie wykrylibyśmy, że diplodoki budowały samochody? A osady w czapach lodowych? Tam znajdują zamarznięte archeony z prekambru!
A nawet jeśli miałby istnieć gatunek inteligentny, nie tworzący cywilizacji technicznej, to z jakiego taksonu miałby pochodzić? Co nieco o wymarłych grupach wiemy, nawet jeśli znamy tylko niewielki procent gatunków. Dinozaury dominowały na ziemi, to możemy stwierdzić. Możemy też stwierdzić, że były stałocieplne (przynajmniej w części), potrzebowały więc dużej ilości energii. Miały też nieźle rozwinięte, podobne do ptasich mózgi. A. No właśnie. Widzieliście mózg ptaka? Jest bardzo skuteczny. Wyje.....sty móżdżek, rozwinięte śródmózgowiowe ośrodki wzroku i w zasadzie tyle. Niepofałdowana, marnie rozwinięta kora nowa. Współczesne ptaki są niezwykle skuteczne w niektórych kwestiach. Ale w większości to przy ssakach tępaki. Szybciej rozpoznają wzorce, ale nie radzą sobie z rozkładaniem ich na czynniki pierwsze. Był okres w którym ptaki i ssaki mocno konkurowały o liczne nisze ekologiczne, są powody dla których to ssaki wygrały.
No dobrze, powiecie, ale były nie tylko dinozaury. Tylko do wyboru są w tym okresie jeszcze bardzo prymitywne ssaki albo inne gady. Bo stawonogi mają zupełnie inne strategie rozwojowe.
Jak dla mnie możliwość istnienia cywilizacji przedludzkich to piękne, ale też strasznie naiwne założenie.