Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Pokaż wątki - KnightMoritz

Strony: [1]
1
Własna twórczość / Boeing
« dnia: Sob, 26 Gru 2015, 00:46:37 »
Cytuj
Kelta Airlines KAL 656 do kontroli lotów, proszę o zgodę na start
Cytuj
Tu wieża Kensacola do KAL656 do San Kuan, udzielam zgody na start z pasa B, wjazd B6
Cytuj
Kelta Airlines KAL 656 do kontroli lotów, zrozumiałem, start z B6. Możecie potwierdzić raporty pogodowe, które dostaliśmy? Może nieźle zatrzęść pod sam koniec.
Cytuj
Potwierdzam, wiatr 70km/h w porywach do 90, silny deszcz, możliwe wyładowania.
Cytuj
Dziękuję kontrola, no to nam trochę wytrzęsie ładunek. Wchodzę na bramkę 6.
Cytuj
Zrozumiałem.



Jeb spojrzał na przyrządy. Wklepał w komputer trajketorię wyjścia z lotniska kensacola: KKNS 645237 oraz ICAO lotniska San Kuan: KJIG 86843. Komputer pokładowy automatycznie wyliczył kurs oraz parametry autopilota.
Samolot majestatycznie wtoczył się na sam początek pasa, jeb delikatnie skontrował żeby ustawić się idealnie w linii. Otworzył wewnętrzny interkom, żeby przemówić do pasażerów.
Cytuj
Witam państwa na pokładzie Boeinga 676 Kelta Airlines lot 656 do San Kuan. Jestem kapitan Jebediah Kerman a w fotelu drugiego pilota siedzi porucznik Bill Kerman. Jest godzina 8:34, za chwilę potoczymy się wzdłuż pasa. Do San Kuan dolecimy planowo o godzinie 12:30. Pogoda w Puerto Rico jest mniej optymistyczna niż tutaj, panuje spore zachmurzenie. W związku z tym przewidywane są spore turbulencje pod koniec lotu. Życzę miłej podróży i dziękujemy że wybrali państwo nasze linie lotnicze. Stewardessy są do państwa dyspozycji, linie lotnicze serwują szampana w ramach ceny biletu w klasie biznes i premium.

No dobra, to lecimy.-Pomyślał Bill. Obaj równocześnie przesunęli swoje dźwignie przepustnicy do przodu, zwiększając ciąg. Osiem potężnych silników odrzutowych Kerrs Royce Phantom IV przeszło z powolnej, nudnej rotacji do zawrotnej prędkości, a terkotanie łopatek przerodziło się w ogłuszający gwizd. Samolotem lekko szarpnęło, a przednie podwozie ugięło się pod naporem siły ciągu. Kapitan zwolnił hamulce i pojazd ruszył po pasie, by po chwili pociągnąć wolant do siebie i rozpocząć wznoszenie.

...

Kapitan Kerman podjął pogaduszki jako pierwszy, po prawie godzinie milczenia.
Cytuj
Kolejny nudny lot, prawda?
-zagaił Jeb
Cytuj
Taki sam jak wczoraj, przedwczoraj i przez ostatnie pół roku, kapitanie.
-Odparł z lekkim uśmiechem Bill. Jeb wciągnął powietrze ze świstem i głęboko westchnął.
Cytuj
Tak, ale tym razem mam wrażenie że coś jest inaczej. Że coś jest nie tak. Odczuwam jakieś dziwne poczucie zagrożenia, tylko nie wiem skąd ono wynika. Dlatego siedzę taki spięty.
Cytuj
Ale niby co? Procedura przedstartowa nie wykazała żadnych uszkodzeń. Samolot jest w porządku.
Cytuj
Problem w tym, że to nic z samolotem. Przynajmniej na razie. Coś złego się dzieje.

W oddali, po lewej, majaczyła burza. Częste błyski rozświetlały ciemne chmury na horyzoncie, jednak całość działa się na sporo niższej wysokości, więc to na pewno nie szalejąca natura była przyczyną stresu kapitana Kermana.

Cytuj
Jest pan przemęczony. Jak zakończy pan dziś pracę, może czas na urlop? Wiem że ma pan niewykorzystany czas wolny za ostatnie trzy lata.

Jednak kapitan tylko przygryzł wargi i wpatrzył się w przestrzeń. Coś złowrogiego nadciągało, był tego pewien. Postanowił działać, zrobić cokolwiek, żeby okropne uczucie lodowej kuli w żołądku ustąpiło. Otworzył kanał do lotniska KKNS.

Cytuj
KAL 656  do wieży KKNS. Proszę o wyznaczenie zastępczego korytarza powietrznego ze względu na zbiżającą się burzę. Chcemy podejść do pasa od przeciwnej strony, żeby zminimalizować podmuchy wiatru.

Bill spojrzał na dowódcę, jakby odjęło mu rozum. Cisza w radiu przerwana została trzaskami i głosem kontrolera. Bill odetchnął z ulgą.

Cytuj
Tu KKNS do KAL656, czy ty postradałeś zmysły? Wasza trasa i korytarz zostały ułożone w oparciu o dane pogodowe, aby burza nie wpłynęła za bardzo na lot. Jeśli zmienisz korytarz powietrzny, będziesz ryzykować katastrofą. Kategorycznie odmawiam, KKNS bez odbioru.

Kapitan oszalał. Teraz Bill był tego pewny. Szaleniec za sterami, o, takie będą nagłówki. I on, porucznik, pierwszy oficer, nic z tym nie zrobił. Zwalą winę też na mnie, pomyślał.
Cholera, myśl, myśl. On zaraz w jakiś sposób rozwali samolot, Bill był tego pewny.



W międzyczasie, na HKO...



Cytuj
Tu Admirał Ulman Kerman z Kerbińskiej Centrali KSN. Udzielam pozwolenia na testowe użycie Damoclesa na wyznaczonym obszarze prób. Kod potwierdzenia Foxtrot Omega Osiem Tango Tango Uniform Mike Cztery Trzy Alfa. Strzelać bez rozkazu
Cytuj
Przyjąłem, Admirale. Rozpoczynam ładowanie Damoclesa. Bez odbioru.

Major Ted Kerman zamknął kanał komunikacji z kerbinem i włączył wewnętrzny interkom.

Cytuj
Tu Major Ted Kerman, ogłaszam czerwony alarm. Będziemy strzelać z Damoclesa. Wszyscy na stanowiska. Rozpocząć transfer Trinicolium do komory. Postępować dalej według procedur. Kerman wyłącza się.

A więc, jednak użyjemy tego diabelstwa, pomyślał. Spojrzał na radar. Celem testu ma być przeżywalność siły żywej. Teoretycznie, Damocles jest bronią temporalną i jego zadaniem jest przesunęcie lokalnej jednostki czasu o jakiś wektor w dowolnym kierunku, dzięki czemu dany obszar i wszyscy znajdujący się w momencie wystrzału mieliby zostać przesunięci w czasie oraz/lub przestrzeni w celu osiągnięcia przewagi taktycznej KSN nad celem ataku. O tak, to była broń masowego rażenia, ale nie taka jak wszystkie. To miała być broń ostateczna. Damocles, którego miecz cały czas wisiał nad przeciwnikami Kerbinu, miał zakończyć każdy konflikt jednym strzałem, cofając wrogów w czasie lub przesuwając ich w inne miejsce. Oczywiście, był ściśle tajny. A do testu potrzeba było siły żywej. Na radarze widział małą kropkę z napisem „KAL656”, przesuwającą się powoli po ekranie w kierunku okręgu, który był obszarem testu. Przykro mi, KAL656, pomyślał Ted. Postęp wymaga ofiar. Dysza rozpoczęła ładowanie.






-Zostawcie go, do cholery!- krzyczała Stewardessa. Bill próbował obezwładnić kapitana, który się szamotał.
-Puść mnie, idioto! Nie zwariowałem!- Jeb zaparł się i cała trójka wyleciała z kabiny pilotów z głośnym hukiem. Bill uderzył głową o wózek cateringowy, z łuku brwiowego trysnęła krew barwiąc świat na kolor ciemnego karmazynu. Momentalnie na pokładzie wybuchła panika. Kilku pasażerów rzuciło się żeby pomóc, ale nie wiedzieli komu.
-On oszalał!-krzyknęli obydwaj naraz, wskazując siebie nawzajem. Stewardessa próbowała odesłać pasażerów na miejsce ruchem dłoni, jednak szkoda została wyrządzona. Pasażerowie byli przerażeni, a panika jest jak wirus. Wiele osób krzyczało, mnóstwo płakało. Nagle samolotem szarpnęło. Turbulencje pod koniec lotu, oprzytomniał nagle Bill. Trzeba dostosować autopilota.
-Uspokójcie się, obydwaj!-ryknęła, gdy przestali się szamotać.-Co tu się w ogóle wyrabia, czy odjęło wam zmysły? Kapitanie, mów pierwszy.
-Porucznik Bill Kerman rzucił się na mnie i próbował obezwładnić. Bez powodu.- rzekł zdyszany kapitan. Jego koszula była porwana, pagony oderwane, a skrzydlata odznaka była przekrzywiona i zgięta.
-Poruczniku?- Teraz, jak widać, jego kolej.
-Moim zdaniem kapitan stanowi zagrożenie dla lotu. Zgodnie z wytyczną 6U867C, podpunkt 4 mam zapewnić bezpieczeństwo lotu jeśli dowódca jest niezdolny do pełnienia obowiązków. A uważam, że nie jest. Wielokrotnie w czasie lotu wyrażał zaniepokojenie jakimś urojonym złem, które stanowi zagrożenie dla lotu. W mojej opinii kapitan cierpi na jakieś zaburzenie umysłowe, być może chwilowe, wywołane przepracowaniem i stresem, toteż podjąłem próbę przejęcia dowodzenia nad KAL656.- powiedział to, co powiedzieć próbował od początku. W założeniu miał jednak najpierw obezwładnić dowódcę a potem podać tego powód. Wytyczne nie precyzują którą czynność należy wykonać najpierw.

W tym samym czasie, Damocles zakończył ładowanie głównego działa i wypalił bez ostrzeżenia.





Stewardessa i kapitan zdębieli natychmiastowo.
-Zaraz.-rzekł kapitan.- Że co? Uważasz, że moje obawy o bezpieczeństwo lotu wynikają z jakiejś choroby psychicznej? Odbiło ci do reszty? Poruczniku Kerman, to się kwalifikuje pod sąd wojskowy! Jak tylko dolecimy do San Kuan, każę pana aresztować. To jest niedo...



Przeraźliwy huk wstrząsnął samolotem, Jeb i Bill natychmiastowo oblali się zimnym potem. Obydwaj poderwali się i rzucili się do kabiny pilotów. Jeb wskoczył pierwszy, Bill za nim. Dźwięk był głuchy i przeciągły. Jednostajny i bardzo nieprzyjemny, brzmiał jak nie kończący się pojedynczy chlupot błota. Z tym, że narastał. Przeszedł w mocarne, ogłuszające buczenie i Jeb musiał zakryć uszy, żeby nie wysadziło mu bębenków. Niestety, nie pomogło wiele. Buczenie wrzynało się w mózg. Wtedy błysnęło potężne światło i błękitny promień uderzył w morze przed samolotem. Instrumenty zwariowały. Wszystkie naraz. Samolot wpadł w dynamiczną rotację osiową, jakby przestały obowiązywać prawa fizyki. Po chwili wlecieli prosto w promień, który w jakiś sposób ściągnął ich do siebie i...



Wszystko ustało.
-Co to do jasnej cholery było?!-spytał Bill.
-Stawiam, że to tego się obawiałem przez...
-Kapitanie, instrumenty nie działają. Nie mamy nawigacji ani autopilota. ICAO jest w trybie wyszukiwania radiolatarni.
-Zróbmy checklistę awioniki i pozostałych systemów.
-Tak jest.



Wszystko jednak było w porządku poza nawigacją i autopilotem. Kapitan podjął decyzję w mgnieniu oka. Zauważył też, że kula lodu w jego żołądku magicznie zniknęła.
Cytuj
Mayday, Mayday, tu lot KAL656 do wieży San Kuan, mamy poważną awarię komputera pokładowego, prosimy o korytarz powietrzny i bezpieczne lądowanie na pasie C3
Odpowiedziała im jednak cisza.
Cytuj
Mayday, Mayday, tu lot KAL656! Proszę o kontakt z kimkolwiek!
Znów nic tylko szum.
-No to radio też mamy zjebane.-rzucił Bill zdejmując słuchawki. - Ja pieprzę, co za dzień. A narzekałem, że jest nudno. Przepraszam cię Jeb za moje zachowanie. Byłem pewien że zwariowałeś, a twoje przeczucie okazało się słuszne. Wpakowaliśmy się przeze mnie niezłe gówno.
-Ta robota nigdy nie jest nudna. I nie przepraszaj, po tym co powiedziałeś przy stewardessie dotarło do mnie, że faktycznie mogłeś w ten sposób pomyśleć. Gadałem jak wariat. Dobra, musimy coś zrobić, inaczej wpieprzymy się w inny samolot. Zejdziemy poniżej pułapu chmur żeby widzieć lotnisko.
-Jestem przeciwny takiemu działaniu kapitanie. Musimy podchodzić zgodnie z planem, zbyt duże ryzyko że faktycznie wbijemy się w inny lot.
-Ech, wy młodzi to jednak musicie się od nas starych uczyć cały czas. Zakładaj słuchawy i słuchaj, bo to co powiem ma się zapisać na taśmach czarnych skrzynek w razie procesu.
Cytuj
W momencie, gdy złamiemy przewidzianą trasę, wieża spróbuje się z nami skontaktować. Jeśli mamy zrypane radio, to nie usłyszymy tego, ergo – nie odpowiemy. Szybciej zorientują się że coś jest nie tak, i zorganizują pomoc. Stawiam swoją wypłatę, że do lotniska będą nas eskortować myśliwce, z którymi pogadamy sobie przez krótkofalówki. Poniał?
Cytuj
Tak jest, kapitanie!
-No, powinniśmy już widzieć Kerbalo Seco i ten nowy wieżowiec, który postawili. Wiesz, że to draństwo ma 300 pięter? Półtora kilometra wysokości! Hej, zaraz... Gdzie jest półwysep?
-Nie rozpoznaję w ogóle linii brzegowej. Gdzie my jesteśmy? Aż tak zboczyliśmy z kursu w trakcie rotacji? - Bill wyjął z kieszeni kompas-zabawkę, którą dał mu synek, z napisem „Dla Kohanego Taty, rzeby nie się nie zgubił w pracy”. O ironio. Spojrzał na wskazówkę i zbaraniał.
-Kapitanie... lecimy na północny zachód, zamiast na południowy wschód.
-Wróciliśmy do domu więc. Chociaż jedna dobra wiadomość, może dadzą nam do eskorty te nowe F-35...
-Ale Fioryda nie jest pokryta bezkresnymi lasami.-Stwierdził smutno Bill. -Cholera, gdzie my do diabła jesteśmy? I dlaczego wskazówka paliwa się świeci? Przecież powinniśmy mieć jeszcze co najmniej połowę zapasu na powrót.
Kapitan ukrył twarz w dłoniach. Wszystko się spierdzieliło w kilka chwil, pomyślał. I rzekł na głos:
-Cóż, nie do końca, mieliśmy tankować w San Kuan. Lecimy na oparach. Pewnie 1A i 2A zaraz wysiądą. Jedynka i szóstka w następnej kolejności. Jak stracimy następne dwa, to nie będziemy mogli utrzymać się w powietrzu. Dobra, dobra, ja powiem pasażerom.

Cytuj
Drodzy państwo, mówi kapitan. Przepraszamy serdecznie za zaistniałą sytuację. Wpadliśmy w bardzo silne turbulencje, które spowodowały uszkodzenie systemów nawigacji. W dodatku, straciliśmy prawie całe paliwo, więc będziemy lądować awaryjnie na Domikanie. Przepraszamy za zaistniałe problemy, dołożymy wszelkich starań, aby lądowanie przebiegło pomyślnie. Stewardessy zadbają o państwa wygodę i bezpieczeństwo.

Kontrolka silnika 2A i 1A zaświeciły się niemal jednocześnie. Potem poszło już z górki. Padła jedynka i szóstka. Piloci zdecydowali się zrzucić pozostałe paliwo od razu, byli już dawno nad lądem, więc nie było sensu tego przeciągać. Pilot obniżył lot. Wszędzie lasy, jak oko wykol.
Pot ściekał mu po twarzy, gdy zbliżali się do krawędzi drzew. Za chwilę samolotem szarpnie, odpadną silniki, złamią się skrzydła...
Nic takiego się nie stało. To drzewa uginały się pod dziobem samolotu. Po chwili zanurzyli się w las, nadal ścinając drzewa, ale już wyraźnie zwolnili. Teraz dopiero coś łupnęło, samolotem szarpnęło i obrócił się na lewe skrzydło. Po chwili gałęzie powybijały szyby, samolot zwalniał i coraz bardziej przewracał się na bok. Eksplozja w środkowej części kadłuba dała do zrozumienia, że właśnie pożegnali klasę ekonomiczną. Potem już tylko twardy pocałunek ziemi, mnóstwo kurzu i...
Cisza.
Spojrzał w prawo, żeby sprawdzić stan podwładnego. Jego klatka piersiowa przebita była...grubymi jak ramię, młodymi bambusami. Egzotyczne drzewo było zresztą wszędzie. Powbijało się w kadłub, wybiło okna, przebiło nawet panele z instrumentami pokładowymi. Jeden prawie odciął jego krzesło od podłogi, mocno wyginając mocowanie. Bill jednak zginął na miejscu. Jeb odpiął pasy.
-Jasna cholera. -zaklął, chociaż dużo gorsze przekleństwa cisnęły mu się na usta. Dla pewności sprawdził puls Billa, chociaż tylko upewnił się w tym, co już wiedział. Wyszedł z kabiny pilotów, tylko po to by zastać stewardessę, tą samą która ich próbowała wcześniej rozdzielić, dosłownie przybitą do ścianki działowej. Przecisnął się przez bambusy wystające z jej ciała i poszedł dalej.
Na szczęście kilku pasażerów z klasy biznes i premium przetrwało. Łącznie 13 osób licząc jego. To i tak nieźle, po takim walnięciu. Wyprowadził ich na zewnątrz, prosto do skoszonego lasu bambusowego.
Ale tylko on zdawał się to zauważać. Po chwili wyszedł przez miejsce oderwania klasy biznes z apteczkami i czymkolwiek co udało mu się znaleźć. Zestawy ratunkowe, przetrwania, nawet kilka kamizelek. Wynosił co mógł. Spojrzał na tunel wydrążony przez samolot, ogromne skrzydło leżało gdzieś obok, nabite bambusami i porozrywane dosłownie na strzępy. W oddali widział jeszcze obracającą się turbinę silnika, która wyglądała jak gigantyczny jeż. Ciała pasażerów leżały dosłownie wszędzie, zmieszane razem ze szczątkami samolotu, jakby ktoś to wszystko wrzucił do ogromnej maszynki do mielenia mięsa i odpadków, a potem rozrzucił po okolicy.

Spojrzał na swoje ubranie, całe porwane i brudne. Cisnął rzeczami wyniesionymi z samolotu w okolicę, gdzie siedziała największa grupka zapłakanych, ale żywych pasażerów. Przeżyli katastrofę lotniczą, szczęściarze. Gdy usiadł, poczuł ukłucie w boku. Spory kawałek ostro zakończonego bambusowego pnia wystawał mu z boku. Jasna cholera, pomyślał. Spojrzał jeszcze raz na wrak. Z kadłuba, na którym widniał dumnie napis „Boeing 676-1000A” pozostał tylko osmalony napis „Boeing”, z ostatnią literą urwaną w połowie. Jasna cholera, pomyślał ponownie. Wyleją mnie z roboty. I zemdlał. Ostatnie, co zostało mu przed oczami, to zielone sklepienie bambusowego lasu.


Epilog


Gdy się ocknął, pierwszą rzeczą która wydawała mu się dziwna, to zmiana widoku przed oczami. Zamiast zielonego, leśnego dachu, żerdzie i klepka dachu jakiegoś domostwa. A na krawędzi pola widzenia, stara, skośnooka kobieta przygotowująca coś nad ogniem. Zmieniła się też pora dnia. Rozejrzał się po otoczeniu i dostrzegł pozostałe szczegóły. Oprócz niego leżały tam jeszcze cztery osoby z poważnymi ranami. Nikt ich jednak nie zabandażował, nie podał kroplówki i nie zawiózł do szpitala.
-Gdzie ja jestem?-Skośnooka kobieta jednak odpowiedziała w swoim języku i nie rozpoznał ani jednego słowa. Nie potrafił nawet skojarzyć, czy to chiński, czy japoński. A może jakiś wietnamski? Cholera to wie. Pieprzyć to. Podniósł się, jednak chinka pokręciła głową. Chyba powinienem leżeć, pomyślał.
-Jesteśmy w jakiejś wiosce, prawdopodobnie w Chinach. - odezwał się żeński głos w tle.
-Kto to? Słabo widzę.
-Jestem Hrabina Relaine Von Kerman, jestem pasażerem z klasy premium. - odpowiedziała z wyższością kobieta.
-Jak to możliwe, że jesteśmy w Chinach?
-Pan jest pilotem, proszę mi powiedzieć jak wytłumaczę moim udziałowcom, że lecąc na spotkanie z nimi w siedzibie mojej firmy w San Kuan, wylądowałam na drugiej półkuli, w środku pieprzonych Chin w jakimś cholernym skansenie pełnym rekonstruktorów, którzy nie rozumieją ani słowa po angielsku?
-Słucham? W jakim znowu skansenie? - Jeb podniósł się z łóżka. Bok zapiekł go niemiłosiernie, chinka pokręciła głową, ale pozwoliła mu wstać.
-No chyba tylko w skansenach miasta mają mury, których pilnują strażnicy z włóczniami?
-Że co?- Wyszedł na zewnątrz. Był wieczór. Nad dalekowschodnią wioską widniał wspaniały zachód słońca.

20 lat później.

Okazało się, że nie wylądowali w skansenie, tylko w innych czasach, bo wszystko wszędzie tak wygląda. I rzeczywiście są w Chinach. Ludzie z nieba, tak o nich mówiono. Do wioski, która miała jakąś skomplikowaną i długą nazwę, zaczęli przybywać pielgrzymi, aby zobaczyć ludzi z nieba. Większość mieszkańców bała się ich, chociaż czczeni byli jak bogowie. Pilot i dwunastu pasażerów. Przeniesieni w przestrzeni, oderwani od swoich rodzin i swoich czasów, musieli nauczyć się żyć na nowo. Większość musiała też przybrać nowe imiona, bo nikt nie potrafił wymówić ich własnych.
Bardzo natomiast spodobała się miejscowym nazwa samolotu. Tak bardzo, że zmuszali go, aby ją im powtarzał tak długo, aż oni zaczęli go tak nazywać, a wkrótce później nazwali tak miasto, które rozrosło się od katastrofy dwukrotnie. On mówił, że to był Boeing.
Boeing.

Boeing.


Żaden chińczyk nie potrafił tego jednak wymówić. Mówili natomiast w sposób zupełnie inny i dla nich zabawny, a dla Jeba przerażający.

Mówili:








Beijing.
















To opowiadanie jest oficjalnym spinoffem Pirackiego Pokera. Część 2 wkrótce.

Gorąca prośba.

Częstotliwość powstawania moich opowiadań jest niska z powodu niskiego zainteresowania - piszę je praktycznie tylko i wyłącznie dla siebie. Nie widząc zainteresowania, nie czuję wsparcia płynącego z forum i moja motywacja maleje.

Jeśli przeczytałeś i Ci się podobało, zostaw ślad po sobie w postaci komentarza. To nic nie kosztuje, a znaczy dla mnie wiele, bo wiem że forum chce takiej twórczości.






2
Własna twórczość / Piracki Poker
« dnia: Wto, 15 Wrz 2015, 20:41:07 »
Dzwonek alarmu wgryzał się boleśnie w uszy. Spadek ciśnienia po rozerwaniu poszycia powoli się wyrównywał.
-Nie martw się! Wszystko będzie dobrze. - wrzasnął mu Cris do ucha, próbując przekrzyczeć alarm. Wtedy statkiem znowu szarpnęło, rzucając załogą o boczne konsole nawigacyjne.
-Do diabła!

....


2 dni wcześniej.

-Mam pomysł. - rzucił Creph. - weźmiemy limuzynę mojego ojca, polecimy na drugą stronę muna i zrobimy imprezkę! - uśmiechnął się szelmowsko. Jego koledzy spojrzeli na niego jak na wariata.
-Chcesz ukraść ojcu furę, której używa do oficjalnych podróży służbowych pod obstawą i zrobić imprezę na orbicie muna? Zwariowałeś? - zapytał Cris
-Stary, daj spokój, nikt się nie zorientuje. -Zaśmiał się. - Mam wszystko przemyślane. Ojciec ma zwyczaj używania komputera do komunikacji z wieżą, żeby mu nikt nie przeszkadzał w interesach.
-No nie wiem, to brzmi jak kłopoty.- rzekł niepewnie Cris.
-Kłopoty to zawsze była nasza specjalność. Weźmiemy dziewczyny, ojciec ma Dunarny Stout i Ognistą Wodę z Ike. - rzucił z wyraźnym entuzjazmem. Prawie podskakiwał co drugie słowo, energicznie gestykulując.
-Ech... no dobra. Gdzie i kiedy?
-Jutro o 5:30 pod bramą KSC. Będę czekał, powiem kolesiowi na bramie, że chcę ci pokazać rakiety i zaraz wychodzimy.
-Naprawdę wszystko zaplanowałeś!
-A jak!-uścisnęli sobie dłonie i każdy poszedł w swoją stronę. Creph wsiadł do samochodu, który dostał od ojca na 18 urodziny. Model przedprodukcyjny, jeden z trzech wykonanych na specjalne zamówienie i specjalnie przerobiony przez inżynierów ojca, aby być jedną z najlepszych maszyn, jakie zbudowano na rynek cywilny. Szybki, zwrotny, wspaniale się prowadził. Creph uwielbiał tą maszynę. Włączył silnik, turbina zawarczała. Niski gulgot wraz ze zwiększającymi się obrotami przerodził się w altowe wycie. Otworzył przepustnicę, pojazd wystartował i odleciał do rezydencji doktora Kermana.




Spotkali się jak było umówione, pod bramą o 5:30. Cris miał ze sobą jeszcze dwóch kolegów i dwie koleżanki. Creph zaprowadził ich do hangaru, w którym czekał zatankowany jacht jego ojca. E-1, wyprodukowany w dwóch egzemplarzach. Bardzo duży rozstaw skrzydeł ułatwiał manewrowanie, a stosunkowo niewielka długość kadłuba bez problemu mieściła go w każdym hangarze i – jeśli było trzeba – ukrywała przed cywilnymi systemami namierzania.

-No to teraz szybko, trzeba go przygotować do startu. Możemy wylecieć bezpośrednio z hangaru, latałem już tak. Wskakujcie do środka. - przy użyciu pilota otworzył właz pasażerów. Zagrzał turbiny, włączył autohover, sprawdził stery wysokości i działanie systemów RCS. Nawigacja, wektorowanie ciągu, systemy łączności. Wszystko w normie. Paliwo – cewki energetyczne były częściowo rozładowane po ostatnim locie ojca, ale na imprezkę wokół Muna było aż nadto.

Założył słuchawki, wywołał wieżę.
Cytuj
Tu KSN   E-1  "Royal Trinity". Zgłaszam potrzebę pilnego wylotu w interesach. Korytarz jest czysty?
Cytuj
Tu WKL 58-83 do KSN E-1, korytarz jest czysty. Udzielam zgody na start.Mamy informacje o piratach polujących na obrzeżach strefy wpływów Kerbina. Doradzam rozwagę i lot pod eskortą. Marynarka wojenna patroluje tamten obszar.
Cytuj
Dziękuję, przyjąłem, niestety moja eskorta nie stawiła się. Resztą komunikacji zajmie się komputer pokładowy. Bez odbioru.



Zdjął słuchawki i cisnął je na konsolę. Przeciągnął się na fotelu, załączył silniki pionowzlotu, ustawił je na 15%. Pojazdem szarpnęło delikatnie, gdy podwozie schowało się. Włączył jeden procent mocy głównych silników. Maszyna majestatycznie wytoczyła się z hangaru, lewitując około metra nad betonowym podłożem. Gdy cały kadłub znalazł się w bezpiecznej odległości od zabudowań, Creph depnął silniki pionowzlotu, a "Royal Trinity" wystrzelił pionowo do góry.

Na trzech kilometrach, gdy pojazd nabrał odpowiedniej prędkości, Creph włączył program zmieniający parametry lotu. Był to najniebezpieczniejszy moment: przełączenie silników pionowzlotu na główne. Niejednokrotnie systemy bez wcześniejszego przygotowania zacinały się i pojazd runął w dół, zabijając wszystkich pasażerów przy uderzeniu. Tym razem jednak poszło gładziutko.

Cytuj
Okej kochani, mówi do was kapitan Creph Kerman.
-rzekł do interkomu wewnętrznego.
Cytuj
Lot przebiega spokojnie, właśnie przeszliśmy na główne silniki. Będziemy teraz nabierać wysokości w korytarzu AH-45-32T aż osiągniemy orbitę. Lot na Mun potrwa około 30 minut. Mamy nadzieje że wasze serca są gorące, a alkohol zimny. Dziękujemy za skorzystanie z naszych kosmicznych linii imprezowych.



Lot na muna przebiegł bez żadnych komplikacji.

Alkohol lał się strumieniami, a rozmowy zagłuszane były przez muzykę. Było ciasno, ale udało im się nawet potańczyć i uszkodzić hebanowy stolik. Wnętrze było bardzo bogato urządzone. Wszędzie skóra i rzadkie drewno. Na półkach prototypy wynalazków profesora Kermana za pancernymi szybami.

Dziewczyny szybko się upiły i poszły spać do przedziału obok. Faceci natomiast pili dalej w opór. Sporo alkoholu się wylało, jeszcze więcej było wypite. Wiedział, że ojciec wścieknie się za ten numer, ale nie dbał o to. I teraz i zawsze, liczyła się dla niego tylko zabawa.
Rozmowy powoli przestawały się kleić. Creph, mimo że wypił najmniej i zachował jasność umysłu, powoli również odpływał.
-Ej, Creph!-krzyknął jeden z kolegów Crisa. Niezbyt pamiętał jak miał ów kolega na imię, i niezbyt go to obchodziło.-To chyba twój stary! - i zaśmiał się pijacko, zarzygując przy okazji skórzaną kanapę. Myśląc, że to jakiś pijacki kawał, spojrzał przez oculus i zbaraniał. To nie był żaden z okrętów Marynarki Wojennej. Wyglądał jak pospawany z kilku wraków, ledwo trzymający się w kupie stary statek badawczy, jednak połowa poszycia i cała aparatura zostały usunięte. Wtedy usłyszał alarm z kokpitu.
-Jasna cholera!- Zerwał się z kanapy, na której nieprzytomni leżeli Cris i drugi kolega. Pognał przez przedział zasilania prosto do kokpitu. Jednym susem wskoczył za stery i odczytał wskazania przyrządów. System namierzania wykrył niezidentyfikowany statek, sądząc po rozmiarze klasa Centurion. Ponad stuletnia jednostka z czasów początków podboju kosmosu. Mnóstwo takich wysłano z Kerbinu, jednak większość nigdy nie wróciła. Potem wracały jako okręty łupieżcze, pirackie, gdy ich załogi zbuntowały się przeciwko rozkazom. To przez piratów uformowano Kerbin Space Navy, najpierw jako odnogę MSC, potem jako samodzielny byt, który ostatecznie pochłonął MSC finansowo.

To była historia, którą znał każdy, a teraz czekała ich żywa lekcja historii. Statek znajdował się w odległości 150 metrów od ich kadłuba. Creph włączył główne silniki, które tylko zakrztusiły się i zgasły.
-Co do...- wziął słuchawki, założył je niedbale na głowę i wysunął antenę komunikacyjną.
Cytuj
Tu KSN   E-1  "Royal Trinity", mayday, mayday, poproszę o wsparcie! Orbituję wokół Muna na orbicie geostacjonarnej, zostaliśmy zaatakowani przez piratów!
Nikt mu jednak nie odpowiedział.
Cytuj
Powtarzam, tu KSN E-1...
– jednak głośne sprzężenie zwrotne prawie go ogłuszyło, zanim dokończył.
Cytuj
Nie wysilałbym się na twoim miejscu. Zagłuszyliśmy twoją komunikację i silniki, profesorze.
– odezwał się głos w słuchawkach. Crepha zdjął strach, ponieważ czuł, że był to głos nie znoszący sprzeciwu, szorstki i gardłowy. Głos człowieka, który niejednokrotnie krzywdził i zabijał dla zysku.
Cytuj
Kto... Kto mówi?
– zapytał niepewnie Creph.
Cytuj
Derr Kerman, kapitan tej oto wspaniałej krypy "Jolly Revenge". A ty jesteś Profesor Zephram Kerman i masz coś, co nam oddasz, w zamian za swoje życie.
– kapitan Derr wypowiedział te słowa tak zwyczajnie, jakby wypowiadał je już setki razy. Wręcz rutynowo.
Cytuj
Panie kapitanie... nie jestem Zephram Kerman. To pomyłka.
Nastała cisza w eterze. Silniki "Jolly Revenge" nagle błysnęły i statek zaczął się zbliżać. Dość szybko. Zbyt szybko, jak na jego gust.
Komputer obliczył miejsce i siłę uderzenia. Przedział, w którym śpią dziewczyny. Komputer obliczył siłę uderzenia:

strike+result [Force]= 2483J
hull_3*maxforce=2000J
Critical Damage to the Hull.



Okręt piratów był sporo większy od ich jachtu. Uderzenie było tak silne, że Crepha wyrzuciło z fotela i uderzył o podsufitkę, robiąc w niej wgniecenie. Upadł potem całą siłą na oparcie i poczuł suchy trzask w lewej ręce. Kość pękła jak zapałka, a do jego mózgu doszły igiełki bólu.
Usłyszał tylko syk zamykanych grodzi, który odciął przedział, w którym były śpiące, pijane dziewczyny. Potem zemdlał.
Dzwonek alarmu wgryzał się boleśnie w uszy. Spadek ciśnienia po rozerwaniu poszycia powoli się wyrównywał.
-Nie martw się! Wszystko będzie dobrze. - wrzasnął mu Cris do ucha, próbując przekrzyczeć alarm. Wtedy statkiem znowu szarpnęło, rzucając załogą o boczne konsole nawigacyjne.
-Do diabła!
Dopiero teraz Creph oprzytomniał. Przez wizjery widział tylko spód kadłuba statku piratów i wgryzający się w kadłub "Royal Trinity" potężny czteroramienny chwytak. Zgniótł przedział zasilania jak puszkę po piwie.
Cytuj
Mam nadzieję że mam teraz pana uwagę, Zephram. Weźmiesz pan skafander i przejdziesz do śluzy. Stamtąd wyjdziesz poza statek i przejdziesz do naszej śluzy. Potem wymienimy cię na prototyp. Masz 5 minut, więc radzę się spieszyć.


Cholera! Jasna cholera! Odpalił komputer, włączył nadawanie sygnału S.O.S z opóźnieniem półgodzinnym i następującą treść:
Creph Kerman porwany przez piratów. Royal Trinity uszkodzony, dwie dusze stracone, trzy na pokładzie. Niska orbita Muna. Koordynaty 584287.43, 845811,64, prędkość 500m/s.
Powiadomić Zephrama Kerman, że chcą jakiegoś prototypu.

Założył hełm i wyszedł do śluzy. Sprawdził uszczelnienie połączeń, podłączył butlę i otworzył śluzę. Linką przypiął się do relingów na pirackiej jednostce i powoli przedostawał się w stronę burty okrętu. Jednostka z bliska wyglądała jeszcze gorzej, niż z daleka. Porysowany, powgniatany kadłub, ślady pocisków, połowę poszycia zdjęto, aby zamontować dodatkowe rusztowania na sprzęt do zagłuszania, dodatkowe zbiorniki i nadajniki dalekiego zasięgu. W dodatku rufa wyglądała jak od innego, znacznie późniejszego modelu korwety. Miała nowoczesne silniki i reaktor cząsteczkowy. Od góry widać było zadokowany lądownik lub prom. Na burcie, do której dotarł po chwili, zauważył hexaskull – znak najbardziej niebezpiecznych piratów w układzie. W końcu ją zobaczył: śluza. Obdrapana, nadpalona i stara. Farba odłaziła płatami. Gdy tylko stanął przy niej, otworzyła się, wpuszczając go do środka i zamknęła zaraz za nim. Po drugiej stronie czekała już grupa ludzi uzbrojona w pistolety, brudna i zarośnięta.





Drzwi rozsunęły się z sykiem, a Creph zobaczył jak podnoszą broń i celują mu w twarz.
Podniósł ręce do góry i powoli wszedł na pokład.
-Ach, profesor Zephram Kerman! Witamy, witamy na Jolly Revenge!
-Nie jestem profesorem. Mówi pan o moim ojcu. Mówiłem, że nie ma go na pokładzie, ale pan nie słuchał.
Gościa normalnie zatkało.
-Kapitanie, rozwalimy go na miejscu?- zapytał ktoś z tyłu.
-Nie. Syn też jest dobry. Może nawet lepszy. Profesor prędzej wymieni prototyp na syna, niż na własne życie. Zamknąć go.

....


Na monitorze kontroli lotów nagle zamigały wszystkie światełka SOS. W polu tekstowym wiadomości wyświetliła się wiadomość od Crepha Kermana. Kontroler siedzący przy biurku, George Kerman, musiał zachować spokój. Syn profesora porwany...
Podniósł słuchawkę.
-Z dowództwem Marynarki. Tak. Nie obchodzi mnie że śpi! - wrzasnął na całą salę.- To pilne! Czekam.-Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystkie głowy skierowane były na niego. Zignorował to i spojrzał na zegarek z słuchawką przy uchu. Po chwili odezwał się zaspany głos po drugiej stronie.
-Na boga, czemu o takiej porze?
-Witam, panie Admirale. Sprawa niecierpiąca zwłoki. Syn profesora został uprowadzony przez piratów. "Royal Trinity" właśnie nadało ostatni meldunek. - nastała chwila ciszy na linii. Rozmówca kilkakrotnie chrząknął i mlasnął głośno.
-Przygotować Lincolna. Kod 14-3. Zephram już wie?
-Zadzwoniłem najpierw do Pana. Tak jest, kod 14-3.
-Dobra, ja do niego zadzwonię. Bez odbioru. - to ostatnie zdanie musiał chyba wypowiedzieć z rozpędu, po czym rozłączył się.

George wprowadził zabezpieczenia do kolejnego połączenia. Zaszyfrował dane i połączył się z jednostką na orbicie.
-Tu kontrola lotów do KSN 8748-3. Kod 14-3. Przesyłam treść wiadomości.
Cytuj
Przyjąłem. Potwierdzam kod 14-3. Uzbrajamy systemy i ruszamy. Prześlemy raport po oględzinach miejsca. Bez odbioru.







KSN Kebraham Lincoln. Stworzony, by zabijać. Zbudowany tylko w tym celu. Najpotężniejszy, najlepiej uzbrojony krążownik szybkiego reagowania Floty. Wyposażony w 18 szybkostrzelnych dział do zwalczania myśliwców i rakiet, 14 naburtowych dział dużego kalibru i wiele innych rodzajów uzbrojenia na każde sytuacje. Jego istnienie oczywiście było ściśle tajne i było to uzasadnione – posiadanie takiego okrętu wymusza na wszystkich zbudowanie własnych, i o ile wśród sojuszników taka moda jest pożądana, o tyle aktualne sojusze stały się kruche, a nikt nie chciał, żeby jego prawdopodobny przeciwnik uzbrojony był tak samo lub lepiej.


....

-Ok, chyba wiemy dość. Nagrywaj.
-Tak jest.
Cytuj
Meldunek 754A, data: 12052364, 0807. Oględziny miejsca napaści na Creph Kerman, syn prof. Zephram Kerman. KSN E-1 "Royal Trinity" otrzymał obrażenia krytyczne, naruszające konstrukcję wewnętrzną. Coś, prawdopodobnie hak lub jakiś pocisk wystrzelony z pirackiej jednostki, uderzyło w przedział sypialny z boku, uszkadzając burtę i rozszczelniając kadłub. Na przedziale zasilania cztery symetryczne otwory zrobione prawdopodobnie chwytakiem górniczym. Spowodowały wyciek chłodziwa, w następstwie czego przegrzały się reaktory. Komputer następnie wyłączył je, co spowodowało wyłączenie wszystkich systemów statku, w tym systemów podtrzymania życia, sztucznej grawitacji etcetera. Zadziałał system hermetycznych grodzi, jednak osoby znajdujące się wówczas w przedziale sypialnym zginęły na miejscu. Przedział biurowy wypełniony butelkami z alkoholem i śladowymi ilościami narkotyków. Trzy ciała w środku. Śmierć nastąpiła bezpośrednio przez wyłączenie systemów podtrzymywania życia. Na pokładzie brak skafandrów EVA. Logi systemu komputerowego ukazały obraz sytuacji. Na pokładzie odbywała się libacja alkoholowa z udziałem denatów oraz zagininionego C. Kerman. Podczas, gdy system informował o zbliżającej się Niezidentyfikowanej Jednostce, nikt nie obserwował wskazań przyrządów. Pojazd więc zbliżył się niezauważony na kilkadziesiąt metrów i staranował "Royal Trinity", a chwilę później wleciał nad niego i z bardzo bliska uszkodził chwytakiem przedział zasilania. Następnie w wyniku wymiany zdań między załogą NJ a "Royal Trinity", Creph Kerman, dowódca jednostki, opuścił posterunek, założył jedyny skafander EVA i udał się w stronę śluzy NJ, do której następnie wszedł.

Pojazd odczepił chwytak, odrywając fragmenty poszycia "Royal Trinity" od kadłuba i skierował się w stronę 75732.2, 58712.3, według komputera, trajektoria wskazywała na niezamieszkałą planetę D87-A, zwaną potocznie Duna. Koniec raportu. Proszę o potwierdzenie treści.
-Przesyłam raport. - rzekł oficer.
-Przyjąłem, kontynuujcie. - odparł dowódca.

Cytuj
Tu kontrola lotów do KSN 8748-3. Przesyłam nowy kod działań. Kod 5-7A. Powtarzam, kod 5-7A. Potwierdź
Piloci spojrzeli po sobie.
-5-7A? Znajdź i zniszcz? - zdziwił się Bill Kerman, pilot II klasy floty KSN.
-5-7 to znajdź i zniszcz, Bill. - zaczął Kapitan Jebediah Kerman. - 5-7A to Znajdź, Uratuj i Zniszcz. Przy okazji w 5-7A jest protokół tajności akcji, a to oznacza, że nikt nie może nas widzieć i przeżyć, by o tym opowiedzieć.
-Przyjąłem, panie kapitanie!
-Wykonać. Kod 5-7A, panowie! Na stanowiska. Bob, nadaj im potwierdzenie kodu. - Jeb musiał zachować pozory powagi i profesjonalizmu. Jednak w duchu skakał jak szalony. W końcu! Pierwsza akcja jego świeżutkim, nowiutkim Krążownikiem! Oczywiście nie była to jego pierwsza w życiu akcja. Już wielokrotnie dowodził armadą, czy to w czasie podboju Laythe, czy w Bitwie o Kerbin. Jednak zawsze była to cała armada mniejszych, cywilnych często statków, przebudowanych na potrzeby wojskowe. 8748-3 był pierwszym stricte wojskowym statkiem, którego klasa została nazwana "Cerberus", po strażniku Hadesu, trójgłowym psie który zawsze stoi na straży i zawsze jest gotowy by kąsać, chociaż załoga nazywała tą klasę inaczej. A-E Class. Anti-Everything Class Cruiser.
-Dowódcy Prowadzenia Ognia, Dowódca Pilotów i Dowódca Inżynierów, zapraszam do mesy na briefing. Reszta - wyznaczyć kurs na strefę wpływów D87-A. Cała naprzód. Pełna gotowość bojowa.
-Tak jest! Jest cała naprzód!- Bob przekręcił przepustnicę maksymalnie do przodu i zablokował ją w pozycji Cała Naprzód. Silniki zaszumiały, zapiszczały i pojazd majestatycznie ruszył do przodu. Kierunek: Duna! Pomyślał Bob.
Włączył autopilota i wstał z fotela. Przespacerował się po mostku obserwując pracę innych oficerów.
-O czym pan podpułkownik myśli?- zapytał go nagle głos z tyłu. Głos kapitana. Mimo, że nagłe pytanie zbiło go z tropu, starał się tego nie okazywać. Zrobił jedynie krótką pauzę.
-Panie kapitanie, proszę o swobodną wypowiedź.-rzekł, żeby dać sobie jeszcze chwilę na zebranie myśli.
-Udzielam.
-Zastanawiam się dlaczego syn profesora został porwany. Przecież gdy zorientowali się, że to nie on, mogli go zwyczajnie zabić. Wepchnąć do śluzy z powrotem i wysłać do diabła?-Kapitan zrobił marsową minę. Faktycznie, coś tu nie grało.
-Hmmm, nie wiem. Może profesor pracuje nad czymś tajnym i oni tego chcą?

.....


Drzwi do jego kabiny się otworzyły z sykiem. Weszło dwóch mężczyzn, odpięło mu kajdanki od relingu i wyprowadzili go brutalnie na zewnątrz. Kolejne tortury? Który to już raz?
-Kapitan chce sobie z tobą porozmawiać, synek.
Synek. Taką ksywę nadali mu ludzie Derr'a, co w obecnej sytuacji było nawet zabawne. Ojciec oczywiście nawet nie zauważył pewnie jego zniknięcia, zbyt pochłonięty pracą.
Tato, tato, gdzie jesteś? Dostałeś moją wiadomość?
Doprowadzili go przed drzwi do kajuty kapitańskiej. Terminal, który kiedyś był skrzyneczką z zamkiem kodowym, w tej chwili stanowił kilka kabli, na których smętnie zwisała nadpalona klawiatura numeryczna.
Wklepali kod, odwracając mu głowę, aby nie mógł nic podejrzeć.
Syk i rubaszny śmiech kapitana prowadzącego wideorozmowe z innym statkiem.
-No, to było dobre Steffen. Trzymaj się i monitoruj przestrzeń wokół nas.
-Oczywiście, Derr. Odmeldowuję się, i tak masz gościa.
-Do zobaczenia. -rzekł krótko kapitan i rozłączył komunikator.-Więc.-zaczął powoli i poważniejszym tonem.- Pół roku czekamy i nic. Czyżby tatko cię olał? Jakież to smutne. Mógł przysłać kawalerię, ale praca jest chyba ważniejsza dla niego niż syn. To smutne. I tragiczne zarazem, bo jeśli nie dostanę prototypu, twoje istnienie jest...
-Ale ja nie wiem o czym mówisz! Nie wiem czym jest ten prototyp!-przerwał mu Creph. Potok słów wstrzymywany od bardzo, bardzo dawna po prostu zalał kapitana Derra, kompletnie odbierając mu mowę. Nie przywykł, by ludzie do niego zwracali się w taki sposób.-Zabiłeś moich przyjaciół. Od pół roku grozisz mi śmiercią i wiesz co? Mam to w dupie. Zabij mnie jeśli chcesz.-Po tym nastąpiła dłuższa pauza.
-No proszę. Synkowi wyrosły jaja. Ale nie przejmuj się, nie zabiję cię. Postanowiłem zmienić taktykę. Zadzwonisz do papcia i każesz mu przywlec prototyp tutaj na własnych plecach albo zabiję ciebie i każdego cywila, aż twoja śmieszna flota nie będzie miała kogo bronić. -zatarł ręce, a w jego oczach zatliły się ogniki szaleństwa. - Otworzyć połączenie  z Kerbinem. -rzekł do komunikatora.- Otwarte, nadawaj na wszystkich możliwych częstotliwościach, również telewizyjnych i radiowych.
-Gotowe.-padło po chwili z głośniczka.
-Mów, synu.-rzekl zachęcająco. Ogniki przygasły, jednak nadal tam były.

Creph nie wiedział co powiedzieć, postanowił więc improwizować. Po chwili jednak pod obiektywem wyświetlił się przygotowany tekst.
-Tato. Tu Creph Kerman, twój syn. Mówię do profesora Zeframa Kermana, mam nadzieję że mnie słyszysz. Znajduję się... pod opieką dobrych ludzi, wolnych ludzi, niezależnych od korporacyjnego społeczeństwa. Ci ludzie, którym przewodzi szlachetny kapitan Derr Kerman, chcą abyś dostarczył im swój ściśle tajny prototyp na niską orbitę planety duna nie później jak do jutra, godziny 12:00 czasu kerbińskiego. Wtedy zostanie przeprowadzona wymiana: Moje życie za prototyp. - połączenie przerwano, zanim pomyślał o dodaniu czegoś.

-Doskonale, chłopcze. Zabrać go. Pobić, musi mieć odpowiednią prezencję na spotkanie z ojcem. Nie uszkodźcie go za bardzo.
-Nie.-rzekł Creph do swojego oprawcy.-Mam lepszy pomysł, kapitanie. Wysłuchasz mnie?

....


-Słyszałeś TO?-rzekł Bob do Billa. - Jakim cudem profesor ma dostarczyć prototyp w ciągu 18 godzin przez miliony kilometrów pustej przestrzeni?
-Podporuczniku, zawrzyj gębę i skup się na nawigacji. Podchodzimy do duny. Za 18 godzin, będzie już dawno po wszystkim.
-Tak jest, panie poruczniku!-odparł Bob, wyraźnie zmieszany.

....



9h i 50 minut później.






-Melduję posłusznie, że orbita zamknięta. Jestesmy gotowi do akcji. Czekamy na rozkaz.
-Strzelać bez rozkazu. Celować w silniki i uzbrojenie. -Bob jeszcze raz spojrzał na radar. Wykrywał oprócz nich jeszcze jedną jednostkę, rozmiarami przypominającą poszukiwany piracki okręt, jednak skanery nie wykrywały żadnego uzbrojenia na pokładzie.
-Wstrzymać ogień. Podchodzimy ostrożnie. Celować dookoła okrętu. Przygotować RMLE. - zakomenderował Jeb.
-Rapid gotowy. Działa załadowane. Załoga w gotowości. Podchodzimy.
-10km! Otworzyć kanał komunikacyjny – to oficer łącznościowy Henry Kerman, zameldował właśnie wszem i wobec, że akcja się rozpoczęła.-Potwierdzam otwarcie. Proszę, kapitanie.
-Tu Kapitan Jebediah Kerman, Dowódca okrętu marynarki kerbińskiej "Kebraham Lincoln". Nasze negocjacje będą krótkie. Macie natychmiast wydać więźnia, albo poczujecie pełną siłę Kerbin Space Navy! Mam na pokładzie 8 działek typu CIWS, które rozprują twój kadłub jak masło i jeśli mnie rozdrażnisz, po prostu cię rozwalę i wrócę do swoich zajęć, cholerny sukinsynu.
Cóż, negocjacje naprawdę były krótkie, bo nikt mu nie odpowiedział. Kapitan ponawiał inwektywy na łączu przez godzinę, zbliżywszy się jednocześnie do statku na odległość rzutu kamieniem.
Po chwili dostrzegli, że zaświeciła się lampa ostrzegawcza nad wrotami śluzy, które po chwili odsunęły się z sykiem. Wyszedł przez nią człowiek w zniszczonym, brudnym skafandrze.
-Przełączyć na UKF. - zakomenderował Jeb.
-Tak jest, UKF. Gotowe.
Cytuj
Tu KSN "Kebraham Lincoln", mówi kapitan Jebediah Kerman, do astronauty przy pirackiej jednostce. Podaj swoje personalia.
Cytuj
Nazywam się... nazywam się Creph Kerman... jestem synem profesora... błagam, zabierzcie mnie stąd. Piraci uciekli, gdy tylko wasz statek znalazł się w zasięgu ich radaru, uszkodzili komunikację, żebym mógł tylko patrzeć, jak otwieracie ogień. Proszę o pomoc. Te monstra mnie głodziły. Błagam! Błagam, pomóżcie mi! Kapitanie...
Cytuj
Spokojnie, chłopcze. Mamy wykwalifikowany zespół medyczny, postawią cię na nogi w kilka dni. Wysyłamy zespół który cię przechwyci. Zostań tam gdzie jesteś.
-Głos kapitana się zmienił, był spokojny i opanowany, ale stanowczy.
-Wysłać ekipę ratunkową. Niech mają w pogotowiu broń – mogli go zmusić żeby to powiedział. Jak tylko chłopak bedzie bezpieczny, jednostkę rozwalić tak dla pewności. Bez ostrzeżenia.
-Tak jest.

Dwóch astronautów w ciemnobłękitnych skafandrach, które bardziej przypominały pancerze, pojawili się wkrótce w oknach mostka. Przechwycili chłopaka bez problemu. Wymęczony torturami Creph chwycił się jednego z nich i zwinął w kłębek. Przez UKF słyszał tylko głosy komandosów:
Cytuj
Już dobrze, Creph. Jesteśmy z tobą. Już nic ci nie grozi. Zaraz napijesz się herbaty na pokładzie. Niedługo zobaczysz ojca. Wszystko będzie dobrze.
Zabrali Crepha na pokład. Był wychudzony, wynędzniały, a blade ciało pokryte miał bliznami i ranami po torturach. Doznał również kilku złamań, które źle się zrosły. Był w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym, a wodę żłopał jak pies w upalny dzień. Dosłownie jak pies. Z podłogi.
Zabrali go do kajuty, odbył kilkugodzinną sesję z kroplówką i ekipą medyczną, która łatała go rana po ranie. Chłopak jednak nic już nie powiedział. W międzyczasie, pojazd piratów został zmasakrowany i rozerwany na kawałki, po uprzednim podziurawieniu kadłuba jak szwajcarski ser. "Jolly Revenge" przestało istnieć w spektakularnej eksplozji głównego reaktora.






-Kapitanie, nie chcę wychodzić ponad swoją rangę, ale moim zdaniem awans na admirała ma pan gwarantowany. -rzekł Bob, gdy wyszli z orbity Duny.
-Dziękuję, podporuczniku, ale szczerze w to wątpię. Admiralicja jest kompletna. Nie potrzebują mnie, a niezbyt odnajdę się w papierkowej robocie. Wolę być tu, na pograniczu, na szlakach handlowych. Z wami, najlepszymi ludźmi jakimi dowodziłem. To jest nasz wspólny sukces. Gdy zakończycie wszystkie manewry w kierunku kerbinu a kontrolę przejmie autopilot, zapraszam cały mostek na wódkę w mesie. Tymczasem, idę odwiedzić naszego podopiecznego. Spocznij.
-Tak jest!
Jeb jednak cały czas czuł, że coś tu nie tak. Niby piraci zachowali się rozsądnie ratując swoje życia, gdy zobaczyli na radarze zupełnie nie znany wcześniej typ okrętu. Sęk w tym, że nigdy nie zostawiliby tak więźnia. Coś tu było kurewsko nie w porządku, i mimo nieukrywanej satysfakcji, odczuwał dużą dawkę niepokoju. Kula lodu w jego żołądku zamiast maleć, rosła.
Wszedł do Ambulatorium okrętu. Creph leżał na jednym z łóżek, opatulony kocem.
-Witaj synu.-Creph jednak nie odpowiedział.-Jak się czujesz?
-Chyba... chyba dobrze. Nie wiem. Lepiej niż wczoraj. Chociaż jedzenie macie jeszcze gorsze niż piraci.
-Uroki Marynarki.-zaśmiał się. Chłopak spochmurniał nagle.-Wszystko gra?
-Derr to potwór. Monstrum w kerbalskiej skórze.- i zamilkł. - Mam nadzieję, że NSK go złapie i osądzi.
-Na pewno złapiemy. Prędzej czy później, nie wywinie się.
-On jest bardzo sprytny.-rzekł Creph.
-Co masz na myśli? Coś usłyszałeś? Coś ci powiedział? - Jednak momentalnie zauważył, że chłopak się odciął. Odsunął głowę, poprawił koc, zmienił pozycję. - Mnie możesz powiedzieć.
-Powiedział mi, że was wykończy. Że ma na was jakiegoś haka. Że wie jak was załatwić.- Kapitan zrobił marsową minę na te słowa. Zna słabe punkty okrętu, który ich nie ma? Zna kogoś w marynarce? Pytania zaczęły się mnożyć mu pod czaszką z prędkością światła.
Creph był wyraźnie poruszony. Wspomnienia będą go męczyć jeszcze przez lata, o ile w ogóle kiedykolwiek z tego wyjdzie.
-Synu. Leż, zdrowiej. Prześpij się. Nic ci tu nie grozi, to najlepiej uzbrojony i wyposażony okręt we flocie. Zbudowany według specyfikacji i projektu Twojego ojca i muszę powiedzieć, że jest fantastyczny. Masz genialnego tatę.
-Dz... dzięki, kapitanie.
-Pójdę już. Jakbyś czegoś potrzebował, wezwij mnie. Służę pomocą.
-Dobrze.-odparł, i przekręcił się na bok, w stronę ściany, prawie całkowicie zakrywając głowę kocem.

....

Impreza w mesie była bardzo udana. Wszyscy byli wyluzowani, śmiali się i rozmawiali. Zaśpiewano kilka szant, jak m.in. "Kerbalskie Opowieści" i "Gdzie ten Kerbin". Sam kapitan wychylił dwa głębsze, żeby wyluzować i się udało – lodowa kula w jego żołądku i irracjonalny stres, że coś jest nie tak, przeszły jak ręką odjął. Był spokojny o bezpieczeństwo załogi.

Wtedy się zaczęło. Zgasło oświetlenie główne na całym statku, jakby zabrakło mu mocy.
-Co jest, zapomnieliście włączyć panele?- zapytał prześmiewczo kapitan.
-Nie, działają na pełnej mocy. Reaktor również na sto procent jest w porządku.
-Spraw...-wtedy huk eksplozji zatrząsł całym okrętem. -Jasna cholera! Wszyscy na stanowiska bojowe, kod 0-3. Protokół bezpieczeństwa A4-12. Załoga, na mostek!
-Dlaczego komputer nas nie ostrzegł?- spytał biegnąc za Billem Bob, gdy statkiem targnęła kolejna eksplozja.
-Może go wyłączyli w jakiś sposób? Ale tak czy siak mamy przecież pole siłowe, które powinno przynajmniej pierwszy strzał zaabsorbować i włączyć czerwony alarm.
-Cholera. Coś mi tu śmierdzi. -Gdy wbiegli na mostek, szybko zorientowali się, dlaczego komputer nie wykrywał zagrożenia. Nie było go tam po prostu.
Bill i Bob spojrzeli po sobie, podczas gdy statkiem targnęła kolejna eksplozja, która wytrąciła go z trajektorii i wprowadziła w korkociąg.
-Stabilizatory! Co się dzieje, do jasnej cholery?
-Lewy silnik trafił szlag! Jak myślisz co się dzieje? To sabotaż!
W tym momencie do kokpitu wbiegł wychudzony creph w zielonej piżamce szpitalnej. W okolicy krocza miał mokrą plamę, z której kapała żółta ciecz.
-Kapi... tanie... co się dzieje?
Kapitan spojrzał na niego z politowaniem. Chłopak był tak wystraszony, że zmoczył spodnie. Było z nim gorzej niż źle.
-Chodź chłopcze, zaprowadzę cię w bezpieczne miejsce. Nic się nie dzieje, nie ma żadnych piratów. Statek ma awarię. Wziął chłopaka pod ramię, i chociaż natychmiastowo poczuł ostry zapach amoniaku, nie dał tego po sobie poznać. Nie chciał, żeby chłopiec czuł, że kapitan brzydzi się takimi zafajdanymi smarkaczami. Cholerny gnój. Chłopak wtulił się w niego, a zapach amoniaku się wzmógł.
Opuścili mostek, udali się z powrotem do ambulatorium. Załoga biegała z jednego miejsca na drugie, próbując uratować co się dało. Kapitan otrzymał po drodze raporty od starszych stopniem oficerów. Nastąpiły trzy eksplozje: Najpierw doszło do eksplozji w zbrojowni załogi, potem w magazynie z amunicją, a ostatnia eksplozja miała miejsce na lewej burcie okrętu, w miejscu gdzie znajdował się jeden z czterech głównych silników pościgowych, których teraz używali do zmiany trajektorii. Wszystkie trzy eksplozje dokonały sporych wyrw w kadłubie, stracili broń osobistą, większość amunicji i całą gondolę z silnikiem. Komputer odciął przedziały niemal natychmiastowo, nikt też nie został ranny.
Gdy dotarli do ambulatorium, było nadal puste i ciche.
-Połóż się, synu.-rzekł spokojnie, chociaż miał ochotę chłopaka pobić za chociażby obniżanie morale i sianie paniki. Ale to był cywil. - Muszę coś ogłosić.-podszedł do komunikatora na ścianie.
Cytuj
Tu kapitan Jebediah Kerman, kod autoryzacji Alfa Delta Jeden Pięć Cztery Osiem Alfa Alfa Foxtrot. Ogłaszam pełną blokadę przedziałów na okręcie. Wszyscy zostać na stanowiskach. Jeśli zauważycie coś podejrzanego, strzelać bez rozkazu. Blokada zacznie się się za minutę.
-Chłopcze, mu...-spojrzał na niego w chwili, gdy zorientował się, że chłopak jest za blisko. Poczuł ukłucie z tyłu, w płucu, które wydarło się potwornym bólem. Potem kolejne, i następne i jeszcze dwa. Creph, młody, chudy chłopak zadawał ciosy jak szalony.- Ty... mały... skur...
-Wybacz mi, kapitanie. Ale mam teraz własną załogę, która okazała mi więcej uwagi torturując mnie, niż mój ojciec przez całe moje życie. I również dziękuję – dzięki tej jednostce, dostarczę Kapitanowi Derrowi prototyp, nad którym pracuje mój tatko, a potem u jego boku zaatakuję i zniszczę KSN oraz mojego ojca.
-Tyle... zachodu...-zakaszlał, z ust trysnęła mu gęsta krew. Lewe płuco powoli się zapadało.- Bo tatuś... zapierdalał... dla ciebie...? Ty... niewdzięczny... - ostatnie jego słowa były jednak niezrozumiałe, bulgocząca krew wypłynęła mu przez usta. Creph zbliżył się do leżącego mężczyzny i jednym ruchem poderżnął mu gardło.

Koniec...? ;)





Gorąca prośba.

Częstotliwość powstawania moich opowiadań jest niska z powodu niskiego zainteresowania - piszę je praktycznie tylko i wyłącznie dla siebie. Nie widząc zainteresowania, nie czuję wsparcia płynącego z forum i moja motywacja maleje.

Jeśli przeczytałeś i Ci się podobało, zostaw ślad po sobie w postaci komentarza. To nic nie kosztuje, a znaczy dla mnie wiele, bo wiem że forum chce takiej twórczości.





3
Statki kosmiczne / W hołdzie dla KONSUL'a - Space Wanderer SW-I
« dnia: Wto, 22 Kwi 2014, 10:16:17 »
Witajcie po dość długim niebycie. Tym razem nie będzie opowiadania, a przedstawienie pojazdu samo w sobie.

A więc, po wielu miesiącach prób, testów i obliczeń, Moritz Shipyard Consortium prezentuje produkt ostateczny. Jednocześnie wyrażamy ubolewanie i wsparcie dla rodzin tragicznie uśmierconej załogi Konsula.



SW-I został zaprojektowany w celu zaspokojenia wszystkich potrzeb nowoczesnej floty gwiezdnej. Jest to statek w pełni wyposażony i przygotowany do pełnienia służby w najdalszych rubieżach układu kerbolskiego. Nowa jednostka została oznaczona jako "Klasa SW"
Pojazd składa się z dwóch modułów:
- Rdzeń Warp i główny napęd plazmowy - moduł E-III
- Habitat dla załogi, zbiorniki z paliwem dla silników zapasowych oraz zasilanie wspomagane panelami słonecznymi - H-VII

Poniżej zdjęcia obu modułów, odpowiednio E-III

Oraz H-VII z otwartym hangarem numer 1...


Teraz trochę specyfikacji technicznej:
-Energia Elektryczna - 250 000 jednostek zapasu
-Megajoule - max 80000
-Antymateria - max 540000 jednostek
-Monopropellant - prawie 5000 jednostek, jednakże testy orbitalne wskażą czy jest to ilość wystarczająca do manewrów.
-25000 jednostek paliwa ciekłego dla silników atomowych.

Wyposażenie:
1. Moduł habitatu:
-2 duże hangary mieszczące po jednym promie lub innym sprzęcie o masie do 40t.
-Miejsce dla 13 członków załogi
-Główny komputer kwantowy, zdublowany
-Cztery zapasowe jednostki macierzy klasy MX, VI generacja
-Niezależny system sterowania w kapsule dziobowej i rufowej. W razie awarii lub cybernetycznego ataku z zewnątrz, komputery można w każdej chwili wyłączyć i wykonać awaryjny skok warp w celu opróżnienia akumulatorów i zresetowania systemu do stanu początkowego.
-Zabezpieczenie przed przegrzaniem rdzenia warp: Awaryjne Odcięcie, Rozproszenie Energii w skumulowanej chmurze wyrzucanej z pierścienia warp - zmniejsza ciśnienie i temperaturę rdzenia. Gdy powyższe systemy zawiodą, można ręcznie odrzucić cały moduł E-III i kontynuować podróż do celu lub portu macierzystego w celu dokonania instalacji nowego rdzenia.
System wymiennych rdzeni pozwolił na znaczące obniżenie kosztów, przy jednoczesnym zwiększeniu poziomu bezpieczeństwa i jakości naszych produktów.
2. Rdzeń:
-jeden duży reaktor antymaterii
-jeden generator ogromnej mocy
-6 cewek chłodzących AL-II
-mainframe warp zajmujący się tylko i wyłącznie modułem rdzenia, niezależny od reszty systemów i niepołączony z nimi w żaden sposób. Nie ma więc możliwości przejęcia kontroli nad rdzeniem z zewnątrz.
-Pierścień Warp III generacji umożliwiający wielokrotne skoki Warp klasy 20 na jednym ładowaniu!
-3 silniki plazmowe zasilane kwantową próżnią.

Zamówienia można składać mailowo: MSC@Space.ker lub osobiście w siedzibie firmy.

UWAGA! Prezentowana wersja statku klasy SW jest nadal wersją rozwojową. W planach są wersje z rozbudowaną ładownią oraz uzbrojone po zęby - zapraszamy na naszą stronę internetową oraz do siedziby firmy po więcej informacji.

Na koniec garść materiałów reklamowych.




Zdjęcia z orbity.... jak zaorbitujemy :)

4
Kampanie / Stacja Kosmiczna FSK-01
« dnia: Pon, 06 Sty 2014, 05:15:22 »
Witajcie. Zainspirowany nocnym przeglądaniem forum (a szczególnie tematami o FSS, FMS i PMB), postanowiłem odpalić własny projekt.



Z broszurki reklamowej: "MSC wciąż działa, jakby ktoś o nas zapomniał! Po latach niebytu powracamy na arenę Kerbińskiego Programu Kosmicznego. Przygotujcie się na... Orbitalny Zawrót Głowy!".

Celem podstawowym jest stworzenie stacji kosmicznej orbitującej na LKO oraz pojazdów niezbędnych do jej operowania, o których będę informował w kolejnych przetargach.

Jeśli będzie sporo chętnych, zorganizujemy przetargi oraz założę dropboxa do wymiany plików.
Dla przejrzystości w zgłoszeniach, nicki wpisujemy po myślniku. Powstanie w ten sposób lista, którą zaznaczamy i kopiujemy, a następnie dopisujemy swój nick pod poprzednim. Każdy przetarg będzie zakończony krótkim opowiadaniem, z których jestem znany, lepszych lub (oby nie) gorszych.

Zasady:
1. Żadnego mechjeba, hyperedita, wynoszenia modułów przy pomocy edycji save
2. Dopuszczalne mody: KAS, B9 (z wyjątkiem silników oraz skrzydeł z tegoż moda). Dopuszczam te mody, ponieważ są ciekawe w swojej formie (szczególnie b9) i urozmaicą stację. Dopuszczamy też mod na kamery (dla lepszych fotek) oraz na kolorki.
3. Stacja musi orbitować na orbicie 72-73km.
4. Limit części jest to 70 dla modułu FSK, 30 dla sondy, limit dla pojazdów specjalnego przeznaczenia będzie ustalony przed przetargiem.
5. W zabawie może wziąć udział każdy zarejestrowany użytkownik forum, tyczy się to zarówno głosowania jak i projektów.
6. Decyduje liczba głosów
7. Czas Trwania przetargów wynosi dwa tygodnie, później jest 24h ankieta i ogłoszenie wyników.

Jestem człowiekiem z natury mocno zajętym, więc gdyby przez niedopatrzenie zdarzyło się to, co ostatnio przy PMB (przedłużona ankieta, niejednoznaczny wynik) proszę wykonać screeny ankiety z godziną i datą zegara windows i niezwłocznie wrzucić je w poście w temacie z ankietą.

Serdecznie zapraszam do zapisów! Pierwszy przetarg ogłosimy gdy zbierze się odpowiednia liczba chętnych.

5
Lądowniki załogowe, bazy, kolonie / Coś mniejszego - Space One
« dnia: Pią, 08 Lis 2013, 02:36:06 »
Wszyscy wiemy, co przydarzyło się Jebowi podczas Laythe Experience. Tym razem chciałbym opowiedzieć o misji, która była pierwszym krokiem w stronę podboju innych planet.


Odc. I - "Brave New World"


W dzień poprzedzający start nie mogło być gorszych warunków do lotu kosmicznego. Nagłe ochłodzenie w ostatnich dniach spowodowało wiele uszkodzeń ważnych urządzeń obsługi naziemnej oraz przedstartowej, takich jak ekspres do kawy czy klamka w tylnych drzwiach pasażera samochodu prezesa MSC. Lodowaty deszcz zacinał już od kilku dni i komisja lotów poważnie rozważała odwołanie startu. Wszystko jednak zmieniło się na T-6:00:00.

Bill siedział w swoim mieszkaniu i wpatrywał się w sufit. Skoro wciąż nie był na odprawie, prawie pewne było, że już nie poleci tego roku, przez co towarzyszyła mu nostalgia i niezmierzony smutek. Wtedy właśnie zadzwonił telefon - to z KSC! - poderwał się i pospiesznie odebrał słuchawkę.

Cytuj
Bill, pakuj się, dostaliśmy zielone światło!

Nic więcej mówić nie było trzeba. Kerbonauta wyłączył telefon i wybiegł z apartamentu. Pędząc na złamanie karku, mijał spieszące do nudnej pracy, zaspane (i przeciętne do porzygu) kerbale w swoich rozklekotanych samochodach klasy średniej. On, Bill Kerman, miał najlepszą robotę pod słońcem. I wlasnie do niej jechał.

***



Cytuj
Ok Bill, tu kontrola lotów, ostatnie procedury przedstartowe wykazały konflikt SAS z modułem załogowym. Będziesz musiał na orbicie korygować ręcznie.

Jak zwykle coś nie działa, pomyślał.

Cytuj
Zrozumiałem kontrola, jestem gotowy. Jak pozostałe systemy?

Cytuj
Wszystko świeci się na zielono! Potwierdź gotowość.

Cytuj
Potwierdzam.

Cytuj
Dane załadowane. Rozpoczynam odliczanie: 10...9...

To była najlepsza robota na świecie! Czuł się niczym Krzysztof Kerbolumb, pierwszy odkrywca nowego świata, który nie miał zielonego pojęcia, że w ciągu najbliższych kilkuset lat kerbale opuszczą Kerbin. Wiedział, że jest którymś z kolei kerbonautą, że nigdy nie będzie pierwszy, ale to nie liczyło się dla niego ani trochę. Niejako cieszył się po kryjomu z faktu, iż prawie cały ciężar popularności bierze na siebie ten "Wielki Gwiazdor", Jeb (Swoją drogą- ten Jebediah jest pradziadkiem Jeba z Laythe Experience). Tymczasem jednak...

Cytuj
...3...2...1... Mamy zapłon! Start!

Znajome kopnięcie wgniotło go w fotel, gdy cała rakieta zadrżała i zatrzeszczała złowieszczo. Od wibracji przełączyło się kilka przycisków wskazując teraz "Master Alarm", jedna pospiesznie je wyłączył. 100m/s... 120m/s... prawidłowe przyspieszanie na prawidłowej wysokości!

Komputer pokładowy wskazał mu trajektorię, a po chwili gotowość do odrzucenia pierwszego członu.

Cytuj
Kontrola lotów, proszę o zgodę na odrzucenie rakiet pomocniczych

Cytuj
Udzielam, bill. Powodzenia.

Rakietą znowu szarpnęło, gdy cztery pomocnicze silniki zostały odrzucone. Na zewnątrz zaczęło robić się coraz ciemniej. Orbito, przybywam!

Odłączenie ostatniego członu. Potwierdził operację w KSC i rozsiadł się wygodnie, pozostawiając swoje słuchawki komunikacyjne zawieszone przed swoją twarzą, w nieważkości.



Po prostu rozkoszuj się lotem, wmawiał sobie w duchu. Tu jest tak cudownie... Ciekawe kiedy polecimy gdzieś dalej? Wziął z powrotem komunikator do ręki i założył go sobie na głowę.

Cytuj
MSC, tu Bill Kerman, Potwierdzam ustabilizowanie orbity. Rozkładam panele i wychodzę EVA. Przewidywany czas spaceru: 10 minut. Chcę sprawdzić wszystko ręcznie.





Niestety znajdował się wówczas w strefie ciszy - sygnał ni docierał do niego z drugiej strony planety.

Założył skafander i hełm, włączył monitory biometryczne i otworzył klapę. Na zewnątrz było cicho i pusto, złapał się więc za reling i wypchnął na zewnątrz. Skąd miał wiedzieć, że za parenaście lat, promy i ich wraki będą tak ciasno oplatać planetę, że wypadki kolizji ze złomem staną się codziennością? Skąd mógł wiedzieć, że jego misja jest ostatnią z tych bezstresowych?

Próżnia. Setki, tysiące, miliony mil pustki w każdym możliwym kierunku. Wyszedł ze statku całkowicie i włączył silniczki kontrujące. Obejrzał dookoła cały statek, wszystko wyglądało w porzadku. Jezu, bezproblemowy lot! Jak cudnie. Podpłynął do zdalnego komputera aby obejrzeć co powoduje konflikt z modułem SAS. Wysunął panel z monitorem, sporych rozmiarów klawiatura komputerowa wypłynęła z obudowy. Wklikał kilka komend, a kompilator zlokalizował wadliwy wpis. Dodał do niego komentarz
"/Exec
CreateLogFile=1
Use CommSat=>SendLogFile to dir=MSC
Execute if MSC Comm Range=1
/End of the line"

Opatrzony takim komentarzem wpis miał zostać wysłany bezpośrednio do MSC aby przygotowali korektę oprogramowania SAS'u.

Wrócił do statku, zamknął i zahermetyzował kabinę. Ponownie założył komunikator. Po chwili kontrolka zasięgu zaświeciła się na zielono.

Cytuj
Space One, jak mnie słyszysz? Mamy okienko komunikacyjne, otrzymaliśmy od ciebie raport dotyczący awarii SAS. Pracujemy już nad tym. W każdym razie twoja robota na dziś skończona - wykonaj jeszcze parę obrotów wokół Kerbinu, odłącz się a następnie deorbituj.

Cytuj
Przyjąłem kontrola lotów.

Wziął w rękę Joystick i skorygował chaotyczną pozycję względem planety. Inklinacja była w porządku, jednak aby uprościć sobie pracę, cały pojazd ustawił dyszą silnika w stronę apoapsy i zatwierdził odłączenie doku nr1.

Głośny, nieprzyjemnie metaliczny trzask, który towarzyszył odłączaniu doków zawsze powodował u niego niepokój - a co, jeśli coś się zepsuło? Jednakże, nie tym razem! Wklepał do komputera dane deorbitujące i zatwierdził kolejne punkty kontrolne. Wracał do domu, i mimo że tak bardzo kochał przebywać na orbicie, nie było tu specjalnie co robić.

To był dobry dzień, stwierdził. Spojrzał na majaczący w oddali Mun. "Może kiedyś, bracie." I odpalił drobne, acz mocne silniczki radialne, prawie natychmiast oddalając się pozornie od satelity. Komputer wskazywał poprawną trajektorię i prawidłową ścieżkę podejścia do MSC. Po chwili było już po wszystkim - nawet nie zauważył kiedy to się stało. Jeszcze jedno szarpnięcie, spadochron się otworzył. Był bezpieczny.



Koniec... Albo i nie?
Przekonacie się w odcinku 2!


W tym miejscu chcę wszystkich, którzy czekają na 4 odc. Laythe Experience, przeprosić za duży delay - z racji utraty danych nie mam motywacji na razie aby się za to wziąć. Jednakże, bądźcie cierpliwi - w niedługim czasie, mam nadzieję, reaktywuję temat :)

6
Lądowniki załogowe, bazy, kolonie / Operacja: Moho
« dnia: Nie, 11 Sie 2013, 08:46:03 »
Od katastrofy X-52 minęły cztery lata. Przez ten czas, przyczółek założony przez Jeb'a sporo się rozrósł. Ustandaryzowano i ustanowiono pierwszy oficjalny kosmiczny szlak frachtowo/osobowy: SX-1/3981. Frachtowce i Bazowce wraz z obsługą kursowały jeden za drugim do miejsca przeznaczenia: Laythe, lądowisko im. płk. Jebediah Kermana. W kosmosie zrobił się spory tłok.

Kerbol piął się leniwie ku wschodowi, gdy o 0424 czasu lokalnego wystrzelono pierwszego sztucznego satelitę moho, planety najbliższej naszej życiodajnej gwieździe. Celem tej operacji było rozszerzenie działalności MSC na kolejne ciało niebieskie w celach badawczych, a jeśli warunki na to pozwolą- kolonizacyjnych. Bezzałogowa sonda badawcza o kryptonimie "Moho" i numerze wywoławczym ND-765 była prostym urządzeniem, bez zbędnych udziwnień konstrukcyjnych, jednak zastosowano w niej najnowocześniejszą kerbalską technologię.

Cytuj
Orbitalna kontrola lotów do platformy startowej KSC. Jak przebiegł start ND-765?



Cytuj
Dziesięć na dziesięć, KSS-58498. Mruczy jak kociak, żadnych proble... chwila. Mamy lekką fluktuację toru lotu, komputer podaje uszkodzenie mocowań drugiej pary paneli słonecznych. Eeee tam, to żaden problem.

Benjanim Kerman, Orbitalny Kontroler Lotów III stopnia złapał się za głowę. "Czy oni zawsze muszą coś spartolić?!"- pomyślał.

Cytuj
Przyjąłem. Ktoś mi powie czemu zatrudniacie idiotów? Odkąd tu pracuję, nie było choćby JEDNEGO lotu bez JAKIEJKOLWIEK awarii!

W komunikatorze dało się słyszeć chrząknięcie dezaprobaty.

Cytuj
Dobrze wiesz, Ben, że teraz budujemy szybko i tanio żeby zapewnić L-1 i E-1 stałe dostawy prowiantu i komponentów. Cud że ten złom w ogóle wychodzi z atmosfery. W każdym razie...
No, możecie przejmować ND-765.

Cytuj
Zrozumiałem, przejmuję kontrolę.

Lot ogólnie przebiegł spokojnie. Komputer zaprogramowany był tak, żeby automatycznie odłączać każde kolejne stadium rakiety.

Jednakże, im bliżej Moho, tym coraz częściej zdjęcia przesyłane przez zewnętrzne kamery były gorszej jakości. Wielokrotnie kalibrowano sprzęt, sprawdzano software i inne tego typu rzeczy, jednak nikt na kerbinie ani na stacjach kosmicznych krążących po jego orbicie nie potrafił znaleźć odpowiedzi na pytanie: "Co się znowu zepsuło?". W końcu, uznano to za wadę fabryczną aparatu fotograficznego, efekt uderzenia fali promieniowania kosmicznego czy przelot w strefie wiatru kerbolskiego.



Pewnego dnia, prawie rok po starcie...
Cytuj
No, zamknęliśmy orbitę wokół Moho, panowie. Gratuluję doskonałej roboty! Aktywuję program "Eksplorator III". Niedługo powinny płynąć do nas zdjęcia powierzchni planety.... zaraz... *do Sondy* Gdzie się podziałaś?

Ben sprawdził wszystkie spektra wizualne, jakie miał pod ręką. Sonda zniknęła z radaru.

Cytuj
Co do cholery?! Tu Orbitalna Kontrola Lotów, wywołuję stację radarową XJ-2 "Word in the Wasteland". Znajdźcie mi ND-765, zniknął dwie minuty temu z ekranów. Sprawdziłem wszystkie spektra, jednak wciąż jej nie ma. Szlak na Laythe widzę, więc to nie mój sprzęt. Jak u was?

Chwila ciszy. Po chwili znajomy trzask i odezwał sie Matrin Kerman, operator XJ-2.

Cytuj
Też go straciłem, w tym samym momencie. Zgodnie z instrukcjami MSC, śledziłem tylko ten lot. Wysyłam raport do dowództwa.

Nastąpiła głucha przerwa, podczas której Ben zastanawiał się o co chodziło Mat'owi? Instrukcje od MSC? Co tu jest grane? To, co nastąpiło chwilę później, nie spodobało mu się wcale a wcale. Ciszę radiową przerwał bowiem...

Cytuj
Tu Dział Analiz Obrazów Kosmicznych. Otrzymaliśmy jedno zdjęcie przed zniszczeniem ND-785, zgodnie z oczekiwaniami. Jako kontroler III stopnia, masz prawo dostępu do tych materiałów. Wrzucam ci na ekran. Bez odbioru.

To, co ujrzał Ben, z początku nie wzbudziło jego podejrzeń. Ot, fotografia moho zniszczona zakłóceniami wiatru kerbolskiego... w pewnym momencie jednak komputer przełączył się w tryb, którego Ben nigdy wcześniej nie widział ani nawet nie miał pojęcia, że ten sprzęt posiada coś takiego. To, co za chwilę zobaczył, zamurowało go kompletnie i dokumentnie...



C.D.N

Użyte mody: Brak.

Ta historia będzie dla mnie małą odskocznią od pracy nad Laythe Experience, jednak obie zdecydowanie są ze sobą powiązane.
Pozdrawiam i przepraszam za ewentualne błędy.

7
Był ciepły, słoneczny dzień. Pogoda nastrajała do spacerów, a bezchmurne niebo zapraszało wręcz do parków i wesołych miasteczek. W jednym jedynie miejscu na całym Kerbinie atmosfera była zdecydowanie napięta. Nikt tam nie zwracał uwagi na dzikie jaskółki czy motyle wykonujące zygzaki. W tym właśnie miejscu, za kilka minut, miał rozpocząć się kolejny epizod Kerbalskiego Programu Kosmicznego.

Cytuj
XJ-1 Laythe, tu kontrola lotów, przeprowadź procedurę 4-2-17
- odezwał się głos w słuchawkach Jeb'a.

Cytuj
Kontrola lotów, tu XJ-1, przyjąłem i wdrażam procedurę
- odparł wręcz automatycznie pilot. -
Cytuj
To będzie długi lot!
- dodał po chwili

Włączył komputer, wpisał kilka linijek kodu i sprawdził obliczenia. Zgadza się! Na monitorze otworzyło się kolejne okienko. Jebediah poinformował kontrolę o pomyślnym przeprowadzeniu procedury przedstartowej. Ostatnie krople paliwa upchnięto w zbiornikach i odłączono przewody. Był gotów. Spojrzał na Kerbin po raz kolejny wiedząc, że opuszcza to miejsce na zawsze. Pożegnał się z zielenią trawy, błękitem nieba i ciepłem Kerbolu. MSC było gotowe, on też musiał być.



Cytuj
XJ-1, tu kontrola, zgodnie z planem lotu będziecie przelatywać niedaleko XS-3, pozdrówcie ich od nas.

Cytuj
Zrozumiałem, nie omieszkam się przywitać.

Zostało dziesięć sekund! Dziewięć!
Nerwy zżerały go od środka, gdy zbliżał palec do czerwonego przycisku z napisem start. A teraz nie można już było się cofnąć. Silniki zagrzmiały, rakieta zadrżała. POSZŁA!



Pięć tysięcy metrów. Dziesięć. Jeb przygotował się do odrzucenia pierwszego stadium rakiety nośnej. Klik, coś pod nim grzmotnęło i rakietą zaczęło niemiłosiernie rzucać.
Cytuj
Kontrola lotów, melduję awarię przy odłączaniu pustych zbiorników, jednak komputer nic nie wykazuje... Chwila... uszkodzenie silnika numer 1! Melduję również spory spadek paliwa w zbiorniku 2.1, jeszcze trochę a rakieta utraci symetrię, odbiór.
-krzyknął do słuchawki

Cytuj
Zrozumiałem XJ-1, widzimy to, zmniejsz ciąg do osiemdziesięciu procent i przygotuj zestaw ewakuacyjny.

Czy już było po misji? Czy eksperymentalna rakieta nośna zawiodła? Tysiące takich pytań mnożyły się w głowie Jeb'a, jednak musiał postępować zgodnie z procedurą i przede wszystkim: Nie tracić głowy!

Cytuj
Kontrola, przerywamy lot? Odbiór.
- w odbiorniku jednak słychać było tylko trzaski, a wibracje rakiety wzrastały. 25 tysięcy metrów zbliżało się coraz bardziej, postanowił więc przygotować się do odrzucenia kolejnego stadium rakiety nośnej.

Walnęło mocniej niż poprzednio, wskazówka żyroskopu zaszalała, toteż Jeb odłączył autopilota. Wcisnął przełącznik z napisem RCS i skorygował lot.

Cytuj
Tu kontrola, nie ma potrzeby przerywania lotu. Odbiór

Cytuj
tu XJ-1, dziękuję. Wibracje ustały po odrzuceniu kolejnego modułu, a prędkość dalej wzrasta, więc wygląda na to że kryzys zażegnany. Odmeldowuję się, następną wiadomość wyślę po opuszczeniu wpływów Kerbinu.

Cytuj
Tu kontrola, zrozumiałem, bez odbioru.

A więc, chwila ciszy na orbicie! Jeb otworzył lodówkę, którą miał po prawej i wyjął z niej kanapkę. Jednocześnie drugą ręką wklepał na klawiaturze zainicjowanie programu hibernacji. Obudzi się za rok, 256 dni, 17 godzin i 13 minut. Po drodze minął bardzo blisko wspomnianą wcześniej stację kosmiczną, a parę godzin później Mun, którego grawitację wykorzystał do przyspieszenia się w stronę Joola.

Cytuj
XJ-1 do MSC, XJ-1 do MSC, właśnie minąłem Mun. Znajduję się już na okołosłonecznej i ustawiam komputer manewrowy. Program H-1 zainicjuje się gdy zaprogramuję komputer.
- rzekł Jeb i nie musiał czekać więcej jak kilkanaście sekund na odpowiedź

Cytuj
Tu kontrola, zrozumiałem. Jebediah, chcemy powiedzieć tylko, że cały Kerbin jest z ciebie dumny.

Jeb uśmiechnął się i wyłączył radio. Chwilę później odpłynął, a program hibernacyjny zamroził jego ciało na prawie dwa lata.

................................................................................................


Otworzył oczy. Jego mózg dochodził do siebie jakiś czas, więc nie bardzo rozumiał co oznacza to piszczenie, które słyszał. Po chwili zaczęło do niego docierać, że nie oznacza to nic dobrego. W kapsule nie paliło się żadne światło, część monitorów była wyłączona, działał jedynie mały, 10- calowy wyświetlacz ukazujący komunikaty o niskim poziomie energii w akumulatorach. Wyłączył alarmy, sprawdził procedury i stan paliwa oraz tlenu. Wyglądało w porządku.

Wyjrzał przez iluminator, widok na Laythe był oszałamiający. Otworzył panele słoneczne i patrzył, jak poziom naładowania akumulatorów zbliża się do zielonej kreski, czyli poziomu bezpiecznego. A więc: Udało się.



Cytuj
Kontrola Lotów na Kerbinie, tu Jebediah Kerman, misja XJ-1, melduję pomyślne zakończenie procesu hibernacji. Zgodnie z rozkładem lotu, dotarłem na orbitę Laythe i będę przygotowywał się do lądowania. W czasie, gdy dostaniecie tą wiadomość, prawdopodobnie będę już na powierzchni i właśnie stamtąd nadam kolejny komunikat. XJ-1 bez odbioru.


Włączył mainframe, wszystkie monitory rozjarzyły się, zmuszając go do mrużenia oczu przyzwyczajonych do ciemności. Wyglądało na to, że komputer nie został uszkodzony.
Jeb nie wiedział jednak, że to, co zdarzyło się na orbicie Kerbinu, miało właśnie zaprocentować przy lądowaniu.

Ustawił okręt przy pomocy RCS'ów, obliczył trajektorię podejścia przy pomocy komputera odczekał, aż znajdzie się w odpowiednim miejscu orbity. Potem tylko odpalanie silników i....

Statkiem znowu szarpnęło, Jeb odbijał się od ścian jak piłka. Wnętrze pojazdu rozjarzyło się iskrami i wybuchł pożar, paląc dwie płyty główne. Rakieta jednak leciała dalej, miotana na wszystkie strony, a prędkościomierz mówił wyraźnie: prędkość maleje. Po chwili coś gwałtownie wybuchło i statkiem znowu rzuciło. Teraz dopiero pojawiły się dziesiątki alarmów czerwonych meldujących "Catastrophic Failure". Prawdopodobnie eksplodował silnik. Jeb nie miał wyboru, zmniejszył ciąg i załączył automatykę do systemu RCS, aby ustabilizowała lot.
80 km od powierzchni Laythe! Automat odpalił spadochron, jeb odrzucił moduł paliwowy, który dosłownie rozleciał się w powietrzu. Kapsuła kontynuowała lot i wejście w atmosferę...



.... by po chwili strachu wylądować względnie miękko...




Cytuj
Tu Jeb Kerman, misja XJ-1 na Laythe. Potwierdzam lądowanie, jednak moduł paliwowy został doszczętnie zniszczony i nie uda mi się w razie potrzeby powrócić na orbitę. Sprawdzę teraz lądownik od zewnątrz, być może wymaga napraw. Kerman bez odbioru.



Gdy Jeb sprawdzał ogólną kondycję lądownika, która o dziwo nie była zła, w słuchawce jego komunikatora coś trzasnęło i usłyszał wiadomość z Kerbinu.

Cytuj
Eeee tu kontrola lotów MSC, otrzymaliśmy nieautoryzowaną wiadomość z tej starej częstotliwości, której nikt już nie używa. Nie wiem kto robi sobie jaja, ale na pewno nie może to być Jebediah Kerman. Procedura wymaga jednak podania kodu autoryzacyjnego, więc o to proszę. Sprawa została zgłoszona na policję, żartownisiu, przecież wszyscy wiemy że Jebediah Kerman, pilot XJ-1 zaginął w przestrzeni kosmicznej osiemdziesiąt lat temu... Odbiór.

8

Po paśmie porażek, wypadków i testów dostępnych w tym wątku Aby zobaczyć link - ZAREJESTRUJ SIĘ lub ZALOGUJ SIĘ , MSC wycofało się w cień i rozwiązało umowy ze wszystkimi stacjami telewizyjnymi, które jak dotąd relacjonowały sukcesy (a przede wszystkim potknęcia) firmy. Bill Moritz wyjechał w nieznane na zasłużony urlop, a część załogi MSC została zwolniona z pracy. Wyglądało na to, że MSC nie było tym, czego MPK oczekiwało. Rozpoczęły się przetargi, licytacje, kłótnie i zażalenia, prawie doszło do międzykorporacyjnej wojny. Mamy rok 2030, sytuacja polityczna na Kerbinie przez nagłe zniknięcie MSC z rynku jest cholernie skomplikowana. Jednakże, pewnego niepozornego poranka... w "Poranek z TVKerbal"...

"Przerywamy program, aby poinformować widzów przed telewizorami o niespodziewanym wystąpieniu publicznym, pierwszy raz od ośmiu lat, dyrektora MSC. Oświadczenie dotyczy kontynuacji programu kosmicznego! Łączymy się z Billem Moritzem."

"Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. Od razu zdementuję plotki o domniemanym zakończeniu programu kosmicznego, na co dowodem są zdjęcia z naszego ostatniego sukcesu:



Krótka pauza. "Ekhm. Tak, nie jesteście w błędzie. W tajemnicy przed mediami, MSC rozpoczęło pracę nad eksperymentalnym lotem załogowym w celu zbadania powierzchni Duny! Jak widać, lot się powiódł, przebiegł bez żadnych awarii. Misja okazała się totalnym sukcesem."

Kolejna pauza. "Taak. Aczkolwiek, dosyć mojego nudnego gadania. Załączam zdjęcia, abyście mogli rozkoszować się widokiem z lądowania oraz z powierzchni".



Słowa Billa Moritza załagodziły znacząco sytuację polityczną na Kerbinie w ciągu kilku tygodni. Większość niewielkich spółek, które rywalizowały między sobą o przejęcie miejsca Moritz Shipyard Consortium wyprzedała swoje udziały lub rozpadła się, przez brak rządowych dotacji, wpompowanych ponownie w działania MSC. Do roku 2031 kryzys ogólnoplanetarny był już historią, a MSC zyskało kontrakt wieczysty na wyłączność w Programie Kosmicznym. Poniżej reszta zdjęć, także z lądowania.


Moment separacji modułu SkyCraneVII od łazika R-004 "Ranger"

Teraz już wszystko w rękach pilotów!


Nie obyło się bez uszkodzeń zawieszenia, jednak dzielny astronauta Sheplin Kerman szybko uporał się z awarią dzięki autorskiemu systemowi naprawczemu RepairNOW od MSC



Łazik gotowy jest ruszyć w nieznane i zlokalizować punkt wypadowy oraz bazę dla kolejnych misji.


9
Samoloty / Pojazd Osobisty typu Cruiser
« dnia: Wto, 30 Kwi 2013, 06:04:04 »
Czy kiedykolwiek miałeś dość korków w trakcie dojazdu do pracy? Czy mdli Cię od smrodu spalin i denerwuje stanie na czerwonym?

Kochasz niepowtarzalny styl i zazdrosny wzrok sąsiadów? Moritz Shipyard Consortium odpowiada na twoje potrzeby!

Przedstawiamy pierwszy w historii seryjnie produkowany powietrzny cruiser:
C-003 CHARGER


Nasz produkt dostępny jest w wielu wersjach o różnej mocy:

C-003.0 Eco Charger
-Wyposażony w 6 silników C7 Aerospace Division Basic Jet
-Osiąga wysokość 8-10km przy prędkości 300-350m/s

C-003.1 Lite Charger
-Wyposażony w:
   -4 silniki C7 Aerospace Division TurboJet
   -2 silniki C7 Aerospace Division BasicJet
-Osiąga wysokość 9-11km przy prędkości 350-380m/s
-klimatyzacja oraz system nagłaśniający w cenie!

C-003.0 The Charger
-Wyposażony w 6 silników C7 Aerospace Division TurboJet
-Osiąga wysokość 9-12km przy prędkości 390-400m/s

C-003.2 Racing Charger
-Wyposażony w:
   -4 silniki C7 Aerospace Division TurboJet
   -4 silniki C7 Aerospace Division BasicJet
-Osiąga wysokość 10-12km przy prędkości 380-420m/s

C-003.3 Superspeed Charger
-Wyposażony w:
   -8 silników C7 Aerospace Division TurboJet
-Rekord wysokości: 26km przy prędkości 580m/s

Każdy model wyposażony jest w odrzucany kokpit-w razie awarii jednym przyciskiem odrzucasz dziób oraz ogon i otwierasz spadochron. Zapewniamy pomoc drogową w dowolnym zakątku planety w przeciągu dwóch godzin od daty zgłoszenia.*

Na specjalne życzenie, firma Moritz Shipyard Consortium jest w stanie zamontować dowolną konfigurację silników, o ile będzie ona spełniała standardy jakościowe, jakie stawia sobie MSC. Charger w podanych wyżej konfiguracjach jest zrywny i szalenie zwrotny, jednak wymaga pewnej ręki.



Jesteśmy firmą, która wysłała kerbale na księżyc, więc na pewno dowieziemy Cię do pracy- i to w jakim stylu!

Poniżej materiały reklamowe:



Charger prowadzi się jak marzenie:




I błyskawicznie wznosi.


Moritz Shipyard Consortium- Twoje marzenia, Nasza technologia



*MSC nie bierze odpowiedzialności za ewentualną śmierć w wyniku użytkowania naszego pojazdu.

10
Statki kosmiczne / Moritz Shipyard Consortium
« dnia: Pon, 29 Kwi 2013, 01:35:50 »
Witajcie! Postanowiłem i ja wrzucić tutaj parę swoich projektów.

Trochę historii jednak na początek.
Rok 2015: Stany Zjednoczone Kerbinu ogłaszają Międzynarodowy Program Kosmiczny przy współpracy z Republiką Kerbosji i wieloma innymi mocarstwami. W sumie do MPK dołączyły 43 państwa. Celem MPK było zbadanie planet Kerbińskiego Układu Słonecznego, począwszy od Muna.
2016: Rozpoczęcie prac nad rozmieszczeniem sieci satelit wokół planety, jednak bez skutku
2017: Próba zbudowania bezzałogowego próbnika w celu zbadania muna. Rakieta jednak eksplodowała w wyniku błędu konstrukcyjnego, niszcząc próbnik.
2018: Rząd ogłasza przetarg na firmę, która wyniesie pierwszego kerbala w kosmos. Do gry wchodzi wiele, wiele firm z prawie każdego państwa na planecie.
2019: Przetarg jednak wygrywa nowa, niezależna, prężnie rozwijająca się firma posiadająca budżet sięgający kilkunastu biliardów kerbolarów: Moritz Shipyard Consortium, założona i prowadzona przez tajemniczego i ekscentrycznego prezesa, Billa Moritza. W ciągu następnych miesięcy powstaje prototyp najnowocześniejszego sztucznego satelity, którego zadaniem miało być sprawdzenie wpływu długiego przebywania w kosmosie na kerbale. Pojazd miał orbitować wokół Kerbinu przez 10 lat bez przerwy, jednak wyniki eksperymentu nie były pozytywne. Załoga (3) po roku wyrżnęła się nawzajem. Pojazd pozostawiono na orbicie jako pomnik upamiętniający tragedię.

MSC "S-001 Space Explorer", Lot A-86/2020, Zdjęcia kilka minut przed startem. Przez wzgląd na rodziny kerbonautów nie publikujemy zdjęć z przestrzeni zrobionych 2 lata po śmierci ostatniego członka załogi.



2021: Rozpoczęto pracę nad rakietą nośną do wynoszenia w kosmos elementów ogromnej stacji kosmicznej, której cele były podobne jak cele S-001, jednakże załoga miała liczyć 20 osób. Pojazd nazwano "Thor" i jak dotąd jego wersja rozwojowa stanęła na N-003. Przy testach N-001 oraz N-002 zginęło osiemdziesięciu czterech Kerbali, w większości w wyniku eksplozji przed startem.

Zdjęcie "Thora" na launchpadzie z testowym ładunkiem 5 pomarańczek o łącznej masie 180 ton. Docelowo jednak N-003 ma wynosić ładunki nieprzekraczające 120 ton. N-003 wciąż jest w fazie testowej.



Baza stacji kosmicznej S-002 "Unity"





2022: Wysłanie załogowego próbnika (P-006 "Salvation") w celu odzyskania szczegółowych danych z wraku N-001 który rozpadł się na orbicie po awarii głównego silnika. Misja przygotowana była jednak niechlujnie i w zbytnim pośpiechu i ostatecznie okazało się, że jest to misja w jedną stronę. Dodatkowo, nigdy nie doleciała do dryfujących szczątków N-001 z powodu braku paliwa. Śmierć poniosło 2 kerbonautów.




Najbliższe plany MSC?
-Rozpoczęcie rozbudowy Stacji Kosmicznej S-002 "Unity"
-Osiągnięcie ostatecznej wersji rozwojowej "Thora"
-Budowa stacji, która będzie w stanie osiągnąć orbitę Muna jako stacja paliwowa do dalszych lotów.
-Dalsze loty załogowe (MSC nie jest zainteresowane lotami bezzałogowymi)

Post scalony: Pon, 29 Kwi 2013, 04:51:01
Dzisiaj o 3:41 czasu lokalnego MCS ogłosiło wystrzelenie pierwszego w historii sztucznego satelity Muna.

Do misji wybrano dwóch świetnych kerbonautów: Fredemy'ego Kerman oraz Geoftrey'a Kerman.

"Ważne dla nas było utrzymanie misji w tajemnicy, jednak tuż po starcie nie było to już konieczne"- mówi Prezes Moritz Shipyard Consortium, Bill Moritz- "Zrobiliśmy to dla bezpieczeństwa kerbali oraz samego projektu- w obawie przed Północno Korebalskimi sabotażystami, których podejrzewamy o próby sabotowania tragicznej misji Space Explorera oraz budowy Thora."

Po 7 godzinach lotu potwierdzono stabilną orbitę wokół muna.  MSC udostępniło w sieci nagranie pierwszych słów kapitana Fredemiego na widok powierzchni księżyca:

"*Shkhhhhhhhhhhhh* To *Shkhhhhhhh*...ękne! *Shkhhh* ...szałamiający widok. *Shkh* Mały *Shkhh*...rok dla kerbala, lecz wielki krok dla Kerbinu *Shkhhhh*"

MSC potwierdza również, że planowana jest już kolejna misja załogowa, która ma przeprowadzić lądowanie na Munie. Poniżej zamieszczamy również zdjęcia tego wielkiego sukcesu Międzynarodowego Programu Kosmicznego!






Strony: [1]