Wszyscy wiemy, co przydarzyło się Jebowi podczas Laythe Experience. Tym razem chciałbym opowiedzieć o misji, która była pierwszym krokiem w stronę podboju innych planet.
Odc. I - "Brave New World"W dzień poprzedzający start nie mogło być gorszych warunków do lotu kosmicznego. Nagłe ochłodzenie w ostatnich dniach spowodowało wiele uszkodzeń ważnych urządzeń obsługi naziemnej oraz przedstartowej, takich jak ekspres do kawy czy klamka w tylnych drzwiach pasażera samochodu prezesa MSC. Lodowaty deszcz zacinał już od kilku dni i komisja lotów poważnie rozważała odwołanie startu. Wszystko jednak zmieniło się na T-6:00:00.
Bill siedział w swoim mieszkaniu i wpatrywał się w sufit. Skoro wciąż nie był na odprawie, prawie pewne było, że już nie poleci tego roku, przez co towarzyszyła mu nostalgia i niezmierzony smutek. Wtedy właśnie zadzwonił telefon - to z KSC! - poderwał się i pospiesznie odebrał słuchawkę.
Bill, pakuj się, dostaliśmy zielone światło!
Nic więcej mówić nie było trzeba. Kerbonauta wyłączył telefon i wybiegł z apartamentu. Pędząc na złamanie karku, mijał spieszące do nudnej pracy, zaspane (i przeciętne do porzygu) kerbale w swoich rozklekotanych samochodach klasy średniej. On, Bill Kerman, miał najlepszą robotę pod słońcem. I wlasnie do niej jechał.
***
Ok Bill, tu kontrola lotów, ostatnie procedury przedstartowe wykazały konflikt SAS z modułem załogowym. Będziesz musiał na orbicie korygować ręcznie.
Jak zwykle coś nie działa, pomyślał.
Zrozumiałem kontrola, jestem gotowy. Jak pozostałe systemy?
Wszystko świeci się na zielono! Potwierdź gotowość.
Potwierdzam.
Dane załadowane. Rozpoczynam odliczanie: 10...9...
To była najlepsza robota na świecie! Czuł się niczym Krzysztof Kerbolumb, pierwszy odkrywca nowego świata, który nie miał zielonego pojęcia, że w ciągu najbliższych kilkuset lat kerbale opuszczą Kerbin. Wiedział, że jest którymś z kolei kerbonautą, że nigdy nie będzie pierwszy, ale to nie liczyło się dla niego ani trochę. Niejako cieszył się po kryjomu z faktu, iż prawie cały ciężar popularności bierze na siebie ten "Wielki Gwiazdor", Jeb (Swoją drogą- ten Jebediah jest pradziadkiem Jeba z Laythe Experience). Tymczasem jednak...
...3...2...1... Mamy zapłon! Start!
Znajome kopnięcie wgniotło go w fotel, gdy cała rakieta zadrżała i zatrzeszczała złowieszczo. Od wibracji przełączyło się kilka przycisków wskazując teraz "Master Alarm", jedna pospiesznie je wyłączył. 100m/s... 120m/s... prawidłowe przyspieszanie na prawidłowej wysokości!
Komputer pokładowy wskazał mu trajektorię, a po chwili gotowość do odrzucenia pierwszego członu.
Kontrola lotów, proszę o zgodę na odrzucenie rakiet pomocniczych
Udzielam, bill. Powodzenia.
Rakietą znowu szarpnęło, gdy cztery pomocnicze silniki zostały odrzucone. Na zewnątrz zaczęło robić się coraz ciemniej. Orbito, przybywam!
Odłączenie ostatniego członu. Potwierdził operację w KSC i rozsiadł się wygodnie, pozostawiając swoje słuchawki komunikacyjne zawieszone przed swoją twarzą, w nieważkości.
Po prostu rozkoszuj się lotem, wmawiał sobie w duchu. Tu jest tak cudownie... Ciekawe kiedy polecimy gdzieś dalej? Wziął z powrotem komunikator do ręki i założył go sobie na głowę.
MSC, tu Bill Kerman, Potwierdzam ustabilizowanie orbity. Rozkładam panele i wychodzę EVA. Przewidywany czas spaceru: 10 minut. Chcę sprawdzić wszystko ręcznie.
Niestety znajdował się wówczas w strefie ciszy - sygnał ni docierał do niego z drugiej strony planety.
Założył skafander i hełm, włączył monitory biometryczne i otworzył klapę. Na zewnątrz było cicho i pusto, złapał się więc za reling i wypchnął na zewnątrz. Skąd miał wiedzieć, że za parenaście lat, promy i ich wraki będą tak ciasno oplatać planetę, że wypadki kolizji ze złomem staną się codziennością? Skąd mógł wiedzieć, że jego misja jest ostatnią z tych bezstresowych?
Próżnia. Setki, tysiące, miliony mil pustki w każdym możliwym kierunku. Wyszedł ze statku całkowicie i włączył silniczki kontrujące. Obejrzał dookoła cały statek, wszystko wyglądało w porzadku. Jezu, bezproblemowy lot! Jak cudnie. Podpłynął do zdalnego komputera aby obejrzeć co powoduje konflikt z modułem SAS. Wysunął panel z monitorem, sporych rozmiarów klawiatura komputerowa wypłynęła z obudowy. Wklikał kilka komend, a kompilator zlokalizował wadliwy wpis. Dodał do niego komentarz
"/Exec
CreateLogFile=1
Use CommSat=>SendLogFile to dir=MSC
Execute if MSC Comm Range=1
/End of the line"
Opatrzony takim komentarzem wpis miał zostać wysłany bezpośrednio do MSC aby przygotowali korektę oprogramowania SAS'u.
Wrócił do statku, zamknął i zahermetyzował kabinę. Ponownie założył komunikator. Po chwili kontrolka zasięgu zaświeciła się na zielono.
Space One, jak mnie słyszysz? Mamy okienko komunikacyjne, otrzymaliśmy od ciebie raport dotyczący awarii SAS. Pracujemy już nad tym. W każdym razie twoja robota na dziś skończona - wykonaj jeszcze parę obrotów wokół Kerbinu, odłącz się a następnie deorbituj.
Przyjąłem kontrola lotów.
Wziął w rękę Joystick i skorygował chaotyczną pozycję względem planety. Inklinacja była w porządku, jednak aby uprościć sobie pracę, cały pojazd ustawił dyszą silnika w stronę apoapsy i zatwierdził odłączenie doku nr1.
Głośny, nieprzyjemnie metaliczny trzask, który towarzyszył odłączaniu doków zawsze powodował u niego niepokój - a co, jeśli coś się zepsuło? Jednakże, nie tym razem! Wklepał do komputera dane deorbitujące i zatwierdził kolejne punkty kontrolne. Wracał do domu, i mimo że tak bardzo kochał przebywać na orbicie, nie było tu specjalnie co robić.
To był dobry dzień, stwierdził. Spojrzał na majaczący w oddali Mun. "Może kiedyś, bracie." I odpalił drobne, acz mocne silniczki radialne, prawie natychmiast oddalając się pozornie od satelity. Komputer wskazywał poprawną trajektorię i prawidłową ścieżkę podejścia do MSC. Po chwili było już po wszystkim - nawet nie zauważył kiedy to się stało. Jeszcze jedno szarpnięcie, spadochron się otworzył. Był bezpieczny.
Koniec... Albo i nie?
Przekonacie się w odcinku 2!
W tym miejscu chcę wszystkich, którzy czekają na 4 odc. Laythe Experience, przeprosić za duży delay - z racji utraty danych nie mam motywacji na razie aby się za to wziąć. Jednakże, bądźcie cierpliwi - w niedługim czasie, mam nadzieję, reaktywuję temat