Laythe Experience, ep. III: Hammerfallen
Tego, szczerze mówiąc, nikt nie przewidział. Ani spece od poprzednich misji, ani żaden kerbonauta, gdyż jak dotąd nikt nie był narażony na przebywanie tak długi okres czasu na misji. Tym tajemniczym problemem okazał się... zarost.
Pułkownik Jeb Kerman w dniu tragicznego startu X-51, pojazdu który przez pośpiech i serię zaniedbań rozleciał się jeszcze w atmosferze, wyglądał już jak Chewkerbacca z Star Kerbal Wars. Całe szczęście, że 80 lat po starcie XJ-1, MSC budowało zawsze dublowało pojazdy. Przyczyniło się to przez lata do znacznej poprawy bezpieczeństwa lotów. W ciągu dwóch miesięcy wystartował X-52, o którym będzie ta historia.
X-52, tu MSC, sprawdź zarządzanie energią, zarejestrowaliśmy znaczący spadek mocy w kapsule. Odbiór.
Tu X-52, przed chwilą przeprowadziłem pełną diagnostykę systemów, u nas wszystko w porządku. Odbiór.
Zrozumiałem, to pewnie jakiś błąd u czujnika u nas. Przygotujcie się na wejście w okołosłoneczną. Bez odbioru.
-Szefie, ustawiłem manewr, za 7 minut komputer włączy silniki.- rzekł Robert Kerman
-Przyjąłem. Przejść na komputer, wy dwaj przygotować się do wejścia w hibernację i do zobaczenia za siedem miesięcy.- zakomenderował dowódca okrętu, kapitan Aldald Kerman.
-Tak jest, zainicjowałem sekwencję. Rozkładam antenę główną. Łączę z XJ-2... przekaz bezpośredni na Laythe.
Jeb wyszedł z kapsuły i spojrzał na wschodzący Kerbol. Spędził tu już prawie rok, a wciąż nie mógł przywyknąć do kolorów nieba, słońca i charakterystycznej, dziwnej poświaty nadającej surrealistycznego wrażenia całości. Przez ten rok Jeb zwiedził praktycznie całą wyspę na której się znalazł. Wykonał dziesiątki videologów, które dzięki antenie dalekiego zasięgu na sondzie XJ-2 przesłał na Kerbin. Cała dokumentacja dotycząca tej wyspy trafiła w ręce MSC, które rozpoczęło szeroko zakrojone przygotowania do kolonizacji.
Z rozmyślań wyrwał go trzask komunikatora, co oznaczało przekaz z Kerbinu.
Witam, pułkowniku Jebediah. Tu kapitan Aldald Kerman, dowódca okrętu X-52 "Hammerfall" wysłanego z testowym lotem na orbitę Joola. Mamy na pokładzie duży moduł załogowy z generatorem termoelektrycznym, planujemy 'zahaczyć o Laythe w drodze powrotnej. Będziemy na miejscu za rok i trzysta dwadzieścia siedem dni, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Odbiór na znaczniku 1-8-2
Prawie podskoczył z radości. Podskoczyłby w każdym razie, gdyby miał miejsce. Co prawda do ich przybycia zostało bardzo dużo czasu, ale nie przejmował się tym. Znów miał w życiu cel. Włączył nagrywanie na znacznik, przełączył transponder i pochylił się nad mikrofonem.
Tu pułkownik Jeb Kerman, witam kapitanie. Cholernie miło was słyszeć! Pełne dane kartograficzne dotyczące Wyspy 1 przekazałem MSC. Moją lokalizacje prześlę na wasz komputer gdy będziecie w skanerach krótkiego zasięgu. Do zobaczenia za dwa lata! Bez odbioru.
Już myślał, że to koniec rozmowy z kapitanem, jednakże w komunikatorze trzasnęło znowu.
Tu X-52. Niekoniecznie za dwa lata, pułkowniku. Mam na pokładzie trzech ludzi, z czego dwóch weszło tydzień temu w stan hibernacji. Moja zmiana ma trwać siedem miesięcy, więc myślę że dotrzymam panu towarzystwa, chociażby moim głosem. (krótka pauza) Tak więc, pułkowniku, zacznę się przedstawiać. Wstąpiłem do Floty 2107 roku, chciałem być pionierem, takim jak pan. Był pan moim idolem, moim i wielu młodych kerbali. To pańskie poświęcenie było dla mnie inspiracją dla związania swojej kariery z Flotą.
Nic z tego nie rozumiał. On? Bohaterem? Flota? Co tam się działo przez te lata?
Nie bardzo rozumiem, panie kapitanie. O jakiej flocie pan mówi? I dlaczego jestem uznawany za bohatera? Co tam się do cholery dzieje?
Mówię o Kerbalskiej Flocie Gwiezdnej i Kerbalskiej Flocie Bojowej. Pierwsza liczy siedemdziesiąt cztery jednostki, które obsługują Eve i Dunę. Druga liczy dwadzieścia osiem krążowników klasy Warrior i trzy niszczyciele. Co do planety... Widzi pan, musi pan zrozumieć, Jebediah, że sytuacja na Kerbinie nie jest wesoła. Coraz mniej zasobów, coraz więcej kerbali do wyżywienia. Powietrze nie jest czyste, mnożą się choroby płuc i serca. Rząd wiedział, że do tego dojdzie, już za pańskich czasów- lot XJ-1 nie był tylko misją eksploracyjną. Jednakże przypadek sprawił, że dla pana czas się zatrzymał, a dla Kerbinu prawie skończył. Za 30-50 lat nie będzie można tam żyć. Po pana zaginięciu, wstrzymano program Laythe, a rządowi spece zmniejszyli dotacje na tą misję. Skupiono się na Eve, gdzie funkcjonuje w tej chwili pełnoprawna ludzka kolonia licząca osiemset osób.
Ich rozmowy toczyły się bez przerwy, przez siedem miesięcy. Jebediah dowiedział się wszystkiego o historii, o wydarzeniach politycznych, oczami wyobraźni zobaczył ponad sto statków orbicie Kerbinu jednocześnie kursujących w różne strony. Otrzymał również zdjęcia X-52 (zdemilitaryzowana i przebudowana na potrzeby Misji na Laythe lekka korweta), który wydał mu się gigantycznym okrętem, a był jedynie namiastką klasy Warrior. Po kilku miesiącach wyczuwał w kapitanie Aldaldzie przyjaciela i sojusznika, jedynego jaki mu pozostał. Aż do feralnego dwudziestego trzeciego listopada 2118, gdy pojazd wszedł w strefę wpływów Joola a cała załoga została wybudzona.
Och, ten znajomy trzask w słuchawce komunikatora, który tak długo milczał. Praktycznie sprintem dobiegł do wysłużonego lądownika, który, co do tego miał pewność, nie wytrzyma zbyt długo. Dorwał się do komunikatora i otworzył przekaz.
Tu kapitan Aldald Kerman, dowódca "Hammerfalla", do pułkownika Jebediah Kermana. Jeb, słyszysz mnie? Jesteśmy już w strefie wpływów Joola, rozpoczęliśmy hamowanie i zamykamy orbitę. Gdy Apoapsa zostanie obniżona, a orbita wyrównana, odezwiemy się znowu. Zrobimy kilka rundek tym maleństwem wokół Zieleniaka i przygotujemy twój zrzut. Odbiór.
Aldald! Kochany przyjaciel, za którym tak tęsknił. Jedyna osoba we wszechświecie która dbała o jego samopoczucie i samotność.
Mówi pułkownik Jebediah Kerman, dowódca XJ-1 do kapitana Aldalda Kermana. Jak wspaniale cię znów słyszeć, przyjacielu. Przyjąłem informację do wiadomości, czekam na konkretny kontakt. Nie myślałeś, żeby wpaść do mnie na piwo? A, jeśli się zdecydujesz... zabierz ze sobą piwo. Bez odbioru.
Jeb prawie skakał z radości. Ogarnęła go niepowstrzymana, nieograniczona euforia. Wyskoczył z lądownika na lodowatą Laythe i zaczął tarzać się w pyle na powierzchni. Nic go specjalnie nie obchodziło. Tylko fakt, że otrzyma podarunek od przyjaciela, podarunek z daleka. Czuł, że żyje. Czuł że przez ostatnie trzy lata był martwy, a teraz go wskrzeszono.
-Wszystko gotowe, kapitanie. Orbita zamknięta i wyrównana, orbitujemy wokół joola. Mam nadać wiadomość do pułkownika?- Spytał drugi pilot, Goffrey Kerman.
-Nie spieszy się, najpierw musimy zdać pełny raport do MSC. Misja wykonana, panowie! Otworzyć przednią ante...- Nie dane mu było dokończyć. Statkiem szarpnęło, widział tylko przez małe okienko dziobowe, jak maleńkie, błyskające niczym pociski z karabinu maszynowego obiekty szatkują antenę na kawałki. Potem rozszarpały niczym szarańcza przedni wysięgnik, oderwały anteny średniego i krótkiego zasięgu. Następnie kilka z nich uderzyło w w kapsułę dowodzenia, następnie zbiornik RCS i na końcu rozwaliło zbiorniki oraz węże paliwowe. W ciągu dwóch sekund X-52 zamienił się w wrak. Niestety, jeden z pocisków przebił poszycie w miejscu na tyle niefortunnym, ze na jego drodze znalazł się hełm i głowa porucznika Roberta Kermana, który poniósł śmierć na miejscu.
-Jasna cholera! Mikrometeoryty!-krzyknął Goffrey.
-No co ty nie powiesz? O cholera, Robert!
-Co z nim?
-Nie żyje.- Stwierdził sucho Aldald.
-Niech to... nie pomożemy mu już. Sprawdzę mainframe i wrzucę diagnostykę, może uda się lądować kapsułą na Laythe.- w momencie gdy Goffrey włączył główny komputer statku, system oszalał, autopilot włączył silniki na pełną moc, przy czym jeden z nich momentalnie eksplodował, rzucając statkiem w lewo. Nie zauważyli nawet, jak niska orbita Joola zrobiła się jeszcze niższa, przekraczając Point of no return. Chwila spalania, podczas której statek nie miał żadnej kontroli i kręcił się jak szalony w każdym możliwym kierunku, gubiąc elementy poszycia i powiększając wyciek ze zbiorników. Kilka sekund i komputer główny wysiadł na dobre.
Kapitan wywołał ostatnią, ledwo zipiącą antenę średniego zasięgu przy użyciu komputera zapasowego. Ledwo chwytała Wyspę 1, a za chwilę miała stracić zasięg i zdechnąć na zawsze.
Tu kapitan Aldald Kerman do Jeba. Jeb, słyszysz mnie? JEB?! Mikrometeoryty zniszczyły statek, mój nawigator, Robert poniósł śmierć na miejscu. Niestety, nie ma możliwości ani powrotu na Kerbin, ani nawet zrzucenia twojego lądownika. Wszystko padło, ta antena też długo nie pociągnie. Według przyrządów, periapsa orbity wokół Joola jest kilkadziesiąt kilometrów pod powierzchnią. Wiesz, co to oznacza. Przekaż tą wiadomość do MSC, niech powiedzą mojej żonie i dzieciom, jak bardzo je kocham. Aldald Kerman, kapitan X-52, kończy transmisję. Żegnaj, przyjacielu.
Pozostał tylko szum. Chwilę potem, gdyby ktoś to obserwował z niskiej orbity Joola, widać byłoby jasną, płomienistą smugę pozostawiającą za sobą długi strumień czarnego dymu.
Minutę później smuga rozpadła się na kilkanaście mniejszych, coś tam eksplodowało ze sporą siłą i w pewnym momencie po prostu zniknęło. W ciszy. Nikt tego nie widział, nikt tego nie słyszał. Laythe było jedynym, niemym świadkiem tragedii.
[Użyte mody: RemoteTech]
Wkrótce część czwarta.