Część pierwsza.
"Pierwsze kroki ku chwale"
- Pani Lilian proszę przygotować salę konferencyjną i zadbać o jej zabezpieczenie przed nieproszonymi gośćmi! - zakrzyknął prezes SOBKOS Company stojąc w drzwiach budynku wypakowanego makietami pełnowymiarowymi jak i tymi w skali przedstawiającymi kosmiczny złom wykorzystywany w historii lotów przedsiębiorstwa. Na ścianach zdały się wisieć najnowsze ultra cienkie wyświetlacze, na które Lilian zasiadająca za komputerem w mgnieniu oka wrzuciła materiały do nadchodzącego spotkania po czym wykonała telefon na portiernie ochrony i opuściła miejsce swego dotychczasowego pobytu udając się do domu.
Wieczorem w sali zgromadził się cały zarząd spółki wraz z prezesem oraz kilku najbardziej wpływowych i doświadczonych kerbonautami, którzy nie raz ryzykując życiem ratowali sprzęt oraz dobre imię firmy. Na sam koniec zjawił się Richard Kerman - znana osobistość na Kerbinie głównie ze swojego przemysłu wydobywczego oraz dostarczania paliwa rakietowego dla kilku agencji kosmicznych.
- Patrz, a ten tu czego?! - rzekł Doodley najstarszy z kerbonautów do Ramseya wyraźnie wskazując na wchodzącego bosa nafty.
- Nie wyróżniaj się tak. - oparł Ramsey - Mówi się, że Richard Kerman prowadzi poufne negocjacje z prezesem w sprawie sponsoringu nowego programu kosmicznego.
- Phi, obaj mi mogą... za te uratowane miliony powinienem przynajmniej dostać pomnik chociażby na Munie. - odrzekł wyraźnie rozgoryczony Doodley.
-Kh, kh, czy już można ?! - donośnym głosem zapytał prezes zajmując miejsce na mównicy. Przez salę pomknął przytakujący pomruk po czym wszyscy przełączyli się na odbiór. Prezes powitał wszystkich w imieniu swojej firmy jednak nie rozczulał się zbytnio nad tym etapem spotkania i szybko przeszedł do omówienia powodu dzisiejszego zamieszania. Skrzętnie przedstawiając wstępne ustalenia z Richardem Kermanem. Były one nie byle jakie . Konsorcjum naftowe zaoferowało się dostarczyć nieograniczoną liczbę paliwa oraz finansować 25% kosztów produkcji sprzętu.
- Czy ja dobrze rozumiem? Ktoś daje nam paliwo i pieniądze tak sobie bo tak mu się podoba na nasz program kosmiczny? Coś mi tu mówiąc delikatnie brzydko pachnie. - Wybuchnął jeden z głównych inżynierów SOBKOS Company. Po tym zapytaniu prezes próbował coś wymamrotać lecz odezwał się Richard:
- Pozwólcie, że objaśnię. Doskonale wiecie, że w świecie nie ma nic za darmo. Lecz co więcej surowce, które czerpiemy z Kerbinu są na wyczerpaniu... - w tym momencie padł głos z sali:
-Więc znowu kolejna nudna misja wydobywcza?!
Jednak Richard kontynuował swą wypowiedź:
-Dlatego nasze konsorcjum podjęło decyzję o sfinansowaniu wyprawy naukowo - kolonizacyjnej. Jej lokalizacja i wykonanie pozostawiamy Wam. Mamy jednak swoje warunki.
1. Musimy poznać strukturę złóż naturalnych ciała zanim zaczniemy jego podbój.
2. Wszystkie obiekty mieszkalne muszą znaleźć się możliwie blisko anomalii występujących na planecie.
3. Na planecie mają znaleźć się laboratoria badawcze obiekty mieszkalne, a każda z baz musi być samowystarczalna po 10latach.
I ostatni warunek, jedno niepowodzenie jedna najmniejsza kraksa i nasza współpraca zostanie zerwana.
- Widzę panowie i panie, że miny macie nie tęgie, ja uważam jednak, że jest to szansa jaka nigdy nam może się nie przytrafić. - Skwitował całe spotkanie prezes po czym podziękował wszystkim za przybycie i udał się do swego biura.
Wszyscy pracownicy SOBKOS Company obecni na spotkaniu mieli bardzo niespokojną noc, każdy upatrywał swojej szansy w nowym wyzwaniu, każdy również wiedział, że może dla niego zabraknąć miejsca przy najnowszym projekcie. Rano po przybyciu wszystkich do pracy prezes zwołał całą ekipę począwszy od sprzątaczki skończywszy na najlepszych pilotach i inżynierach. Wszyscy spotkali się w w budynku konstrukcji rakiet. Prezes na krótko zabrał głos.
- Po spotkaniu wszyscy inżynierzy do mnie. Astronomowie liczą wszystkie okna startowe dla Duny i Eve, reszta albo nie przeszkadza albo robi porządek. Trochę za dużo złomu się tutaj nazbierało. Dziękuję za uwagę i do dzieła rodacy.
Po krótkiej sprzeczce kto ma zapukać do drzwi prezesa Engie Kerman pierwsza inżynier SOBKOS przerwała swary i wparowała do pokoju prezesa wołając:
- Wszyscy są, a więc o co chodzi?
- Potrzebujemy przygotować w ciągu dwóch tygodniu program pierwszego etapu. - odparł wyraźnie zatroskany prezes.
- Spokojnie rakiety nośne mamy wystarczy tylko sklecić na szybko dwie satelity i jakąś stacyjkę, które wykonają ekspedycyjne loty.- wszyscy zgodnie przytaknęli na słowa jakiegoś mało znanego inżynierka ze śmiesznym zaczesem na czole.
Miesiąc później.
- Panie prezesie, panie prezesie! przez parking KSC niósł się głos Heliosa Kermana naczelnego astronoma pracującego dla SOBKOS Kompany.
- Słucham mów? - odparł z zaciekawieniem po zatrzymaniu się tuż przed drzwiami swojej limuzyny prezes.
- Złożyliście już projekt programu, to bardzo dobrze, ale dalej nie wiemy gdzie lecimy.
- No nie wiemy!- odparł prezes z wyraźną ironią i delikatnym naciskiem wskazującym kto za to odpowiada.
- Ja właśnie w tej sprawie. Udało się, wszytko policzone. Najrozsądniejszą opcją jest Duna, co prawda okienka startowe nie są tak częste jakbyśmy chcieli ale przelot zajmie mało czasu. Jest ona także zbliżona geologicznie do Kerbinu.
- Dobrze niech tak będzie, wybacz ale spieszę się na kolejne rozmowy w sprawie finansowania, dzięki za informacje. Wracaj do pracy. Prezes tymi słowami oddelegował swego podwładnego.
Pół roku później.
10...9...8...7...6...5...4...3...2...1 Zapłon silników zgodnie z procedurą!
Prezes nasłuchując odgłosów z kontroli lotów podziwiał pierwszy start ze swojego okna w biurze. Oto w powietrze wzbijała się pierwsza satelita Bat - Sat, która miała za zadanie wykonać dokładne pomiary powierzchni Duny tworząc jej mapy wysokościowe i starając się zmapować obszary środowiskowe.
-Bat - Sat to prosta konstrukcja tam się nie ma co zepsuć prezesie. - rzekł Doodley honorowo wraz z Ramseyem zaproszony na pierwszy start do biura.
- Panowie ja o satelity się nie boję martwię się o postępy w budowie stacji orbitalnej, a jeszcze bardziej martwię się o to kto ją po pilotuje. - Wyraźnie zatroskany szef zasiadł w swoim fotelu popijając coś mocniejszego z kolą.
- Szefie, szef przecież wie, że my... - w tym momencie przerwał telefon. Po krótkiej rozmowie prezes powiedział:
- Nie wiem co chciałeś powiedzieć Doodley, ale właśnie otrzymałem potwierdzenie wyników nowej załogi, to młodzi ludzie ale wierzę w to, że w pół roku przekażecie im całą swoją wiedzę, liczę na was.
- Yyy, w sumie to kamień spadł mi z serca, Pan wie że nie jesteśmy pierwszej świeżości. Wyraźnie odetchnął Ramsey.
W tym czasie Bat - Sat domykał orbitę.
W centrum lotów przygotowywano satelitę do manewru transferowego, zaplanowano go na 1111m/s po którym przyspieszeniu satelita po 270 dniach uśpienia miała rozpocząć hamowanie na orbicie Duny.
W przeciągu najbliższych dni przyszła załoga rozpoczęła ćwiczenia na makiecie lądownika Turtle. Nie były to proste ćwiczenia jednak musiały one się odbywać jak najczęściej aby każdy krok stał się odruchem, a reagowanie w sytuacjach kryzysowych nawykiem.
- Ok. Młody wsyp teraz zebrane próbki do szklanej tuby i potraktuj je kwasem. - rzekł Doodley do jednego z członków załogi.
Po chwili rozległ się krzyk:
- Mejdej! Mejdej! mamy problem! - Ramsey rozpoczął procedurę otwierania kryzysowego śluzy. Widział na kamerach płonącą kuchenkę. Dzięki obniżonemu ciśnieniu w lądowniku nastąpiła implozja która zasysając powietrze ugasiła pożar.
- Dzięki Ramsey. - rzekł osmolony Rolsoy i podniósł się spod pryczy.
- Nie ma sprawy na przyszłość pamiętaj kwas do skał, a nie skały do kwasu.
Dziewięć miesięcy później.
Po 271 dniach w przestrzeni kosmicznej Bat - Sat się wybudził odpalił atomowy silnik aby pozostać na niskiej orbicie pomarańczowej planety. Po czym wysłał długi sygnał meldujący wykonanie zadania. W KSC strzeliły korki szampana satelita znajdowała się na idealnej polarnej orbicie, która umożliwi skanowanie powierzchni Duny jak i jej naturalnego satelity Ike. Dane z czerwonej planety powoli zaczęły spływać na dyski twarde w centrum, a już trzeba było rozpocząć manewr transferowy na orbitę synchroniczną w celu spotkania Ike'a. Bat - Sat spalił resztki paliwa jądrowego, a właściwie chłodziwa silnika i zajął polarną orbitę wokół księżyca.
Kilka miesięcy później.
W KSC trwała obróbka wszystkich danych przesłanych przez Bat - Sat, natomiast na wyrzutnię wtaczała się ciężka satelita Owl - Sat mająca na celu zbadanie zasobności w złoża rudy oraz po wykonaniu mapowań pozostając na orbicie Ike'a służyć będzie jako przekaźnik transmisyjny. W tym samym czasie na orbicie księżyca Duny Bat - Sat rozpoczął manewr deorbitacyjny.
Koniec części pierwszej.