W ciągu dwóch dni systemy zostały zoptymalizowane pod kątem długotrwałego i oszczędnego działania. Według Thompzora, pozwoli to zredukować zużycie energii o niemal dwadzieścia procent. W międzyczasie reszta mieszkańców lądownika zbadała okolicę i wyznaczono kilka płaskich miejsc nadających się do ustawienia ciężkiego sprzętu.
Po kontakcie z Cytadelą Sigy zdemontowała tymczasowy generator - za kilka godzin Teina miała przywieźć moduł przetwarzający mający własny, niezależny generator przemysłowy. W szczególności ucieszyła załogantów wiadomość o ponadplanowej wymianie Świetlika na nową, potężniejszą maszynę. Teina przygotowała statek i w kabinie oczekiwała na sygnał z Cytadeli.
Niecałe pół godziny później już podchodziła do pokładu startowego Cytadeli.
- M2 Świetlik, podchodzę do pokładu startowego. Proszę o zezwolenie na dokowanie. - Teina poinformowała wielki statek o swojej obecności. Chociaż pokładowe radary i tak już Świetlika widziały odkąd tylko wystartował z powierzchni księżyca.
- Cytadala odmawia. Podaj pełną nazwę jednostki i cel przybycia. - Odpowiedział jej monotonny głos.
- Serio? Wy tak na poważnie? Dobra. Już. - odpowiedziała nie kryjąc zlości. - M2 401-01 mod 1 "Świetlik", numer rejestracyjny KKL07822. Zadowoleni?
- Numer rejestracyjny nie został rozpoznany. Upewnij się, że numer rejestracyjny: KKL07822ZADOWOLENI jest poprawny. Po usłyszeniu sygnału spróbuj ponownie.
- To jakieś jaja... - dalszy wywód przerwało jej piknięcie.
Po wyrecytowaniu numeru rejestracyjnego i podania celu, pozwolenie zostało udzielone. Świetlik zadokował.
Nowy statek już czekał na stanowisku obok, gotowy do odbioru z ładunkiem przygotowanym do transportu. Siedemnastka bez trudu rozpoznała tą konkretną maszynę. Wbrew informacji przekazanej wcześniej, transportowiec nie był nowy. Było to owiany złą sławą średni transportowiec typu UT-D przystosowany do pracy w warunkach wysokiej grawitacji. Ten konkretny egzemplarz miał numer trzynasty i mawiało się, że prześladuje go fatum.
Obok stał starszy mechanik zawiadujący całym dokiem i machał ręką w geście przywołania trzymając w niej jakieś papiery.
- Teina Kerman! Odbiór do rąk własnych pani kapitan! - Żywiołowo zasalutował mechanik.
- Już nie kapitan. Mam parę pytań. - Sceptyczne nastawienie ogarnęło Siedemnastkę.
- Mam niewielę czasu, ale proszę pytać. Jeśli pytania mają dotyczyć samej maszyny, odpowiem na każde. Znam ją na wylot. Osobiście nadzorowałem remont. Pani pozwoli, że wpierw po krótce przedstawię wykonane prace. Główne silniki zostałe wymienione na całkowicie nowe o nieco wyższej mocy i innej zmodernizowanej konstrukcji mocowania. Pozwoliło to wytłumić drgania występujące wcześniej. Przedłużony został rozstaw tylnej pary wraz ze zbiornikami. Dodatkowo zamontowaliśmy płyty osłaniające front zbiorników paliwa. Wcześniej cały czas musiały być łatane bo coś w nie uderzało i powodowało wycieki. Teraz nie powinno być tego problemu. Jeśli o same zbiorniki chodzi, to w nich wymieniliśmy wewnętrzne powłoki przeciwtermiczne i zamontowaliśmy skuteczniejszy system pomp. Kontroler stabilności otrzymał nowe oprogramowanie, pozwalające na bardziej efektywną pracę...
- Okej, okej. Rozumiem, że jest bezpieczniejszy niż był?
- Oczywiście! - Zapewnił dumnie mechanik.
- W porządku. Nie mam jednak pytań. Jak mi się coś przypomni to zajrzę do dokumentów. Gdzie podpisać? Wspomniałeś, że gdzieś się spieszysz.
- Inspekcja poszycia, tu nad pokładem startowym. Chłopaki właśnie kończą. - Faktycznie chłopaki kończyli, Teina widziała ich podchodząc do doku. - Proszę podpisać. Potwierdzenie przyjęcia tu, klauzula odpowiedzialności tu i jeszcze tu dla ewidencji.
Młoda pani pilot pobieżnie przeczytała dokumenty i podpisała w odpowiednich miejscach przerywajcym długopisem. - Niech to kraken... - Mruknęła pod nosem.
Mechanik zabrał papiery i oddalił się pospiesznie. Siedemnastka przyjrzała się maszynie bliżej. Dwa razy widziała ją w warsztatach naprawczych na Dunie. Za pierwszym razem była naprawiana ponieważ pękł wspornik ładunku i ten się rozchwiał na silnym wietrze. Wynikiem było nieplanowane awaryjne lądowanie. Druga wizyta u mechaników była spowodowana spontaniczną eksplozją zbiornika paliwa. "Do trzech razy sztuka" pomyślała i nieco zmartwiła ją wizja ewentualnego wypadku. Po chwili dalszej zadumy skierowała się do mesy i dalej do wyznaczonej kajuty - odpocząć przed powrotem.
Drzemka w wygodnej kajucie odgoniła katastroficzne wizje i wprawiła Teinę w dobry nastrój. W trakcie raczenia się kawą i patrzenia przez okno na szarą powierzchnię, otoczenie wypełnił wibrujący dźwiek interkomu przez który pokład nawigacyjny poinformował ją o tym, że za dzisięć minut ma się stawić przy statku.
Przed oddokowanie wszystkie systemy przeszły kontrolę bez problemów. Schodzenie z orbity nie przyniosło niczego nieoczekiwanego. Jednak na wysokości prawie siedmu tysięcy metrów Teina spostrzegła niepokojąco niski stan naładowania akumulatorów. Test systemu zasilania podczas lotu wykazał brak ładowania. - Niech to kraken! Maszyna po remoncie a tu już! Przeklęte cholerstwo! - Siedemnasta się wściekła a prądu ubywało. Nawiązała kontakt z lądownikiem M2. - Schodzę! Mam usterkę, będę schodzić na sterowaniu manualnym bez stabilizacji! - Po czym wyłączyła wszystkie zbędne systemym aby oszczędzać energię.
Gdy lądownik był już w zasięgu wzroku, wyłaczyła również systemy nawigacji. Niewiele to dało. W końcu wyłączył się system stabilizacji z powodu braku prądu. Statek był teraz kontrolowany wyłącznie przez pilota z niewielką tylko pomocą systemu sterowania zasilanego z wewnętrznych dedykowanych baterii. Ładunek dał o sobie znać, jego bezwładnośc silnie szarpała maszyną. Po chwili przyzwyczajania się do w pełni manualnego trybu kontroli, Siedemnastka ustabilizowała maszynę wraz z ładunkiem. Prędkość również spadała. - Dam radę to tak posadzić! - Pomyślała i delikatnie pchnęła manipulator odpowiadający za pomocnicze silniczki manewrowe. Reakcja była powolna, niczym mucha poruszająca się w oleju.
Lot był stabilny, maszyna powoli zbliżała się do wyznaczonego miejsca jednocześnie powoli opadając z dziobem lekko zadartym do góry. Wyczucie i doświadczenie Siedemnastki pozwoliło na nieruchomy zawis dokładnie nad przewidywanym miejscem. Rozpoczęła powolne opadanie. Gdy tylko maszynę przeszyła wibracja spowodowana uderzeniem o grunt, Teina przesunęła przełącznik zwalniający ładunek. Nic się nie stało. Ładunek nadal był przymocowany do statku. -No dalej, do ciężkiego grzyba! - Krzyknęła i przesunęła manetkę ciągu wertykalnego do przodu. Ładunek nadal tam był. Manetka powoli wróciła na swoje miejsce a chwilę później całkiem do zera. Statek wylądował na ładunku.
- Eh, wylądowałam. Sigy, znasz się na elektryce? - Zameldowała się niezwłocznie.
- Znam się. Zdaje się, że coś się zepsuło? - Odpowiedziała inżynier bez zbytniego zaskoczenia.
Kilka minut później inspekcja wadliwego modułu pozwoliła oszacować uszkodzenia.
- Poszedł cały moduł zasilania. Sfajczył się doszczętnie. - Podsumowałą Sigy kręcąc sceptycznie głową. - To cud, że się udało tym wylądować. - Siedemnastkę ogarnął nieopanowany śmiech.
- Bo... hahaha ten statek hah, ten statek... ahahaha jest nawie... ha nawiedzony! hahaha! Dasz wiarę?! Nawiedzony! Hahaha. - Dłuższą chwilę śmiała się do rozpuku. Gdy już śmiech nieco zelżał, zapytała czy da się to naprawić tym co mamy.
- Bez precyzyjnych narzędzi nie da rady. - Ponuro rzekła Sigy.
[Post scalony: Nie, 17 Maj 2015, 14:50:25]
Następny kontakt z Cytadelą pozwolił przedstawić problem i dostosować plan do aktualnej sytuacji. Kolejny moduł jaki miał zostać posadzony na ziemi to maszt komunikacyjny. A ściślej mówiąc sama jej podstawa - sam maszt ma być skonstruowany z dostarczonych części już na powierzchni. Uzgodniono, że razem z elementami kolejnej struktury wyślą pojemnik z niezbędnymi narzędziami.
- Będzie za jakieś pół godziny. - Thomp nerwowo zerkał za okno, wyraźnie zmartwiony całą sytuacją. - Według tego co nam nakreślili z góry, cała konstukcja ma przylecieć samodzielnie i zrzucić zasobnik. Potem ma automatycznie znaleźć równe miejsce do lądowania. Pewnie zastosują stereoskopowe sensory nachylenia które używając...
- Zdaje się, że jest wczesniej. Nie rozpędzaj się z tymi technikaliami. Patrz! - Pojazd faktycznie już był w zasięgu odbiornika. - Ma jeszcze trzydzieści kilometrów, zakładajcie skafandry.
Gdy podstawa masztu była tuż obok lądownika, zawisła na chwilę po czym ruszyła kilkanaście metrów dalej i ponownie zawisła kilka metrów nad gruntem. Maszyna powtórzyła takie zachowanie kilka razy. Załoga obserwowała dziwaczny taniec przez okna. - Szuka płaskiego miejsca. - Słusznie zauważył naukowiec.
Po kilku minutach w jednym miejscu, zachowanie się zmieniło. Podstawa masztu sterowana zaawansowanym programem rozpoczęła powolne opadanie. Gdy tylko zasobnik dotknął gruntu, mocownie puściło i cylindryczny pojemnik obalił się na bok. Automatycznie sterowana podstawa masztu na powrót wzniosła się na poprzednią wysokość.
- Co teraz robi? - zapytała Teina nadając ze swojego statku.
- Nie mam pojęcia, dziwnie się zachowuje. - Tak w istocie było. Maszyna poruszała się bez ładu i składu bujając się delikatnie. Kilka razy okrążyła lądownik, aby w końcu zawisnąć nad zrzuconym wcześniej zasobnikiem.
- A teraz co ona wyprawia?! - Zapytał Thomp zupełnie na próżno. - Już tam byłaś głupia maszyno! Idźże stąd dalej szukaj! - Denerowawł się dalej. - Co za tuman pisał to oprogramowanie... Nic dziwnego, że w Munar One te dźwigi się rozbijały. Pewnie ten sam matoł pisał skrypty! - Tyradę przerwało niedowierzanie. Maszyna po prostu wyłączyła silniki i runęła na zasobnik.
- No to ładnie. Jak pech to pech. - Podsumowała zwięźle Siedemnastka. - Zobaczmy z bliska jak duże są uszkodzenia. - Teina wygramoliła się w skafandrze z ciasnej kabiny transportowca i ruszyła w kierunku miejsca wypadku. W jej ślady poszli wszyscy mieszkańcy lądownika i już chwilę później obserwowali feralne miejsce.
- Thomp, Teina zobaczcie te wsporniki czy mocno ucierpiały, Sigy sprawdź te akumulatory na górze. Ja zobaczę czy da się otworzyć pojemnik. - Poleciła milcząca Luna. Kilka mocniejszych szarpnięć za uchwyt pokrywy dużego zasobnika ukazało jego zawartość. Wewnątrz były kratownicowe belki strukturalne i wciśnięta prawie na wcisk skrzynka z narzędziami. Do skrzynki ktoś przylepił małą żółtą karteczkę z ręcznie zapisaną informacją.
- Hej, jest liścik i narzędzia!
- Narzędzia, tego nam trzeba! - Radośnie wrzasnęła Sigy, inżynier. - Nie ma tam przypadkiem kontrolera napięcia i modułu optymalizacji generatora?
- Nie wydaje mi się. Nie ma. - Odpowiedziała Luna i poprosiła resztę o raport uszkodzeń. Po chwili Teina z Thompem stwierdzili, że właściwie nic nie zostało poważnie uszkodzone, poza kilkoma wgnieceniami i zarysowaniami.
Luna przeczytała na głos co bardziej interesujące fragmenty liściku który przyszedł razem z narzędziami.
- ... Nasze skanery wykryły słaby sygnał pozycjonujący... bla bla bla... sondy badawczej typu... to nieistotne... około dwa kilometry na zachód. Okej. Mamy sondę, znaczy potencjalne źródło zasilania. - Podała liścik dalej, aby wszyscy po kolei się z nim zapoznali. Chwilę później ciszę przerwała Sigy.
- No w porządku. Myślę, że dam radę prowizorycznie podłączyć te akumulatory do głównej sieci UT-D. Wystarczy na rozruch i działanie wszystkich systemów, ale brak ładowania eliminuje możliwość użycia elektromagnesu...
- Sondy czasem mają uniwersalny port. Można ją tak przetransportować tu.
- Paliwa mam tylko na jedną podróż, więc to nasza jedyna szansa. Przemyślmy to jeszcze raz przy kawie.
Gdy Sigy zabrała się za mocowanie akumulatorów, reszta załogi przemyślała dokładnie plan. Wszyscy byli za tym, aby spróbować podłączyć sondę za pomocą uniwersalnego łącznika.
Teina zasiadła za sterami transportowca i rozpoczęła procedury rozruchowe. Test systemów wypadł pomyślnie. Jedynie przy pozycji "zasilanie główne" widniał napis "Error", spowodowany tym, że standardowe rozwiązania zostały zmodyfikowane przez Sigy i jej akumulatory. Automatyczny system stabilizujący działał i kontrolka świeciła się na zielono, silniki zaskoczyły a ładunek został pomyślnie odczepiony.
- Wykonuję nawrót. System nawigacji działa, kontrola lotu również. Płynie idealnie. Obieram kurs 280, polecę wzdłuż szczytu. Trzymajcie kciuki.