Autor Wątek: [DSO-E4] Operacja wydobywcza Munar2  (Przeczytany 15558 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Sob, 17 Sty 2015, 09:17:27

Offline Element4ry

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 276
  • Reputacja: 38
    • Zobacz profil


Podczas trwania zakrojonej na szeroką skalę misji MunarOne, naukowcy z kompanii DSO E4 zbadali liczne próbki i w efekcie odkryli nową technologię pozyskiwania paliw. W drodze licznych procesów chemicznych można je otrzymać z wszechobecnego Kerbonitu. Wstępne badania udowodniły, że jest to proces wydajniejszy niż przetwarzanie popularnego Ketanu. Po nieudanej misji MunarOne specjaliści z DSO E4 nie próżnowali i od razu wzięli się za planowanie kolejnego przedsięwzięcia. Niestety, fiasko poprzedniej operacji mocno nadwyrężyło budżet przeznaczony na wszelkie operacje co spowodowało potrzebę oszczędnego zarządzania zasobami.
Niedługo potem pojawiły się pierwsze plany statków, które miały dokładnie zbadać dziewicze pokłady Kerbonitu. Wybrano jeden, przypadkiem odnaleziony w magazynach zawierających części i prototypy pozostałe po dawno zamkniętych projektach. Pierwotnie był to supertajny projekt sondy dalekiego zasięgu mającej badać górne partie atmosfery odległych ciał niebieskich. Z jakiegoś powodu projekt nie został ukończony.
Teraz dostał drugą szansę. Inżynierowie od razu zabrali się do pracy i wymontowali ze starego kadłuba wszystkie zbędne rzeczy, zamontowali maszt i doń przytwierdzili zestaw potężnych skanerów reagujących na Kerbonit. Dodatkowo, korzystając z okazji długotrwałego przebywania nad Munem, naukowcy postanowili zbadać topografię księżyca i sporządzić dokładniejsze mapy okolic równika. Gdy prace nad unowocześnioną maszyną dobiegły końca, pojazd był gotowy do podróży i nazwany "K-1 Obserwator". Celem drugorzędnym było przetestowanie nowego, kompaktowego systemu komunikacji bardzo dalekiego zasięgu.

Statek został dostarczony na orbitę w ścisłej tajemnicy, dlatego nie ma żadnych zapisów samego startu. Istnieją jednak dane z dalszej części misji, począwszy od osiągnięcia orbity przez moduł podróżny.



Pierwszy kontakt tuż przed rozpoczęciem transferu. Pilot Luke Kerman zameldował o poprawnym działaniu wszystkich systemów, po czym kontynuował granie w "Human Space Program", bowiem ze względu na długi czas trwania misji, wyposażenie uwzględniało najnowsze konsole do gier. Na wyposażeniu był również drugi superkomputer z zainstalowaną ogromną bazą gier i nowoczesnym programem "Towarzysz podróży" imitującym pogawędki z innym astronautą.



Po osiągnięciu wysokiej orbity wokół księżyca, wbudowana funkcja Towarzysza Podróży przypomniała o ponownym sprawdzeniu systemów i rozpoczęciu skanu powierzchni. Głos rozbrzmiał w głośnikach:

- Hej, Luke. Może rozpoczniemy skanowanie tej skały, co? - komputer wybudził Luke'a z drzemki.
- Zgadza się. Już się za to biorę, ale najpierw herbatka. - Luke włożył nowocześnie wyglądający, hermetyczny dzbanek do odpowiedniego otworu, podpisanego "herbata", po czym uruchomił moduł skanera.

Skaner odsunął się od kadłuba na mechanicznym ramieniu a na ekranie pojawiły się pierwsze piksele przedstawiające topografię powierzchni. Astronauta sprawdził stan akumulatorów - energii ubywało w przewidywanym tempie. - Wszystko gra. - Pomyślał i wdusił duży niebieski guzik podpisany "panele słoneczne". Niewielka wibracja przeszyła kadłub i panele już były we właściwej pozycji.



Misja trwała, skaner działał bez zarzutu produkując kolejne linie pikseli na ekranie a Luke przechodził kolejne scenariusze swojej ulubionej gry. W międzyczasie gawędził z Towarzyszem Podróży, którego nazwał Neil - po jednym z bohaterów "Human Space Program".
Po blisko trzech miesiącach mapa była kompletna. Luke z radością chwycił za stery prawdziwego statku i obniżył orbitę do dwustu kilometrów. Moduł transferowy został zaprogramowany na powrót na orbitę kerbinu, gdzie zostaną z niego odzyskane części i resztki paliwa. Po przetestowaniu systemów nadszedł czas na uruchomienie drugiego zestawu skanerów. Podobnie jak wcześniej, na ekranie zaczął się wyłaniać obraz powierzchni, tym razem o wiele dokładniejszy, pozwalający na obserwację poszczególnych małych kraterów i co większych kamieni. Astronauta z zafascynowaniem obserwował pojawiający się obraz powierzchni.

- Patrz Neil! To pozostałości MunarOne! A tam, zobacz! Wrak OTZ! - Krzyczał w ekran z przejęciem, wskazując palcem.
- Niestety Luke, ale nie mam oczu. - Odpowiedział komputer. - Mogę jedynie przytoczyć znane mi fakty odnośnie zaobserwowanych przez Ciebie miejsc.



Gdy skanowanie dobiegło końca, Luke nadal patrzył w ekran, jednak już z nieco mniejszym przejęciem. Nadszedł czas na sprawdzenie systemu komunikacji dalekiego zasięgu. Celem było nawiązanie łączności z supertankowcem MST-E4 "Cytadela" stacjonującym na orbicie Duny.

- No to jadziem z tym. - Mruknął Luke. - Przekierowanie zasilania... jest. Stabilizatory... są. Dalej niech no spojrzę. Jest! Tryb LR, włączony. Wciśnij "skanuj", tak. Właśnie tak. - Zagadnął do siebie.
- Luke, nie zapomnij o włączeniu zapisu.
-Ach tak, dzięki. Zapis... Jest. Teraz bach, test procedury.

Luke spojrzał na drugi ekran oczekując efektów. Komputer komunikacyjny równomiernie piszczał i na bieżąco wyświetlał informacje na monitorze. Po chwili pojawiła się informacja o możliwości nawiązania łączności.

- K-1 Obserwator do MST-E4 Cytadela, zgłoś się. Obserwator do Cytadeli czy mnie słyszycie? Moja pozycja: Mun. - Luke nadał komunikat i rozłożył się w fotelu oczekując odpowiedzi.
- Tu MST-E4 Cytadela, słyszymy głośno i wyraźnie! Pokład komunikacyjny zgłasza się, nasza pozycja: Duna. - Odpowiedź rozbrzmiała w głośnikach chwilę później. - Oczekiwaliśmy kontaktu nieco wcześniej, ale wygląda na to, że nowy system działa bez zarzutu.
- Tak jest, cel osiągnięty! Miłego czerwonego poranka panowie, Obserwator wyłączam się!
- Szerokiej drogi Obserwatorze, Cytadela zamyka kanał.

Luke zamknął program komunikacyjny i rozpoczął przygotowania statku do powrotu na Kerbin. Po wykonaniu wszystkich zadań poczuł wielką ulgę. Gdy wejdzie w atmosferę macierzystej planety, minie sto dni trwania misji.
Gdy wszystkie systemy zostały sprawdzone, Luke otworzył ostatnią paczkę papierosów i z radością zapalił pierwszego z nich, głęboko się zaciągając. - Wracamy do domu Neil! - Pchnął manetkę ciągu do oporu i poczuł miłe uczucie przyspieszania.



Po ustabilizowaniu trajektorii wokół Kerbinu Luke jeszcze raz przewertował instrukcje i procedury wejścia w atmosferę po czym ustawił nawigację na firmowy poligon. Plan zakładał oddzielenie się części załogowej i bezpieczne lądowanie na spadochronach. Pozostała część z instrumentami badawczymi, miała się rozbić w sposób kontrolowany na poligonie w celem przeprowadzenia testu zderzeniowego kadłuba. Naukowcy przewidzieli również całkowite zniszczenie instrumentów badawczych wskutek wejścia w atmosferę w celu zapobieżeniu ewentualnej kradzieży technologii, jeśli lądowanie musiałoby nastąpić w innym niż przewidziane miejscu.

- To szaleństwo, ale od czego są piloci! - Podekscytował się Luke, pchając wajchę do oporu. - Zaraz będziemy w domu. Trajektoria zgodna z oczekiwaniami, procedura wejścia rozpoczęta. - Chwycił za wolant i obrócił statek dziobem we właściwym kierunku. Kilka minut później przeciążenie dawało o sobie znać, wibracje nasilały się.

Luke klął i krzyczał na przemian, bowiem nie spodziewał się aż tak nieprzyjemnych doznań. Struktura statku zniekształcając się pod wpływem temperatury wydawała nieznane dotąd, przerażające dźwięki. Temperatura we wnętrzu wzrosła, statkiem szarpało coraz mocniej. Światełka i alarmy włączały się po kolei, zagłuszając myśli Luke'a. Po ciągnącej się w nieskończoność długiej chwili, alarmy się wyłączyły i kontrolki zgasły. Statek mknął z ogromną prędkością. W odpowiednim momencie pilot odstrzelił moduł załogowy, uprzednio uruchamiając w nim silniki pomocnicze, tak jak przewidziały procedury.




Kapsuła samoczynnie obróciła się we właściwą stronę, przeciążenie malało a kilka chwil później otworzyły się spadochrony, nieprzyjemnie szarpiąc. Luke wiedział co to oznacza, więc zaparł się mocno w fotelu i oczekiwał potężnego uderzenia o powierzchnię, ponieważ moduł załogowy nie miał żadnego systemu miękkiego lądowania oprócz tego w mocowaniach fotela.
Kilka chwil później kapsuła już była na ziemi. Luke poczuł jak silne jest przyciąganie planety. Zdjął hełm i z wielkim wysiłkiem otworzył właz. Przyjemne wieczorne powietrze rozwiało włosy. Wygramolił się z kapsuły i po raz pierwszy od stu dni postawił nogę na zielonej trawie. Po niecałych sześciu krokach wyłożył się jak długi. Po tak długim czasie w przestrzeni nie był w stanie utrzymać równowagi.



-Niech to kraken, nie mogę chodzić...
« Ostatnia zmiana: Sob, 17 Sty 2015, 09:33:25 wysłana przez Element4ry »

Sob, 17 Sty 2015, 10:09:26
Odpowiedź #1

Offline McPolak

  • Szeregowy
  • *
  • Wiadomości: 3
  • Reputacja: 0
  • Mamo!. Rozwaliłem Kerbin!
    • Zobacz profil
Zarąbiście- kontynnuj. Rozwaliło mnie "Nie moge chodzić"
McPolak Z.O.O - Z nami dolecisz tylko na orbite.

Reklama

Odp: [DSO-E4] Operacja wydobywcza Munar2
« Odpowiedź #1 dnia: Sob, 17 Sty 2015, 10:09:26 »

Sob, 17 Sty 2015, 13:30:06
Odpowiedź #2

Offline RayZ

  • Szeregowy
  • *
  • Wiadomości: 18
  • Reputacja: 1
    • Zobacz profil
Pomysł z "Human Space Program" genialny. Czyta sie badzo przyjemnie, czekam na kontynuację :D


Sob, 17 Sty 2015, 17:11:30
Odpowiedź #3

Offline Element4ry

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 276
  • Reputacja: 38
    • Zobacz profil


Od razu po powrocie Luke'a na Kerbin zabezpieczono kapsułę oraz wrak, który wylądował na poligonie dokładnie według planu. Dane jakie zebrał Badacz okazały się bezcenne. Naukowcy rozpoczęli wnikliwą analizę złóż Kerbonitu i topografii terenu. Szybko określili kilka obiecujących miejsc. W czasie, gdy geolodzy sukcesywnie eliminowali kolejne miejsca w których można rozpocząć wydobycie, plany misji stawały się coraz wyraźniejsze, jednak pozostawały w ścisłej tajemnicy.
W końcu faza rozpoznania dobiegła końca i ustalono najlepiej rokujące miejsce. Budowa pierwszej maszyny mającej tam wylądować dobiegała końca. Równolegle trwały poszukiwania odpowiedniej załogi do tego lotu. Zakwalifikowała się bardzo niewielka grupa przyszłych astronautów:

Siostry Kerman, Annie i Allie. Wszechstronny duet geologa-inżyniera i pilota będącego jednocześnie mechanikiem. Wybiły się dzięki badaniom czapy polarnej Kerbinu i zaprojektowaniu całej wyprawy w najmniejszym szczególe, włącznie z zaprojektowaniem maszyn. Cały ich projekt został sfinansowany przez DSO, jeszcze przed połączeniem z E4.

Local Kerman, świeżo upieczony inżynier-mechanik silników rakietowych i systemów paliwowych. Został zauważony podczas odbywania praktyk w warsztatach remontowych E4. Podczas rutynowych kontroli i remontów, na własną rękę udoskonalił ekonomię zużycia paliwa i sterowanie ciągiem kilku automatycznych dronów badawczych. Został wydalony z praktyk za działania niezgodne z regulaminem, jednak główny inżynier dostrzegł ten nieoszlifowany diament i zaproponował mu praktyki w dziele rozwoju silników rakietowych w firmie Rockomax.

Gdy lądownik CL-1 "Wschód" został oficjalnie ukończony, załoga rozpoczęła szkolenie mające na celu zaznajomić ich ze sztuką pilotażu i obsługi tej maszyny. Bez wahania ustalono, że Annie Kerman będzie głównym pilotem ze względu na doświadczenie. Jej siostra została drugim pilotem. Local będzie obsługiwał moduł komunikacyjny i nadzorował pracę silników podczas ich pracy. Po dość krótkim czasie załoga była gotowa. Bez zbędnej zwłoki zaznajomiono załogę z celami misji.

Jenny Kerman uruchomiła projektor i na ścianie wyświetliła się mapa księżyca. Zapanowała konsternacja, każdy próbował odgadnąć co oznaczenia przedstawiają.
- Wiecie co to jest? - Zagrzmiał Hudson Kerman, emerytowany pilot ciężkich maszyn wojskowych. - To jest mapa! - Grzmiał donośnym głosem dalej. - Na tej mapie widzimy różne kształty. Co chcecie o nich wiedzieć?
- Co oznacza dymiący dzbanek? - Wypaliła Annie Kerman.
- Dzbanek?! Ach, może i przypomina dzbanek. Ale nim nie jest! To moja droga jest teren w którym NIE możecie wylądować.
- Banan też? - Odezwała się druga z sióstr.
- Też. - Gruchnął stary kerbal i po krótkiej pauzie dodał: - Na tych obszarach grunt jest zbyt niestabilny.
- Co oznaczają kółka? Tam możemy lądować? - Odezwał się Local.
- Tam możecie, ale nie powinniście. To są miejsca które musicie dokładnie zbadać.
- Odnotowano tam anomalie niewiadomego pochodzenia. Musimy wiedzieć co tam się znajduje. - Wtrącił jakiś starszy naukowiec.
- Czyli miejsce lądowania to krzyżyk?
- Zgadza się! Bardzo bystry umysł, daleko zajdziesz! - Pochwalił siostrę Kerman grzmiący pilot.

Dalsza część zaznajomiła załogę z wyposażeniem znajdującym się w uniwersalnych skrzyniach KAS, oraz ze sposobem wykorzystania znajdującego się tam sprzętu. Naukowcy objaśnili również dlaczego w oznaczone tereny nie należy się póki co zapuszczać.



Po długiej odprawie, załoga odpoczęła kilkanaście godzin po czym udała się na miejsce startu. Gdy wszyscy byli w kabinie, uruchomiono testy systemów, które wypadły pozytywnie chwilę później. Rakieta była gotowa do startu, załoga również. Nastąpiło odliczanie i silniki oblizały ogniem wyrzutnie po czym ostrożnie uniosły rakietę w przestworza.



- Uf, nieźle trzęsło...
- Podobno starty są statystycznie bardziej niebezpieczne niż lądowania. Wiesz, wadliwe rakiety, wybuchające dopalacze.
- Bzdura... Zmieńmy temat, skontaktuj się z Kerbinem i podziwiaj widoki. Zobacz jaki piękny widok!

Po nawiązaniu łączności, oddzielono lądownik z modułem podróżnym od reszty rakiety. Załoga odetchnęła z ulgą, wszak to był ich pierwszy start rakiety i osiągnięcie orbity. Widoki i brak ciążenia zafascynowały cała trójkę.



Gdy kurs został potwierdzony przez kontrolę lotu a manewr wykonany, załoga miała czas na odpoczynek i przygotowanie się do procedury ustalania stabilnej orbity oraz zejścia. Kolejne uruchomienie silników w odpowiednim miejscu i czasie poskutkowało uzyskaniem stabilnej orbity wokół księżyca. W kabinie panowało duże napięcie. Ciśnienie w układach hydraulicznych nieznacznie spadło ze względu na niską temperaturę. Przez dłuższą chwilę Local Kerman zaniepokojony obserwował wskaźniki, ale doszedł do właściwych wniosków.



Kilka okrążeń księżyca w oczekiwaniu na dzień w przewidywanym miejscu lądowania dało załodze chwilę wytchnienia. Czekała ich jednak ciężka przeprawa. Wszyscy po raz kolejny przeczytali rozdział instrukcji traktujący o procedurach lądowania. Gdy nadszedł odpowiedni moment, moduł podróżny został odstrzelony niewielkim ładunkiem wybuchowym i zaprogramowany wcześniej autopilot skierował go na orbitę kerbinu. Teraz załoga Lądownika CL-1 "Wschód" miała tylko jedną możliwość.

- Przygotujcie się! Cztery minuty! - Krzyknęła Annie, główny pilot.
- Gotowa!
- Gotowy!
- Sprawdzić silniki, pompy i sprawność dysz. - Kontynuowała Annie. - Nawigacja w porządku.
- Status silników w normie, pompy działają bez zarzutów. - Zameldował Local.
- Dysze okej. Teraz wszystko w Twoich rękach. Jak nas pozabijasz to Cię zabiję.

Annie Kerman wyzwoliła pełną moc z trzech silników lądownika, który wpadł przy tym w delikatne wibracje. Local na bieżąco meldował o statusie silników i układu paliwowego, natomiast Allie monitorowała trajektorię schodzenia. Po zakończeniu tego manewru mieli kilka minut na odpoczynek. Przystąpili do następnej fazy.



- Wysokość, prędkość i korekty na bieżąco poproszę.
- Tak jest pani kapitan. - Z przekąsem odparła siostra-drugi pilot. - Trzy tysiące, prędkość dwieście, sto dziewięćdziesiąt, sto osiemdziesiąt. Wysokość dwa pięćset. Koryguj pięć na sto sześćdziesiąt. - Allie nadawała informacje z częstotliwością karabinu maszynowego.
- Local! Silniki?
- Sprawne, status okej! Paliwa dużo! - Szybka wymiana zdań.
- Wysokość tysiąc sześćset, prędkość sto czterdzieści, idziemy za szybko, korekta dziesięć na sto osiemdziesiąt!
- Damy radę! Damy radę, damy radę i się nie rozbijemy. - Nerwowo pocieszała załogę pani pilot w międzyczasie rejestrując w głowie napływające informacje.
- Tysiąc, tak trzymaj, prędkość dziewięćdziesiąt! osiemdziesiąt! siedemdziesiąt! Wysokość siedemset, tak trzymaj! Sześćset i pięćdziesiąt. - Kontynuując przepływ informacji Allie czuła zadowolenie, które wyparło wcześniejszy stres. Zdała sobie bowiem sprawę, że zadanie nie jest takie trudne jak wcześniej w symulatorze.



Kilka chwil później lądownik zaskakująco lekko osiadł na trzech masywnych nogach. Przez dłuższą chwilę kabinę wypełniała cisza przeszywana ledwie słyszalnym szumem wiatraczków chłodzących podzespoły komputerów. Cała trójka poczuła wielką ulgę i nieodpartą chęć postawienia nogi na szarej powierzchni księżyca.

Po wyjściu z lądownika stanęli obok masywnej maszyny i kontemplowali niecodzienny widok. Bezkresna połacie szarego piasku, niewielkich kamieni i kraterów zrobiły na nich piorunujące wrażenie.



- Noo... Chyba się udało, co?
- Chyba tak. Wzięłaś scrabble?
- Zapomniałam...

Reklama

Odp: [DSO-E4] Operacja wydobywcza Munar2
« Odpowiedź #3 dnia: Sob, 17 Sty 2015, 17:11:30 »

Nie, 10 Maj 2015, 19:29:52
Odpowiedź #4

Offline Element4ry

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 276
  • Reputacja: 38
    • Zobacz profil


Pierwsza część operacji zakończyła się tylko połowicznym sukcesem. Operacja nie wygenerowała strat, ale też nie przyniosła znaczących zysków. Baza nie rozwinęła się z powodu rozlicznych problemów wszelkiego gatunku. Po roku funkcjonowania i wymianie załogi zarząd zdecydował o zamknięciu operacji. Decyzja jednak nie była ostateczna.
Koniec kilkutygodniowego pakowania sprzętu zbiegł się w czasie z przybyciem na orbitę Mun'a supertankowca MST-E4 "Cytadela" w celu przeprowadzeniu remontu poszycia.
Podczas gdy sam supertankowiec dryfował po orbicie, dziesiątki pracowników nieustannie przeprowadzali niezbędne naprawy. Natomiast na jego pokładzie inżynieryjnym trwały prace innego rodzaju... Lądownik CL-2 "Wschód" został zmodernizowany i przez kolejnych kilka tygodni oczekiwał w ładowni na decyzję zarządu. Decyzja ta w końcu zapadła, zapaliło się zielone światło, operacja mogła być kontynuowana. Dawny CL-2 "Wschód" został przemianowany na M2 i zrzucony na powierzchnię księżyca.
Kolejna załoga której przyszło się zmierzyć z niewybaczalną powierzchnią szarego księżyca składała się z zaprawionych górników pracujących wcześniej na czerwonej planecie. Sigy Kerman - inżynier systemów wydobywczych. Luna Kerman - pilot wahadłowców i ciężkich maszyn górniczych. Thompzor "Thomp" Kerman - specjalista od badań gruntu i kalibracji maszyn.

Lądownik dotarł na powierzchnię bez problemów. Luna i Thomp rozpoczęli testy nowych podsystemów lądownika - w tym gruntowne sprawdzenie szczelności układu paliwowego i podtrzymywania życia. W dalszej kolejności zajęli się przeglądaniem i organizacją list zawartości kontenerów. Gdy już stało się jasne co gdzie jest, Sigy Kerman opuściła pojazd.



Na pokładzie nie było żadnych generatorów prądu i cały zapas jaki mieli wystarczyłby jedynie na kilka dni. Priorytetem było zapewnienie stałego dopływu energii elektrycznej. W kontenerach znajdowały się części podstawowego generatora prądu i narzędzia - rury, kable, zbiorniki, rdzeń generatora i oczywiście panale słoneczne w razie problemu z uruchomieniem głównego urządzenia. W kilka godzin cała instalacja była gotowa. Niewielkie wiertła wgryzły się w grunt i wnet znalazły niewielkie ilości surowca nadającego się do błyskawicznego przetworzenia na prąd. Po uruchomieniu maszyny, diody ostrzegawcze zgasły i na górze urządzenia zapaliła się lampa mająca za zadanie informować o poprawności pracy maszyny. Prąd bez zakłóceń, wskaźniki ładowania baterii drgnęły i zatrzymały się na polu "optymalnie".



Załoga M2 mogła teraz komfortowo czekać na przybycie dźwigu. Piętnaście godzin później z zegarmistrzowską precyzją, ściśle według planu rozświetliła się konsola komunikacyjna informując o przychodzącej transmisji. To była Teina "Siedemnastka" Kerman, eks-pilot dywizjonu bombowego 503 "Ajax", potocznie nazywanego "zieloną śmiercią".

- Dzień doberek Kerbalki! Dostawa pod sam główny dok, czas przybycia... Czterysta sekund! Będziecie mnie mogli podziwiać przez okno! - Zaszczebiotała Siedemnastka, puszczając oko do kamery komunikatora.
- Dzień dobry! Dok już jest gotowy, systemy sprawdzone. Masz zielone światło.

Cały pomysł zadokowania ośmiotonowego dźwigu od początku wydawał się bardzo zuchwały, brawurowy wręcz - nawet jak na tak wyśmienitego pilota. Teina jednak wiedziała z czym się mierzy. Zwykła mawiać "każdy problem to okazja", cokolwiek miałaby na myśli. Załoga M2 mogła tylko obserwować iście kaskaderski popis pilotażu.
Na horyzoncie zamajaczył niewielki punkt, rosnący z każdą sekundą i gwałtownie schodzący w kierunku powierzchni. Był to pędzący z zawrotną prędkością M2 "Świetlik" za którym już po chwili wzbijały się ogromne kłęby księżycowego pyłu. W pewnym momencie za pojazdem gnającym ponad powierzchnią wyrosła kula ognia i równie prędko zniknęła w tumanach pyłu. Pojazd na tle tej wielkiej kurzawy zadarł nos do góry i dało się zobaczyć cztery jasne punkty - efekty spalania mieszanki paliwowej w silnikach. Pojazd wyraźnie zwolnił na kilkaset metrów przed lądownikiem nieznacznie podwyższając pułap. W miarę wytracania prędkości, powracał do położenia horyzontalnego i w takiej pozycji doleciał do lądownika.



Lot transportowca ustabilizował się. Teina kilka razy okrążyła lądownik dając popis możliwości maszyny a w międzyczasie automatyczny system zarządzania rozłożeniem masy tłoczył pozostałe paliwo do odpowiednich zbiorników, balansując pojazd. Maszyna w końcu zawisła w całkowitym bezruchu nad powierzchnią niczym przytwierdzona niewidzialnym wspornikiem. Po chwili ostrożnie i nieśmiało zaczęła zbliżać się do doku.



Maszyna w końcu delikatnie zadokowała do lądownika. Można było przeprowadzić test połączenia. Załoganci M2 zamarli w niepewności, aby po chwili odetchnąć z ulgą, gdy komputer wyświetlił raport mówiący, że wszystko jest w porządku.

- Fantastyczna robota! Czapki z głów. - Zameldował Thomp. - Możesz odłączyć ładunek.
- Się robi!

Lądownik przeszyła delikatna wibracja i metaliczny szczęk zwalnianego zaczepu po czym "Świetlik" uniósł się ponad całą konstrukcję. Następnie podleciał kilkanaście metrów do przodu po czym nawrócił i chwilę krążył wokół całości. Teina podziwiała swoje dokonanie.




Teina posadziła "Świetlika" w pobliżu i wyciągnęła się w fotelu napawając się sukcesem. Cała załoga teraz była w komplecie rozpoczynając całkiem nową operację wydobywczą. Nieco później Sigy przytwierdziła dźwig do lądownika za pomącą uniwersalnych wsporników i razem z resztą sprawdzili poprawność działania dźwigu. Elektromagnes funkcjonował bez zarzutu, ilość wytwarzanego prądu zapewniała ciągłe jego działanie.


---------
Użyte mody:
Infernal Robotics
KAS
KIS
Karbonite
TweakScale
Universal Storage
+kilka pomocniczych
« Ostatnia zmiana: Wto, 12 Maj 2015, 04:26:23 wysłana przez Element4ry »

Nie, 10 Maj 2015, 20:25:47
Odpowiedź #5

Offline Robson

  • Sierżant
  • ****
  • Wiadomości: 421
  • Reputacja: 22
    • Zobacz profil
    • Opowieści Kerbali
Wielki szacun za to dokowanie.
A maszyny? Niezłe cacka, naprawdę dobry kawał roboty.
Robson Kerman - Profesor Orbitologii Teoretycznej. Zabójca Piwo Grillsa Kermana zwanego Niedźwiedziem z Eve.
Jego oficjalnym guru jest Sobol - budowniczy wspaniałych części rakiet.

Reklama

Odp: [DSO-E4] Operacja wydobywcza Munar2
« Odpowiedź #5 dnia: Nie, 10 Maj 2015, 20:25:47 »

Nie, 10 Maj 2015, 21:23:55
Odpowiedź #6

Offline JackRyanPL

  • Redaktor
  • Podporucznik
  • *****
  • Wiadomości: 924
  • Reputacja: 65
    • Zobacz profil
Dywizjon bombowy Ajax? 503? Nah, żadnego powiązania. Tak samo jak przedmówca gratuluję umiejętności. Świetny tekst w połączeniu z równie świetnymi maszynami daje piorunujący efekt i poczucie niedosytu, że tak mało i że trzeba czekać. Oby tylko krócej niż ostatnio.

Pon, 11 Maj 2015, 00:28:52
Odpowiedź #7

Offline Drangir

  • Major
  • *
  • Wiadomości: 1 631
  • Reputacja: 92
  • Smok rakietowy
    • Zobacz profil
    • DeviantArt
Gratulacje dokowania pionowego, nie jest to łatwa sztuka!

I bardzo lubię ten akumulatorek na karbonit, lubię... małe urządzenia. Szczególnie przy prostych, tymczasowych bazach.
Cytat: Steven Universe
- Wasze obliczenia były niepoprawne.
- Nie mogły być niepoprawne, skoro żadnych nie robiliśmy.

Reklama

Odp: [DSO-E4] Operacja wydobywcza Munar2
« Odpowiedź #7 dnia: Pon, 11 Maj 2015, 00:28:52 »

Pon, 11 Maj 2015, 07:29:42
Odpowiedź #8

Offline Kadaf

  • Kapitan
  • ***
  • Wiadomości: 1 362
  • Reputacja: 145
    • Zobacz profil
Hłe hłe hłe, dywizjon bombowy Ajax, uśmiałem się :D

Nie, 17 Maj 2015, 01:04:32
Odpowiedź #9

Offline Element4ry

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 276
  • Reputacja: 38
    • Zobacz profil


W ciągu dwóch dni systemy zostały zoptymalizowane pod kątem długotrwałego i oszczędnego działania. Według Thompzora, pozwoli to zredukować zużycie energii o niemal dwadzieścia procent. W międzyczasie reszta mieszkańców lądownika zbadała okolicę i wyznaczono kilka  płaskich miejsc nadających się do ustawienia ciężkiego sprzętu.
Po kontakcie z Cytadelą Sigy zdemontowała tymczasowy generator - za kilka godzin Teina miała przywieźć moduł przetwarzający mający własny, niezależny generator przemysłowy. W szczególności ucieszyła załogantów wiadomość o ponadplanowej wymianie Świetlika na nową, potężniejszą maszynę. Teina przygotowała statek i w kabinie oczekiwała na sygnał z Cytadeli.
Niecałe pół godziny później już podchodziła do pokładu startowego Cytadeli.

- M2 Świetlik, podchodzę do pokładu startowego. Proszę o zezwolenie na dokowanie. - Teina poinformowała wielki statek o swojej obecności. Chociaż pokładowe  radary i tak już Świetlika widziały odkąd tylko wystartował z powierzchni księżyca.
- Cytadala odmawia. Podaj pełną nazwę jednostki i cel przybycia. - Odpowiedział jej monotonny głos.
- Serio? Wy tak na poważnie? Dobra. Już. - odpowiedziała nie kryjąc zlości. - M2 401-01 mod 1 "Świetlik", numer rejestracyjny KKL07822. Zadowoleni?
- Numer rejestracyjny nie został rozpoznany. Upewnij się, że numer rejestracyjny: KKL07822ZADOWOLENI jest poprawny. Po usłyszeniu sygnału spróbuj ponownie.
- To jakieś jaja... - dalszy wywód przerwało jej piknięcie.

Po wyrecytowaniu numeru rejestracyjnego i podania celu, pozwolenie zostało udzielone. Świetlik zadokował.
Nowy statek już czekał na stanowisku obok, gotowy do odbioru z ładunkiem przygotowanym do transportu. Siedemnastka bez trudu rozpoznała tą konkretną maszynę. Wbrew informacji przekazanej wcześniej, transportowiec nie był nowy. Było to owiany złą sławą średni transportowiec typu UT-D przystosowany do pracy w warunkach wysokiej grawitacji. Ten konkretny egzemplarz miał numer trzynasty i mawiało się, że prześladuje go fatum.
Obok stał starszy mechanik zawiadujący całym dokiem i machał ręką w geście przywołania trzymając w niej jakieś papiery.

- Teina Kerman! Odbiór do rąk własnych pani kapitan! - Żywiołowo zasalutował mechanik.
- Już nie kapitan. Mam parę pytań. - Sceptyczne nastawienie ogarnęło Siedemnastkę.
- Mam niewielę czasu, ale proszę pytać. Jeśli pytania mają dotyczyć samej maszyny, odpowiem na każde. Znam ją na wylot. Osobiście nadzorowałem remont. Pani pozwoli, że wpierw po krótce przedstawię wykonane prace. Główne silniki zostałe wymienione na całkowicie nowe o nieco wyższej mocy i innej zmodernizowanej konstrukcji mocowania. Pozwoliło to wytłumić drgania występujące wcześniej. Przedłużony został rozstaw tylnej pary wraz ze zbiornikami. Dodatkowo zamontowaliśmy płyty osłaniające front zbiorników paliwa. Wcześniej cały czas musiały być łatane bo coś w nie uderzało i powodowało wycieki. Teraz nie powinno być tego problemu. Jeśli o same zbiorniki chodzi, to w nich wymieniliśmy wewnętrzne powłoki przeciwtermiczne i zamontowaliśmy skuteczniejszy system pomp. Kontroler stabilności otrzymał nowe oprogramowanie, pozwalające na bardziej efektywną pracę...
- Okej, okej. Rozumiem, że jest bezpieczniejszy niż był?
- Oczywiście! - Zapewnił dumnie mechanik.
- W porządku. Nie mam jednak pytań. Jak mi się coś przypomni to zajrzę do dokumentów. Gdzie podpisać? Wspomniałeś, że gdzieś się spieszysz.
- Inspekcja poszycia, tu nad pokładem startowym. Chłopaki właśnie kończą. - Faktycznie chłopaki kończyli, Teina widziała ich podchodząc do doku. - Proszę podpisać. Potwierdzenie przyjęcia tu, klauzula odpowiedzialności tu i jeszcze tu dla ewidencji.

Młoda pani pilot pobieżnie przeczytała dokumenty i podpisała w odpowiednich miejscach przerywajcym długopisem. - Niech to kraken... - Mruknęła pod nosem.
Mechanik zabrał papiery i oddalił się pospiesznie. Siedemnastka przyjrzała się maszynie bliżej. Dwa razy widziała ją w warsztatach naprawczych na Dunie. Za pierwszym razem była naprawiana ponieważ pękł wspornik ładunku i ten się rozchwiał na silnym wietrze. Wynikiem było nieplanowane awaryjne lądowanie. Druga wizyta u mechaników była spowodowana spontaniczną eksplozją zbiornika paliwa. "Do trzech razy sztuka" pomyślała i nieco zmartwiła ją wizja ewentualnego wypadku. Po chwili dalszej zadumy skierowała się do mesy i dalej do wyznaczonej kajuty - odpocząć przed powrotem.

Drzemka w wygodnej kajucie odgoniła katastroficzne wizje i wprawiła Teinę w dobry nastrój. W trakcie raczenia się kawą i patrzenia przez okno na szarą powierzchnię, otoczenie wypełnił wibrujący dźwiek interkomu przez który pokład nawigacyjny poinformował ją o tym, że za dzisięć minut ma się stawić przy statku.

Przed oddokowanie wszystkie systemy przeszły kontrolę bez problemów. Schodzenie z orbity nie przyniosło niczego nieoczekiwanego. Jednak na wysokości prawie siedmu tysięcy metrów Teina spostrzegła niepokojąco niski stan naładowania akumulatorów. Test systemu zasilania podczas lotu wykazał brak ładowania. - Niech to kraken! Maszyna po remoncie a tu już! Przeklęte cholerstwo! - Siedemnasta się wściekła a prądu ubywało. Nawiązała kontakt z lądownikiem M2. - Schodzę! Mam usterkę, będę schodzić na sterowaniu manualnym bez stabilizacji! - Po czym wyłączyła wszystkie zbędne systemym aby oszczędzać energię.



Gdy lądownik był już w zasięgu wzroku, wyłaczyła również systemy nawigacji. Niewiele to dało. W końcu wyłączył się system stabilizacji z powodu braku prądu. Statek był teraz kontrolowany wyłącznie przez pilota z niewielką tylko pomocą systemu sterowania zasilanego z wewnętrznych dedykowanych baterii. Ładunek dał o sobie znać, jego bezwładnośc silnie szarpała maszyną. Po chwili przyzwyczajania się do w pełni manualnego trybu kontroli, Siedemnastka ustabilizowała maszynę wraz z ładunkiem. Prędkość również spadała. - Dam radę to tak posadzić! - Pomyślała i delikatnie pchnęła manipulator odpowiadający za pomocnicze silniczki manewrowe. Reakcja była powolna, niczym mucha poruszająca się w oleju.



Lot był stabilny, maszyna powoli zbliżała się do wyznaczonego miejsca jednocześnie powoli opadając z dziobem lekko zadartym do góry. Wyczucie i doświadczenie Siedemnastki pozwoliło na nieruchomy zawis dokładnie nad przewidywanym miejscem. Rozpoczęła powolne opadanie. Gdy tylko maszynę przeszyła wibracja spowodowana uderzeniem o grunt, Teina przesunęła przełącznik zwalniający ładunek. Nic się nie stało. Ładunek nadal był przymocowany do statku. -No dalej, do ciężkiego grzyba! - Krzyknęła i przesunęła manetkę ciągu wertykalnego do przodu. Ładunek nadal tam był. Manetka powoli wróciła na swoje miejsce a chwilę później całkiem do zera. Statek wylądował na ładunku.



- Eh, wylądowałam. Sigy, znasz się na elektryce? - Zameldowała się niezwłocznie.
- Znam się. Zdaje się, że coś się zepsuło? - Odpowiedziała inżynier bez zbytniego zaskoczenia.
Kilka minut później inspekcja wadliwego modułu pozwoliła oszacować uszkodzenia.
- Poszedł cały moduł zasilania. Sfajczył się doszczętnie. - Podsumowałą Sigy kręcąc sceptycznie głową. - To cud, że się udało tym wylądować. - Siedemnastkę ogarnął nieopanowany śmiech.
- Bo... hahaha ten statek hah, ten statek... ahahaha jest nawie... ha nawiedzony! hahaha! Dasz wiarę?! Nawiedzony! Hahaha. - Dłuższą chwilę śmiała się do rozpuku. Gdy już śmiech nieco zelżał, zapytała czy da się to naprawić tym co mamy.
- Bez precyzyjnych narzędzi nie da rady. - Ponuro rzekła Sigy.



[Post scalony: Nie, 17 Maj 2015, 14:50:25]


Następny kontakt z Cytadelą pozwolił przedstawić problem i dostosować plan do aktualnej sytuacji. Kolejny moduł jaki miał zostać posadzony na ziemi to maszt komunikacyjny. A ściślej mówiąc sama jej podstawa - sam maszt ma być skonstruowany z dostarczonych części już na powierzchni. Uzgodniono, że razem z elementami kolejnej struktury wyślą pojemnik z niezbędnymi narzędziami.

- Będzie za jakieś pół godziny. - Thomp nerwowo zerkał za okno, wyraźnie zmartwiony całą sytuacją. - Według tego co nam nakreślili z góry, cała konstukcja ma przylecieć samodzielnie i zrzucić zasobnik. Potem ma automatycznie znaleźć równe miejsce do lądowania. Pewnie zastosują stereoskopowe sensory nachylenia które używając...
- Zdaje się, że jest wczesniej. Nie rozpędzaj się z tymi technikaliami. Patrz! - Pojazd faktycznie już był w zasięgu odbiornika.  - Ma jeszcze trzydzieści kilometrów, zakładajcie skafandry.



Gdy podstawa masztu była tuż obok lądownika, zawisła na chwilę po czym ruszyła kilkanaście metrów dalej i ponownie zawisła kilka metrów nad gruntem. Maszyna powtórzyła takie zachowanie kilka razy. Załoga obserwowała dziwaczny taniec przez okna. - Szuka płaskiego miejsca. - Słusznie zauważył naukowiec.
Po kilku minutach w jednym miejscu, zachowanie się zmieniło. Podstawa masztu sterowana zaawansowanym programem rozpoczęła powolne opadanie. Gdy tylko zasobnik dotknął gruntu, mocownie puściło i cylindryczny pojemnik obalił się na bok. Automatycznie sterowana podstawa masztu na powrót wzniosła się na poprzednią wysokość.
- Co teraz robi? - zapytała Teina nadając ze swojego statku.
- Nie mam pojęcia, dziwnie się zachowuje. - Tak w istocie było. Maszyna poruszała się bez ładu i składu bujając się delikatnie. Kilka razy okrążyła lądownik, aby w końcu zawisnąć nad zrzuconym wcześniej zasobnikiem.
- A teraz co ona wyprawia?! - Zapytał Thomp zupełnie na próżno. - Już tam byłaś głupia maszyno! Idźże stąd dalej szukaj! - Denerowawł się dalej. - Co za tuman pisał to oprogramowanie... Nic dziwnego, że w Munar One te dźwigi się rozbijały. Pewnie ten sam matoł pisał skrypty! - Tyradę przerwało niedowierzanie. Maszyna po prostu wyłączyła silniki i runęła na zasobnik.



- No to ładnie. Jak pech to pech. - Podsumowała zwięźle Siedemnastka. - Zobaczmy z bliska jak duże są uszkodzenia. - Teina wygramoliła się w skafandrze z ciasnej kabiny transportowca i ruszyła w kierunku miejsca wypadku. W jej ślady poszli wszyscy mieszkańcy lądownika i już chwilę później obserwowali feralne miejsce.
- Thomp, Teina zobaczcie te wsporniki czy mocno ucierpiały, Sigy sprawdź te akumulatory na górze. Ja zobaczę czy da się otworzyć pojemnik. - Poleciła milcząca Luna. Kilka mocniejszych szarpnięć za uchwyt pokrywy dużego zasobnika ukazało jego zawartość. Wewnątrz były kratownicowe belki strukturalne i wciśnięta prawie na wcisk skrzynka z narzędziami. Do skrzynki ktoś przylepił małą żółtą karteczkę z ręcznie zapisaną informacją.
- Hej, jest liścik i narzędzia!
- Narzędzia, tego nam trzeba! - Radośnie wrzasnęła Sigy, inżynier. - Nie ma tam przypadkiem kontrolera napięcia i modułu optymalizacji generatora?
- Nie wydaje mi się. Nie ma. - Odpowiedziała Luna i poprosiła resztę o raport uszkodzeń. Po chwili Teina z Thompem stwierdzili, że właściwie nic nie zostało poważnie uszkodzone, poza kilkoma wgnieceniami i zarysowaniami.



Luna przeczytała na głos co bardziej interesujące fragmenty liściku który przyszedł razem z narzędziami.
- ... Nasze skanery wykryły słaby sygnał pozycjonujący... bla bla bla... sondy badawczej typu... to nieistotne... około dwa kilometry na zachód. Okej. Mamy sondę, znaczy potencjalne źródło zasilania. - Podała liścik dalej, aby wszyscy po kolei się z nim zapoznali. Chwilę później ciszę przerwała Sigy.
- No w porządku. Myślę, że dam radę prowizorycznie podłączyć te akumulatory do głównej sieci UT-D. Wystarczy na rozruch i działanie wszystkich systemów, ale brak ładowania eliminuje możliwość użycia elektromagnesu...
- Sondy czasem mają uniwersalny port. Można ją tak przetransportować tu.
- Paliwa mam tylko na jedną podróż, więc to nasza jedyna szansa. Przemyślmy to jeszcze raz przy kawie.
Gdy Sigy zabrała się za mocowanie akumulatorów, reszta załogi przemyślała dokładnie plan. Wszyscy byli za tym, aby spróbować podłączyć sondę za pomocą uniwersalnego łącznika.



Teina zasiadła za sterami transportowca i rozpoczęła procedury rozruchowe. Test systemów wypadł pomyślnie. Jedynie przy pozycji "zasilanie główne" widniał napis "Error", spowodowany tym, że standardowe rozwiązania zostały zmodyfikowane przez Sigy i jej akumulatory. Automatyczny system stabilizujący działał i kontrolka świeciła się na zielono, silniki zaskoczyły a ładunek został pomyślnie odczepiony.



- Wykonuję nawrót. System nawigacji działa, kontrola lotu również. Płynie idealnie. Obieram kurs 280, polecę wzdłuż szczytu. Trzymajcie kciuki.
« Ostatnia zmiana: Nie, 17 Maj 2015, 14:50:27 wysłana przez Element4ry »

Reklama

Odp: [DSO-E4] Operacja wydobywcza Munar2
« Odpowiedź #9 dnia: Nie, 17 Maj 2015, 01:04:32 »

Nie, 17 Maj 2015, 20:08:02
Odpowiedź #10

Offline Drangir

  • Major
  • *
  • Wiadomości: 1 631
  • Reputacja: 92
  • Smok rakietowy
    • Zobacz profil
    • DeviantArt
Jeśli tak się zachowują w ciągu dnia, wolę nie wiedzieć co będą robili w trakcie długiej Munarnej nocy ze sztucznym oświetleniem. Zabiją się nawzajem?

Za awarię obwiniam MechBoba, jego wirusowe kopie znajdujemy czasem w komputerach obsługujących tostery, szczególnie w egzemplarzach sprzed Katastrofy.

Czy potrzebnych części sondy nie wystarczy rozmontować, zamiast zabierać jej całej? Polecam wysłanie choćby prostego łazika, wbrew pozorom relokacja nawet na Munie jest całkiem paliwożerna. To nie Minmus.

W AAR całkiem dużo akcji, kiedy jakieś większe pojazdy?
Cytat: Steven Universe
- Wasze obliczenia były niepoprawne.
- Nie mogły być niepoprawne, skoro żadnych nie robiliśmy.

Pon, 21 Wrz 2015, 02:54:41
Odpowiedź #11

Offline Element4ry

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 276
  • Reputacja: 38
    • Zobacz profil


Słońce chyliło się już ku zachodowi. Teina podążyła wzdłuż grani i dalej wzniosła się na wyższy pułap mając nadzieję wypatrzeć coś przez okno. Systemy nawigacji były wyłączone na wszelki wypadek - brak ładowania akumulatorów mógł dać się później we znaki. Gdyby sonda do której zmierzała Teina nie posiadała odpowiedniego źródła zasilania, zapas energii zmagazynowanej w chwili obecnej, musiałby wystarczyć na dłużej.
Po chwili krążenia i wypatrywania urządzenia, pojazd był już skierowany w konkretnym kierunku.





Konsola komunikacyjna zasygnalizowała połaczenie z lądownika.
- Teina! Znalazłaś? - To była Sigy. Niecierpliwa jak zwykle.
- Tak, widzę to. Niewielkie bździdło. - Po chwili ciszy dodała: - Ma uniwersalny port. Ląduję i podczepiam to pod spód.

Sonda była częściowo zagrzebana w sypkim podłożu. Ślady w okolicy pozwoliły prześledzić przebieg wydarzeń; sonda miała wylądować, jednak próba nie powiodła się. Maszyna przeturlała się kilkakrotnie i zaryła w ziemię. Sprawiała wrażenie starej, część elementów odpadło lub uległo zniszczeniu podczas wypadku a lekka, delikatna rama do której były przytwierdzone wszystkie elementy była pogięta. Kontrolki jednak nadal się świeciły, to dobry znak świadczący o sprawnym źródle zasilania. Siedemnastka podczepiła linę za pomocą uniwersalnego łącznika i wróciła za stery. Delikatnie podniosła maszynę, aby nie rozbujać ładunku. W warunkach niskiej grawitacji mogłoby się to skończyć katastrofą. Wyciągarka powoli zwijała linę, Teina leciała już powolutku w skierunku bazy.




- Sigy, wskakuj w skafander, już wracam. - Zameldowała Siedemnastka. - Mam dobre wieści, ta sonda to jakiś staroć, ale chyba nadal ma własne zasilanie.
- Brzmi nieźle, dawaj ją tu! Wyląduj w miarę blisko, od razu weźmiemy się do roboty.
- Tajest.

Transportowiec doleciał do bazy. Zawisł kilanaście metrów od lądownika i Teina opuściła urządzenie po czym wylądowała kawałek dalej. Po krótkiej wymianie zdań z lądownikiem, zadowolona z wolnej chwili, otworzyła prywatny komputer i pobrała najnowsze wieści z Cytadeli będącej jeszcze w zasięgu transmisji danych.
Zobaczmy co nowego w wielkim świecie. - Zaczęła pobieżnie przeglądać poszczególne artykuły szukając czegoś ciekawego. - "Porwanie syna prezesa". Nieeee, to na później. "Fala kradzieży wózków golfowych nasila się!", że też nie mają o czym pisać... Jakby nigdzie nie spadały samoloty, albo inne katastrofy...

W międzyczasie Sigy i Thomp przyjrzęli się dokładnie sondzie, leżącej teraz o rzut kamieniem od lądownika. Oboje nie potrafili określić skąd pochodzi ani kto i kiedy ją zbudował. Typ urządzenia wcale nie pokrywał się z informacją zawartą na karteczce z Cytadeli. Jedynie moduł identyfikacyjny pochodził z takiego typu. Na dodatek wyglądało to, jakby ktoś go tam przyczepił byle jak i na ostatnią chwilę. Najważniejsze co udało im się określić to rodzaj zasilania. Generatory RTG starego typu. Sigy prawie skakała z radości na myśl o tym, że nie będzie musiała obchodzić żadnych idiotycznych systemów zabezpieczających - ponieważ ten typ generatora ich po prostu nie miał.
Kilkanaście minut później źródła zasilania już były wymontowane i gotowe służyć wyższym celom - jak to ujęła Sigy kończąć wyciągać drugi z nich.




- Thomp, łap się za drugi i idziemy. Zdążymy przed zachodem słońca. - Poleciła inżynier. Thomp posłusznie chwycił ciężkie urządzenie i podążył do transportera. Sigy od razu zabrała się do pracy.
- Teina, przełącz komputer w tryb serwisowy i odłącz zasilanie. - Rozkazywała dalej. - Thomp, poświeć tu i przytrzymaj te kable. Okej, siedzi. Teraz daj drugi.
- Idzie gładko? - Zapytał Thomp nie spodziewając się odpowiedzi, wszak widział na własne oczy.
- Jak po maśle! Hop. I siedzi drugi. Teraz to dokręcimy i... jest. Gotowe! - Energicznie uwijała się Sigy. - Teina! Zrestartuj system w trybie roboczym. Powinno wszystko działać.

Istotnie, generatory działały. Po ponownym uruchomieniu systemu, wskazówka ładowania drgnęła i zatrzymała się na zielonym polu. Naprawa zakończyła się sukcesem.


Reklama

Odp: [DSO-E4] Operacja wydobywcza Munar2
« Odpowiedź #11 dnia: Pon, 21 Wrz 2015, 02:54:41 »

Pią, 25 Wrz 2015, 10:57:27
Odpowiedź #12

Offline Element4ry

  • Plutonowy
  • ***
  • Wiadomości: 276
  • Reputacja: 38
    • Zobacz profil


Cała załoga bazy zgromadziła się w lądowniku w celu zaznania odrobiny rozrywki w postaci konsumpcji bliżej nieokreślonego alkoholu nieznanego pochodenia, oraz gry w skrable. Ogólnie rzecz ujmując był to czas wolny, ponieważ zwyczajnie nie było co robić. Dźwigu brak, narzędzi brak, paliwa również (prawie) brak i urządzeń wydobywczych też brak. Kolejne rozgrywki toczyły się coraz to mozolniej.

- Wymieniam trzy literki... - Teina przerwała pełną skupienia chwilę milczenia. - O, zaraz wam pokażę!
- No dobra, teraz ja... Mam "o"... "w", "i", "e" oraz "c". To będzie... Czternaście punktów!
- Owiec się zachciało, co? - Grymasił Thomp, przegrywając trzecią z rzędu partię. - Mam tylko "on"... - rzekł, po czym dostawił do już leżącego na planszy wolnego "e".
- Te one to chyba te owce, haha. - Luna, dowódca misji wyraźnie coraz bardziej rozbawiona w miarę ubywania płynu w butelce. - "Tank" dorzucę do tych waszych owiec! Voila! Punkty dla mnie, haha!
- Masz fart szefowo, ot co! - z udawaną złością wycedziła Teina dorzucając do planszy kolejne niewiele znaczące słowo. - "ten" tankowiec, tyle dodam.
- Ten czyli który?
- Nie wiem który. "super" się liczy? - nie czekając na odpowiedź Sigy dorzuciła kolejne litery do planszy.
- Liczy się. Ten supertankowiec też się liczy. Znów chcesz wygrać, co?
- Jak ten supertankowiec to tylko "Cytadela".
- To ja dorzucę "ta", jak to cytadela. - Kolejna kolejka Thompowi nie podpasowała.

Gra trwała jeszcze kilka kolejek a w końcowym rozrachunku wygrała Sigy - po raz kolejny. Wszyscy wspólnie zdecydowali, że czas zmienić grę. W międzyczasie wywiązała się dyskusja na jakiś mało znaczący temat aby potem wrócić do tematu wyboru następnej gry. Padło na grę w "okręty" lub inaczej: "statki".

- Ej, w zasadzie to o co chodzi z tą całą "Cytadelą"? - rzucił niepozornie Thomp.
- No fakt, byłeś obwoźnym geologiem, ha! - zażartowała Luna, wyraźnie rozbawiona. Humor jej dopisywał, taki stan rzeczy stał się jeszcze wyraźniejszy w miarę ubywania płynu z kolejnej tajemniczej flaszki niewiadomego pochodzenia. - Pozwól, że wyjaśnię o co chodzi z "Cytadelą"...

Zacząć należy od tego, że jest to największy tankowiec jaki kiedykolwiek latał w znanym kosmosie! Fakt, przez ostatnie lata była cisza. Ba! Nadal jest. Szurnięci ekolodzy jakoś nie podnieśli wrzawy. Pewnie zarząd zdołał im wcisnąć bajki, albo inaczej ich przekabacił. Albo najzwyczajniej w świecie ich przekupił. Pod stołem oczywiście. Jakkolwiek by nie było, jest spokój a pojawienie się tego statku przeszło bez echa, co jest po prostu dziwne. Historia jest o tyle ciekawa, że pierwsze wzmianki w dostępnych publicznie źródłach, o tym konkretnym statku sięgają blisko sto lat wstecz! Pierwsza pojawia się w sześćdziesiątym siódmym, wspomina dziewiczy rejs na orbitę księżyca. Po powrocie, blisko rok krąży po orbicie Kerbinu w celu przeprowadzenie jakichś modernizacji. Gdy prace zostają ukończone, statek wpada w ręce spółki Space Prospectors zajmującej się poszukiwaniem rzadkich minerałów w naszym układzie. Siedem lat później spółka upada, statek zostaje uwięziony na orbicie jako masa upadłościowa. Załoga zostaje ewakuowana, część osprzętu statku zostaje sprzedana a reszta rozkradziona. Na tamten okres przypada wzmożona aktywność wszelkiej maści piratów i bandytów.
Po orbicie krąży pusty kadłub, obrabowany ze wszystkiego co nie było na stałe przyspawane. Potem robi się ciekawiej. W siedemdziesiątym ósmym trafia do General Mining Inc. i w ekspresowym tempie, bo zaledwie w dwa lata cały statek zostaje wyremontowany i ponownie wyposażony. W połowie osiemdziesiątego roku wyrusza wraz z flotą wydobywczą na Jool. W osiemdziesiątym siódmym wraca nad Kerbin z częścią floty górniczej. Statki zostają wyremontowane i pół roku później wracają nad Jool, dalej drążyć księżyce Joola. Do roku dziewięćdziesiątego zachowały się wszystkie dzienniki pokładowe, archiwa zawierające kompletne zapisy wszelkiej komunikacji. Wtedy też upada General Mining a data zbiega się z końcem zapisów komunikacji z flotą. Dwa lata później nad Kerbin wraca tylko niewielka część całej floty General Mining, statki zostają natychmiast zezłomowane. Sprawa zostaje zamieciona pod dywan, dane załóg, szczegóły wyprawy, dzienniki pokładowe, wszystko związane z GM i flotą która wyruszyła na Jool zostaje zatajone. Nawet dziś nic nie można na ten temat znaleźć.
Najlepsze jest teraz, słuchaj. W sto dwudziestym drugim jakaś niewielka ekspedycja DSO-E4, badająca asteroidy, natrafia na Cytadelę (a raczej jej wrak) krążącą gdzieś pomiędzy Kerbinem a Minmusem. Zarząd skrzętnie korzysta z trzeciej rezolucji i ogłasza znaleziony wrak jako własność. Jedyne co wiadomo od tej pory jako fakt, to to, że w sto trzydziestym statek zostaje wcielony do czynnej floty pod nazwą MST-E4, nazwa własna "Cytadela". Co się działo pomiędzy sto dwudziestym drugim a sto trzydziestym, to są niepotwierdzone informacje. Albo raczej plotki. Nie wiadomo w jakim stanie znaleziono ten statek, gdzie go wyremontowano i nie wiadomo skąd jest aktualna załoga. Nikt ich praktycznie nie zna. Siedemnasta mówiła, wspomniała, że mogą tam trząść pokładem byłe trepy pierwszego sortu. Na dodatek całkiem możliwe, że ten remont co ta łajba teraz przechodzi to nadal rekonwalescencja po tych trzydziestu latach w przestrzeni. Ech... To by było na tyle Thomp. Teraz wiesz o co tyle szumu.
- Ano wiem szefowo. Dobry materiał na scenariusz dreszczowca, nie ma co.
- Racja, brzmi jak dreszczowiec. Ale skądś się te scenariusze w kinie biorą. Akurat kończą partię, jestem za tym, aby do nich dołączyć. Nie grałam w "okręty" od czasów podstawówki!
- Tajest pani kapitan!


 

[DSO-E4] Operacja wydobywcza MunarOne

Zaczęty przez Element4ry

Odpowiedzi: 17
Wyświetleń: 18953
Ostatnia wiadomość Sob, 03 Sty 2015, 09:51:57
wysłana przez Element4ry