Ostatnio z wielką mocą wciągnęła mnie powstająca właśnie gra pod tytułem The Long Dark.
W tej chwili gra jest w fazie produkcji, czyli w alfie i jedynym aktualnie dostępnym trybem jest tryb sandbox, jednakże planowany i właśnie wykonywany jest tryb fabularny, który zapewne będzie bardzo dobry. Dlaczego tak uważam? Bo rozgrywka w trybie sandboxowym jest fenomenem, nikt jeszcze nie podszedł do kwestii surwiwalu tak bardzo serio jak twórcy The Long Dark. Twórcy, w tym przypadku nie byle kto, bo za wspomniany tytuł odpowiadają osoby które pracowały przy tytułach takich jak Red Faction, Warhammer 40 000, Baldur's Gate i Far Cry, by ograniczyć się tylko do co bardziej znanych tytułów. Dlatego właśnie nie martwi mnie jakość przyszłego trybu fabularnego.
Czym jest The Long Dark?
Jest pierwszoosobowym symulatorem surwiwalu, a właściwie to Surwiwalu przez duże S. Akcja ma miejsce gdzieś w północnych regionach Kanady po wystąpieniu globalnego kataklizmu magnetycznego, który zarżnął całą elektrykę. Bohaterów w tej chwili mamy do wyboru dwóch, ale wydaje mi się, że w działaniu nie ma między nimi żadnych różnic. Rozpoczynamy rozgrywkę lądując w losowo wybranym punkcie całkiem sporej mapy (do wyboru dwie mapy startowe połączone ze sobą tunelem) i pierwsze co nas uderza to niesamowicie sugestywnie wykonany mróz. Nasze ubranie na początku gry niemal w ogóle nie chroni nas przed zimnem, a zimno w tej grze jest na dłuższą metę zabójcze. Musimy jak najszybciej zdobyć lepsze ubranie, co nie jest wcale łatwe. Mapa to kilka kilometrów kwadratowych zaśnieżonych lasów i skał z rozrzuconymi z rzadka opuszczonymi budynkami. Nie posiadamy żadnej mapy ani kompasu, więc znalezienie schronienia przed mrozem stanowi nie lada wyzwanie. A gdy przyjdzie mgła albo śnieżyca nasze szanse przetrwania spadną niemal do zera. Bo w grze pogoda zmieniać się potrafi jak w kalejdoskopie, od słonecznego i jasnego dnia, poprzez zawieje śnieżne, mgły i śnieżyce. Oczywiście jak najbardziej działa tu tryb dobowy, a w nocy nie jest po prostu ciemniej. W nocy zapada prawdziwie nieprzenikniony mrok. Z czasem uda nam się prawdopodobnie znaleźć lepsze ciuchy, a twórcy nie ograniczyli się do podziału na nakrycie głowy, tułowia, nóg i stóp. Tutaj nosimy nawet skarpety! Jedyne czego nie można wymienić, to gacie i podkoszulka
A każdy rodzaj swetra, rękawiczek, butów czy kurtki posiada dwa modyfikatory - odporności na mróz i odporności na wiatr. Równie istotny jest fakt, że każda część znalezionej garderoby może być w różnym stanie, wiadomo, im gorszy stan, tym słabiej nas chroni przed zimnem, na szczęście ubrania można sobie naprawiać, o ile znajdziemy gdzieś zestaw krawiecki.
W jaki sposób, poza groźbą zamarźnięcia próbuje nas zabić gra? Oj, sposobów ma na to całkiem spory wachlarz...
1. Wspomniany mróz i zmienna pogoda.
2. Głód. Nasza postać błyskawicznie spala kalorie, im jest zimniej, tym szybciej, a pozyskiwanie żywności wcale nie jest łatwe. Żywność możemy zdobywać polując, bądź jedząc znalezione tu i ówdzie produkty spożywcze. To co mnie wgniotło w fotel, to zjedzenie żarcia z puszki. Znajdujemy sobie puszkę psiego żarcia i co, jemy? Oj nie... bo puszkę najpierw trzeba otworzyć! Otworzyć puszkę możemy na cztery sposoby; tłukąc nią o coś aż się rozleci, lecz to powoduje utratę iluś tam procent zawartości, możemy otworzyć siekierką (o ile mamy), nożem myśliwskim (o ile mamy), bądź otwieraczem do konserw (o ile mamy). Oczywiście tylko ostatnia opcja pozwala nam wykorzystać znalezioną puszkę w stu procentach bez utraty zawartości i niszczenia sprzętu.
3. Odwodnienie. Nasza postać również musi pić, a pozyskiwanie wody nie jest wcale takie łatwe. Śnieg możemy stopić w garnuszku nad ogniem, ale ten ogień trzeba wpierw rozpalić, a to nie jest takie łatwe! Oczywiście wygodniejszą opcją jest znalezienie puszki gotowego napoju, o ile jakiś znajdziemy.
4. Zmęczenie. Nasza postać się męczy tym szybciej im bardziej ją obciążymy. Ciekawostką jest fakt, że im bardziej jesteśmy zmęczeni, tym mniej możemy udźwignąć, a waga jaką nasza postać maksymalnie jest w stanie udźwignąć bez przekraczania limitu obciążenia to 30 kilogramów. To bardzo niewiele w sytuacji, kiedy samo ubranie potrafi ważyć jedną trzecią tego limitu.
5. Zatrucie pokarmowe. Oj tak... Jedzenie surowego mięsa nie jest wskazane! Trzeba je upiec by zabezpieczyć się przed groźbą zatrucia, a i to nie zawsze daje nam stu procentową gwarancje. Również znalezione puszki czy batony potrafią być w stanie kiedy ryzykujemy zatruciem. Co robimy w razie zatrucia? Sięgamy do naszej przebogato wyposażonej apteczki (o ile znaleźliśmy jej zawartość) i łykamy antybiotyki. Żeby lek zadziałał musimy się położyć do łóżka na 10 godzin. Mamy zapas jedzenia i wody żeby sobie przeleżeć taki okres czasu? Obyśmy mieli, bo kalorie spalamy nawet podczas snu...
6. Zatrucie wodą. Remedium jak wyżej, plus obowiązkowe wypicie dwóch litrów czystej wody. A skąd ją możemy uzyskać? Między innymi poprzez ugotowanie roztopionego śniegu.
7. Upadek. Spadnięcie z kilkumetrowej skały doprowadzi nas do śmierci bardzo szybko, możecie mi wierzyć.
8. Krwawienie. Naszym jedynym aktywnym wrogiem w grze są wilki, o których napiszę jeszcze kilka słów później. Jeżeli wilk nas zaatakuje znienacka jest więcej niż pewne, że będziemy krwawić (o ile w ogóle przeżyjemy konfrontacje z wilkiem) więc błyskawicznie musimy sobie założyć opatrunek (o ile mamy).
9. Zakażenie. W wyniku wilczego ataku jest spora szansa, że w nasze rany wedrze się śmiertelne w skutkach zakażenie. Remedium to łyknąć antyseptyk (o ile mamy) i położyć się spać.
10. Zagryzienie przez wilka. Cóż, na śmierć apteczka nam już raczej nie pomoże...
Kilka słów o wspomnianych wilkach, ponieważ myślę, że na to zasługują. Po pierwsze wilk w The Long Dark potrafi podjąć trop gdy jego ścieżka przetnie się z naszymi śladami. Będzie sobie truchtał w naszym kierunku i o ile nie podejmiemy szybko jakiejś akcji, to zapewne w końcu zaatakuje. A możliwości mamy kilka. Możemy zacząć biec by oddalić się od niego jak najbardziej, możemy go zastrzelić o ile posiadamy karabin i naboje (znalezienie karabinu to spory sukces, ale amunicji do niego jest jak na lekarstwo), możemy zapalić flarę lub ogień, albo możemy też wyrzucić z ekwipunku kawał surowego mięsa, którym wilk bardzo chętnie się zajmie dając nam czas na raczej pośpieszne oddalenie. To co doprowadziło mnie do opadu szczęki, to sytuacja kiedy byłem atakowany przez dwa wilki. Wycelowałem w jednego z nich z karabinu i pociągnąłem za spust, BAM! Wilk padł. W tym samym momencie drugi zaskomlał i rzucił się do ucieczki!
Z innych ciekawostek o których nie można zapomnieć to element RPG. Nasza postać niezależnie czy rozpala ogień, czy naprawia ubranie albo lampę naftową nabiera doświadczenia przekładającego się na większe szanse powodzenia przedsięwzięcia. W grze rozwijany jest też crafting, czyli tworzenie przedmiotów z innych przedmiotów. W aktualnej fazie możemy na stole do craftingu wykonać pułapkę na zające, ale sądzę, że ten dział będzie się dynamicznie rozwijał.
Grafika i dźwięk. Jak widzicie na screenach, grafika nie jest fotorealistyczna. Upraszając do bólu można by określić ją jako komiksową, chociaż precyzyjniej będzie ją określić jako malarską. Dźwięk za to jest jak najbardziej realistyczny. The Long Dark z rzadka uracza nas krótkim motywem muzycznym, przez większość czasu będziemy jednak słuchać otoczenia. Szum wiatru brzmi tak sugestywnie, że aż chce się założyć dodatkowy polar, bo autentycznie robi się zimno. Stąpanie po śniegu, krakanie wron, czasami komentarz naszego bohatera, wszystko na najwyższym możliwym poziomie.
Gra w tej chwili kosztuje 20 dolarów. Nie jest to mało jak za alfę, ale z drugiej strony nie wątpię, że gra okaże się hitem, bo twórcy zapowiadają że linia fabularna będzie obfitować z najróżniejsze moralne rozterki, a nigdy nie będzie wiadomo kto jest naszym przyjacielem, a kto wrogiem. Czy warto więc kupić? Cóż, decyzja należy do was.
PS.
No i teraz wiecie skąd się wziął zastój w mojej misji totalnej hehe