Wiesz Drangir, mi się bardzo podobała "Grawitacja" i zgadzam się, że przesłanie ma głębsze niż "Apollo 18", ale cały czas uparcie będę twierdził, że realizm obu filmów jest porównywalny. A skąd przeświadczenie o przeciwnym ruchu? Bo jakim cudem chciałbyś utrzymać dwa obiekty na tych samych orbitach przy tak ogromnej różnicy prędkości inaczej niż puszczając je w drugą stronę? Gdyby szczątki leciały w tą samą, to jak wiemy z Kerbali ich trajektoria była by co najmniej niezwykle wydłużoną elipsą, bo skoro stacja ISS leci na takim pułapie z taką prędkością, to niemożliwe jest, żeby coś leciało na tym samym pułapie i tą samą orbitą przy prędkości innej. A gdyby to była elipsa, to spotkanie z ową chmurą mogło by się zdarzyć tylko RAZ. A kolejny za miesiąc, rok, dekadę. Dlatego jedyny sensowny wniosek jest taki, że te szczątki lecą w drugą. Co do reakcji łańcuchowej, to też nie jest tak. Żeby doszło do efektu domina chociażby, to na orbicie powinno znaleźć się tyle klamotów, że emisja słońca była by moocno obniżona względem stanu obecnego, czyli epoka lodowcowa wita. Jakoś jej w filmie nie ma. Jak z kopalni wydobywają uran, to mogą go na wózek zapakować tyle ton ile się zmieści i do reakcji nie dojdzie. Do tego służy wzbogacanie. Pewnie, masa krytyczna dla uranu 235 (chociaż możliwe, że mylę izotopy) wynosi 23 kilo, ale wzbogaconego! Natomiast reakcja łańcuchowa opisana w filmie to wierutna bzdura. Nie mamy na orbicie nawet jednej milionowej procenta niezbędnych śmieci, bu mogło do niej dojść.