Jasne że wyścig na księżyc był wyścigiem o prestiż, ale przecież lądowanie na asteroidach bogatych w surowce do wydobycia jest raczej opłacalne, co nie?
Właśnie nie bardzo. Pas asteroid znajduje się za Marsem. Oczywiście można próbować łapać jakieś które przelatują nieco bliżej, ale tego nie wiadomo. Za to w kwestii opłacalności to mogę sypnąć danymi a propos dostarczenia jednego kilograma towaru na marsa. Otóż aktualnie przewiezienie JEDNEGO kilograma czegokolwiek z biletem w jedną stronę na marsa kosztuje - uwaga - 329.000 dolarów. Słownie - trzysta dwadzieścia dziewięć tysięcy dolarów za KILOGRAM. Ktoś powie, że to z lądowaniem. No tak, ale w jedną stronę. Myślę, że nie zaszaleję stwierdzając, że przywiezienie w pobliże Ziemi kilograma czegokolwiek z odległości pi razy oko marsa to będzie pół miliona zielonych. A zrobienie odwiertów? Badań geologicznych? Znalezienie czegoś cennego? To już można te pół bańki pomnożyć razy dwa. Czyli milion za kilogram. No to jak to nie będzie czysty diament, to ja nie wiem co by to być mogło, żeby się opłacało.
Dodam, że aktualnie kilogram złota to 300 000 zyli. Czyli 100 000 dolarów (tak w uproszczeniu). Jakoś nigdzie nie mogę znaleźć cennika platyny, ale nawet ona nie będzie kosztować tyle, żeby się to opłacało wozić.
Post scalony: Czw, 14 Mar 2013, 17:28:13
Sensowniejszym jest rycie w Księżycu. Słyszałem gdzieś kiedyś, że właśnie księżyc może obfitować w diamenty, bo diamenty ponoć powstają gdy związki węgla podda się wielkiemu ciśnieniu. A każde uderzenie meteorytu nieco większych rozmiarów takie ciśnienie generuje. Może się mylę, natomiast takie przewidywania snuł Artur Clarke. Genialny pisarz, ale również naukowiec, który w swoich książkach nie tworzył kretynizmów pokroju "prometeusza" a tfu